Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 87070.25 kilometrów - w tym 3399.00 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 22.99 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 51.45km
  • Teren 1.37km
  • Czas 02:07
  • VAVG 24.31km/h
  • VMAX 44.00km/h
  • Temperatura 26.4°C
  • HRmax 172 ( 93%)
  • HRavg 145 ( 78%)
  • Kalorie 833kcal
  • Podjazdy 184m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Jamboru

Poniedziałek, 29 kwietnia 2024 · dodano: 29.04.2024 | Komentarze 0

Powrót z działki nieco inną, trochę bardziej "uterenowioną" i dłuższą niż klasyczna opcją - bo mi się już znudziło jeździć zawsze tak samo. Wykorzystałem zatem częściowo gruntową serwisówkę przy S8 - i tu przygoda: między ogrodzeniem eski, a metalową barierką serwisówki biegała sobie sarenka - podejrzewam, że nieco wcześniej przelazła pod ekspresówką i miała zagwozdkę, jak się dalej przez tę metalową barierkę na łąkę i do lasu dostać. Wyraźnie była spłoszona, więc nie próbowałem jej gonić, by strzelić fotkę - poleciała naprzód do końca barierki, hycnęła na drugą stronę serwisówki i pognała przez łąkę do lasu :)

A poza tym bez przygód: zrobiło się (zbyt) gorąco, wiało potężnie i niemal dokładnie z S, zatem raz korzystnie w plecy, a raz niesympatycznie z boku, bywały nawet krótkie odcinki wiatru w pysk, a wtedy było bardzo niehalo, ale w sumie jakoś się dotoczyłem zgodnie z planem do domu.

Krótkie tym razem z braku czasu spacerki jamborowe z fotkami z trzech dni: 123.



  • DST 1.41km
  • Teren 0.06km
  • Czas 00:04
  • VAVG 21.15km/h
  • VMAX 38.70km/h
  • Temperatura 15.4°C
  • HRmax 135 ( 73%)
  • HRavg 103 ( 55%)
  • Kalorie 22kcal
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jamborowanie, czyli Tour de Śmietnik ;p

Niedziela, 28 kwietnia 2024 · dodano: 28.04.2024 | Komentarze 0

Wczoraj i dziś trochę pospacerowane po lesie i nad rzeczką, ale niewiele, bo roboty, poza zwykłymi działkowymi pracami istny huk: należało zeskrobać drucianą szczotką starą farbę z bramy (co zajęło 2 godziny) oraz ją na nowo pomalować, co z kolei zajęło godzin aż 5. Tak to jest, gdy ma się bramę z chyba maksymalną ilością różnych poprzeczek, szczebelków i ozdóbek - na co dzień prezentuje się znakomicie, ale raz na 10 lat nic, tylko kląć na to wszystko... ;p

A potem juz tylko na wsiowy śmietnik Meridowo - wywalić to i owo :)



  • DST 47.41km
  • Teren 0.07km
  • Czas 02:03
  • VAVG 23.13km/h
  • VMAX 47.90km/h
  • Temperatura 19.1°C
  • HRmax 166 ( 90%)
  • HRavg 142 ( 77%)
  • Kalorie 662kcal
  • Podjazdy 138m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Jamboru

Sobota, 27 kwietnia 2024 · dodano: 27.04.2024 | Komentarze 2

Ostatnio zauważyłem, że jeśli wsiadam na rower, to albo sprawunkowo, albo co najwyżej treningowo. Wycieczki jako takie chyba się ostatecznie skończyły, bo zwyczajnie nie ma już w okolicy dokąd jeździć, zatem i motywacji brak.

Dziś znów musiałem pojechać na działkę (jutro malowanie bramy) - tym razem jednak na szczęście jazda tylko w jedną stronę. A wiało idealnie - ale idealnie w pysk :( Nawet przez chwilę, widząc prognozy, wahałem się czy nie posiłkować się pekapem, ale jak sobie wyobraziłem te dzikie długoweekendowe tłumy, to mi przeszło :) Nie pozostało zatem nic innego, jak walka z wiatrem na dystansie 40 plus: okazał się być na moje szczęście nie tak silny, jak się obawiałem - i nie był to tym razem gniot wyżowy, tylko raczej wiatr porywisty, zatem lasy dały częściową osłonę. Mimo wszystko wymordował, o czym tradycyjnie świadczy średnia.

A poza tym obyło się bez przygód, choć ruch na wylotówce z miasta oraz na działkowych dojazdach znaczący. Ale jutro byłoby jeszcze gorzej, bo równie idealnie tym razem pod większą wichurkę oraz blokady ulic w mieście w związku z corocznym maratonem.



  • DST 94.34km
  • Teren 0.14km
  • Czas 04:06
  • VAVG 23.01km/h
  • VMAX 58.00km/h
  • Temperatura 8.9°C
  • HRmax 168 ( 91%)
  • HRavg 147 ( 79%)
  • Kalorie 1392kcal
  • Podjazdy 313m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jambór roboczo

Wtorek, 23 kwietnia 2024 · dodano: 23.04.2024 | Komentarze 4

Jambór w te i nazad w jeden dzień: musiałem zawieźć puszki z farbą (wkrótce czeka mnie malowanie bramy) oraz stertę ciuchów i jakieś tam drobiazgi - jadąc na parę dni nie zabrałbym się z tym i dodatkowo żarciem, więc nie było wyjścia. Skorzystałem z tego, że nocleg dziś był i tak wykluczony (za zimno!) oraz z prognoz dotyczących słabego (o czym za chwilę;) wiatru i braku opadów przy już nieco znośniejszej temperaturze niż wczoraj.

Jechało się topornie: wiatr w każdą stronę okazał się (zgodnie zresztą z zapowiedziami) przednio-boczny, bo oczywiście niekorzystnie w ciągu dnia odkręcał - rano wiał z SSE, po południu z ENE, a ponadto miał inklinacje wyżogniotowe. Na szczęście rzeczywiście nie był silny. Dodatkowo ciężkie sakwy w jedną stronę oraz przewaga podjazdów i zmęczenie w drugą sprawiły, że średnia nie zaistniała. Co zrobisz jak nic nie zrobisz. Na koniec jeszcze, chcąc ominąć najgorsze (jak mniemałem) rozkopy oczywiście władowałem się w krawężniki, chodniki i jeszcze gorsze dziury. W sumie mogłem dokręcić do setki, ale akurat dziś nie miałem na to ciśnienia przez tę całą Uć. Po drodze w idiotach 2:2 - dwóch rowerzystów nagle wskakujących na dedeerówę zza winkla (ostre hamowanie i równie ostre słowo wypowiedziane zdecydowanym tonem;) oraz dwóch samochodzistów (z nagła zajeżdżających drogę). Cóż - "dóh w narodu" nie ginie :/

Z rzeczy przyjemnych - działkowanie (wiadomo, nieustające porządki) oraz zwłaszcza niespieszny, dziś wyjątkowo malowniczy z racji słońca i (powoli) postępującej zieloności spacer nad rzeczkę i opodal krzaczka :) No i Vmax na jednej z Pabianickich Górek - pewnie Strava trochę przesadziła, ale jest tam jedna taka hopka, gdzie na kilku metrach rower wybija w górę i do przodu - i właśnie tam zawsze wychodzi najwięcej.



  • DST 25.91km
  • Teren 0.08km
  • Czas 01:08
  • VAVG 22.86km/h
  • VMAX 46.00km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • HRmax 175 ( 95%)
  • HRavg 153 ( 83%)
  • Kalorie 413kcal
  • Podjazdy 83m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uć pomocowo-sprawunkowa

Poniedziałek, 22 kwietnia 2024 · dodano: 22.04.2024 | Komentarze 2

Do mamy pomóc jej w różnych sprawunkach - i na abarot. Jechało się nieco koszmarkowato, bo korki, rozkopy i wyjątkowa jak na kwiecień zimnica - potęgowana przenikliwym bocznym w każdą stronę wiatrem z NW. No, ale trzeba było, więc nie ma co marudzić.

Kategoria 1. Only Uć


  • DST 15.69km
  • Teren 1.26km
  • Czas 00:41
  • VAVG 22.96km/h
  • VMAX 41.50km/h
  • Temperatura 7.2°C
  • HRmax 167 ( 90%)
  • HRavg 142 ( 77%)
  • Kalorie 264kcal
  • Podjazdy 100m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Leśna Lampka ;)

Czwartek, 18 kwietnia 2024 · dodano: 18.04.2024 | Komentarze 2

Lajtowy rozruch po Wawie: chwilę kropiło, czasem lekko się przebijało słońce, ale generalnie zimno i bardzo wietrznie, więc tylko dawno nie kręcona Leśna Lampka ;) A kręcona jest rzadko, bo prowadzi przeważnie dziurawymi asfaltami lub terenem w lesie, więc poza ładnym kształtem na mapce niewiele w niej stricte rowerowych walorów ;p

Kategoria 1. Only Uć


  • DST 140.46km
  • Teren 0.53km
  • Czas 05:35
  • VAVG 25.16km/h
  • VMAX 49.20km/h
  • Temperatura 9.8°C
  • HRmax 170 ( 92%)
  • HRavg 143 ( 77%)
  • Kalorie 2163kcal
  • Podjazdy 317m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uć - Wawa (i Uć)

Wtorek, 16 kwietnia 2024 · dodano: 16.04.2024 | Komentarze 2

Od pół roku nie byłem w Warszawie celem ogarnięcia rodzinnego cmentarza, więc pora była już najwyższa. Zwykle jeździłem jeszcze przed Wielkanocą, ale w tym roku przypadała na tyle wcześnie, że nie załapałbym się na czas letni, co istotne w tak dalekiej wyrypie, więc musiałem poczekać tradycyjnie na dzień z korzystnym wiatrem już w kwietniu - no i w długą! Z tym wiatrem to znów było niby dobrze, ale nie do końca: najpierw, gdy był potrzebny z SW - wiał z W, a na koniec, gdy kierunek z W byłby optymalny - łaskawca wykręcił na z SW. Zatem sporo było dziś bocznych, męczących podmuchów, które opóźniały jazdę. Ponadto termicznie na jazdę OK, ale na postojach (wszystkich trzech) zimnawo. Po drodze w dwóch miejscach (Błonie i wjazd do Wawy) rozkopy, które nieco skomplikowały sprawy. A tak w ogóle to wyszła chyba najgorsza średnia z wielu lat z serii szybkich wyjazdów do stolicy - nie chciałem forsować kolana, a i wydolność po covidzie jest, jak oceniam o jakieś 30% gorsza. Plus zużyty napęd, więc cudów nie było.

Czym bliżej stolicy, tym więcej kwitnącego rzepaku - w łódzkim to rzadkość, a już za Rawką jest powszechny. Z miłych ciekawostek - starsza pani jak zwykle sprzedaje znicze w Pruszkowie i baaardzo się ucieszyła na mój widok :) Aż się troszkę wzruszyłem, w końcu widujemy się 2-3 razy do roku. Przesympatyczna kobiecina! I zdecydowanie najmilszy moment dnia :)

Na cmentarzu szybkie porządki i szybcikiem na Zachodnią - rzutem na taśmę (po koszmarnych stromych schodkach - nie ma przebacz, nie ma windy - za to jest remont!) zdążyłem na drugi z trzech potencjalnych powrotnych pociągów. Podróż przebiegła bez przygód i komfortowo - niestety, po dojechaniu do Miasta Uć, gdy podjeżdżałem rowerem już niemal pod dom chciała mnie skasować jadąca za mną jakaś idiota, któremu ze trzy razy chwilę wcześniej sygnalizowałem, że będę skręcał w lewo. Ani mnie prawą (miał miejsce) nie ominął, ani lewą (póki był jeszcze na to czas, bo zawsze sygnalizuję manewry z odpowiednim wyprzedzeniem, wpierw dodatkowo oglądając się za siebie!), tylko postanowił mi niemal wjechać w kuper. A gdy zahamowałem, bo już naprawdę skręcałem - roztrąbiła się bida! Albo ślepy, albo pijany - w każdym razie w ostatnim momencie skręciłem i pięć(!) razy przy okienku mu jeszcze pomachałem lewą ręką - żeby sobie utrwalił na przyszłość. Ot, "miły" akcencik na koniec nurzącego dnia.

Trasa Uć - Wawa (z fotkami z postojów, na nic więcej czasu nie było) - TU. No i wymęczyłem niniejszym pierwszy tysiąc km-ów w tym roku.



  • DST 27.25km
  • Teren 1.53km
  • Czas 01:10
  • VAVG 23.36km/h
  • VMAX 46.00km/h
  • Temperatura 9.4°C
  • HRmax 169 ( 91%)
  • HRavg 139 ( 75%)
  • Kalorie 446kcal
  • Podjazdy 147m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mikropętelka miejsko-leśna

Poniedziałek, 15 kwietnia 2024 · dodano: 15.04.2024 | Komentarze 2

Mały rozruch po tygodniu przeznaczonym na oszczędzanie kolanka: w ramach oszczędności był m.in. trzydniowy Jambór pieszkom - łącznie prawie 40 kilometrów z buta ;) Trasy i fotki: TUTUTUTU :)

A dziś rowerowo, bo wiało nieszkodliwie, więc trzeba było choć trochę pojeździć. Trasa klasyczna miejsko-leśna mikropętelkowa. Bez przygód, dość chłodno, ale jak chwilami wyłaziło słonko, to nawet ładnie. A nóżka stuka nieśmigana (cokolwiek to dalej może znaczyć, ale to się okaże być może już jutro).



  • DST 69.29km
  • Teren 0.42km
  • Czas 02:43
  • VAVG 25.51km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Temperatura 26.7°C
  • HRmax 167 ( 90%)
  • HRavg 143 ( 77%)
  • Kalorie 1074kcal
  • Podjazdy 212m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Charytatywnie naŁowicz kilosów z wiatrem

Poniedziałek, 8 kwietnia 2024 · dodano: 08.04.2024 | Komentarze 2

Kolano bolące - a tu korzystny wiatr, by zawieźć dwie wielkie reklamówy plastikowych koreczków psom na budy do schroniska w Głownie. I co tu zrobić? Ano - jechać!

I pojechałem trasą bardzo zbliżoną do tej z grudnia. Wiało mocno, aczkolwiek nie aż tak, jak poprzednio - również kierunek, choć jak najbardziej korzystny, to jednak nie był idealny - za dużo było wektora S, a za mało z W. Nic to. Po drodze jeden tir, który przyczepą zepchnął mnie na pobocze, bo mu się zebrało na wyprzedzanie akurat na zwężeniu, poza tym jechało się znośnie i bez przygód. Na miejscu był tylko pan sprzątający, przekazałem, co miałem, nie było specjalnie z kim pogadać, ani koty-cerberki przy bramie, więc szybko ruszyłem dalej z wiatrem na Łowicz. Tym razem dwukrotnie poprześladowała mnie szambiarka - i tak sobie dojechałem na wreszcie wyremontowany dworzec, skąd powrót do Miasta Uć niezawodną e-ŁKĄ. A potem już tylko przez popołudniowe korki samochodowo-rowerowe i wszelakie do domu. I mam po dzisiejszej jeździe poczucie, że kolano plus trzeci miesiąc postcovidu (a także pewnie trochę już zużyty napęd - i zwłaszcza dzisiejsza temperatura, jeszcze wyższa niż wczoraj!) sprawiły, że komfortu podczas jazdy - nawet z wiatrem - nadal niewiele.



  • DST 20.67km
  • Teren 1.06km
  • Czas 00:56
  • VAVG 22.15km/h
  • VMAX 50.50km/h
  • Temperatura 24.2°C
  • HRmax 174 ( 94%)
  • HRavg 137 ( 74%)
  • Kalorie 364kcal
  • Podjazdy 125m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mikropętelka miejsko-leśna

Niedziela, 7 kwietnia 2024 · dodano: 07.04.2024 | Komentarze 8

Dziś zrobiło się gorąco (jak na kwiecień - i - jeśli chodzi o mnie - jak na rower), a ponadto nadal dość mocno wiało (z S). Jedyne zatem, co mogłem zrobić w związku z nadal bolącym kolanem, to pojechać przez miasto na północ w zgierskie opłotki, a następnie wrócić pod wiatr - ale lasem. Pomysł wydawał się być dobry, niestety, na wąskie leśne ścieżki ruszyły dziś dzikie tłumy (pół na pół rodzinek polskich i ukraińskich), co skutecznie uwaliło jakąkolwiek średnią, wypracowywaną w znoju na wcześniejszym etapie jazdy - m.in. na tradycyjnej Zgierskiej Górce, która jak zwykle nie zawiodła w kwestii Vmaxa. Na coś się jednak ten Zgierz przydaje ;P

A wcześniej jeszcze poszedłem (m.in. obok właśnie rozkwitającego (ba)łuckiego "baobaba") do urny, aczkolwiek aż tak kiepsko mimo wszystko chyba ze mną jeszcze nie jest ;) Trzy głosy na trzy różne komitety wzajemnie się zwalczające: tak to jest, jak się głosuje jak zwykle nie na partie, a na konkretne znane sobie osoby, licząc przy tym, że choć trochę uda im się wyjść z partyjno-betonowego zaszufladkowania, bo - co ciekawe - miały owe persony bardzo podobne obiecanki. Cóż można było zrobić innego? Co najwyżej olać sprawę, bo gadek o tym, że to niby obowiązek nigdy nie kupowałem i nie kupię. Dla mnie to moje prawo i przywilej z którego korzystam - i tyle. Czy dobrze zrobiłem - czas pokaże!
Albo pokarze :P