Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 87346.80 kilometrów - w tym 3400.04 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 22.99 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 63.60km
  • Teren 8.90km
  • Czas 02:50
  • VAVG 22.45km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

5/10

Poniedziałek, 18 listopada 2013 · dodano: 18.11.2013 | Komentarze 5

I stało się, to co miało (choć nie musiało wszakże!) się stać - PO RAZ PIERWSZY W HISTORII MEJ MERIDY UDAŁO SIĘ ZROBIĆ W JEDNYM ROKU 10 000 KM!!!
Od rana mocno, a momentami porywiście dmuchało z SE - postanowiłem więc dobić do dziesięciu via 5 nieznanych mi wcześniej cmentarzyków, które one gdaj temu Wujek Tomi przysłał mi w mailu. Wszystkie są położone w środkowej części Uckich Pagórków - więc stosunkowo niedaleko, za to mocno pagórkowato i miejscami piaszczysto-kamienisto. W związku z zaistniałym wichurnym wiatrem - w ToMi graj!
Przechodząc więc od Wiosłów (w herbie miasta Uć) do Wiączynów, ruszyłem więc od M. przeważnie z wiatrem na pierwszy z potencjalnych cmentarzyków - nad Plichtowem. Po zjechaniu z głównej szosy, następnie bocznego asfaltu, następnie głównej polnej drogi i następnie bocznej polnej drogi, wtoczyłem rower ścieżką pod górkę, a ścieżka zanikła w krzakach. Obszedłwszy teren stwierdziłem, co następuje: nic!
Na abarot więc w odwrotnej kolejności i na drugi cmentarzyk - w Głogowcu. O tym wiedziałem, że jest (z daleka widać go jako kępę śródpolnych drzew) - na miejscu się okazało, że wszystkie drogi prowadzące na cmentarz, a były aż dwie - zaorane! Trudno, brudno, skibno i błotnisto - przedarto się! Na miejscu trochę resztek grobów (w tym jeden ozdobny), reszki murku z polnych kamieni.
W drogę!
Na koniec Głogowca, wybitnie pod wiatr i pod górę, następnie po arcykamienistej drożynie omal nie wyzionąłem ducha na cmentarzyku nr 3 - w miedzy krzaczastej kwadrat z drzew - to musiało być to! Przedtem jeszcze spotkałem panią z dwoma psami berneńskimi niezwyklej urody i przyjaźni - ale po cmentarzu ślad nie pozostał!
Po obejrzeniu miejscówki jeszcze kawałek koszmarną ścieżyną - i nareszcie piękny gładki asfalt w Buczku i mniej piękny, za to idealnie z wiatrem w Janinowie.
W Janinowie rzeczonym niemal nie sposób dojechać do lasu (gdzie miał być cmentarzyk nr 4) - całą drogę zagrodziła koparka z ciężarówką. W momencie, gdy przedzierałem się metr od pracującej koparki, ta machnęła łychą z ziemią, która wylądowała na pace wywrotki. Niestety, nie cała - dostałem po głowie gałązkowymi i błotnistymi rikoszetami... zwiastowało to cmentarz wojenny - i rzeczywiście, ale tylko miejsce po nim z tablicą, gdzie dowiedziałem się wszystkiego - m.in., że cmentarz przeniesiono 80 lat temu... oraz to, że bitwa w tym miejscu (w ramach pierwszowojennej Operacji Uckiej) miała miejsce równe 99 lat temu - 18 listopada!
I znów przedarłem się obok maszyn - skorzystałem z jadącego właśnie traktora, którego koparka grzecznie przepuszczała i się podłączyłem - przed traktor ;)
Następne parę kilometrów to istna asfaltowo-wietrzna bajka - idealny wiatr i w większości nowiutki asfalt sprawiły, że leciałem bez wielkiego wysiłku 35-40 km/h :D
Za Sierżnią w lewo na Cesarkę (skoro Cesarka - to Sierżnie!;) - na ostatni z zaplanowanych cmentarzyków. Jego nędzne resztki odnalazłem pomiędzy rekreacyjnymi działkami - otoczone w większości siatkami i służące jako dzikie wysypisko różnych drobiazgów sprawia nieciekawe wrażenie :/
Potem zaczęła się męka - czyli spłacanie wietrznego długu: trzeba było jakoś zawrócić i wrócić! To, co do tej pory tak pomogło, teraz sprawiało, że co 5 km musiałem robić postój. W końcu dowlokłem się via Głąbie (tam i kaczki i koty przydrożne) do Kalonki, gdzie jest sklep "U M." - litrowa cola postawiła mnie nieco na koła. Wcześniej był jeszcze Mars.
Po wdrapaniu się w okolice Wzgórza Radary wziu z górki ulicą Marmurkową, następnie ulicą Buddy i Zajazdową, a żeby ominąć ruchliwą Bzińską - ulicą Bieszczadników (koło Kicia). I do d.
W d. spotkanie z M. i wspólne świętowanie rychłego dziesięciotysięcznika - w Gorącej Kiełbasiarni (poleca Magda Gessler). Tu: zupa Solianka (przepyszna), kiełbasa-szyszka (przeprzepyszna), kaszanka ze skwarkami i pieczonym jabłuszkiem (ach mniam!) i pierogi ze wszystkim (mrrau!!). Do tego różne dodatki.
Po wytoczeniu się z lokalu M. wsiadła w MPK, ja na rower - i do M. Znów pod wiatr, ale to już nie miało znaczenia: 1,6 km przed domem M. stuknęła dziesiątka!
A jeszcze dodam, że dziś również przekroczyłem ilość godzin spędzonych na rowerze w całym zeszłym roku!
I na koniec: tak się szczęśliwie złożyło, że przyszła do mnie paczka, a w paczce prezent - wygrana w konkursie książka o Andrzeju Bobkowskim - autorze "Szkiców Piórkiem", rowerzyście wyśmienitym - kto czytał - ten wie :)
Sakwy zazwyczaj ciężkie od różności - a podsumowując: VIVAT MERIDA!!!


Komentarze
huann
| 20:21 poniedziałek, 18 listopada 2013 | linkuj To był wypad jak zazwyczaj, czyli taki typu Piąte (przez Dziesiąte) ;)
Gość wariag | 20:12 poniedziałek, 18 listopada 2013 | linkuj S prazdnikom!
No tak, jak się w listopadzie po szlakach bitewnych OŁ jeździ to zawsze się jakaś dziennica trafi :)
huann
| 19:53 poniedziałek, 18 listopada 2013 | linkuj Dzięku! Oczywiście gdybym miał nieco więcej czasu dziś, to może i bym szukał metr po metrze - ale na wszystko razem (łącznie z postojami) miałem tylko niecałe 4 godziny :(
meteor2017
| 19:49 poniedziałek, 18 listopada 2013 | linkuj A krzaki są wtedy dobrze dogniecione do ziemi przez minioną pokrywę śnieżną :-) Ale listopad też taki zły nie jest, lepszy niż lipiec :-)
lavinka
| 19:45 poniedziałek, 18 listopada 2013 | linkuj Gratulacje! Piękna okrągła liczba :) Co do cmentarzy, chyba lepiej szuka się resztek grobów wczesnowato marcowati, bo nawierzchnia liściasta już na połu wchłonięta przez zgniliznę roztopów to i widać więcej. Zawsze też można pokopać, ale tej opcji nie polecam ;)
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!