Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 86849.73 kilometrów - w tym 3397.28 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 22.99 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a teraz BATONY NA BOCZKU:
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

2. Opłotki, czyli mniej niż seta

Dystans całkowity:41204.14 km (w terenie 1604.32 km; 3.89%)
Czas w ruchu:1738:10
Średnia prędkość:23.71 km/h
Maksymalna prędkość:62.80 km/h
Suma podjazdów:132145 m
Maks. tętno maksymalne:184 (102 %)
Maks. tętno średnie:172 (93 %)
Suma kalorii:821714 kcal
Liczba aktywności:895
Średnio na aktywność:46.04 km i 1h 56m
Więcej statystyk
  • DST 27.25km
  • Teren 1.53km
  • Czas 01:10
  • VAVG 23.36km/h
  • VMAX 46.00km/h
  • Temperatura 9.4°C
  • HRmax 169 ( 91%)
  • HRavg 139 ( 75%)
  • Kalorie 446kcal
  • Podjazdy 147m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mikropętelka miejsko-leśna

Poniedziałek, 15 kwietnia 2024 · dodano: 15.04.2024 | Komentarze 2

Mały rozruch po tygodniu przeznaczonym na oszczędzanie kolanka: w ramach oszczędności był m.in. trzydniowy Jambór pieszkom - łącznie prawie 40 kilometrów z buta ;) Trasy i fotki: TUTUTUTU :)

A dziś rowerowo, bo wiało nieszkodliwie, więc trzeba było choć trochę pojeździć. Trasa klasyczna miejsko-leśna mikropętelkowa. Bez przygód, dość chłodno, ale jak chwilami wyłaziło słonko, to nawet ładnie. A nóżka stuka nieśmigana (cokolwiek to dalej może znaczyć, ale to się okaże być może już jutro).



  • DST 69.29km
  • Teren 0.42km
  • Czas 02:43
  • VAVG 25.51km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Temperatura 26.7°C
  • HRmax 167 ( 90%)
  • HRavg 143 ( 77%)
  • Kalorie 1074kcal
  • Podjazdy 212m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Charytatywnie naŁowicz kilosów z wiatrem

Poniedziałek, 8 kwietnia 2024 · dodano: 08.04.2024 | Komentarze 2

Kolano bolące - a tu korzystny wiatr, by zawieźć dwie wielkie reklamówy plastikowych koreczków psom na budy do schroniska w Głownie. I co tu zrobić? Ano - jechać!

I pojechałem trasą bardzo zbliżoną do tej z grudnia. Wiało mocno, aczkolwiek nie aż tak, jak poprzednio - również kierunek, choć jak najbardziej korzystny, to jednak nie był idealny - za dużo było wektora S, a za mało z W. Nic to. Po drodze jeden tir, który przyczepą zepchnął mnie na pobocze, bo mu się zebrało na wyprzedzanie akurat na zwężeniu, poza tym jechało się znośnie i bez przygód. Na miejscu był tylko pan sprzątający, przekazałem, co miałem, nie było specjalnie z kim pogadać, ani koty-cerberki przy bramie, więc szybko ruszyłem dalej z wiatrem na Łowicz. Tym razem dwukrotnie poprześladowała mnie szambiarka - i tak sobie dojechałem na wreszcie wyremontowany dworzec, skąd powrót do Miasta Uć niezawodną e-ŁKĄ. A potem już tylko przez popołudniowe korki samochodowo-rowerowe i wszelakie do domu. I mam po dzisiejszej jeździe poczucie, że kolano plus trzeci miesiąc postcovidu (a także pewnie trochę już zużyty napęd - i zwłaszcza dzisiejsza temperatura, jeszcze wyższa niż wczoraj!) sprawiły, że komfortu podczas jazdy - nawet z wiatrem - nadal niewiele.



  • DST 20.67km
  • Teren 1.06km
  • Czas 00:56
  • VAVG 22.15km/h
  • VMAX 50.50km/h
  • Temperatura 24.2°C
  • HRmax 174 ( 94%)
  • HRavg 137 ( 74%)
  • Kalorie 364kcal
  • Podjazdy 125m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mikropętelka miejsko-leśna

Niedziela, 7 kwietnia 2024 · dodano: 07.04.2024 | Komentarze 8

Dziś zrobiło się gorąco (jak na kwiecień - i - jeśli chodzi o mnie - jak na rower), a ponadto nadal dość mocno wiało (z S). Jedyne zatem, co mogłem zrobić w związku z nadal bolącym kolanem, to pojechać przez miasto na północ w zgierskie opłotki, a następnie wrócić pod wiatr - ale lasem. Pomysł wydawał się być dobry, niestety, na wąskie leśne ścieżki ruszyły dziś dzikie tłumy (pół na pół rodzinek polskich i ukraińskich), co skutecznie uwaliło jakąkolwiek średnią, wypracowywaną w znoju na wcześniejszym etapie jazdy - m.in. na tradycyjnej Zgierskiej Górce, która jak zwykle nie zawiodła w kwestii Vmaxa. Na coś się jednak ten Zgierz przydaje ;P

A wcześniej jeszcze poszedłem (m.in. obok właśnie rozkwitającego (ba)łuckiego "baobaba") do urny, aczkolwiek aż tak kiepsko mimo wszystko chyba ze mną jeszcze nie jest ;) Trzy głosy na trzy różne komitety wzajemnie się zwalczające: tak to jest, jak się głosuje jak zwykle nie na partie, a na konkretne znane sobie osoby, licząc przy tym, że choć trochę uda im się wyjść z partyjno-betonowego zaszufladkowania, bo - co ciekawe - miały owe persony bardzo podobne obiecanki. Cóż można było zrobić innego? Co najwyżej olać sprawę, bo gadek o tym, że to niby obowiązek nigdy nie kupowałem i nie kupię. Dla mnie to moje prawo i przywilej z którego korzystam - i tyle. Czy dobrze zrobiłem - czas pokaże!
Albo pokarze :P



  • DST 57.01km
  • Teren 0.36km
  • Czas 02:17
  • VAVG 24.97km/h
  • VMAX 52.70km/h
  • Temperatura 23.6°C
  • HRmax 164 ( 89%)
  • HRavg 142 ( 77%)
  • Kalorie 878kcal
  • Podjazdy 168m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Alusiowego Lasu i do Diabła (Boruty;)

Niedziela, 31 marca 2024 · dodano: 31.03.2024 | Komentarze 4

O jak wiało. Wiało straszliwie, przepotężnie - i w dodatku w ciągu dnia wzmagająco się. Z S, stopniowo wykręcając na SW. Oznaczało to, że poranna jazda do Alusiowego Lasu do mamy M. na kolejny dzień obżarstwa była lekka, łatwa i przyjemna. Po zjedzeniu kolejnych wielkich ilości wszystkiego spacer z M., jej bratem (dojechali autem) i działkowym Tobikiem po Alusiowych Lasach - i trzeba się było znów zbierać na rower. Pod wiatr bym się zachechłał, więc postanowiłem pojechać tak daleko, jak się da mniej więcej z wiatrem - czyli do Diabła (Boruty;) - i w Łęczycy wsiąść w e-ŁKĘ, by w ten sposób wrócić do domu. Tymczasem niestety wiatr odkręcił na SSW/SW, a ja jechałem na N/NNW - oznaczało to tyle jazdy ze wspaniałym podmuchem, co walki z boczniakiem, który spychał mnie chwilami z szosy. I tak doturlałem do Tumu, gdzie trochę tłumu pod słynną kolegiatą - w planach było jeszcze podjechanie pod świeżo odbudowany(?) drewniany gród, jako żywo przypominający komiksowe Mirmiłowo, czy inny Biskupin - myślałem, że skończyli już drewnianą kładkę, czyli szlak pieszo-rowerowy "Pierścień Księżnej Salomei", biegnący nad zalewowymi łąkami między grodem, kolegiatą i pobliskim skansenem w Kwiatkówku, ale okazało się, że nadal są tu straszliwe, utwardzane gruzem i syfem rozjeżdżone dróżki polne, więc grodu nie zdobyłem, tylko szybciutko się zwinąłem asfaltami na pociąg, bo czas już naglił. A potem jeszcze z dworca już znów bardziej z wiatrem - do domu. I nawet rzutem na taśmę udało się w marcu zrobić 500+ (w kwestii kilometrażowej;), co jak na takie generalnie niejeżdżenie nie jest złym wynikiem :)



  • DST 71.20km
  • Teren 0.66km
  • Czas 03:06
  • VAVG 22.97km/h
  • VMAX 44.50km/h
  • Temperatura 10.4°C
  • HRmax 174 ( 94%)
  • HRavg 149 ( 80%)
  • Kalorie 1086kcal
  • Podjazdy 342m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pętlica z darami psom na budy ;)

Czwartek, 14 marca 2024 · dodano: 14.03.2024 | Komentarze 3

Prognozy mówiły na dziś, że prawie nie będzie wiało. I nie wiało prawie, a prawie robi na łysych uckich pagórkach kolosalną różnicę. Wiało czasem słabiej, czasem troszkę mocniej, ale za to non-stop gnioto-wyżowo z S/SE, a że plan na dziś był konkretny - najdłuższa jak dotąd w tym roku trasa (na NE i z powrotem), zatem właściwie w żadną stronę wiatr specjalnie nie pomógł, a z powrotem niemiłosiernie wymęczył, tudzież sprawił, że kolano (to, co zwykle) bardzo dało znać o sobie. To tyle w kwestiach walki z wiatrami. Celem zaś wycieczki było dwukrotnie już wcześniej odwiedzane schronisko dla zwierzaków w Głownie, bo znów się nakrętek nazbierał wór, a i poniewierały się w chałupie jakieś psie chrupki, których Tobik być może nie może jeść (w tej kwestii lepiej nie eksperymentować;), zatem można je było w sam raz przekazać w darze :) Powitała mnie po dłuższej chwili oczekiwania ta sama pani, co za pierwszym razem oraz kicia-cerber, która znów dała się wymiziać. Jak miło! :) A potem był już tylko żmudny powrót do domu. Zwiedzania po drodze nie było, bo nie miałem dziś fazy na nic walcząc z powiewem i skracając maksymalnie drogę, zatem w linku z trasą tylko symboliczne foto spod schroniskowej bramy. Średnia nadal adekwatna do formy, ale na koniec ryłem już nosem w lemondce, byle się jakkolwiek dowlec. Gdyby nie motywacja charytatywna w jedną stronę, z pewnością zrobiłbym co najwyżej połowę kilometrażu. A tak najpierw miałem napęd psowy - a potem nie pozostało mi już nic innego, jak wrócić! ;p



  • DST 23.57km
  • Teren 0.06km
  • Czas 01:01
  • VAVG 23.18km/h
  • VMAX 47.60km/h
  • Temperatura 9.3°C
  • HRmax 175 ( 95%)
  • HRavg 135 ( 73%)
  • Kalorie 394kcal
  • Podjazdy 131m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Mikropętelka miejsko-leśna z nieoczekiwanym spotkaniem :)

Sobota, 9 marca 2024 · dodano: 09.03.2024 | Komentarze 4

Klasyczna przeciwiatrowa mikropętelka, gdyż-ponieważ zaczęło mocniej wiać z ESE. Już na pierwszych światłach spotkałem nie kogo innego, jak zroweryzowanych kol.: Aarda i (jakże dawno nie spotykaną!) Carmelianę. To się nazywa przypadek - nawet gdybyśmy się wcześniej konkretnie umówili, ciężko byłoby się aż tak zgrać :) Pojechaliśmy kawalątek razem, ale że nie jechali tam, gdzie ja (a ja nie jechałem tam, gdzie Oni;), więc potem już samodzielnie zatoczyłem to, co zatoczyć mogłem w warunkach jakie były. Poza tym znów słonecznie i cieplej niż wczoraj, ale to ponoć na razie koniec tego dobrego.



  • DST 41.25km
  • Czas 01:44
  • VAVG 23.80km/h
  • VMAX 58.40km/h
  • Temperatura 12.9°C
  • HRmax 168 ( 91%)
  • HRavg 141 ( 76%)
  • Kalorie 741kcal
  • Podjazdy 323m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pagórkowata pętelka z Cesarką

Niedziela, 3 marca 2024 · dodano: 03.03.2024 | Komentarze 4

"Raz capowi śmierć - chyba, że rzeczony reinkarnuje?" - rzekłem sam do siebie z rana wymyślając sobie trzeci dzień pod rząd na rowerze - a że wiało z dość podobnego kierunku (tym razem ESE-sman, chwilami silniejszy) co wczoraj, zafundowałem sobie wycieczkę dokładnie w drugą stronę (by dodatkowo się pognębić), czyli na Uckie Pagórki (by pognębić się podwójnie ;p)

Najpierw więc co prawda z górki, ale raczej pod wiatr, potem pod górkę i zdecydowanie pod wiatr, a na koniec dopiero z wiatrem, acz nadal pod górkę. Trasę pokomplikowałem tak, by była kierunkowa rozmaitość w szczegółach: co się przez chwilę srogo zdyszałem, to sobie drugą chwilę odpoczywałem - i tak zatoczyłem kostropatą w kształcie (a i nierzadko w nawierzchni) pagórkowatą pętelkę. Świeciło piękne słonko (jakże chętnie bym je zamienił za brak wiatru!), było zdecydowanie cieplej niż wczoraj, na drogi wyległo mnóstwo rowerzystów maści wszelakiej - od szosiaków po błotniaki ;) - a wszystko okraszone unoszącą się w powietrzu dość często-gęsto wonią świeżej, wiosennej gnojowicy ;p Czaru dopełnił dawno nie odwiedzany zalew w Cesarce. I nawet (wreszcie!) wyszła trochę przyzwoitsza średnia, ale dawałem dziś z siebie wszystko - również na słynnym zjeździe na Wódce, co potwierdziły tym razem dość zgodnie dane fałmaksowe i ze Stravy - i z HuaWuja. Podsumowując: chyba raczej żyć, niż umierać ;)



  • DST 50.28km
  • Czas 02:11
  • VAVG 23.03km/h
  • VMAX 36.00km/h
  • Temperatura 8.8°C
  • HRmax 177 ( 96%)
  • HRavg 142 ( 77%)
  • Kalorie 747kcal
  • Podjazdy 179m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Pętelka Zgniłobłotna z Kol.aardem

Sobota, 2 marca 2024 · dodano: 02.03.2024 | Komentarze 6

Dość niespodziewanie z będącym tu (a nie tam;) Kol.aardem do klasycznego Bylegdzie: padło na Zgniłe Błota, gdyż tak nakazywał dziś (na szczęście słaby, lub co najwyżej umiarkowany) wiatr z SE. Wersja klasycznej Pętelki Zgniłobłotnej nieco skrócona, bo nie przez Bełdów, Sobień, Krasnodęby - a przez Sanie (jaka zima - takie Sanie!) i Łobudź :) Potem jeszcze nie planowaną wcześniej Księstwostradą w Księstwie oraz dziurawym asfaltem w Jastrzębiu na Zgierzobyl - miało być inaczej, ale stanął temu na przeszkodzie kolejny remont uckich dróg... Vmax Strava przesadziła, zatem podaję z HuaWuja.

Podsumowując: miła przejażdżka w dawno niejeżdżone rewiry z dużą ilością pogaduch po drodze. Jakoś bez większych klęsk na podjazdach (co prawda mikrych) - dałem radę trzymać tempo, na koniec stuknęło pierwsze pięć dych na jeden raz w tym roku. Czyli powolutku idzie chyba ku lepszemu. Może ostatnie wielokilometrowe piesze przebieżki, wczorajszy rowerowy rozruch i niedawne chomikowanie coś tam jednak dały, a może to kwestia zacnego towarzystwa? :)



  • DST 36.72km
  • Teren 1.25km
  • Czas 01:39
  • VAVG 22.25km/h
  • VMAX 50.30km/h
  • Temperatura 13.2°C
  • HRmax 166 ( 90%)
  • HRavg 135 ( 73%)
  • Kalorie 600kcal
  • Podjazdy 215m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Spóżniona mikropętelka rocznicowa

Niedziela, 25 lutego 2024 · dodano: 25.02.2024 | Komentarze 4

Dzisiejszą trasę miałem w planach na wczoraj - zamierzałem odwiedzić w 161 rocznicę Bitwy pod Dobrą Głaz Piotrowiczowej i cmentarz w Dobrej, gdzie pochowano powstańców, ponadto spotkać dawno nie widzianych znajomych na corocznym Marszu (w którym parę razy, gdy byłem w formie brałem udział) i Biegu Powstańca w tejże Dobrej - ale pogoda oraz konieczność odwiedzenia z psem weterynarza (chora łapa) pokrzyżowały plany. Dziś za to od rana pięknie świeciło słońce i było jak na luty nader ciepło (rękawiczki bezpalczaste!), więc ruszyłem na zaplanowaną trasę, choć oczywiście ze spotkania z biegaczami i kijaczami nic dziś nie wyszło.

Wiatr wiał z S, zatem na początku tylno-boczny, niestety z każdą chwilą się wzmagał, więc gdy zawróciłem w Dobrej pod górki, zrobiło się ciężko. Po drodze odbiłem jeszcze kawałek w bok (kolejna rocznica...) na Ukrainę, ale od zeszłego roku nie ma tablicy z nazwą miejscowości, więc fotki nie zrobiłem. Pewnie ją (tablicę, nie fotkę) skroiły jakieś zielone ludziki ;)

Końcówka powrotu to już istna katorga - i to mimo lasu - bo tam z kolei błoto, a nad stawami tradycyjne tłumy, więc dałem sobie spokój z ich objeżdżaniem. Vmax znów dobry - tym razem na ukraińskiej górce, ale ogólna średnia nadal beznadziejna - adekwatna do formy. Jednak strasznie mnie ta "grypka" złomotała...



  • DST 26.65km
  • Teren 1.72km
  • Czas 01:10
  • VAVG 22.84km/h
  • VMAX 50.30km/h
  • Temperatura 4.3°C
  • HRmax 175 ( 95%)
  • HRavg 137 ( 74%)
  • Kalorie 441kcal
  • Podjazdy 148m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mikropętelka miejsko-leśna

Niedziela, 18 lutego 2024 · dodano: 18.02.2024 | Komentarze 3

Plany były ambitniejsze, bo miało być bezwietrznie, ale po chwili jazdy wiedziałem, że się nie mam co w bieżącej formie porywać na nic większego - wiało zewsząd, jak to przy wyżu, może niezbyt silnie, ale i tak by mnie tylko wymęczyło i nic by z tego nie było. Ograniczyłem się zatem do klasycznej mikropętelki po okolicy. Słonko świeciło nienachalnie, na drogach, jak to przy niedzieli przyjemne pustki, w lesie zaś straszne błoto. Zaś nad Arturówkowymi Stawami jeszcze straszniejsze tłumy, więc błędem było wbicie się w to miejsce w weekend: miejscami nawet przejść było ciężko, a co dopiero przejechać. O dzieciach wpadających pod koła i smyczach z psami w poprzek ddr już nie wspomnę. Pocieszeniem Vmax z niezawodnej w tej mierze zgierskiej górki - i tyle z (wątpliwych) atrakcji, ale jeździć trzeba, bo jeszcze żaden pies nie obsikał pędzącego rowerzysty! ;p