Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 87096.09 kilometrów - w tym 3399.04 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 22.99 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 95.70km
  • Teren 17.40km
  • Czas 04:23
  • VAVG 21.83km/h
  • Temperatura 35.0°C
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jambór z Kuzynostwem - dz. 2: kółeczko i na abarot

Czwartek, 27 sierpnia 2015 · dodano: 27.08.2015 | Komentarze 3

Rano trzeba się było zwlec i dowlec (pod dość silny wiatr) wieś za Zelów - czyli do Maurycowa, gdzie jest Siedziba Kranów Podzelowskich. Po drodze odnaleźliśmy w krzaczorach pierwszy z łącznie ośmiu dziś cmentarzyków - w Zabłotach. Po wizycie u Wód - nastał czas na śniadanie i zwiedzanie - wszystko w Zelowie. Obejrzeliśmy czeski zamknięty kościół, polski otwarty kościół, rynek z pomnikiem postawionym Kościuszce z okazji 25-lecia PRL ;) - a potem myk na cmentarz ewangelicki, gdzie większość grobów ma czeskie napisy. Po pobuszowaniu  - już na szczęście przeważnie z wiatrem do Kociszewa, gdzie kościół drewniany i poszukiwania w krzakach za wsią kolejnego ewangelickiego cmentarzyka - zakończone sukcesem. Kolejny punkt programu - to kolejny cmentarz - w Pawłowej: znaleziony po dojechaniu jakimiś zarośniętymi skrótami i krótkim poszukiwaniu (wg mapy) w stawie ;> - znalazł się na brzegu.
Stąd do mostu w Karczmach, by dotrzeć do Drzewościn, gdzie w lesie jest znana mi wcześniej kolejna opuszczona nekropolia - tym razem z bramą w języku pisanym gotykiem. Po drodze okazało się, że na tejże drodze kładą asfalt, więc jechało się ciepło, miękko i mlaszcząco oponami ;D W końcu musieliśmy odbić w bok w koszmarnie utwardzoną gruzem boczną drogę, ale asfalt parował, więc nie chcieliśmy ugrząść. Po zwiedzeniu cmentarzyka skrótami nadrzecznymi do wczorajszego młyna - okazało się, że furteczka zamknięta, ale w akcie desperacji, mając alternatywę w postaci gruzu, mlaszczącego asfaltu i dodatkowych kilku kilometrów - przerzuciliśmy rowery górą :D Na szczęście z drugiej strony - przy działce - furtka była już otwarta.
Po godzince odsapu (upał jak diabli i momentami ciężkie, kopne piachy dały się we znaki i średnią;) - ruszyliśmy już na Uć. Pojechaliśmy nieco inaczej niż dzień wcześniej - i się opłaciło, bo stare, dziurdziołowate asfalty zniknęły pod świeżymi dywanikami, a wiatr zazwyczaj pomagał. Jeszcze wbiliśmy się w teren koło Pawlikowic, by obejrzeć jedyny dziś cmentarzyk z I wojny - tu niezwykłe znalezisko: tuż przy jednym z grobów leżała na ściółce leśnej ludzka szczęka sprzed 100 lat!  Pogrzebaliśmy (patykiem) i pogrzebaliśmy, co by się tak nie pałętała... Pewnie jakieś zwierzaki wyciągnęły spod ziemi.
Stąd ruszyliśmy na poszukiwania frytek, ale w przydrożnej knajpce było zamknięte (choć otwarte), potem Kuzyn zadowolił się w Rydzynach kiełbasą ze sklepu, skręciliśmy na Osadę Rybną Czyryczyn, gdzie Kuzyn ponownie zjadł - tym razem Flaki z Lina(!) - i już skierowaliśmy się ku miastu Uć, choć jeszcze się napatoczył jeden cmentarzyk ewangelicki - w Czyżeminku. A potem już via Gadki, ostatnie gadki w Rudych Opłotkach, Kuzyn odbił w swe Rude Włości - a ja tradycyjną trasą przez Kurzy Przystanek dociągnąłem o zmroku do M.
Średnia terenowo-towarzyska ;) - wiatr dość silny z S i SW, upał znów spory.



Komentarze
Gość wariag | 08:21 piątek, 28 sierpnia 2015 | linkuj Raczej czy ceniła gariaczije bubliczki - bo wtedy z lekka poparzona ;) Jeżeli nie - pozostaje amator kajzerek. Hmm, ale jest jeszcze problem z amatorami torów Sachera i Wienier Kaffee bo i oni - incydentalnie co prawda - ale jednak też tam wojowali.
huann
| 06:33 piątek, 28 sierpnia 2015 | linkuj To po szczęce można poznać, czy ceniła kajzerki? ;)
Gość wariag | 05:37 piątek, 28 sierpnia 2015 | linkuj Trzeba by Lavince tę czaszkę pokazać. Ona potrafi określić czy carska czy kajzerowska ;)
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!