Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 87017.39 kilometrów - w tym 3397.57 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 22.99 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2023

Dystans całkowity:241.42 km (w terenie 0.36 km; 0.15%)
Czas w ruchu:09:56
Średnia prędkość:24.30 km/h
Maksymalna prędkość:53.00 km/h
Suma podjazdów:821 m
Maks. tętno maksymalne:171 (92 %)
Maks. tętno średnie:149 (80 %)
Suma kalorii:3824 kcal
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:34.49 km i 1h 25m
Więcej statystyk
  • DST 1.45km
  • Czas 00:04
  • VAVG 21.75km/h
  • VMAX 51.40km/h
  • HRmax 72 ( 39%)
  • HRavg 69 ( 37%)
  • Kalorie 23kcal
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

MikroUć doserwisowa

Wtorek, 13 czerwca 2023 · dodano: 13.06.2023 | Komentarze 2

Pędzikiem z wietrzykiem na coroczny przegląd.

Meri teraz ma
Trzy tygodnie spa! ;)

Kategoria 1. Only Uć


  • DST 47.39km
  • Teren 0.07km
  • Czas 02:00
  • VAVG 23.70km/h
  • VMAX 39.90km/h
  • HRmax 171 ( 92%)
  • HRavg 149 ( 80%)
  • Kalorie 738kcal
  • Podjazdy 170m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Jamboru pod wiatr :/

Poniedziałek, 12 czerwca 2023 · dodano: 12.06.2023 | Komentarze 2

Nim zacząłem katorżniczy powrót pod wiatr rowerem do domu, przeszedłem się jeszcze trochę po lesie - częściowo trasą sprzed tygodnia - ale pieska nie spotkałem. Mam nadzieję, że mu się nic złego nie przydarzyło.

A sam powrót zgodnie z przewidywaniami: wiało z NE centralnie w pysk (mój;) - pierwsze kilkanaście km-ów głównie lasami, więc jeszcze jak-cie-mogie, ale czym bliżej miasta, tym wiatr stawał się coraz koszmarniejszy. Na Pabianickich Górkach, a zwłaszcza na wjeździe do Uci wręcz musiałem stawać na pedałach, by móc poruszać się do przodu z zawrotną prędkością dochodzącą do 18 km/h... Dobrze, że łańcuch nie pękł, bo napęd już woła serwisu. Zatem jutro Meri jedzie na coroczny wielki przegląd, a ja korzystam z okazji braku roweru i wkrótce wybywam na tradycyjne wędrowno-stacjonarne wakacje hen na daleką północ ;)



  • DST 47.10km
  • Teren 0.07km
  • Czas 01:48
  • VAVG 26.17km/h
  • VMAX 46.20km/h
  • HRmax 167 ( 90%)
  • HRavg 144 ( 78%)
  • Kalorie 760kcal
  • Podjazdy 137m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Jamboru z wiatrem :)

Niedziela, 11 czerwca 2023 · dodano: 11.06.2023 | Komentarze 4

Dziś był właściwie jedyny dzień, gdy mogłem pojechać na działkę - po pierwsze, by wszystko podlać, a po drugie - ewentualnie dowiedzieć się, co tam u zeszłoweekendowej Psibłędy słychać. Zapakowany zatem jak zwykle plus dodatkowa puszka dla pieska i torba suchej karmy ruszyłem od rana w Jambory. Wiało potężnie, po raz kolejny plus-minus z tego samego kierunku. ENE-asz okazał się na tyle korzystny, że średnia (mimo chwilami bocznych uderzeń, a na koniec wręcz wmordewindu) wyszła "jak to drzewiej bywało" :) Jutro przyjdzie mi podczas powrotu srodze za ten pomysł odpokutować, bo generalnie nic w kwestii wietrznej ma się nie zmienić. Nic to, jutro będę się martwić.

Bardziej zmartwiłem się zaś tym, że mimo przejścia całego lasu i sąsiedniej wsi, dokąd tydzień temu odprowadziłem pieska (łącznie ponad 10 km-ów) nigdzie go nie było. Wieś też wyludniona, zatem nie było kogo zapytać. Może jeszcze jutro z rana spróbuję.



  • DST 41.95km
  • Teren 0.08km
  • Czas 01:46
  • VAVG 23.75km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • HRmax 167 ( 90%)
  • HRavg 140 ( 76%)
  • Kalorie 677kcal
  • Podjazdy 173m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pomocowo po mieście z dodatkiem opłotków

Czwartek, 8 czerwca 2023 · dodano: 08.06.2023 | Komentarze 5

Dziś nie było zmiłuj, trzeba było rowerowo załatwić sprawy głównie na mieście i to w jego dwóch praktycznie przeciwległych krańcach: najpierw pojechać do mamy zawieźć jej potrzebne rzeczy, odebrać od niej paczkę dla jej znajomych - i pojechać ją oddać całkiem gdzie indziej nawet wjeżdżając na trochę w (laboga!) zgierskie opłotki - z kolei tu odebrałem inną przesyłkę, którą jutro (już nierowerowo) zawiozę mamie. W sumie więc wyszła kurierska robota ;) 

Było gorąco, wiało dokuczliwie z NE, na mieście na szczęście dziś ruch znikomy - ale nie wszędzie, bo wiadomo co się działo zwłaszcza na dedeerówach i w pobliżu Aquaparku oraz Orientarium: hordy niedzielnych wielopostaciowych podstawowych komórek społecznych, w których zazwyczaj prym wiodły nieogarnięte macierze kwadratowe z okrągłymi bąbelkami w poprzek drogi rowerowej. Na nic by się zdało dzwonienie, więc jadąc ryczałem co chwila jak krzyżówka bizona z pewną białoruską tenisistką z dzisiejszego półfinału Roland Garros - okazywało się to dość skuteczną metodą, bo nikt się ostatecznie pod koła nie nawinął, choć chwilami emocje były iście sportowe. Po drodze władowałem się jeszcze w dwa Pochody Bożocieliste: pierwszy jakoś ominąłem, ale w drugim na chwilę utknąłem, tak mnie mądrze pokierowali bystrzy chłopcy-radarowcy. Cóż - egzotyki nigdy za wiele - tak przynajmniej sobie to próbowałem tłumaczyć. Podsumowując: z pewnością to nie jest kraj dla uprzejmych acz aspołecznych zimnolubnych umiarkowanych introwertyków ;)



  • DST 7.86km
  • Czas 00:22
  • VAVG 21.44km/h
  • VMAX 47.10km/h
  • HRmax 161 ( 87%)
  • HRavg 118 ( 64%)
  • Kalorie 148kcal
  • Podjazdy 32m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

MikroUć z korko-szewską pasją

Środa, 7 czerwca 2023 · dodano: 07.06.2023 | Komentarze 4

"W życiu musi być coś stałego - choćby to była szewska pasja przy Kilińskiego!" - jak mawia kol.aard. Co prawda szewca, u którego wczoraj zostawiłem sandałki do reperacji miałem nie przy Kilińskiego, ale reszta się zgadza: jak ja od zawsze (i coraz bardziej) nie znoszę jazdy w korkach w upale po mieście! :< Pojechałem rowerem po naprawione sandałki tylko dlatego, by się nie tłuc tramwajem ani nie tracić ponad godziny pieszkom. Hmm, "dobre" i to.

Kategoria 1. Only Uć


  • DST 48.61km
  • Teren 0.07km
  • Czas 02:01
  • VAVG 24.10km/h
  • VMAX 45.80km/h
  • HRmax 169 ( 91%)
  • HRavg 145 ( 78%)
  • Kalorie 759kcal
  • Podjazdy 170m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Jamboru - a wcześniej "Akcja Piesek"

Niedziela, 4 czerwca 2023 · dodano: 04.06.2023 | Komentarze 6

Najpierw króciutko o samej jeździe powrotnej z działki, choć w sumie nie ma o czym: wiało dziś słabo, ale męcząco dokładnie w pysk (z NNE), a w dodatku był to typowy gniot wyżowy, więc wymęczył - średnia w zaistniałej sytuacji wyszła (niemal) rewelacyjna.

Clou dzisiejszego dnia okazało się jednak nieoczekiwane spotkanie w lesie. Jak zazwyczaj przy okazji działkowania wybrałem się na kilkugodzinne włóczenie się po okolicznych lasach. Wszystko było zwyczajnie, gdy nagle w środku leśnego niczego - kilometr od szosy, kilometr od najbliższej wsi, ale zaledwie kilkadziesiąt metrów w linii prostej od miejsca, gdzie 2 lata temu nieoczekiwanie znalazłem żółwia - na leśną ścieżkę wyskoczył niewielki czarny piesek. Sądziłem, że zaraz pojawi się właściciel, ale nie... Piesek bez obroży, młodziutki (na oko z pół roku?) zaczął biegać dookoła na początku się zbytnio do mnie nie zbliżając. Ruszyłem dalej ścieżką obserwując go - co chwila podbiegał do drzewek i je "zaznaczał", to znów biegł wzdłuż, w poprzek, tam i siam. Doszedłem do wniosku, że się zgubił - ale w takim miejscu? Idąc zauważyłem, że zaczął mi w pokrętny sposób towarzyszyć: to właził w krzaki, to zostawał w tyle lub biegł do przodu, ale cały czas kręcił się w pobliżu. Gdy doszliśmy do rozstaju dróg, pobiegł w stronę wsi - odetchnąłem, bo sądziłem, że wraca do domu z psiego "giganta". Skręciłem w przeciwną stronę, ale zaraz znów się pojawił. Pomyślałem, że jak zrobię postój, to się znudzi i jednak pójdzie do wsi, ale znów nic z tego: łaził dookoła, nawet podszedł i dał się pogłaskać. Cóż było robić - ruszyliśmy z powrotem na moją działkę, choć to było jeszcze dobre parę kilometrów przez las. Najgorszy był moment, gdy musieliśmy jakoś przekroczyć ruchliwą szosę z Łasku do Piotrkowa - piesek nie dawał się złapać i bałem się, że zaraz zginie marnie. Zatrzymałem się więc kilkanaście metrów od szosy, poczekałem aż chwilowo nic nie było słychać żadnego auta - i szybko daliśmy dyla na drugą stronę. Reszta marszu na działkę odbyła się już bez większych przygód, po drodze piesek zaczepiał wszystkie wsiowo-działkowe psy za bramami i miał ewidentne psie ADHD non-stop. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze na działkę dawno nie widzianych znajomych, bo pomyślałem, ze przydał by się jakiś sznurek (u mnie właśnie "wyszły" i nic nie miałem), czy coś, gdyby trzeba było go po coś złapać. Dostałem sznurek (niestety obroży ani smyczy nie mieli), pogadaliśmy chwilkę i jeszcze drogą nad rzeką (by się napił, bo dyszał już jak lokomotywa) dotarliśmy na działkę.

Tylko co dalej?

Okazało się, że z okazji niedzieli żadne lokalne instytucje typu schroniska, animalsi etc. albo nie działają, albo nie można się dodzwonić, albo "nie ich teren". No to sobie narobiłem kłopotu ;) Tymczasem piesek dostał trochę jedzenia (została mi kiełbasa z grilla, chleb, nieco sera) i się zrobił mega-serde(le)czny ;) - zaczął przychodzić, próbował dawać buziaki etc. - a przy okazji bez najmniejszego problemu wskoczył na stół, gdzie spałaszował resztkę kiełbasy. No trudno. Po czym poleciał do furtki, jakimś sposobem ją otworzył i dał dyla. Nie było go z kwadrans - sądziłem, że pobiegł dalej zwiedzać świat - ale nagle wrócił. Zamknąłem furtkę na klucz i już zacząłem kombinować jak tu z nim wracać do miasta, by nie został pozostawiony bez opieki - teoretycznie musiałbym zostawić na działce rower, zawiązać mu zdobyczny sznurek, następnie pieszkom 12 km-ów do najbliższego pociągu - ale znów - co dalej? Z Tobikiem z pewnością by się pożarli...

Piesek sam podpowiedział co dalej: nie mogąc otworzyć porządnie zamkniętej furtki zaczął piszczeć, szczekać i próbować się podkopywać. Wpadłem więc na pomysł, by z nim wrócić do lasu, gdzie spotkaliśmy się rano i niech sam decyduje, czy chce do wsi. No to znów 1,5 km-a do szosy, ponownie akcja przeskakiwania przez jezdnię, kolejne 1,5 przez las: czym byliśmy bliżej wsi, tym bardziej mi znikał z przodu. Wyraźnie się zainteresował pierwszymi chałupam, a tu patrzę i widzę, że stoi przy aucie jakiś pan. Podszedłem i się pytam, czy zna może takiego pieska? Pewnie, że zna! To miejscowy powsinoga, kręci się tu od jakiegoś miesiąca, ponoć wyżera kotom żarcie z misek i pan (chyba nie do końca tutejszy, tylko mający za działkę stare siedlisko) już się zastanawiał, czy go nie adoptować, choć ma już psa Misia. I w tym momencie piesek skoczył na Misia (furtka była uchylona) i zaczęła się psia awantura! Jeszcze tego mi brakowało... na szczęście pan szybko je rozdzielił, piesek poleciał dalej przez wieś - a ja - cóż mogłem zrobić innego? - szybciutko wróciłem po własnych śladach przez las na działkę.
Niech mu się tam jakoś wiedzie :)

Następnym razem będąc na działce z pewnością wybiorę się do tej wsi - nie tyle, by go znów spotkać (jeszcze znów za mną poleci - i znowu będzie kłopot), co popytać, jak się ma. Nie wyglądał na zabiedzonego, aczkolwiek był chudawy. Ale sierść miał błyszczącą, a energią mógłby się podzielić z kilkoma innymi psami, więc chyba nie ma tam tragicznie. Byle tylko nie próbował sam przeskakiwać przez szosę, albo jakiś zwyrol-myśliwy nie chciał go odstrzelić.

Gdybym tylko miał możliwość dania mu domu, a wcześniej przetransportowania, to z pewnością by już dziś nie musiał buszować po miskach wiejskich kotów...

Spacer, na którym się spotkaliśmy - ze ZDJĘCIAMI PIESKA :)



  • DST 47.06km
  • Teren 0.07km
  • Czas 01:55
  • VAVG 24.55km/h
  • VMAX 45.40km/h
  • HRmax 166 ( 90%)
  • HRavg 138 ( 75%)
  • Kalorie 719kcal
  • Podjazdy 139m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Jamboru

Sobota, 3 czerwca 2023 · dodano: 03.06.2023 | Komentarze 2

Niemal powtórka z zeszłosobotniej rozrywki, czyli do Jamboru w sprawach drwalowo-suszowych. Niemal, bo z jednej strony na szczęście bez przewrotnych ani innych przykrych przygód, z drugiej - wiatr tym razem niestety z E - i tyleż w związku z tym z tyłoboku, co z boku, a czasem z przodu; w dodatku gniot wyżowy, więc z góry, zatem raczej wymęczył, niż pomógł.

A co do wspomnianego drwalenia, to tym razem szło nie o cherlawe dębczaki, ale dwie potężne, całkiem suche sosny (jedna złamana w połowie, zatem sam pień) tuż za płotem działki - ich wywrócenie się na siatkę i domek mogłoby spowodować prawdziwą katastrofę, więc choć to nie mój las, czas był najwyższy działać, bo właściciele lasu nieznani i brak możliwości jakiegokolwiek kontaktu. Zamówiłem fachowca, naczekałem się aż 4 h, wreszcie przyjechał potężnym ciągnikiem z wyciągarką, zaczepił łańcuch o pnie, podpiłował, trachnęło na pół Jamboru - i po kłopocie :) Teraz korniki mogą sobie dalej buszować w pniach, ale na leżąco ;) A jak się okazało - te sosny ledwo już stały, tak były wypróchniałe. Wystarczyłaby prawdopodobnie jedna większa wichura i nieszczęście gotowe!
Teraz pozostało już tylko zlać porządnie przed wieczorem działkę, bo susza niebywała...