Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 89150.50 kilometrów - w tym 3444.84 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 23.00 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 38.70km
  • Teren 1.60km
  • Czas 02:05
  • VAVG 18.58km/h
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Icóżżeposzwecji?: dz.3 - Sztokholm

Poniedziałek, 20 lipca 2015 · dodano: 03.08.2015 | Komentarze 4

Ranek wstał z pogodą znośną, więc zostawiwszy niepotrzebne graty ruszyliśmy na lekko do centrum stolicy Szwecji. Powoli przyzwyczajając się do specyfiki jazdy po mieście, bez większych problemów dotarliśmy do serca stolicy. Miasto położone niezwykle - na kilkunastu dużych i mnóstwie mniejszych wysepek robi spore i pozytywne wrażenie - pewnie dzięki jednoczesnej wszechobecności wody, zieleni, małych domków i wysokich, eleganckich kamienic, choć sporo jest też zupełnie zwykłych bloków, takich jak u nas - ale zadbanych i nie tworzących wielkich blokowisk. Ścisłe centrum to przede wszystkim Starówka położona, a jakże - na wyspie - nim jednak znaleźliśmy się na niej, najpierw kawka - w napotkanym po drodze Starbucksie :) W międzyczasie lujnęło, więc trochę czasu zmitrężyliśmy na przeczekiwanie - potem słynny ogromniasty, ceglany ratusz - miejsce, gdzie wręczane są nagrody Nobla. Wszędzie pełno wycieczkowiczów - głównie z Dalekiego Wschodu, ale także, co nas nieco zaskoczyło - rosyjskojęzycznych. Zresztą już na promie chyba połowę pasażerów stanowili "inostrancy" - łatwo było ich poznać, nawet, jak się chwilowo nie darli po skórzanych kurtkach i dresowych spodniach ;p
Koło ratusza jest też z zupełnie innych atrakcji symboliczny grobowiec założyciela miasta - jarla Birgera. Cały strasznie złoty :D
Starówkę przemierzyliśmy z rowerami pieszo - ścisk i tumult wielki - na początek odwiedziliśmy też sklepik z pamiątkami, by zakupić za ciężkie korony kilka pocztówek. Pan był bardzo miły i znał po polsku słowo "pocztówka", albo może "znaczek" - nie pomnę - w każdym razie znał ;)
Ze Starówki (niektóre uliczki szerokości metra!) dotarliśmy do zamku królewskiego - duży, ładny i (przynajmniej z wierzchu) niespecjalnie ciekawy to czworobok. Obok budynek Rikstagu - czyli parlamentu.
Stąd już pojechaliśmy wzdłuż nabrzeży w kierunku wyspy, gdzie znajduje się Djurgarten - czyli ogromny park - a w nim muzeum okrętu Vasa i pierwszy na świecie, słynny sztokholmski Skansen. Po drodze jeszcze wjechaliśmy na jakąś sąsiednią wyspę, ale oprócz tego, że było tam ładnie (jak prawie wszędzie w Szwecji|) - nie było na niej nic specjalnego - może poza plenerową wystawą rzeźby dziwnej oraz posągiem dzika z miną a'la Pumba (bez Timona;).
Muzeum okrętu Vasa przywitało nas ogromną kolejką - na szczęście szło sprawnie, choć w międzyczasie nastąpiła kolejna rzęsista ulewa. Schowałem się więc po nieznajomości pod parasolem pani stojącej przede mną - ale nie protestowała, zaś M. ocaliła gęsta korona pobliskiego drzewa.
Okręt robi olbrzymie wrażenie - bo i sam jest olbrzymi. Stoi w mrocznej hali i jest słabo podświetlony - ale na tyle, by było widać to i owo. Vasa zatonęła tuż po wyjściu z portu, gdy ruszała na początku XVII w. na wojnę z Polską - marynarze się potopili wraz z całym ekwipunkiem, a statek przeleżał ponad 300 lat w Bałtyku. Woda go na tyle zakonserwowała, że oprócz żagli i olinowania przetrwało ponad 90% kadłuba. Po wyciągnięciu zakonserwowano go więc tylko, uzupełniono braki - i oto jest. Przy okazji wydobyto spod pokładu dużo sprzętu i trochę szkieletów - wszystko razem do obejrzenia na miejscowej ekspozycji. Jest również film pokazujący historię statku. Byliśmy tam ze 2 godziny, a to i tak mało - bo jeszcze jest wystawa multimedialna pokazująca dzieje świata. Musieliśmy jednak się w końcu stamtąd wymiksować, by zdążyć zobaczyć jeszcze skansen!
A jest co oglądać - cała parkowe wzgórze to Szwecja w miniaturze - z dodatkiem ZOO z miejscową fauną. Są odtworzone całe uliczki małego miasteczka ze sklepikami i pracowniami - każdy domek jest przeznaczony na konkretną działalność - jest więc piekarnia, sklepik ze słodyczami, drugi z przyprawami etc. - wszystko, rzecz jasna w konwencji sprzed stu i więcej lat. Na wzgórze przeniesiono też pałacyki, całe zagrody z różnych zakątków Szwecji, wiatraki, kościólek etc. Jest tu również stara kolejka a'la Gubałówka wjeżdżająca na szczyt, z którego roztacza się panorama miasta. Nie zważając na kropiący znów od czasu do czasu deszcz buszowaliśmy tam i siam - wreszcie skansen płynnie (poprzez zagrody ze zwierzętami hodowlanymi) przeszedł w ZOO - są tu m.in. renifery (ale się schowały), łosie (j.w.) i nasze żubry - ale największą atrakcją okazały się wygrzewające się na skale foki oraz bawiące się z fosie za szybą (czyli kilka cm od nas!) dwa brunatne miśki - udawały, że walczą ze sobą, strasznie przy tym chlapiąc. Super!
Tymczasem powoli zbliżała się godzina zamykania, więc na szybko oblecieliśmy jeszcze resztę terenu, potem zjedliśmy coś pod miejscowym spożywczakiem - i ruszyliśmy w drogę powrotną na nasz camping. Na szczęście o tej porze roku dnie są tu bardzo długie, więc docierając o 22:00 na miejsce, mieliśmy jeszcze normalny dzień. Dopiero po 23:00 zrobiło się ćmawo, więc syci wrażeń wielkomiejskich poszliśmy spać.



Komentarze
huann
| 18:42 środa, 5 sierpnia 2015 | linkuj Oczarowani umykającym czasem popędziliśmy co cztery koła w dwóch rowerach do Skansenu, by nacieszyć wzrok dawnymi latami, więc nie.
Gość wariag | 18:39 środa, 5 sierpnia 2015 | linkuj A w muzeum Vasy pocztówki wujek nabył ? Go ja mam ich chyba 4 :)
huann
| 18:28 środa, 5 sierpnia 2015 | linkuj Norwegia do dziś jest ponoć najdroższa z tutejszych krajów.
Gość wariag | 17:03 środa, 5 sierpnia 2015 | linkuj No tak, pamiętam, na pocztówki w Szwecji wydałem sporo kasy ... ale chyba droższe były w Norwegii - naturalnie w latach 70-tych ub. wieku :)
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!