Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 89150.50 kilometrów - w tym 3444.84 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 23.00 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2015

Dystans całkowity:957.30 km (w terenie 43.70 km; 4.56%)
Czas w ruchu:39:50
Średnia prędkość:24.03 km/h
Liczba aktywności:26
Średnio na aktywność:36.82 km i 1h 31m
Więcej statystyk
  • DST 24.90km
  • Teren 0.10km
  • Czas 01:02
  • VAVG 24.10km/h
  • Temperatura 33.0°C
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uć codzienna

Poniedziałek, 31 sierpnia 2015 · dodano: 31.08.2015 | Komentarze 0

M. - p. na P. - pętelka - M.
Na pętelce tłumy lekkomyślnych użytkowników rowerów.
Wiatr słaby z kierunków południowych; bardzo gorąco. Sakwy lekkie.
Kategoria 1. Only Uć


  • DST 36.80km
  • Teren 1.80km
  • Czas 01:23
  • VAVG 26.60km/h
  • Temperatura 39.0°C
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uć i Opłotki z komin out-em

Niedziela, 30 sierpnia 2015 · dodano: 30.08.2015 | Komentarze 0

Dziś, o godzinie 6:47 rano huknęło w mieście Uć: oto bowiem przy pomocy 30 kg dynamitu żywot zakończył nie byle jaki, bo stuczterdziestometrowy komin dawnej ciepłowni. Ponieważ rano musiałem jechać od M. do p. na K. - więc dopiero w drodze powrotnej mogłem zajrzeć na miejsce zdarzenia - podsumowując: ja do komina come in - ale komin comin' out :( - zostały ino gruzy.
Ale za to wróciłem przez opłotki mimo niemiłosiernego upału.
Rano umiarkowany boczny wiatr, ale puchy na drogach i rewelacyjna fala zielonych sygnalizacji poniosły mnie tak, że nawet powrót pod słaby, ale męczący ze względu na termikę wiatr oraz pewne zmęczenie po wczorajszej setce-plus nie osłabiły znacząco dobrej miejsko-podmiejskiej średniej.
Sakwy lekkie, na koniec jeszcze pętelka wokół od wieków chyba nie śmiganych Dellicji.


  • DST 140.90km
  • Teren 11.30km
  • Czas 05:38
  • VAVG 25.01km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Włocławek-Sochaczew, czyli gminobranie kujawsko-mazowieckie

Sobota, 29 sierpnia 2015 · dodano: 29.08.2015 | Komentarze 14

Plan zaliczenia dziewięciu brakujących gmin po lewej stronie Wisły pomiędzy Włocławkiem, a Sochaczewem kiełkował już ze 2 sezony temu. Ciągle jednak coś się nie składało - a to polikwidowali połączenia PKP, albo tory były w remoncie, a to czas był na co innego, a to pogoda, a to to, a to tamto - a głównie lenistwo wytłumaczalne tym, że trzeba się tłuc w obie strony pekapami łącznie z 5 godzin.
W końcu się zmobilizowałem - prognozy były sympatyczne (wiatr z Włocławka na Socho;), słonecznie, ale bez skrajnego upału - a dzień wciąż dość długi.
Zwlokłem się więc wcześnie rano, pognałem na dworzec Uć K. - tu wskoczyłem w ciapąg jadący na Gdynię. W przedziale bagażowym jechało dwóch - jak się okazało - znajomych znajomych (pasjonaci kolejek wąskotorowych i starych uckich tramwajów), więc podróż przebiegała gadatliwie;) - wysiedli jednak w Ozorowie, bo organizowali tam dziś przewozy drezyną, a ja pomknąłem w sposób zelektryfikowany dalej - do Włocławka.
Stąd ruszyłem już meridowo - najpierw jakimiś koszmarnymi ścieżątkami nibyrowerowymi wzdłuż głównej trasy na Kowal - po paru minutach serdecznie podziękowałem za takie karesy i pomknąłem równym, szerokim i gładkim asfaltem starej krajowej jedynki - od kiedy jest autostrada - prawie pustym.
Po paru kilometrach, na końcu lasów odbiłem w lewo w szutrówkę, którą przejechałem wśród malowniczych, wydmowych borów sosnowych ponad 5 km. W końcu trafiłem w asfalt i zygzakiem wykierowałem się nad pierwsze z kilku przydrożnych malowniczych piaszczystych jeziorek Pojezierza Gostynińsko-Włocławskiego. W ten sposób zaliczyłem kolejno gminy: Kowal, Baruchowo - i - zrobiwszy pętelkę po piaszczystych drogach na Lipianki - również Nowy Duninów (już w województwie mazowieckim). Kolejny postój nad kolejnym jeziorkiem - a potem już do główniejszej trasy na Gostynin. Tu po drodze tak zacne wsie, jak np. Rumunki oraz Dąbrówka i Marianka - nadmienię, że pod miastem Uć jest Dąbrówka-Marianka w komplecie - tu zaś były osobno, choć jedna zaraz po drugiej;)
Wjazd do Gostynina (nowa gmina - miejska) mnie tak zdrzaźnił (kostkowa dedeerówa), że postanowiłem go w ogóle nie zwiedzać - i w ostatecznym rozrachunku dobrze się stało, bo na koniec miałem niedoczas.
Z Gostynina na Gąbin - i znów, koło Łącka (kolejna gmina) - ohydna dedeer - najpierw kostka, potem wąski na metr i dziurawy asfalt zaliczający wszystkie przydrożne wydmy - a obok gładka szosa idąca nasypami i wkopami. W życiu tam nie wrócę!!! Przed Gąbinem (kolejna gmina) klekocząca kostka niefazowana - i przez to wszystko złapałem pierwsze opóźnienie, więc w samym miasteczku (ładne i zadbane:) tylko 5 minut postoju.
Za Gąbinem skończyły się lasy i jeziora, a zaczął doskwierać upał. Myślałem o obejrzeniu miejsca po ogromnym maszcie w Konstantynowie, który się wziął i obalił jakiś czas temu, ale godzina zaczęła się robić dość późna - a tu jeszcze kilka nowych gmin i - na początek - pałac w Sannikach. Bardzo malownicze miejsce - zadbany park ze starymi drzewami i biały pałac z wieżyczką. Obok zabytkowy kościół.
Z Sannik najpierw kostropatą, potem świeżo pozasfaltowaną boczną drogą na Iłów (po drodze skraj gminy Słubice) - Iłów zdobyty był już wcześniej, więc ograniczyłem się głównie do zrobienia fotki Merysi pod Frasobliwym Chrystusem z napisem "Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście". Na Merysiowy Awatarek - jak znalazł! ;)
Za Iłowem 11 km jednego z najgorszych koszmarków drogowych, jakimi do tej pory miałem okazję jechać - na zmianę dziury, łaty, pęknięcia i kupy asfaltowe, które zapobiegliwe kuporoby porobiły, by niby załatać największe dziury. Poważnie się obawiałem, czy mi się rowerzyca nie rozleci - średnia też drastycznie spadła - a do pociągu z Socho już mało czasu! W końcu, via jedno wesele rozciągnięte w poprzek szosy (jakieś wstążki, flagi jak w Tybecie!) oraz jeden cmentarzyk z Bitwy nad Bzurą w Starych Budach dotrzęsłem jakoś do Młodzieszyna (ostatnia gmina) - a stąd już istna czasówka (choć z krótkim postojem na drewnianym moście nad Bzurą) na stację PKP w Sochaczewie. Na koniec jeszcze poszukiwania dworca - na szczęście tubylcy-Rosjanie(!) pokazali mi, że bardziej na wschód ;) - i rzeczywiście był. Do pociągu - 10 minut - a tu pani w kasie najpierw się grzebała z biletami, potem się pomyliła przy wydawaniu reszty, a na koniec się okazało, że pociąg i tak spóźniony - co o tyle nie było korzystne, że w Koszulkach czas na przesiadkę skracał się do około pięciu minut.
Odwodniony, przegrzany i głodny przesiadłem się więc biegiem - i dojechałem naszym marszałkowskim na stację Uć-Jędrusiów o zmroku. Ostatnią przygodą było ośmiominutowe oczekiwanie na przejeździe kolejowym na przetoczenie się towarowca, który najpierw jechał pięć na godzinę w prawo, następnie zatrzymał się ostatnim wagonem na przejeździe, po czym ruszył z podobną prędkością w lewo. Wahadłowiec normalnie. Tłum oczekujący na otworzenie rogatek dzielnie mu kibicował, krzycząc "dajesz, dajesz", albo "jeszcze centymetr, jeszcze dwa"! :D
Syty gmin, kilometrów oraz z ostatecznie niezłą jak na taką trasę (oraz kilometry w terenie i po durnych dedeerówach) średnią dobiłem więc do M. już po ćmaku.
Sakw nie obciążałem, wiatr miał być generalnie z NW - ale najpierw był z SW i W, a potem dość szybko skręcił na NW i N, więc pomagał, ale nie zawsze.
Papu na trasie: 1,33 l coli, 2,33 l wody mineralnej, dwa rożki z serem i pół czekolady z Wawlu typu Kasztanki.


  • DST 25.60km
  • Teren 0.50km
  • Czas 01:01
  • VAVG 25.18km/h
  • Temperatura 31.0°C
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uć omal klasyczna

Piątek, 28 sierpnia 2015 · dodano: 28.08.2015 | Komentarze 0

Rano najkrótszą od M. do p. na P. - ciężko, bo pod silny wiatr - i jakieś jeszcze zmęczenie po wczorajszych piachach.
Powrót już w wiatrem via pętelka - na koniec jeszcze kombinacje terenowe wzdłuż budowy tramwaju.
Sakwy lekkie.
Kategoria 1. Only Uć


  • DST 95.70km
  • Teren 17.40km
  • Czas 04:23
  • VAVG 21.83km/h
  • Temperatura 35.0°C
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jambór z Kuzynostwem - dz. 2: kółeczko i na abarot

Czwartek, 27 sierpnia 2015 · dodano: 27.08.2015 | Komentarze 3

Rano trzeba się było zwlec i dowlec (pod dość silny wiatr) wieś za Zelów - czyli do Maurycowa, gdzie jest Siedziba Kranów Podzelowskich. Po drodze odnaleźliśmy w krzaczorach pierwszy z łącznie ośmiu dziś cmentarzyków - w Zabłotach. Po wizycie u Wód - nastał czas na śniadanie i zwiedzanie - wszystko w Zelowie. Obejrzeliśmy czeski zamknięty kościół, polski otwarty kościół, rynek z pomnikiem postawionym Kościuszce z okazji 25-lecia PRL ;) - a potem myk na cmentarz ewangelicki, gdzie większość grobów ma czeskie napisy. Po pobuszowaniu  - już na szczęście przeważnie z wiatrem do Kociszewa, gdzie kościół drewniany i poszukiwania w krzakach za wsią kolejnego ewangelickiego cmentarzyka - zakończone sukcesem. Kolejny punkt programu - to kolejny cmentarz - w Pawłowej: znaleziony po dojechaniu jakimiś zarośniętymi skrótami i krótkim poszukiwaniu (wg mapy) w stawie ;> - znalazł się na brzegu.
Stąd do mostu w Karczmach, by dotrzeć do Drzewościn, gdzie w lesie jest znana mi wcześniej kolejna opuszczona nekropolia - tym razem z bramą w języku pisanym gotykiem. Po drodze okazało się, że na tejże drodze kładą asfalt, więc jechało się ciepło, miękko i mlaszcząco oponami ;D W końcu musieliśmy odbić w bok w koszmarnie utwardzoną gruzem boczną drogę, ale asfalt parował, więc nie chcieliśmy ugrząść. Po zwiedzeniu cmentarzyka skrótami nadrzecznymi do wczorajszego młyna - okazało się, że furteczka zamknięta, ale w akcie desperacji, mając alternatywę w postaci gruzu, mlaszczącego asfaltu i dodatkowych kilku kilometrów - przerzuciliśmy rowery górą :D Na szczęście z drugiej strony - przy działce - furtka była już otwarta.
Po godzince odsapu (upał jak diabli i momentami ciężkie, kopne piachy dały się we znaki i średnią;) - ruszyliśmy już na Uć. Pojechaliśmy nieco inaczej niż dzień wcześniej - i się opłaciło, bo stare, dziurdziołowate asfalty zniknęły pod świeżymi dywanikami, a wiatr zazwyczaj pomagał. Jeszcze wbiliśmy się w teren koło Pawlikowic, by obejrzeć jedyny dziś cmentarzyk z I wojny - tu niezwykłe znalezisko: tuż przy jednym z grobów leżała na ściółce leśnej ludzka szczęka sprzed 100 lat!  Pogrzebaliśmy (patykiem) i pogrzebaliśmy, co by się tak nie pałętała... Pewnie jakieś zwierzaki wyciągnęły spod ziemi.
Stąd ruszyliśmy na poszukiwania frytek, ale w przydrożnej knajpce było zamknięte (choć otwarte), potem Kuzyn zadowolił się w Rydzynach kiełbasą ze sklepu, skręciliśmy na Osadę Rybną Czyryczyn, gdzie Kuzyn ponownie zjadł - tym razem Flaki z Lina(!) - i już skierowaliśmy się ku miastu Uć, choć jeszcze się napatoczył jeden cmentarzyk ewangelicki - w Czyżeminku. A potem już via Gadki, ostatnie gadki w Rudych Opłotkach, Kuzyn odbił w swe Rude Włości - a ja tradycyjną trasą przez Kurzy Przystanek dociągnąłem o zmroku do M.
Średnia terenowo-towarzyska ;) - wiatr dość silny z S i SW, upał znów spory.


  • DST 49.20km
  • Teren 4.10km
  • Czas 02:07
  • VAVG 23.24km/h
  • Temperatura 31.0°C
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jambór z Kuzynostwem - dz. 1: tam

Środa, 26 sierpnia 2015 · dodano: 27.08.2015 | Komentarze 0

Rano od M. via miasto służbowo do p. na K. - a stąd w towarzystwie Kuzyna Genealoga wspólnie do Jamboru, by następnego dnia najpierw załatwić sprawy urzędowo-wodociągowo, a potem się powłóczyć w sposób typowo cyklogrobbingowy. Póki co jednak pod lekki wiaterek dotarliśmy via sklep z piwami (załadowanymi do sakw!) na działę - a potem jeszcze uskuteczniliśmy wieczorny spacerek nad rzeczkę, gdzie opodal krzaczka zgubiłem klucze działkowe - i dopiero przy kolejnym piwie w młynie się zorientowałem, więc wróciliśmy już całkiem po ciemku i znaleźliśmy - co uczciliśmy kolejnym browarem prowadząc nocne Polaków rozmowy do godziny bodaj 1:30.


  • DST 31.10km
  • Teren 0.30km
  • Czas 01:18
  • VAVG 23.92km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uć niespecjalnie porywająca

Poniedziałek, 24 sierpnia 2015 · dodano: 24.08.2015 | Komentarze 2

Rano pięknie - bo z wiatrem od M. do d. - ale potem przedzieranie się przez fale czerwonych latarń - najpierw do p. na P., a stąd po południu - już pod wiatr - powrót via pętelka do M.
Sakwy nieco zapchane.
Kategoria 1. Only Uć


  • DST 26.70km
  • Teren 0.30km
  • Czas 01:02
  • VAVG 25.84km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uć pustawa

Niedziela, 23 sierpnia 2015 · dodano: 23.08.2015 | Komentarze 0

Rano od M. do p. na P. dla odmiany starą trasą bezdedeerową - mikroruch na ulicach i z wiatrem, więc śmignęło się wyśmienicie.
Powrót klasycznie via pętelka - pod chwilami dokuczliwy wiatr.
Sakwy lekkie. Znów bardzo ciepło.
Kategoria 1. Only Uć


  • DST 25.10km
  • Teren 0.30km
  • Czas 01:00
  • VAVG 25.10km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uć nieco chłodniejsza

Piątek, 21 sierpnia 2015 · dodano: 21.08.2015 | Komentarze 0

Powrót na klasyczną trasę (M. - p. na P. - pętelka - M.).
Rano na P. wizyta po czekoladowy tort z wisienkami ;)
Wiatr umiarkowany z E, sakwy nieco przytyte, choć nie od tortu, w drodze powrotnej mnóstwo nieprzytomnych kierowców, rowerzystów i pieszych chcących być koniecznie rozjechanymi. Jakoś się jednak nie udało - vivat rowerowa ekwilibrystyka cielesna! Oraz sprawne hamulce.
Kategoria 1. Only Uć


  • DST 38.70km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:31
  • VAVG 25.52km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Opłotki najprościej, a Uć - halsując

Czwartek, 20 sierpnia 2015 · dodano: 20.08.2015 | Komentarze 0

Rankiem znów bladym prawie tak samo, jak dzień wcześniej - tylko nieco krótszą opcją via Rude Opłotki do p. na K. znów z ESE-smanem - tym razem umiarkowanym.
Ponieważ po południu stężał on był - powrót via miasto, ale dziwacznym wariantem halsującym - m.in. via Plac Niepodległych Ości, Rzygowską, Kląską i Wiatraczek - oraz klekoczące tradycyjnie krzywą kostką na dedeerówie Ofiary.
Sakwy nieco wypchańsze niż ostatnio.