Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 89150.50 kilometrów - w tym 3444.84 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 23.00 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2014

Dystans całkowity:1010.90 km (w terenie 66.50 km; 6.58%)
Czas w ruchu:44:32
Średnia prędkość:22.70 km/h
Liczba aktywności:25
Średnio na aktywność:40.44 km i 1h 46m
Więcej statystyk
  • DST 74.60km
  • Teren 3.40km
  • Czas 03:05
  • VAVG 24.19km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uć bez specjalnych wzruszeń. + Zielona Góra.

Sobota, 31 maja 2014 · dodano: 31.05.2014 | Komentarze 6

Rano od M. do p. na P., po południu z p. na P. do d. i z d. do M.
Via 2x pętelka oczywiście.
Sakwy lekkie, wiatr przeważnie boczny, umiarkowany, z NWN.
A po obżarciu elektrycznego grilla M. z szaszłyków - przedwieczorne kółko Dobylegdzie (via Zielona Góra) - w Borowej postój na wodę mineralną; 4 krótkie odcinki terenowe.
Wiatr chwilami nieco przeszkadzał, ale 1000 w maju rzutem na taśmę zaliczone.


  • DST 27.80km
  • Teren 0.20km
  • Czas 01:08
  • VAVG 24.53km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uć z osłabieniem

Piątek, 30 maja 2014 · dodano: 30.05.2014 | Komentarze 0

Po 3 dniach przerwy w rowerowaniu z powodu paskudnej pogody oraz jakiejś dziwnej infekcji, nadal na prochach - od M. do p. na P. i z powrotem klasyczną trasą z pętelkami.
Wiatr na szczęście słaby, z N - wieczorem niemal całkiem ucichł.
Sakwy lekkie.
Kategoria 1. Only Uć


  • DST 81.90km
  • Teren 10.50km
  • Czas 03:55
  • VAVG 20.91km/h
  • Temperatura 31.0°C
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Miniwyprawka działkowo-skrzynkowa - dzień 2: z Jamboru

Poniedziałek, 26 maja 2014 · dodano: 26.05.2014 | Komentarze 19

Od rana pięknie świeciło, więc zebraliśmy się w niecałe 2h, pozamykaliśmy działę i ruszyliśmy generalnie w stronę Sieradza. Generalnie, bo najpierw w stronę Zelowa trochę, by nie znaleźć cmentarzyka ewangelickiego w Zabłotach - może był za błotami? Potem wbliliśmy się w podzelowskie jądro ciemności i występku (Grzeszyn-MaLenia-zBrodnia), ale w końcu wyskoczyliśmy na długą gładką kompletnie nieuczęszczaną asfaltówkę, a F16 z pobliskiej bazy pięknie huczał i startował. Pierwszą rozwalankę urządziliśmy przy mostku nad Końską Rzeczką. Potem ja trochę znów pocisnąłem, by coś kolejnego zjeść i się napić, a Lavinka z Meteorem niespieszniej dojechali. Był to Marzenin i zaraz za wsią zaczął się ogromny rozkop w związku z nieustającą budową S8 - trochę się nawet zgubliśmy wśród tych ogromnych ślimaków i estakad w sensie, że ja, ale ostatecznie Meteor zatelefonował i już po chwili w komplecie zaparkowaliśmy rowery pod Gubałówką. A konkretnie pod wagonikiem, gdyż był to skansen kolejnictwa w Karsznicach. Po odnalezieniu skrzynki w pługu, a konkretnie pod napisem "DR" i pożarciu następnych różności mix - przyszła pora pozwiedzać - i ruszyć w kierunku centrum Zduńskiej Woli. W Zduni najpierw plątaliśmy się po jakichś tyłach boków czegoś, szukając i nie znajdując skrzyni, ale potem pojechaliśmy pod dom Max'a Colby'ego - i tam, mimo zabytkowych strasznych bruków skrzynka się odnalazła :)
W Zduni chcieliśmy obejrzeć także rynek, ale na rynku właśnie budują ratusz i pan portier życzył mi "Wesołych Świąt", co po zduńsku znaczy brak dobrej woli, więc mu odżyczyłem "Szczęśliwego Nowego Roku", ale i tak udało się objechać budowę dookoła.
Na wylotówce z miasta zbudowali kostkową dedeerówę - Grodzisk Mazowiecki jako żywo :/ W końcu miasto się na szczęście skończyło, a my znaleźliśmy się (ale nie skrzynkę) na cmentarzu w Holendrach - do Holendrów bowiem jedzie się w tych okolicach na południe, zaś do Czech - na zachód. Ot, magnetyczna anomalia zduńskowolska. To pewnie przez te ścieżki "rowerowe" ;)
Po obejrzeniu cmentarza, gdzie jest m.in. grób ze swastyką (jakim cudem przeżyła wyzwolenie i ciąg dalszy?...) znów do szosy główniejszej i pięknym zjazdem na Zapolice. Chwila postoju pod sklepem, gdzie wręczyłem pewnej Paulinie ;) czekoladę imieninową o gorzkim smaku - i już było Strońsko i kościółek bardzo zabytkowy - a na dole przy łąkach - cztery bunkry z 1939 roku. Pod ostatnim, pomimo wierzby autentycznie płaczącej (chyba z tego upału) założyliśmy nową skrzynię - i wio na Sieradz.
Już w granicach miasta przejechaliśmy przez zabawny mostek na Warcie - z widokiem z jednej strony na budowany most S8, z drugiej - na drogowy główny. Po mostku przejeżdżał traktorek i nim bujał, a obok stado krów. Jak u Chełmońskiego! ;p
Dalej drogi były łąkowe, błotniste i dziurdziołowate niesłychanie, ale w końcu dojechaliśmy do sieradzkiego skansenu i za chwilę rynku. Na rynku z kolei, miast kolein istne trzęsawisko - kocie łby takie, że jakbym jeździł tam cały dzień, to potem można by tylko zbierać po mnie plomby i śrubki (znaczy po Meridzie). Na szczęście obok były pyszne lody, potem jeszcze słynne rondo, które pokonaliśmy dziwacznie, bo ciężko się było wbić w nie z bocznej uliczki, ostatni myk na dworzec pekapowy - tu ostatnia skrzynka - i w drogę ciapągiem na Uć - zresztą bardzo ładnym, bo marszałkowskim. W miejscu toaletowym jest m.in. wszystko na czujniki ruchu, a w dozowniku mydła co prawda nie było, ale sam dozownik jako taki działał wyśmienicie wydając dźwięk typu "brigit-brygit", albo tak jakoś w podobie. Chyba więc z 5 razy dozowałem brak mydła. Nic zatem dziwnego, że go brak, jeśli każdy tak robił ;) No, ale pogadać z pekapowskim dozownikiem do mydła to jednak nie na codzień!
Po drodze przyszła czarna chmura i chwilę lało rzęsiście, ale gdy wysiedliśmy na Kaliskim Wakzale - już nie padało.
Pożegnałem się z towarzystwem - i starą trasą (z małymi dedeerowymi modyfikacjami) dotarłem już o zmroku bez przygód do M.
Wiatr cały dzień generalnie przeszkadzał - był boczny do przednio-bocznego, a że trasa nieco pofalowana - nie dopomógł zbytnio. Zdrowie lemondki zatem po raz enty! ;)


  • DST 76.10km
  • Teren 17.10km
  • Czas 03:33
  • VAVG 21.44km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Miniwyprawka działkowo-skrzynkowa - dzień 1: do Jamboru

Niedziela, 25 maja 2014 · dodano: 26.05.2014 | Komentarze 5

Rano wiało z NW, więc rad-nierad - pognałem pod wiatr na umówione miejsce spotkania z Lavinką i Meteorem - do Glutomierska ;) Jechało się dość strasznie, zasmarkałem pod ten wiatr chyba z 5 chusteczek, ale na rynek wtoczyłem się idealnie na czas. Stąd ruszyliśmy już wspólnie do Jamboru - trochę asfaltami, trochę gruntami, a czasami to takimi piachami, że trzeba było rowery przeprowadzać. Po drodze skrzynkowanie głównie po cmentarzykach, więc trasa wybitnie gzygzakowata - a w Dobroniu w dodatku zapchana boczna, bo na głównej się zdarzyło cośtam i objazd trasy z Wro i Po szedł wiejskim asfalcikiem. W międzyczasie się okazało, że w pobliżu skrzynkuje z dwiema koleżankami kol. K. - a ponieważ i tak mieliśmy się wszyscy spotkać, więc ostatecznie dobił z towarzystwem już na działę do Jamboru o zmierzchu.
A potem pojechali, a myśmy się jeszcze włóczyli po ciemku po podmokłycvh łąkach we mgle i było chlupotliwie, ale jeszcze jedną skrzynię (pod zarwanym mostkiem) złupiliśmy.


  • DST 66.70km
  • Teren 19.50km
  • Czas 03:25
  • VAVG 19.52km/h
  • Temperatura 33.0°C
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Uć przyskrzyniono-towarzyska

Sobota, 24 maja 2014 · dodano: 25.05.2014 | Komentarze 3

Keszowanie z Lavinką i Meteorem po dalekich, mocno terenowych przedmościach miasta Uć.
Na początek poleciałem nieco z wiatrem od M. do d. spotkać Gości, którzy już byli gotowi na wycieczkę. Pierwszy punkt programu to słynna baudzka cukiernia, gdzie kupiliśmy pyszności na drogę. Przy okazji spotkaliśmy lokalsa z klatki obok, który był bardzo zainteresowany wycieczkami rowerowymi i nawet chciał nam powiedzieć, jak dojechać do miejsc, w których byliśmy już wiele, wiele razy... ;)
Pierwszym skrzynkowym punktem był krzyż powstańców styczniowych, gdzie oczywiście znów kogoś spotkaliśmy - tym razem geokeszera z Redy (nie mylić z Rudą). Po pogaduchach pojechaliśmy do Parku Żulianowskiego, gdzie odkryliśmy jedną skrzynkę, a jedną nie.
Później przebiliśmy się na drugą stronę budowanej dedeerówy i następna skrzynia - nad stawem z Sokołówką. I tak niespiesznie, jak po sznureczku znajdowaliśmy kolejne kesze - w krzakach pod sosenką, na mostku (rozwałka ze żrrryć!), w lesie w dołku piaszczystym etc. itd. ;)
Jedynym nieplanowanym punktem na tym odcinku było zwiedzenie jakiegoś dziwnego podziemnego pomieszczenia - miejsca, gdzie podczas wojny coś było, ale nie pamiętam co. Przy ulicy Krajowej zresztą - a jaka nazwa ulicy - taka jej nawierzchnia ;) Tu też zaczęło po raz pierwszy pomrukiwać z czarnej chmury - wcześniej grzało niemiłosiernie. I później też, bo burza przeszła bokiem. Przedarliśmy się następnie w Staahowe okolice, gdzie zakupiliśmy pić w Biedrze. A potem kurzastymi skrótami do Arturówka, gdzie spotkaliśmy kolejnych keszerów, zresztą początkujących. Następny postój to łączka Opadówa - tu z kolei ze środka lasu nadjechał niespodzianie na rowerze brat M. :D
Z Opadowej Łąki via miejsce rozstrzeliskowe z czasów wojny do Akademii Małego Przyrodnika Czy Cośtam - ścieżka edukacyjna i kolejny kesz oraz ponowne spotkanie z poprzednimi keszerami - oni nie znaleźli - a my tak :)
Przy Akademii był punkt kolejny - dawna Gorzelnia (a raczej miejsce po niej w lesie) - oczywiście tu musieliśmy znaleźć skarby, nie było innej opcji ;)
Postój pod kapliczkami (i rozwałka;) - i tym razem wieloetapowy kesz, co wiązało się z jeżdżeniem w te i we wte po lesie - a chmurzyło się fest i nawet (pod dawną zdradziecką radiostacją) kropnęło nieco. Na koniec jeszcze dwie skrzynki i w długą na grilla do mojej koleżanki z p. na K. - ponieważ sklep z kalorycznymi akcesoriami grillowymi był już zamknięty, no to do hipermarketu - a tu kol.aard jedzie! Cóż za dzień spotkań!!!
Po pogaduchach ruszyliśmy na zakupy (a Aard pojechał dalej) - i mając w perspektywie najbliższej czarną gradową chmurę, szybciutko na grilla - karkówka, kiełbaski, ach mniam! I nie padało. A tu już czekała na nas M., która przyjechała - i wkrótce dobili jeszcze pozostali goście i było pysznie.
A już po ciemku, przed północą pożegnaliśmy gospodynię i z M. wróciliśmy do M. -wiatr, cały dzień dość silny (z S) ucichł niemal całkiem, więc jechało się dobrze i tym razem z 2/3 pętelki na koniec.
A Lavinka z Meteorem wrócili do d. - z grilla mieli dosłownie rzut (niezbyt ciężką) sakwą :)


  • DST 48.80km
  • Teren 0.40km
  • Czas 02:04
  • VAVG 23.61km/h
  • Temperatura 33.0°C
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Uć z rozwalonym sandałkiem i bonusem gościnnym

Piątek, 23 maja 2014 · dodano: 23.05.2014 | Komentarze 20

Trasa klasyczno-pętelkowa.
Upał prawdziwy, więc w sandałkach - rano obtarłem sobie kostkę i podbicie, po południu zerwałem pasek. Na szczęście w nieszczęściu miałem przy sobie drugą parę sandałków, co doprawdy zdarza się raz na dotąd - dwie pary sandałków naraz ;)
Rano pan dziadek chciał mnie przewalcować osobówką - hamowanie z poślizgiem na suchym(!) uratowało moje ego; ponadto wietrzycho nieliche z SE - rano pomagało (a przeszkadzał korek na Żuliana) - podczas powrotu było bardzo niemiłosierne, ale znów lemondka pomogła w krytycznych momentach.
Sakwy średnie.
A wieczorem przyleciał z Żyru kol. Meteor. Po pożywieniu się ruszyliśmy po jadącą mocno opóźnionym pekapem Lavinkę - na stację pojechaliśmy klasyczną pętelką - i, odebrawszy L. rzeczonemu pekapu śmignęliśmy sobie z wiatrem dedeerówą aż prawie do Skrzyżowania z Marszałkami, gdzie pożegnawszy gości (pojechali nocować u mnie w d.) zawróciłem i wróciłem do M. - tym razem już bezpętelkowo, bo mi się nie chciało, bo pod wiatr.
Kategoria 1. Only Uć


  • DST 31.50km
  • Teren 0.20km
  • Czas 01:20
  • VAVG 23.62km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uć z osłonką, ale też i wietrzychem

Czwartek, 22 maja 2014 · dodano: 22.05.2014 | Komentarze 0

Z okazji wolnego dnia jazda sprawunkowa - od M. do d. via Dymano - tu wizyta celem zakupu nowej osłonki na przerzutkę, bo w starej skorodowany zaczep nie wytrzymał tygrysich łbów parę dni temu na Zboczach.
A z d. (gdzie generalne szurum-burum przed wizytą gości jutrzejszą) do M. jak zwykle.
Obie pętelki zaliczone - znów, po kilku dniach spokoju potężny wicher z SE - więc na powrocie w pysk, ale lemondka ponownie oddała nieocenione przysługi.
Nadal upalnie. Sakwy cały dzień bardzo ciężkie - z 1000 i jednym drobiazgiem.
Kategoria 1. Only Uć


  • DST 28.00km
  • Teren 0.20km
  • Czas 01:04
  • VAVG 26.25km/h
  • Temperatura 31.0°C
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uć z nowym, niezwykłym rekordem prędkości!

Środa, 21 maja 2014 · dodano: 21.05.2014 | Komentarze 6

Trasa klasyczna z pętelkami: M. - p. na P. - M.
Wiatr słaby ze zmiennych kierunkow, gorąco jak nie powiem, rano bez śniadania, a po południu slalom-gigant na dedeerówie między rowerzystami, rolkarzami, dziećmi, chyba psami, biegaczami i spacerowiczami.
A mimo to rekord dotychczasowy prędkości poprawiony o ok. 1 km/h!
Jak to się stało? Nie wiem, ale po prostu się dobrze jechało. A tam, gdzie tylko bezpieczeństwo na to względnie pozwalało - lemondka.
No i wyszło ładnie, jak na jazdę miejską ;)
Kategoria 1. Only Uć


  • DST 27.90km
  • Teren 0.20km
  • Czas 01:11
  • VAVG 23.58km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uć wyległa

Wtorek, 20 maja 2014 · dodano: 20.05.2014 | Komentarze 2

Trasa najzwyklejsza: M. - p. na P. - M.
Z pętelkami.
Wszyscy już wylegli na dedeerówę - i jak tu robić coraz lepsze średnie prędkości? Wstrętny wyż! :P
A w dodatku jeszcze goręcej niż dzień wcześnie: eee tam z tym wszystkim ;P
Acha - rano wiatr boczny, bo z NE, słaby do umiarkowanego - po popołudniu kompletna flauta. Sakwy lekkie.
Kategoria 1. Only Uć


  • DST 33.20km
  • Teren 0.20km
  • Czas 01:23
  • VAVG 24.00km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uć z jakami

Poniedziałek, 19 maja 2014 · dodano: 19.05.2014 | Komentarze 0

Rano od M. do d. jak zwykle, z d. do p. na P. też jak zwykle i z p. na P. do M. również jak zwykle.
Obie pętelki zaliczone, rano na dedeerówie pełno pieszych, a po południu - wszystkiego nieprzepisowego.
Wiatr umiarkowany, momentami nieco silniejszy - z SE. Lemondka w takich przypadkach bardzo pomaga :) (a plątacze na dedeerówie - wręcz przeciwnie).
Sakwy lekkie. No i upał!
Kategoria 1. Only Uć