Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 89150.50 kilometrów - w tym 3444.84 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 23.00 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 23.90km
  • Czas 01:09
  • VAVG 20.78km/h
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uć z fangą strzelistą

Poniedziałek, 16 września 2013 · dodano: 16.09.2013 | Komentarze 2

Najpierw od M. do p. na P. klasycznie - po deszczu, każuże więc duże.
Z powrotem jak zwykle - do Ronda S., które ostatnio zasłynęło trzykrotnym wymuszeniem pierwszeństwa na mnie przez auta. Jadę więc grzecznie ciągiem pieszo-rowerowym, dojeżdżam do wylotu na rondo, auta jadące z lewej grzecznie mnie przepuszczają - wszak przejazd dla rowerów, pasy obok, zasada prawej ręki, auta ponadto dojeżdżają do ronda, więc muszą tych z ronda przepuścić. Ci z dwóch pasów ruchu mnie przepuszczają, owszem - gdy przejeżdżam (cały czas przez przejazd dla rowerów) trzecim pasem - nagle startuje na mnie auto z owego trzeciego pasa. Zdążam dobrze wycelować w trawnik, słyszę tuż przy nodze potężny huk i lecę, lecę, lecę... i już leżę gwiazdami w twarz, czyli na plecach. Na trawniczku. Obok Merida takoż. W tym momencie doskakuje jakiś nieznany rowerzysta i zaczyna się drzeć na kierowcę auta. Spoglądam i widzę, że to raczej jakiś dziadek w szoku i ani w głowie mu uciekać. A rowerzysta (jechał z naprzeciwka i widział wszystko) zaraz mu chyba za mnie wtłucze!! Jakoś się zwlekam, stwierdzam, że mi właściwie nic, uspokajam sytuację i zaczyna się trójstronne wyjaśnianie, co tak naprawdę się zdarzyło. Ano, dziadek mnie nie widział zza aut, które mnie przepuszczały i sobie ruszył w rondo radośnie a tu niespodzianka. Zaczyna się ocenianie szkód - i znów szczęście w nieszczęściu - dziadek walnął mnie dokładnie w sakwę, gdzie było duże, hermetycznie zamykane pudełko z rowerowymi narzędziami - w dodatku w połowie puste. Potłukło się w drobny mak, ale tak poza tym to generalnie nic więcej się nie stało :D
Spisałem na wszelki wypadek numery rejestracyjne auta, poprosiłem o telefon kontaktowy, kolega zapalczywy rowerzysta oświadczył, że służy jako świadek i cóż - pojechałem dalej - do M.
Ale w razie czego zamawiam nekrolog z podtytułem "Ofiara pomysłów Zarządu Dróg i Transportu w Łodzi, który poprzez postawienie kawałek wcześniej znaku zakazu wjazdu rowerów na jezdnię dochodzącą do ronda sprawiły, że Rondo S. stało się przy istniejącym układzie dróg rowerowych śmiertelną pułapką dla rowerzystów".
Cały dzień raczej bezwietrznie. Sakwy całe ;)
A gnaty po Setce Po Ucku nadal zdrowo bolą. Po upadku pewnie też, ale to dopiero się okaże, jak miną niezdrowe emocje.
Kategoria 1. Only Uć



Komentarze
huann
| 20:13 poniedziałek, 16 września 2013 | linkuj Za dużo tych przygód mam ostatnio, drzewiej takoż nie bywało jednakże...
Gość wariag | 20:10 poniedziałek, 16 września 2013 | linkuj W latach mojej zamierzchłej młodości to się nazywało "miękkie lądowanie skowronka w szczypiorku". Na ale wesołe w sumie to to nie jest.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!