Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 89150.50 kilometrów - w tym 3444.84 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 23.00 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2021

Dystans całkowity:536.27 km (w terenie 10.07 km; 1.88%)
Czas w ruchu:22:13
Średnia prędkość:24.14 km/h
Maksymalna prędkość:53.30 km/h
Suma podjazdów:2392 m
Suma kalorii:8516 kcal
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:35.75 km i 1h 28m
Więcej statystyk
  • DST 53.14km
  • Teren 0.07km
  • Czas 02:06
  • VAVG 25.30km/h
  • VMAX 47.90km/h
  • Kalorie 910kcal
  • Podjazdy 201m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z grabienia nad Grabią

Czwartek, 29 kwietnia 2021 · dodano: 29.04.2021 | Komentarze 10

Działka zagrabiona, a że pogoda ładna (choć mocno wietrzna), trzeba było się jeszcze przespacerować po lesie tradycyjną trasą - tradycyjnie też w godzinę nazbierałem 3 worki śmieci (oraz kanister). TU jest trasa z fotkami lasu i śmieci.

Na szczęście nad rzeczką czysto, co sprawdziłem przed wieczorem przedwczoraj. TU jest więc trasa nadrzeczna, również z fotkami. Fotek z linków nie wrzucam bezpośrednio na bs-a, bo nie ma sensu (musiałbym je zmniejszać), poniżej więc tylko zdjęcia z wczorajszej akcji grabienia: 3 etapy odgruzowywania forsycji oraz efekt finalny - kopiec złożony z 60 takich kopczyków, jak na fotce nr 2 ;)








W końcu wczesnym popołudniem pozamykałem pałace i zwykłą, powrotną trasą (a więc nieco dłuższą, bo przez Różę) wróciłem do domu - po drodze jeszcze pstryk kościółka i Nepomućka w Górce Pabianickiej...


...oraz ponownie szybka wizyta u mamy - tym razem to ja zabrałem smakołyki :)

Jak już wspominałem, wiało dziś niebagatelnie z SSW, więc teoretycznie idealnie, choć na krótkich (łącznie z 10 km-ów) odcinkach był to wiatr boczny, który szarpał niemiłosiernie Meridą. W ostatecznym rozrachunku jednak zdecydowanie pomógł, co widać po przyzwoitszej niż zazwyczaj średniej.



  • DST 2.14km
  • Teren 0.06km
  • Czas 00:06
  • VAVG 21.40km/h
  • VMAX 31.70km/h
  • Kalorie 38kcal
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Grabienie nad Grabią

Środa, 28 kwietnia 2021 · dodano: 28.04.2021 | Komentarze 7

Najpierw 8 godzin grabienia liści i ich usypywania w wielki kopiec złożony z 60 mniejszych kopczyków :)
A przed wieczorem wyskok do wsiowych dzwonów na plastiki, do końca jamborowego asfaltu - i na abarot na działkę.



  • DST 47.48km
  • Teren 0.07km
  • Czas 02:01
  • VAVG 23.54km/h
  • VMAX 45.70km/h
  • Kalorie 739kcal
  • Podjazdy 137m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na grabienie nad Grabię

Wtorek, 27 kwietnia 2021 · dodano: 27.04.2021 | Komentarze 8

Wreszcie w zapowiedziach 3 dni znośnej pogody, więc zwykłą trasą jak co roku wiosną na działkę grabić liście. Sakwy (zwłaszcza z początku) megaciężkie, bo po drodze jeszcze wizyta u mamy z zakupami. Wiatr miał być korzystny (z NE), a był kręcący, by nie rzec - wyżowy, zatem cisnący do asfaltu, więc jechało się byle jak, co widać po średniej. Po dojechaniu różne drobne sprawy działkowe, a jutro - Dzień Grabi ;)



  • DST 13.15km
  • Teren 3.73km
  • Czas 00:37
  • VAVG 21.32km/h
  • VMAX 40.70km/h
  • Kalorie 205kcal
  • Podjazdy 61m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uć poleśna

Poniedziałek, 26 kwietnia 2021 · dodano: 26.04.2021 | Komentarze 8

Pogoda dziś niemrawa, a wiatr silny i (jak na kwiecień) bardzo przenikliwy, więc jedyną sensowną opcją był las. A ponieważ tak naprawdę dawno się nie telepałem terenowo, więc tak dla odmiany tam i siam wokół Arturówkowych Stawów mikropętliczek kilka niekoniecznie po asfaltach. A że jeszcze szybciej mi się to znudziło, niż było w planach - pędzikiem w sposób już cywilizowany do chałupy na kawę ;)

Fotourobek:















  • DST 56.86km
  • Teren 0.40km
  • Czas 02:28
  • VAVG 23.05km/h
  • VMAX 42.80km/h
  • Kalorie 825kcal
  • Podjazdy 196m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Pętelka Zgniłobłotna z Kol. Bitelsem

Niedziela, 25 kwietnia 2021 · dodano: 25.04.2021 | Komentarze 5

Dzisiejsza trasa to nieco improwizowany po drodze objazd Aleksandrowa szlakiem mniej, lub bardziej upadłych dworków okolicznych. Wiało chwilami mocniej z NNW, więc generalnie pierwsze 3 dychy pod wiatr, a potem różnie. Najpierw jednak spotkanie na mieście z Kol. Bitelsem - i dalej razem do kultowego Zgniłego Błota: po drodze całkiem już upadły dwór w Woli Grzymkowej oraz świeżo wyremontowany (prace jeszcze trwają) w samym Błocie :)






Po drodze do Bełdowa taka oto chatka - i przydrożne stawy:




W Bełdowie dwór nr 3 - opuszczony, ale ogrodzony, a brama zamknięta, więc tylko spojrzeliśmy nań z dala i ruszyliśmy dalej w kierunku Krasnodębów, gdzie chwila odpoczynku i taki z kolei domek do sprzedania:


Stąd już przeważnie z wiatrem - najpierw była Nakielnica i dwór nr 4:


Za Nakielnicą skręciliśmy na gładką asfaltową Księstwostradę (czyli szosę przez Księstwo;) - po drodze jest tu ukryty nieco w lesie stary cmentarz ewangelicki:








Ponieważ tu na chwilę przystopowałem Stravę - i oczywiście zapomniałem włączyć, gdy ruszyliśmy dalej, następne ok. 6 km-ów, nim się skapnąłem - "zjadło". Jednak co Strava, to Strava: co prawda pokazało mi na trasie ten odcinek jako prostą, ale nie doliczyło do całości (co by pokazało i tak błędne dane, bo droga wcale prosta nie była), ani czasu nie policzyło, co mogłoby zakłócić średnią (wyszłaby zawyżona, bo w sekundę 6 kilometrów?;) - nie wspominając o tym, jaki byłby Vmax (pewnie godny kosmicznego wahadłowca;) - tak więc dzisiejsza trasa wyszła ponad 60 kilometrów, ale podaję tyle, ile zmierzyło.

A potem, po ponownym włączeniu Stravy już bez żadnych przygód, skrajem Strefy Zgierzobylskiej i dalej zwykłą trasą - do domu.



  • DST 70.07km
  • Teren 0.10km
  • Czas 02:52
  • VAVG 24.44km/h
  • VMAX 53.30km/h
  • Kalorie 1028kcal
  • Podjazdy 332m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mąkoliczne Zastryjkowie

Niedziela, 18 kwietnia 2021 · dodano: 18.04.2021 | Komentarze 6

Po sześciu dniach pogody tak okropnej, że nie chce mi się o niej ani pisać, ani nawet wspominać - dziś nareszcie nadspodziewanie przyzwoicie: w miarę suche asfalty, słabiusieński wiaterek z NE - i optymalna dycha na termometrze. Trzeba było zatem pokręcić nieco więcej, niż zazwyczaj bywa w standardzie.

Wybór padł na mało lesiste Zastryjkowie, a konkretnie jego dalszą część - aż po Mąkolice. Przy słabym wietrze nudna i plaskata okolica oferuje święty rowerowy spokój dzięki bocznym asfaltom. Przepraktykowałem także kawałek serwisówki wzdłuż A1 - i chyba tylko u nas jest tak, że na przestrzeni kilku kilometrów dwukrotnie brakuje po ok. 50 m asfaltu - w zamian projektanci zafundowali Meridzie błotniste wyboje.

Zrażony, dalej wybierałem już tylko wiejskie asfalty. Pierwsze ciekawe miejsce po drodze to tablica w Pludwinach poświęcona żołnierzom Armii Poznań, którzy tu polegli w 1939 r. przy okazji Bitwy nad Bzurą.



Kawalątek dalej znienacka wyprzedził mnie peleton drużyny szosowych młodzików - wszyscy w strojach organizacyjnych, a za nimi tak samo ubarwiony wóz techniczny - wow! :) Nawet chwilę ich pogoniłem, ale za mało byłem rozpędzony w chwili nieoczekiwanego wyprzedzenia, a że akurat było pod lekki wiatr i płasko, a ci już odskoczyli, więc dałem spokój. Zresztą, po kilku km-ach mieli postój, więc ich minąłem. Później już ich nie spotkałem.

Celem dziś najdalszym były Mąkolice - poza tym, że nie ma tu niczego, są dwa kościoły - bardzo cenny drewniany z XVI wieku w stylu wielkopolskiego gotyku (tak było napisane;) oraz nowy, w stylu ogólnolicheńskim ;)





Pod starym kościółkiem (zamkniętym na głucho (z kolei w nowym ksiądz tak się darł przez szczekaczkę, że można rzec, iż kościół był otwarty na głuchych) kolejny ślad po walkach z 1939 roku - i taka refleksja: patrząc po nazwiskach widać tu ostatnie (dosłownie!) tchnienie wielonarodowej Rzeczypospolitej - jest tu, wśród poległych polskich żołnierzy nazwisko niemieckie, żydowskie - i dwa ukraińskie...


Po zawróceniu trasa do domu nieco inną opcją - po drodze taki oto domek z rudy darniowej. Podobno w środku obrazki zamiast na gwoździach, wieszano w takich chatach na magnesikach :)


Chwila postoju pod kolejnym drewnianym kościołem - w Koźlu...


I pod ruiną dworu w Ossem:


A potem już dość tradycyjnymi, pętelkowymi opcjami do domu - tuż przy szosie i prawie na wjeździe do miasta takie oto bobrowe zgryzoty! ;)


I tak to rzutem na taśmę wyszło 7 dych :) Szkoda tylko, że nadal szaro, buro i ponuro, bo fotki technicznie słabieńkie...



  • DST 30.30km
  • Teren 1.30km
  • Czas 01:18
  • VAVG 23.31km/h
  • VMAX 48.60km/h
  • Kalorie 486kcal
  • Podjazdy 206m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mikropętelka DoKlęSk

Wtorek, 13 kwietnia 2021 · dodano: 13.04.2021 | Komentarze 2

Miało być cały dzień siajowo - rano padał mokry śnieg, ale potem roztopiło się i przeschło, a przed wieczorem nieco się rozchmurzyło, więc mimo dość silnego wiatru z NNW choć troszkę pokręcenia być musiało. Trasa mikropętelkowa (Dobra-Klęk-Skotniki w wersji odwrotnej) dość zwykła - najpierw pod wiatr, więc przez las częściowo terenowo, a powrót po wygwizdowach koło Dobrej, boczniejszą, ale za to bardziej pagórkowatą opcją.

Ogólnie to zimnawo i nic-ciekawo.


Staw w Dobrej


Szpiczasty kościół mariawitów w Dobrej


Chwilka na złapanie wilka ;p



  • DST 64.27km
  • Teren 0.90km
  • Czas 02:37
  • VAVG 24.56km/h
  • VMAX 45.40km/h
  • Kalorie 1058kcal
  • Podjazdy 333m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nietypowa pętelka za wiatrem

Poniedziałek, 12 kwietnia 2021 · dodano: 12.04.2021 | Komentarze 5

Wybór dzisiejszej trasy podyktowany był wyłącznie prognozą wietrzną: od rana miało być słonecznie i miał się wzmagać wiatr z SW, przechodzący w W, a wreszcie w NW. Po południu miało się pochmurzyć, choć jeszcze nie padać. Miało być też ciepło, ale z tendencją do ochładzania w ciągu dnia.

Pogodynka sprawdziła się w 100% - więc najpierw z tylno-bocznym podmuchem pogoniłem, a jakże - do Zgierza. Tu postój na fotkę pod kościołem, który widać z daleka (jak się akurat w Zgierzu nic nie pali ;P)



Stąd nieco katorżnicze 6 km-ów prawie centralnie pod wiatr w kierunku znanych ostatnio z mediów Grotnik - jadąc koło cmentarza nie sposób było nie zajrzeć na grób Krzysztofa Krawczyka. Co prawda nie jestem wielkim jego fanem, ale postać z pewnością nietuzinkowa, a i parę piosenek towarzyszyło mi "od zawsze". Na cmentarzu tłum ludzi i ogromna sterta kwiatów, więc przegapić nie sposób. Cyknąłem dwie fotki (jedną z zoomu), w tłum się nie pchałem.





Za Grotnikami kilka km-ów totalnego wygwizdowa przed Ozorkowem, a że droga nieco kręta, były odcinki z wichurą prosto w pysk - m.in. na wiadukcie nad A2, gdzie na dość solidnym i długim zjeździe nie byłem w stanie jechać szybciej niż 25 km/h :-O


Mostek na Bzurze przed Ozorkowem


Ozorkowskie klimaty

Za Ozorkowem (gdzie z lubością olałem wszelkie możliwe, a raczej niemożliwe chodnikowe CPR-ostrady) zaczął się najfajniejszy odcinek, czyli szosa w kierunku Stryjkowa - wiatr już zdążył się zrobić z W, więc miło pomagał, zwłaszcza pod górki. Miło się skończyło w Woli Branickiej, gdzie do Białej znów kilka km-ów walki. W Białej, pod jedynym, za to czarnym kościołem postój.

W Białej wszystkie kościoły są czarne ;)


Kolejny postój w Lesie Szczawińskim (póki jeszcze nie wycięli) - specjalnie opóźniałem powrót częstymi postojami, by dać szansę wiatrowi na obrócenie się - tym razem na NW. A ten się odwdzięczył podwójnie, bo zrobił się co prawda zimny (musiałem zakładać bluzę, choć od początku jechałem tylko w t-shircie), ale za to północny, czyli niemal idealny - w dodatku nie żaden wyżowy, cisnący do asfaltu, a porządny dmuch zwiastujący załamanie pogody i głęboki niż :) I tak pod te górki powszednie pozwolił się w miarę bezboleśnie dotoczyć do domu.



  • DST 21.23km
  • Teren 1.35km
  • Czas 00:55
  • VAVG 23.16km/h
  • VMAX 42.50km/h
  • Kalorie 345kcal
  • Podjazdy 126m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mikropętelka Zgiersko-Leśna

Sobota, 10 kwietnia 2021 · dodano: 10.04.2021 | Komentarze 4

Klasyczna mikropętelka przed wieczorem - wcześniej pies też musiał mieć swoje "pięć minut", a potem mocno się chmurzyło, więc czekałem, czy nie lujnie. A potem zrobiło się już za późno na coś więcej.

Szarość i burość, ciepło, ale nadal spory wiatr (z NW) - z przygód: przypadkowe spotkanie brata M. - Artura. Nad Arturówkowymi Stawami - no bo gdzie? ;)







  • DST 65.65km
  • Teren 0.04km
  • Czas 02:23
  • VAVG 27.55km/h
  • VMAX 53.30km/h
  • Kalorie 1090kcal
  • Podjazdy 212m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

NaŁowicz kilosów z wiatrami

Piątek, 9 kwietnia 2021 · dodano: 09.04.2021 | Komentarze 4

Po trzech dniach śnieżyc i innych tam takich dziś nareszcie słonecznie - śniegu ani śladu, więc można było wyruszyć w świat. A że prawdziwa wichurka z SW, więc możliwości były tylko dwie - albo kręcić się w kółko po lesie tym, co zawsze (bez sensu), albo pojechać z wiatrem tak daleko, jak tylko się dało - i wrócić koleją. Trzecia opcja, czyli pętelka z zarżnięciem z powrotem nie była brana pod uwagę ;)

Wybór padł więc na Łowicz i jazda okazała się niemal idealna: trasa równiutka z szerokimi poboczami do Stryjkowa i za Głownem. Zaś pomiędzy rzeczonymi odbiłem w równoległe, boczne asfalty, co sprawiło, że chwilami wiatr zamiast współpracować próbował mnie zrzucać na pobocze ;) Jedyny dłuższy postój w Głownie na fotki nad zalewem - biegnie tam kilkaset metrów okropnej, kostropatej ścieżkostraty, ale czegóż się nie robi dla widoczków ;) Tam też doszła mnie wieść, że umarł Książę Filip - szkoda, niezły był z niego herbatnik i chyba jedyna persona z tej całej zakręconej rodzinki, którą lubiłem - za gafy, poczucie humoru przy jednoczesnym kompletnym braku poczucia poprawności politycznej - jakże to rzadki zestaw w dzisiejszych ponurych, nadętych czasach....

Do Łowicza tak się śmigało, że już tylko sekund pięć w Domaniewicach na zdjęcia - i na sam koniec w Łowiczu: tu nie pchałem się do centrum, bo po co - postanowiłem wrócić ze stacji Łowicz-Przedmieście, będącej czymś, co przypomina brazylijskie favele i swojski post-PGR na raz. Na ławeczce, na której siadłem i marzłem (za szybko mi się przyjechało, do pociągu miałem jeszcze ponad pół godziny) usiadł bardzo grzeczny (zapytał, czy może!) Pan Menel - i po moim potwierdzeniu wyciągnął flaszencyję oraz ser w plastronach i rozpoczął dostojną konsumpcję (gwint - paluchami ser - gwint etc.). Nazwałem go więc w myślach Królem Menelaosem, Władcą Przedmieścia ;))

A potem już tylko w ŁKĘ - i tym razem na Kaliski, bo chociaż dalej stąd do domu niż z innych stacji, to znów bardziej z wiatrem, więc wyszła dodatkowo blisko dycha - kilkaset metrów niemal pod sam koniec pod wiatr zdychałem :/ W sumie jednak wycieczka nadzwyczaj lekka (co widać po średniej), łatwa i przyjemna: a czegóż więcej chcieć? ;p

Fotki z trasy:


Głowno - widać m.in. straszliwą fazowaną dedeerówę


Głowno


Głowno - plażeńka miejska


Głowno - zalew i miasto


Trasa na Łowicz - czegóż chcieć więcej? ;)


Domaniewice - stąd pochodzi słynny lyżwiarz-olimpijczyk pan Bródka


Stary dom na Łowickim Przedmiesciu


Królestwo Menelaosa - najporządniejsza część ;)