Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 89150.50 kilometrów - w tym 3444.84 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 23.00 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 138.80km
  • Teren 1.70km
  • Czas 05:42
  • VAVG 24.35km/h
  • Temperatura -3.0°C
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wawa najszybsza

Środa, 27 listopada 2013 · dodano: 27.11.2013 | Komentarze 5

W tym roku zupełnie przypadkiem tak się składało, że co 3 miesiące, każdego 27 (marzec, czerwiec, wrzesień) jechałem do Wawy. Dziś, co prawda po 2, a nie trzech miesiącach, znów wyszła Wawa.
Od rana w mrozie i w krajobrazie szronem i szadzią (choć bez śniegu) malowanym wyruszyłem niemal skoro świt od M.
Najpierw via Wiączyń (gdzie przez chwilę prószył śnieg) i Ł-Feminów. Wszędzie lekka mgiełka, więc bielszy odcień bieli to przy tym Joanna Dark.
W Bzinach nieco inaczej, niż zwykle, później do Kołacina (do Kołacina już klasycznie drogi godzina). Pierwszy postój, jak zazwyczaj w miejscu martyrologicznym Terezin, gdzie pierwsza herbata. Powoli zaczęło się przecierać i do Łyszkowic nieco się rozpogodziło, a biel krajobrazu zaczęła ustępować kolorom późnej jesieni. Do Łyszkowic wiatr był słaby, tylno-boczny i boczny, więc specjalnie nie pomagał - mimo to średnia nie schodziła poniżej 25 km/h (jest przeważnie z górki;)
Za Łyszkowicami wiatr i kierunek jazdy dopasowały się idealnie, więc mimo odtąd plaskatości trasy było jeszcze szybciej - i to mimo kawałków z bocznym wiatrem pod Bełchowem i Nieborowem. W Dzierzgowie zaś nowy asfalt na technicznej wzdłuż A2 - byłem tak zaskoczony, że kawałek jechałem zaoranym polem, gdzie wcześniej była polna techniczna, nie mogąc w to wszystko uwierzyć! A potem jeszcze nowy kawałek gruntówki przez las (nieco rozryta) i starą szosą na Nieborów.
Tu, tradycyjny kolejny postój na ławeczce pod "Białą Damą" - herbatka nr 2; pączek nr 1 ;)
Za Nieborowem był jak zwykle Bolimów i inne takie tam - w Czerw.Niwie nie było (zgodnie z przewidywaniami) kol. Meteora.
Kolejny dłuższy postój pod sklepem tym, co zwykle w Kaskach - tu spożyto wafel - co następuje: Princessa Ogromna Orzechowa - zakupiono również 0,5 l coli, bo w słonku zaczęło się robić nawet dosyć ciepło!
Setka (osiemnasta w tym roku) stuknęła przed rondkiem na dalekich Błoniastych Przedmieściach - kawałek dalej, za przejazdem, próbował mnie pożreć pinczer rasy żółtej, ale na szczęście w tym momencie za mną jechało auto i nie dał rady.
W Błoniu ostatni postój przed celem wyjazdu - czyli rodzinnym cmentarzem tuż przy granicach Wawy - pączek nr 2, cola, herbata - i w ostatnią długą! Prawie na koniec jeszcze straszne błota na przerabianej właśnie szosie pod Domaniewem - koparki machające łychami, ciężarówki mijające po chodniku mnie i koparki o 5 cm i rzeka błota... A potem już tylko 2 wiadukty koło Konotopy i cmentarz i porządki, a że się wiatr zerwał nielichy, więc zimno, no to się szybko zwinąłem na Zachodnią Wawę trasą zwyczajną, czyli wlotówką od zachodu do miasta. Ponieważ były jeszcze 3 kwadranse do ciapągu, pożarty został cheeseburger.
Następnie udało się wsiąść do właściwego ciapągu (na Sk-wice) - po drodze, w Żyr. mieli się zjawić na dworcu Kluskolavinkometeory, żeby przejąć tradycyjne gifty, które miałem ze sobą, ale ciapąg o wdzięcznej nazwie "Wiedenka" (nie tak jednak wdzięcznej, jak np. "Berlinka" - sztuk 6) był zbyt punktualny i minęliśmy się o wielkość błędu statystycznego. Za to potem się vlak wlókł, więc była poważna szansa na niezdążenie na przesiadkę w Sk-wicach - na szczęście przesiadkowy poczekał! A w bagażowym znów koloryckie klimaty - tym razem panowie kolejarze (chyba) opowiadali o wszelkich odmianach gołębi (zapamiętałem mewki i pawiki) oraz dobermano-rotwajlerze - cholerze, który był taki, że 2 wilczury zagryzł na wybiegu, przeskoczył przez trzymetrowy płot i znikł. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie...
Wysiadłem w Ućjędrusiowie i, zgodnie z hułańską fantazją wróciłem te kilka km do M. robiąc na koniec dodatkową pętelkę wokół ćwierci osiedla M. - tym razem przeważnie pod solidny wiatr.
A mimo to średnia wyszła najwyższa z dotychczasowych Waw! Wow! :D


Komentarze
huann
| 10:22 czwartek, 28 listopada 2013 | linkuj Niejadalna, a więc diametralnie nieporównywalnie wręczsięnieumywająco gorsza!
meteor2017
| 21:31 środa, 27 listopada 2013 | linkuj O Sankt-Peterburce (zwanej pieszczotliwie Piotrogródką) nie wspominając ;-)
Gość wariag | 21:14 środa, 27 listopada 2013 | linkuj A w czymże to Wiedenka gorsza od Berlinki, hę ?
huann
| 19:59 środa, 27 listopada 2013 | linkuj Jutro będę mieć go prosto w nos w drodze do p. na P. ;)
meteor2017
| 19:58 środa, 27 listopada 2013 | linkuj Jutro by była jeszcze wyższa, bo byś miał silniejszy wiatr w plecy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!