Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 86969.98 kilometrów - w tym 3397.50 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 22.99 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2022

Dystans całkowity:137.96 km (w terenie 2.23 km; 1.62%)
Czas w ruchu:05:37
Średnia prędkość:24.56 km/h
Maksymalna prędkość:50.40 km/h
Suma podjazdów:544 m
Maks. tętno maksymalne:179 (97 %)
Maks. tętno średnie:149 (80 %)
Suma kalorii:2180 kcal
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:27.59 km i 1h 07m
Więcej statystyk
  • DST 9.76km
  • Teren 0.10km
  • Czas 00:26
  • VAVG 22.52km/h
  • VMAX 36.80km/h
  • HRmax 161 ( 87%)
  • HRavg 122 ( 66%)
  • Kalorie 163kcal
  • Podjazdy 41m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uć myjkowo-serwisowa

Czwartek, 9 czerwca 2022 · dodano: 09.06.2022 | Komentarze 6

Kluczenia między ulewami ciąg dalszy, czyli godzina bez deszczu wykorzystana najpierw na mycie rowerzycy, a potem szybki myk przed kolejną chmurą na serwis: żegnaj Mery na tygodnie (niemal) cztery! :-O

Kategoria 1. Only Uć


  • DST 53.87km
  • Teren 0.07km
  • Czas 02:12
  • VAVG 24.49km/h
  • VMAX 45.50km/h
  • HRmax 179 ( 97%)
  • HRavg 149 ( 80%)
  • Kalorie 845kcal
  • Podjazdy 218m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Jamboru na skrzydłach ulew

Wtorek, 7 czerwca 2022 · dodano: 07.06.2022 | Komentarze 10

Wyjechałem dziś z działki dokładnie o 11.33 - znacznie wcześniej niż zazwyczaj, bo we wszelkich prognozach widoczna była jednomyślność, czyli groźba ulew i burz gdzieś tak od 14.00-15.00. Po drodze miałem jeszcze w planach wizytę na chwilę u mamy. Jednak już po kilkunastu kilometrach zaczęło się robić wokół coraz bardziej czarno od chmur, a przy tym duszno i gorąco. Miało wiać z W, a wiało z ESE, czyli bardziej z przodo-boku, niż z tyłu. Jechało się więc ciężko, a przy tym najszybciej jak się dało, bo goniły mnie coraz bardziej paskudne chmurzyska. Mimo to pojechałem opcją dłuższą i bardziej pod wiatr, ale za to dalszą od nadciągających z zachodu nawałnic - i tak wycyrklowałem, że pod blokiem mamy byłem dokładnie dwie...sekundy(!) przed tym, jak oberwała się chmura! Udało się w dosłownie ostatniej chwili, a wg prognoz miałem jeszcze do deszczu niby około godziny ;)

Sądziłem, że popada z godzinkę i pogoda się poprawi, ale łącznie trwało to trzy godziny, bo co przestawało padać, to znów zaczynało. W końcu przyszły trzy kwadranse bez deszczu, więc po pożarciu truskawek dalej w długą do domu: udało się nie zmoknąć, ale Meri ubabrana w błocie i jeszcze przed serwisem (pojutrze) czeka ją mycie. A po dojechaniu lunęło - tym razem zgodnie z przewidywaniami po kwadransie.



  • DST 1.39km
  • Teren 0.06km
  • Czas 00:03
  • VAVG 27.80km/h
  • VMAX 37.20km/h
  • HRmax 80 ( 43%)
  • HRavg 73 ( 39%)
  • Kalorie 25kcal
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jamborowanie

Poniedziałek, 6 czerwca 2022 · dodano: 06.06.2022 | Komentarze 2

Tradycyjne Jamborowanie, czyli najpierw dłuższy, dziesięciokilometrowy (mimo nadal bolącej pięty) spacer po Jamborowych Lasach połączony jak zwykle z ich sprzątaniem, a potem szybki rowerowy myk do wiejskiego śmietnika i na abarot.

Cały dzień gorąco, parno i duszno, rano słońce, a po południu chmurzyska z zapowiedzią deszczu. Może wreszcie porządnie popada i nie będę już dzisiaj musiał podlewać działki?

Piesza trasa po lasach (z fotkami) - tu:
https://strava.app.link/GztjH88RDqb



  • DST 46.54km
  • Teren 0.37km
  • Czas 01:50
  • VAVG 25.39km/h
  • VMAX 50.40km/h
  • HRmax 174 ( 94%)
  • HRavg 147 ( 79%)
  • Kalorie 703kcal
  • Podjazdy 138m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Jamboru nowym skrótem

Niedziela, 5 czerwca 2022 · dodano: 05.06.2022 | Komentarze 4

Doszły mnie słuchy, że w najbliższych tygodniach będą już otwierać część zachodniej obwodnicy miasta, czyli ekpresówki. Sęk w tym, że jeden z jej jak na razie dwóch węzłów posadowiono na moim dotychczasowym wylocie z miasta. Zbudowano tam co prawda kilkusetmetrową asfaltową dedeerówę, ale wjechanie w nią, a następnie ponowne włączenie się do ruchu poprzez trzy ronda ze zjazdami z eski już graniczy z cudem. Co będzie, gdy połowa tranzytu z Wrocka do centrum miasta pójdzie tędy (w tym wszyscy, co np. chcą odwiedzić Orientarium, czyli kilka tysięcy dodatkowych aut dziennie) - łatwo się domyślić. W dodatku owa dotychczasowa wyjazdówka już jest strasznie dziurawa - i to w sposób wyjątkowo uciążliwy, bo pierwotnie była to zwykła droga z płyt i co chwila są poprzeczne pęknięcia, które nie sposób ominąć, a dziury nieraz bardzo głębokie, a przy tym mało widoczne, bo wąskie. Nie przez przypadek już 2 razy połamałem tu szprychy. Pobocza też brak, auta mają po 2 pasy ruchu, więc szykuje się istny armagedon. Sprawą zatem priorytetową stało się poszukiwanie sensownego (lub tylko nie jeszcze gorszego) ominięcia tego kociokwiku.

I znalazłem. Trasa blisko kilometr krótsza, ale czy lepsza?
Idzie to tak: najpierw super asfaltowa parkowa alejka, ale dziś potwornie zatłoczona wszelkim weekendowym ludem. Potem prawie 1,5 km-a kostkowej dedeerówy (czyli wiadomo co). Następnie długo równiutkim asfaltem (ruch znikomy) przez osiedla bloków, następnie krótki dziurawy asfalt na osiedlu domków, kilkaset metrów szutru, znów doskonały asfalt w specjalnej strefie ekonomicznej i kilkadziesiąt metrów dramatu z płyt wyprowadzających na wylot już za węzłem.

To tyle ze spraw technicznych. Sama jazda dziś to z jednej strony wciąż nie do końca sprawna stopa i jak zwykle ciężkie sakwy plus gorąco (choć jeszcze bez tragedii) - z drugiej korzystny wiatr z NNE. No i tam, gdzie ostatnio wpadłem w terenowe tarapaty w związku z remontem i objazdem, czyli już niedaleko działki - dziś pysznił się pod kołami świeży dywanik.
Chociaż tyle :)

A przed wieczorem jeszcze tradycyjna przechadzka nad rzeczkę i opodal krzaczka: 
https://strava.app.link/qhfiEEXtCqb




  • DST 26.40km
  • Teren 1.63km
  • Czas 01:06
  • VAVG 24.00km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • HRmax 168 ( 91%)
  • HRavg 134 ( 72%)
  • Kalorie 444kcal
  • Podjazdy 147m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mikropętelka serwisowo-wposzukiwaniocieniowa ;)

Piątek, 3 czerwca 2022 · dodano: 03.06.2022 | Komentarze 2

Ostatni rowerowy wyjazd, jeszcze w maju, do niedoszłego serwisu odbębniłem z jakimś nerwobólem w plecach, promieniującym w dodatku aż do stopy. Zdarzało się to już wcześniej, ale tym razem było to zjawisko wysoce upierdliwe. Możliwości miałem trzy: lekarz, prochy - albo rozchodzić. Wybrałem jak zwykle, czyli opcję nr 3 ;) Po przemaszerowaniu na sposób kulejący półmaratonu po lesie w niezłym czasie 3,5 h cały ból poszedł mi w piętę - reszta przeszła jak ręką odjął ;D Efekt końcowy był zaś taki, że kolejny dzień w ogóle nie mogłem chodzić i dopiero wczoraj pies mnie wyciągnął na spacer do doktora - oczywiście tego psiego - na rehabilitację - oczywiście psią ;)

Ale dziś już musiałem się ponownie zebrać do rowerowego serwisu ze szprychą i siodełkiem, więc rad-nierad zwlokłem się i pojechałem. Na jedno szczęście było otwarte, na dwa nieszczęścia okazało się po pierwsze, że czeka mnie oprócz założenia nowej szprychy centrowanie koła, a po wtóre - terminy kilkutygodniowe. Z kolei śruby od siodełka się tak zapiekły, że praktycznie nie sposób ich ruszyć i pozostanie już chyba do ostatecznego zdarcia w mniej komfortowym położeniu. Pytanie, co dalej? Pewnie flex... Co do koła, to umówiłem się na oddanie Mery w przyszłym tygodniu, bo jeszcze muszę wcześniej wyskoczyć podziałkować. Mam nadzieję, że się podczas jazdy z obciążonymi sakwami całkiem nie rozsypie...

Mając zatem tego wszystkiego potąd zatoczyłem tylko mikropętelkę: jechało się słabo, bo mix bolącej stopy, narastającego upału i cisnącego wyżowego zefirku zewsząd ostatecznie mnie dobiły. Rower się sypie, ja się sypię, pies się sypie - a jak jeszcze obejrzałem na żywo półfinał Rolanda Garrosa, gdzie zrobił sobie straszne kuku oczywiście w... stopę jeden pan tenisista, to nie będzie tajemnicą ni radosną, ni też chwalebną, że ostatnie dni są ogólnie dość bolesnym doświadczeniem :P