Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 89150.50 kilometrów - w tym 3444.84 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 23.00 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 101.80km
  • Teren 7.50km
  • Czas 04:54
  • VAVG 20.78km/h
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nibydwódniówka po dwie nowe gminy - dz. 2: totalnie pod wiatr

Środa, 15 maja 2013 · dodano: 15.05.2013 | Komentarze 11

Od rana w Jamboru świeciło ładnie, ale wiatr po lesie hulał.
Początkowo gruntami, potem dobrymi asfaltami do Zelowa - tu przy rynku jakieś objazdy, na szczęście nie dotyczyły mojej trajektorii lotu. Dalej już bardziej dziurawą trasą na Parzno i Ciszę - stąd drogą leśną w miejsce, gdzie przez (ponoć) 900 lat do zeszłego roku stał Dąb Cygański, pod którym (też ponoć) - królowa Jadwiga odpoczywała. Stał - bo go jakieś sukinsyny spaliły. Szkoda, że nie jesteśmy w czasach królowej, bo jeśli tylko miałbym wtyki w inkwizycji - postarałbym się o to samo dla sprawców, co zgotowali pomnikowi przyrody. Stosik znaczy.
Po obejrzeniu smętnych zgliszczy dalej znów do szosy i via Kluki na Kaszewice - tu, liczący dokładnie 401 wiosen drewniany kościółek (jeszcze nie spalony). Stąd już było bliziutko do Słupi nad Widawką - a tam pałac w remoncie i opuszczony PGR. Potem, by się nie cofać, via Zarzecze na Nowy Janów - niestety, niecofać okazało się betonówko-płytówką z czasów budowy elektrowni Bełchatów. Dziurdzioły i hopsasy :/! Na szczęście wkrótce powrócił asfalt, którym udało się dotrzeć do pierwszego tego dnia cmentarzyka ewangelickiego - na skraju Rogowca.
Z Rogowca chwilę przez las - i skrajem industriala elektrownianego do szerokiej trasy oddzielającej elektrownię od kopalni. Na tym odcinku minęło mnie 3 szosowców - ino myknęli pod ten cholerny wiatr!
Szeroką trasą na kolejny cmentarzyk, a potem "autostradą" żłobnicką objeżdżając Wielką Dziurę od zachodu asfaltową drogą rowerową, biegnącą wzdłuż szosy. Tu wiatr (znad Dziury) tak się rozhulał, że utrzymywanie prędkości 15 km/h graniczyło z bohaterstwem. Na szczęście wkrótce zaczęły się tereny bardziej zalesione. W pierwszej wsi po zjechaniu z "autostrady" miał być sklep - i był, ale było tylko piwo i wódka oraz jakieś chyba nawozy po kątach. Wyglądem żywo przypominał gieesy z początku lat 80. - zaopatrzeniem też. Dopiero w kolejnej miejscowości - czyli Sulmierzycach - udało się dokonać normalnych zakupów: Mountain Dew 1 l, woda mineralna - 0,5 l, duży jogurt truskawkowy, 2 rogaliki "Seven Days" o smaku kokosowo-czekoladowym oraz dwa batony "Bounty". Na ryneczko-skwerku pod fontanną pożarłem większość - a resztę przeważnie pożerałem dalej po drodze.
Za Sulmierzycami wreszcie zaczęła się nowa gmina do zaliczenia - czyli Strzelce Wielkie - cała porośnięta rzepakiem oraz pozostałym rolnictwem. Potem nadal po wiochach jadą na wschód (wiatr nieco w związku z tym odpuścił, a możliwe też, że trochę osłabł) zakrętasami do Dobryszyc, za którymi zaczął się długi, bardzo już na tym etapie dobijający podjazd na most nad gierkówką. Na zjeździe była osada "Malutkie" gdzie można kupić całkiem dużuchne rezydencje w budowie, o czym informował wołami napis.
Potem był kawałek lasu, stacja Dobryszyce - tu skręciłem w lewo i - bliżej, lub dalej torów - droga wyprowadziła na malowniczy staw - i drugą nową gminę, czyli Gomunice. A potem się skończyła na przejeździe kolejowym, którym przekroczyłem ponownie tory, by zagłębić się w miejscami koszmarnie piaszczystą drogę leśną prowadzącą do miejsca oznaczonego na mapie jako zabytkowy młyn o nazwie "Wójcik". Młyna nie ma - jest stara drewniana chata (pewnie młynarza), ale miejsce urokliwe - mostek nad Widawką, piaszczyste dno czystej i nieuregulowanej jeszcze w tym miejscu rzeczki oraz stare drzewa nad brzegiem.
Po kilkunastominutowym byczeniu i brodzeniu w wodzie - dalej w drogę! Wkrótce powrócił asfalt - i zaczęły się Gomunice - a w nich ładny pałac i rząd starych, drewnianych domów o różnym kształcie i wielkości - po obu stronach szosy. Ponieważ było jeszcze sporo czasu do pociągu - postanowiłem zakończyć wycieczkę na stacji Kamieńsk.
A z Kamieńska to już pekapami dwoma (z przesiadką w Koluszkach) na Uć Jędrusiów - i stąd w 9 minut (mini-czasówka na koniec:) do M.
Dzień wielce udany - tylko silny wiatr wyssał wszystkie siły - wiał centralnie z SE, więc 80% trasy zdecydowanie hamował i męczył (zwłaszcza na podjazdach z ciężkimi sakwami), a pomógł już właściwie tylko na samym końcu i parę kilometrów, gdy objeżdżałem od północy kopalnię Bełchatów. No i dość gorąco-piekąco w słońcu.


Komentarze
huann
| 07:10 piątek, 17 maja 2013 | linkuj Od 17 do zmroku to się 2 razy do Jamboru zdąży :)
meteor2017
| 05:08 piątek, 17 maja 2013 | linkuj No to trzymamy kciuki za środkową wersję... potrzymalibyśmy za tą pierwszą z lewej, ale trzeba być czasem realistą ;-)
huann
| 21:56 czwartek, 16 maja 2013 | linkuj B. dobry plan! Pod warunkiem jednak, że w piątek albo będę mieć wolne (mało prawdopodobne), albo zmianę 9-17, a nie 11-19.
meteor2017
| 21:45 czwartek, 16 maja 2013 | linkuj Jakby się udało to może tak ło?
- w piątek do Jamboru
- w sobotę z Jamboru (może kolega K. by po drodze dołączył)
- w niedzielę święcić
lavinka
| 21:36 środa, 15 maja 2013 | linkuj To chyba lepiej byłoby najpierw do Jamboru, a potem w sobotę do Łodzi i w niedzielę już tylko święto i do domu. Ale wtedy musimy mieć cały piątek na dojazd. No nic, będziemy urabiać babcię, żeby wcześniej wróciła ;)
huann
| 21:29 środa, 15 maja 2013 | linkuj Oju, faktycznie - w niedzielę święto! Cały plan w web :( A z Jamboru do M. jest (zależy którędy) od 47 do 52 km.
lavinka
| 21:26 środa, 15 maja 2013 | linkuj Jeśli bylibyśmy w piątek późnym popołudniem, to da radę (babcia musi wrócić z Warszawy, bo w czwartek ma siłownię i jeszcze nocuje "tam"). Święto cykliczne jest w sobotę? Myślałam, że w niedzielę. Ale plan mi się podoba, tylko trzeba zrobić lajtową niedzielę, taką max. 40km, bo po 60ciu byłam kompletnie wyczerpana, a wieczorem jeszcze trzymałam dziecko na rękach i omal go nie upuściłam ze zmęczenia, także ten ;)
huann
| 21:17 środa, 15 maja 2013 | linkuj Plan jest taki:
1. w pijątek - do Odchułani
2. w sobotę: od rana biegi do źródeł Olechówki, potem do cyklistów, na wieczór - do Jamboru (kesząc na lewo i prawo!)
3. w niedzielę: z Jamboru inszą drogą na abarot i, żeby ominąć miasto - od razu na Uć-Jędrusiów.
Kto za kto przeciw kto się wstrzymał nie widzew - przyjęte!!
lavinka
| 21:14 środa, 15 maja 2013 | linkuj Anu Meteoru też coś wspominał, ale to zależy od paru rzeczy, które trzeba ustalić, ja w każdym razie bardzo bym chciała, ale chyba jednak bezkluskowo nadal (bidol nie umie sam zasypiać, trzeba jej pomagać, i to pomaganie trochę nas jakby wykańcza oraz zabiera siły do podróżowania) :)
huann
| 21:05 środa, 15 maja 2013 | linkuj Jambór można połączyć w czerwcu ze świętem cyklistycznym :)
lavinka
| 21:01 środa, 15 maja 2013 | linkuj "Dziurdzioły i hopsasy" - też nie lubię, zwłaszcza moje nadgarstki, które trochę wyszły z wprawy, poza tym doliczając dźwigane Klusię - nie ma lżej.
Z opisu wnoszę, że sporo miejscówek keszowych się urodziło. Do tego Jambora z Tomim się jak sójka za morze wybieramy, może nareszcie w tym roku?
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!