Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 86451.51 kilometrów - w tym 3391.92 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 22.98 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a teraz BATONY NA BOCZKU:
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2020

Dystans całkowity:652.44 km (w terenie 23.74 km; 3.64%)
Czas w ruchu:27:06
Średnia prędkość:24.08 km/h
Maksymalna prędkość:53.00 km/h
Suma podjazdów:3358 m
Suma kalorii:26422 kcal
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:40.78 km i 1h 41m
Więcej statystyk
  • DST 45.87km
  • Teren 0.01km
  • Czas 01:53
  • VAVG 24.36km/h
  • VMAX 46.76km/h
  • Kalorie 1913kcal
  • Podjazdy 211m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pętelka zwyczajna

Sobota, 31 października 2020 · dodano: 31.10.2020 | Komentarze 2

Bez napinki, w szarości burej i wilgotnej jesieni, za to właściwie bez wiatru wykręcona zwykła pętelka (w opcji ze Zgierzem - tego, zwłaszcza w Halloween nie powinno zabraknąć;) - TomTomowy Zegar chyba zaczyna powoli przechodzić do lamusa: baterii przy pełnym naładowaniu wystarcza na zaledwie 1,5 h jazdy, więc przezornie podzieliłem dzisiejszą trasę tak, aby drugą część wymierzyć bezpośrednio z Endo z komórki. Co równie istotne - Endo też ogłosiło znienacka the end(o!), więc pora zacząć rozglądać się za jakąś godną polecenia Stravą ;) Czym nowsze możliwości pomiarów statystycznych - tym szybciej się kończą, a Sigma Sport na kierownicy Mery działa DWUDZIESTY rok. Szkoda tylko, że nie ma jeszcze paru funkcji, bo w ogóle bym zrezygnował z tych nowomodnych wynalazków, z których w ostatecznym rozrachunku więcej kłopotu, niż pożytku, bo teraz muszę całą aktywność (nie tylko rowerową) eksmitować do czegoś nowego - a pewnie za rok się okaże, że cośtam jest jeszcze "lepsze". Wrr :/



  • DST 47.30km
  • Teren 4.18km
  • Czas 01:59
  • VAVG 23.85km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Kalorie 1148kcal
  • Podjazdy 164m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Złoty las

Środa, 28 października 2020 · dodano: 28.10.2020 | Komentarze 6

Od kilku lat nie byłem w pewnym pobliskim miastu lesie, który jest jakby żywcem przeniesiony z jakiegoś pogórza - mowa tu o bukowym Lesie Janinowskim w Parku Krajobrazowym Wzniesień Uckicgh. A ponieważ jesienią jest tam zdecydowanie najpiękniej, korzystając z bezchmurnej pogody oraz silnego wiatru z SW, ruszyłem porobić trochę jesiennych fotek oraz poszeleścić - co prawda na razie FotoDeje wstrzymane, ale dzisiejsze zdjęciowanie może się przydać w kolejnej perspektywie.

Z wiatrem jechało się doskonale - i po niecałej godzince byłem na miejscu. Tu zsiadłem z siodełka i oblazłem rezerwat z Meridą - czasem musiałem ją przenosić przez powalone pnie, głazy i leżące wielkie gałęzie, więc niemal jak jakiś surwiwal :) Po zrobieniu kilkukilometrowego kółka jeszcze ładowanie zegarka z power banku, chwila rozmowy z miłym panem z auta, który po raz pierwszy zapuścił się turystycznie w okolice, więc mogłem mu zrobić mini-wykład o parowach i pagórkach - i na abarot pod wiatr: najpierw 3 km-y przez złocący się w promieniach zachodzącego słońca las, a potem opcją przez Pagórki via Nowe Skoszewy, Boginię, Dobieszków, Kalonkę, Wódkę (gdzie jak zwykle piękny po niej zjazd;) - i 53 km/h na liczniku - dobrze, że zerknąłem) i już dalej miastem. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie wysiadł niedoładowany widać zegarek, więc większą część śladu trasy powrotnej szlag trafił - już drugi raz w tym miesiącu :/ Odległość i czas oszacowałem, ale podjazdów (a jest ich sporo na tym odcinku!) i zeżartych kalorii nikt mi już nie zwróci :( W międzyczasie zrobiło się niemal ciemno (czas zimowy - wrr!) - i kolejny zonk: wysiadły baterie w przedniej lampce, a resztę trasy pomierzyłem Endem mondem bezpośrednio z komórki.
Ech, dzień piękny, ale dobrze, że chociaż zdjęcia są...





































































  • DST 34.77km
  • Czas 01:22
  • VAVG 25.44km/h
  • VMAX 46.01km/h
  • Kalorie 1492kcal
  • Podjazdy 211m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mikropętelka z Dobrymi Nowinami

Wtorek, 27 października 2020 · dodano: 27.10.2020 | Komentarze 5

Mając dość klasycznego pętelkowania (oraz od rana sejmu oglądania), postawiłem dziś na nieco awangardową mikroformę - wyszło takie cosik.

Wiatr specjalnie nie przeszkadzał powiewając sobie anemicznie z SW, więc tym bardziej żal byłoby dziś nie wyskoczyć, mimo pochmurności i swego rodzaju jesiennego wilgotnego ziąbu w powietrzu - możliwe bowiem, że wkrótce wszystkich nas zamkną* (*"wszystkich nas nie zamknięcie" - było kiedyś takie śmieszne hasełko na demonstracjach - a tu bum!;)

A co do Dobrych Nowin, to taka wieś po drodze - i doprawdy dzisiaj niewiele więcej... No, może jeszcze 5000 km-ów od początku roku, ale w porównaniu chociażby z danymi sprzed roku to znów żaden cymes.



  • DST 55.31km
  • Teren 9.85km
  • Czas 02:27
  • VAVG 22.58km/h
  • VMAX 41.94km/h
  • Kalorie 2360kcal
  • Podjazdy 396m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

FotoDej - dz.3: Grotniczenie Orła nad Lindą

Niedziela, 25 października 2020 · dodano: 25.10.2020 | Komentarze 3

I nastał trzeci pełny dzień fotografowania - celem było uzupełnienie Gminy Zgierz o dwa zaległe z powodu braku słońca poprzednim razem leśne rezerwaty oraz bonus, czyli niegdysiejsze miasto-ogród Grotniki.

Nim to jednak nastąpiło - najpierw będąca po drodze martyrologia w Lućmierskim Lesie:




Następnie wbiłem się w polno-leśne trzęsawiska zwane drogami gruntowymi - na zmianę więc piach, kamyki, korzenie, błoto... jak ja to lubię, prawie jak tzw. ścieżki rowerowe ;) Ale nie było zmiłuj - najpierw trzeba było dotrzeć do rezerwatu Dąbrowa Grotnicka:




Potem musiałem objechać to -to jak-się-dało (czyli przez Wiktorów):








Dotarłem w ten oto sposób omal nie odwaliwszy orła do wsi Orła, gdzie do cyknięcia był pomnik wojenny z orłem (i nie tylko, bo np. jeszcze przygodna ławeczka:)







Stąd dziurawym asfaltem do Grotnik - tu malownicze stawy i ich leśne otoczenie:






















Grotnicka alejka lipowa zwana oficjalnie ulicą... Lipową (a to ci!):




I inne przydrożno-leśne atrakcje jak np. ścieżka dydaktyczna, nowa wiata i stara kapliczka:






A potem dość straszliwym dla biednej Mery, a malowniczym dla ócz skrótem nad Lindę (to taka Bogu-miła leśna rzeczka;):








Po drodze był kolejny staw (niestety za siatką - pewnie po to, by go nie ukradli jacyś spragnieni po weekendzie miejscowe Żulijany), szkółka leśna - i drugi z rezerwatów, czyli Grądy nad Lindą. Tu też pomarzłem w cieniu prawie 1,5 h, by doładować z power banku sprzęt:
















Objechawszy w ten oto sposób rezerwat skrajem i piachem wbiłem się w podmiejsko-zgierskie błotne dziurdzioły, a potem już tylko pod górkę i pod wiatr (całkiem solidny - z S) wróciłem do chałupy, więc na średnią dziś proszę nawet nie zerkać - zwłaszcza, że łącznie terenu wyszło blisko 10 kilometrów, a więc tyle, ile zazwyczaj wychodzi przez miesiąc. Jakoś jednak przeżyłem - bo jak tu nie przeżyć w takich pięknych, niepowtarzalnych okolicznościach jesiennej przyrody? :)

Trasa do Grądów nad Lindą - TU.
Trasa od Grądów zaś - TU.



  • DST 59.21km
  • Teren 0.04km
  • Czas 02:21
  • VAVG 25.20km/h
  • VMAX 44.35km/h
  • Kalorie 2515kcal
  • Podjazdy 308m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Z Jamboru

Czwartek, 22 października 2020 · dodano: 22.10.2020 | Komentarze 2

Powrót z działki - do Pabianic stałą, dłuższą opcją via Róża. W Pabianicach zaplanowane spotkanie z dawno nie współjeżdżącym Kol.aardem - najpierw jednak sfotografowałem po drodze takiego oto cudaka:



Następnie władowałem się w totalne rozkopy i chwilę trwało, nim się je ominąć udało. Szybka wizyta na niebywałym chyba od roku cmentarzu rodzinnym, a potem już śmignęliśmy via Pabianickie Górki na Uć. Tu aard odbił w swe rewiry, a ja jeszcze załatwiłem szybkie sprawunki w sklepiku mamie i dostarczyłem jej wraz z gazetami pudełko jamborowych maślaków. I do domu, gdzie byłem o pierwszym zmroku.

Cały dzień piękna pogoda, ciepło - wiał umiarkowany wiatr z SW, więc generalnie sprzyjał.

I jeszcze grzybowe zaległości zdjęciowe - z wtorku i ze środy:





Dobrze jest mieć znajome jeże! ;)



  • DST 1.36km
  • Czas 00:03
  • VAVG 27.20km/h
  • VMAX 30.92km/h
  • Kalorie 57kcal
  • Podjazdy 4m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jamborowanie

Środa, 21 października 2020 · dodano: 21.10.2020 | Komentarze 4

Wczoraj przed zmrokiem udało się zebrać nad rzeczką i opodal krzaczka 27 maślaków (z czego 21 bez robali), 4 sitaki i 1 kurkę - oraz jak zwykle worek plastikowych i szklanych śmieci, więc dziś ruszyłem na czterogodzinny obchód lasu, czego efektem jest 31 maślaków, 21 podgrzybków (wreszcie!), 2 sitaki i kolejna kurka oraz rzecz jasna (a raczej ciemna) kolejny worek śmiontów. Tak zleciał dzionek, a przed wieczorem wyskoczyłem jeszcze jak zwykle rowerem do najbliższych dzwonów na śmieci - i stąd "dystans" na bs-ie.



  • DST 46.89km
  • Czas 01:58
  • VAVG 23.84km/h
  • VMAX 36.65km/h
  • Kalorie 2015kcal
  • Podjazdy 217m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Jamboru

Wtorek, 20 października 2020 · dodano: 20.10.2020 | Komentarze 2

Zwykłą trasą do Jamboru od rana - bo rano miało jeszcze nie wiać z SSE. Niestety, ledwo wyjechałem z miasta, zaczął się męczący przednio-boczny, wzmagający się wiatr. Jakoś w końcu doczłapałem, ale średnia i Vmax - wykręcony z górki, za to pod wiatr - mówią wszystko, więc największą, jeśli w ogóle nie jedyną korzyścią z dzisiejszej jazdy jest fakt dojechania na miejsce :p

W kwestii buffowej zaś zastosowałem jakże ostatnio popularną tu i ówdzie metodę hybrydowo-odkrywkową: nie będąc w stanie podjeżdżać z ciężkimi sakwami pod górki i pod wiatr z zakrytym ryjem, odkrywałem go wciąż na nowo! Tudzież na prostych wygwizdowach, w lasach i w ogóle wszędzie, gdzie tylko mogłem, albo "mogłem". Czasami człowiek musi - inaczej się udusi.



  • DST 39.80km
  • Teren 0.02km
  • Czas 01:40
  • VAVG 23.88km/h
  • VMAX 51.05km/h
  • Kalorie 1124kcal
  • Podjazdy 122m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pagórki ze zniechętą

Piątek, 16 października 2020 · dodano: 16.10.2020 | Komentarze 4

Dziś taki dzień, że wszystko nie tak.
Od rana wreszcie wyszło słońce, ale zamiast na rower musiałem odebrać pismo, w którym w jednym zdaniu napisano, że ci, co mi do tej pory płacili - już nie będą. Przyczyn nie podano, mogę się odwoływać - ale jak tu się odwoływać, skoro nie wiadomo dlaczego? Ech.

Nim wróciłem dodom - wzięło i się pochmurzyło, ale mimo prognoz (zapowiedź popołudniowego deszczu - czyli za jakąś godzinę z hakiem) oraz z powodu tychże prognoz (kolejne dni jeszcze gorsze) postanowiłem zaryzykować, co zemściło się już po niecałych 11 kilometrach: wysiadł zegarek mierzący trasę, bo nie zdążyłem go naładować. Ten fragment trasy zatem przeliczony z Google Maps (kilometry) oraz oszacowany pi razy drzwi w kwestii czasu jazdy. Zatroskany tym faktem włączyłem więc Endo w telefonie, ale pierwszą część trasy (pod wiater) z zegarka wzięło i zeżarło. Jak zrobiłem nawrotkę, to wiatr też się zrobił jakiś boczny zamiast tylnego, a towarzysząca mi do tego momentu mgiełka przeszła nomen-omen płynnie w mgławkę, a nawet mżawkę. Dodajmy do tego testową jazdę w buffie (był mokry i zasmarkany nim jeszcze zaczęło padać) oraz wszystko inne (prócz ładnego Vmaxa na niezawodnym w tym względzie zjeździe po Wódce;), by podsumować to jednym słowem: zniechęta.

Trasa dla stałych bywalców dostępna na Endo (od momentu, gdy włączyłem w telefonie) - po drodze nareszcie choć kawałek (bo nie cały) ulicy Aksamitnej z nawierzchnią godną nazwy, a nie jak do tej pory - pożałowania: nowy, pewnie drugi w jej historii asfalt...



  • DST 46.15km
  • Czas 01:50
  • VAVG 25.17km/h
  • VMAX 39.56km/h
  • Kalorie 1974kcal
  • Podjazdy 304m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pętelka do Dzierżąznej, czyli FotoPółDej

Niedziela, 11 października 2020 · dodano: 11.10.2020 | Komentarze 10

Po wczorajszych ulewkach od rana kałużowato, ale stopniowo zaczęło się wypogadzać. Na pierwszy więc ogień poszedł psacer, a gdy się okazało, że słońce zaczyna całkiem ładnie przyświecać, mimo dość późnej godziny wskoczyłem na rowerzycę i pognałem (niekoniecznie najkrótszą, za to najprzyjemniejszą opcją mimo Zgierza;) do Dzierżąznej, bo akurat zrobione na pierwszym FotoDeju fotki były smętno-chmurne i warto było je powtórzyć.



























Powrót nieco inną opcją - wyszła więc łącznie jakaś maczugwa - a po drodze przetestowałem jeszcze nowe 800 metrów równiutkiego asfaltu w miejscu, gdzie do niedawna był szuter, więc jakaś nowość na dobrze znanej trasie też wpadła :)
Wiatr wiał słabo, z NW, więc specjalnie nie wpłynął na parametry lotu.



  • DST 54.74km
  • Teren 0.04km
  • Czas 02:07
  • VAVG 25.86km/h
  • VMAX 43.49km/h
  • Kalorie 2355kcal
  • Podjazdy 295m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Jamboru

Sobota, 10 października 2020 · dodano: 10.10.2020 | Komentarze 11

Od rana słoneczko, ale wiedząc, jakie są prognozy ogarnąłem chałupę z przyległościami i już nie leciałem na grzyby co by, jak mawiają dzielni żeglarze - nie przepatencić tego wyjazdu w kwestii bezdeszczowej. Grzybów było zresztą z wczorajszego zbioru ot tak, w sam raz...



...więc zwykłą (dłuższą) opcją wróciłem z lekkim nawet nie wiatrem, tylko powiewem w domowe pielesze, po drodze zawadzając o mamę: przekazałem jej maślaki (samemu zatrzymując kurki i sitaka do jajecznicy), a w zamian dostałem słoik gołąbków domowej roboty - to się nazywa współpraca :) Na koniec jeszcze, ponieważ pogoda knociła się wyjątkowo wolno, zrobiłem dodatkowe małe kółeczko po mieście.

A na mieście znów jakoś pustawo - jechałem na wszelki wypadek z maseczką, jednak rzecz jasna tylko pro forma i tylko na brodzie (w myśl zasady "uprawiam sport, to wcale nie muszę jej mieć, ale niech tam"), ale żadnych potencjalnych panów kłopotliwych nigdzie ani śladu. A lunęło - i to rzęsiście - pół godziny po powrocie, wraz z triumfem panny Igi w TV. To się nazywa mieć poczucie czasu!