Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 89150.50 kilometrów - w tym 3444.84 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 23.00 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 141.90km
  • Teren 2.30km
  • Czas 05:52
  • VAVG 24.19km/h
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Wawa z (sic!)kolejnymi przygodami

Piątek, 27 września 2013 · dodano: 27.09.2013 | Komentarze 8

Od rana lekko mżyło, ale po chwili przestało - w drogę - za Uć, za Opłotki - na kolejną (rowerową) setkę!
Tym razem, jak zwykle, choć przez przypadek w tym roku, co 3 miesiące, dwudziestego siódmego - do Wawy. Trasą niemal niezmienną - pierwsza, nieduża modyfikacja przed Brzezinami - zamiast przez Wiączyński Las, gdzie zapewne dużo błota (szkoda napędu - świeżo wyczyszczony!) asfaltami via Eufeminów z Eufeminą. W Miałczewie jakiś frustrat strąbił mnie przeraźliwie, ponieważ jechałem zwyczajnie, tj. wg przepisów, ale był lekki łuk i pewnie mnie w swym szalonym pędzie raczył zobaczyć w ostatniej chwili. Wszak odblaski i kolorowe ciuchy rowerowe zza krzaka są kompletnie niewidoczne! Zresztą może to nie frustrat, a jakiś znajomy i mnie pozdrawiał. To, że znaczny procent moich znajomych stanowią jednocześnie frustraci, to nie ma nic do rzeczy :p
Z B-zin do Łyszkowic z krótkim postojem w Terezinie w miejscu martyrologicznym, dalej na Bełchów, gdzie dłuższy postój na picie (1 l Mountain Dew) i żarcie (czekolada karmelowa o smaku Milki - 280 g! To się nazywa przeciążenie!;)
Stąd nieco inaczej, by ominąć krzyżówkę A2 z obwodnicą Nieborowa - zrobili to tak, że górą (na wiadukcie) zakaz jazdy rowerem, a dołem leci A2 i się nie da. Polska, mieszkam w Polsce... Po nadrobieniu kilometra objechałem szczyt polskiej myśli współczesnego drogownictwa techniczną - częściowo asfaltową, a częściowo polną, bo im się nie chciało dokończyć (wiadomo, już jest po Euro:P).
W Nieborowie roboty drogowe - walcują pod pałacem ino się nie kurzy. Stąd via Bolimów i Humin (kolejny krótki postój) do Czerw.Niwy, gdzie spotkanie z kol. Meteorem, przekazanie giftów dla Kluski i skrzynek oraz ogólnie, szybkie conieco - i dalej wspólnie aż do Błonia, które osiągnęliśmy po godzince z maleńkim haczykiem. W Błoniu kolejne papu (jak ja lubię wycieczki rowerowe!:D) - i Meteor poleciał na Żyr., a ja znów stałą trasą (po drodze kolejne naprawy dróg - tym razem w Domaniewku) via Konotopa na pobliski cmentarz zapalić. Po zapaleniu - już była Wawa (od M. do granicy miasta 123,9 km w 5 h 3 minuty) i jak zawsze ruchliwą Połczyńską na Zachodni.
I tu się miały skończyć przygody, ale się dopiero zaczęły - polskie koleje mogą się równać tylko i wyłącznie z resztą tego pięknego kraju... Najpierw pani w kasie nie powiedziała mi, z którego peronu odjeżdża pociąg. Ponieważ wszystkie do miasta Uć odjeżdżają z szóstego - polazłem na 6 - ale tknięty zasadą ograniczonego zaufania do dróg żelaznych spojrzałem na ogólną tablicę przyjazdów i odjazdów ciapągów - a tu nie ma takiego, którym miałem jechać (do Skierniewic, bo tam przesiadka). Akurat pałętali się odblaskowi Panowie Sokiści - wiadomo - noszą odblaski, to odpowiedzialne ludzie są. Zapytałem - powiedzieli, że sprawdzą na takim spec-wyświetlaczu przy schodach. Poszli sprawdzić. Nie ma ich, nie ma ciapągu - w końcu zbliżyła się niebezpiecznie godzina W (W jak Wyjazd) - ale, że wszystko ogólnie pospóźniane, no to czekam jeszcze 5 minut i idę do Panów - a ci: "Tak, 17.15 - z TRZECIEGO". Patrzę na zegarek - a tu już 17.20coś! Nożesz ich! :/ Szlag mnie prawie trafił na nich - podziękowałem za "pomoc" - i dalej kombinować co tu zrobić, bo ze Sk-wic miałem od razu przesiadkę na Uć, a teraz następny tamże dopiero za godzinę i nie wiadomo co dalej! Po zadzwonieniu do M. okazało się, że czeka mnie 2h czekania na dworcu w Sk-wicach. Co robić. Jeść.
Po godzinie oczekiwania na Zachodniej wsiadłem do ciapągu (typ jednostkowy z miejscem na rower na końcu - bagażówka), wsiadło też kilku chłopa. Siedli na ławeczkach, zapalili papierosy - wyciągnęli flaszki. Balanga znacit. Kilku jeszcze trzeźwych (wizualnie), kilku ledwo na nogach, piwko-flaszka-fajki-karty. I ananas. Ananasa miał Pan Bolek, który najmniej się trzymał na nogach - i co pociąg zmieniał tor, to Pan Bolek lądował - a to na ścianie, a to na Meridzie, a to na siedzisku. Ananas, zwany popularnie w trakcie imprezy "kaktusem" też się kulał - to tam, to siam. Po chwili, podczas jakiegoś gwałtowniejszego hamowania przewróciła się otwarta puszka z piwem Panu Bolku - kolejną więc rozrywką było obserwowanie potoczków piwnych płynących po podłodze w rytm przyspieszeń i zwolnień kolei - raz do przodu, raz do tyłu, czasem na boki. Coraz więcej jednak natrafiało owo piwo przeszkód po drodze, bo też i coraz więcej niedopałków lądowało na niej. Natomiast flaszka, puszki i inne większe gabaryty grzecznie wyskakiwały przez otwarte okna w noc. I tak to trwało: Kaktus, Bolek, strużki, dym z tytoniu. W końcu się wynieśli - w Radziwiłowie. W Skierniewicach wysiadłem nasiąknięty wrażeniami żywcem (i okocimiem) jak ze Stasiuka. Z tego wszystkiego objechałem jeszcze kawalątek miasta przez pomyłkę i w deszczu, bo mi się ubrdało, że muszę na wiadukt, by z wiaduktu na inny peron. A wystarczyło z drugiej strony wejść po schodkach.
Na dworcu pięknym pani w kasie powiedziała, że za pół godziny mam dobry ciapociąg, tyle, że nie (jak planowałem) do Uć-Jędrusiowa, a do Uć-Widzewnicy - więc będzie potrzebna dopłata (już w pociągu). Pociąg - nasz ucki, marszałkowki! - przyjechał kwadrans spóźniony, ale w środku cieplutko, suchutko, ani Pana Bolka, ani kaktusa, tylko tv z propagandą regionu. W dodatku prawie nadrobił spóźnienie, więc ostatecznie u M. byłem 1,5 h później, niż miałem być, ale też i 1,5 h wcześniej, niż to groziło w wersji pesymistycznej. Oczywiście jeszcze mnie zlało na koniec, bo dzień bez zmokniętego rowerzysty to dzień dla świata stracony!
Wiatry cały dzień sprzyjały - stąd wysoka średnia - i to bez zbytniego żyłowania. Pierwsze 40 km to wiatr boczny i tylno-boczny, słaby do umiarkowanego. Pozostała część trasy to niemal idealnie tylny wiatr - umiarkowany, momentami dość silny. Krótkie, kilkusetmetrowe odcinki pod wiatr dawały do zrozumienia, na ile umiarkowany - a na ile silny ;)
Sakwy dość ciężkie, w miarę pozbywania się giftów i innych zniczy - coraz lżejsze.

A tu jest relacja kol. Meteora: http://meteor2017.bikestats.pl/1030329,Z-huannem-do-Blonia.html


Komentarze
huann
| 22:01 sobota, 28 września 2013 | linkuj Ech - następnym razem wracam przez Zawiercie. Dalej, ale prościej ;)
meteor2017
| 21:47 sobota, 28 września 2013 | linkuj No więc na Zachodniej jest teraz tak (na przyszłość się przyda):

Z 6 są pospieszne i przyspieszone, które dopiero za Grodziskiem mają pierwszą stację. Z 3 osobówki. Przy peronie 2, nad kasami KM są wyświetlacze odjazdu pociągów i tam są konkretne informacje o pociągach, bo często pociągi są podstawiane gdzie indziej (w czasach remontów jest to częste). Potem na peronach też są wyświetlacze i warto kontrolować sytuację na nich. No i bezwzględnie słuchać komunikatów (nie wszędzie je dobrze słychać, więc trzeba się dobrze ustawić), zasadniczo wszystkie pociągi są zapowiadane, szczególnie jak jest nagła i nieoczekiwana zmiana peronów.

Na pytanie o peron pociągu KM w kasie TLk raczej nie dostaniesz odpowiedzi, ale w kasie KM raczej tak... a różne różne osoby jak SOKiści, to sam widzisz.
huann
| 21:33 sobota, 28 września 2013 | linkuj Faktycznie - zapomniałem. I chyba też w końcu nie spróbowałem! :(
meteor2017
| 21:33 sobota, 28 września 2013 | linkuj Nie taką znowu tradycyjną, albowiem z dolewanym mlekiem waniliowym
huann
| 21:14 sobota, 28 września 2013 | linkuj Meteor tradycyjną kawkę, a ja Mountain Dew.
Gość wariag | 19:05 sobota, 28 września 2013 | linkuj Tak, kolejny ale już bez kol Meteora z prowiantowym wspomaganiem, za to z różnymi takimi panabolkopodobnymi osobnikami :( No dobra, jeszcze pytanko: co Wyście tam pili na ławeczce w nie bardzo podłym mieście Błoniu?
huann
| 11:36 sobota, 28 września 2013 | linkuj Nie ma to jak sobie podŻyrować - choćby na Błonie! Ale wczoraj przygód na koniec dnia miałem już serdelecznie dość. Na szczęście dziś jest nowy, kolejny dzień! ;D
Gość wariag | 11:26 sobota, 28 września 2013 | linkuj Ł-femia zdała egzamin, znaczitsia miała wujka w opiece ;) No a że nie przewidziała pan-ufff Bolk-ufff ... z kaktusem, no cóż, hmm ... ale za to z kol Meteorem żeście sobie nieźle podżarli na rozwałce w Błoniu :)
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!