Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 87346.80 kilometrów - w tym 3400.04 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 22.99 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 41.10km
  • Teren 0.20km
  • Czas 01:53
  • VAVG 21.82km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uć z odyseją bolesną

Wtorek, 6 maja 2014 · dodano: 06.05.2014 | Komentarze 2

Od rana postanowiłem zawalczyć z odpadniętą na wyprawce nóżką Meridy - pojechałem więc do hurtowni piast "Piasta" po śrubełki do nogi. Tam mi powiedziano, że to nie kwestia śrubełek, tylko nakrętek i że nie mają, ale wiedzą, gdzie mają. No to w długą mają. Po dotarciu do owego mają okazało się z kolei, że to zawalona pierdyliardem śrubełek i nakrętek hurtownia. Ponieważ przypiąłem Meridę (jak nigdy nie przypinam, no, ale co miałem zrobić?) na zewnątrz - na zmianę latałem między stoiskami i Meridą sprawdzając, czy jej nie próbują jacyś w międzyczasie zawinąć, zwłaszcza, że okolica wybitnie szemrana. W końcu kupiłem 3 nakrętki za 30 groszy, w wielkim pośpiechu zapakowałem do sakw i bardzo spiesznie poszybowałem do p. na P., bo groziło spóźnienie już realnie. A pod p. na P. okazało się, gdy zsiadłem z roweru, że nie mam portfela... czyli: kasy, dowodu i karty do bankomatki boskiej pieniężnej.
No i się zaczęło: dzwonienie do banku celem zablokowania karty, potem z powrotem w długą rekordowo szybką pod hurtownię (może kto znalazł? Oddał? Leży pod murkiem? Guzik tam!), grzebanie w okolicznym śmietniku... nie ma i już. Cóż było robić - znów trasą wcześniejszą do p. na P. - tym razem nomen-omen nóżka za nóżką: może wyleciał z biodrówki po drodze na jakimś wyboju? A gdzie tam. Zostawiłem Meridzię w p. i kolejne 3 h spędziłem na pieszej włóczędze najpierw do komisariatu, który właśnie przenieśli, bo remont, więc do przeniesionego, by zgłosić zaginięcie dowodu, ale miły pan posterunkowy powiedział że, jeśli mi nie ukradli, to u nich nie, tylko w organie wydającym - no to pędem do organu wydającego - tam kolejka po sufit do okienek dowodowych, po godzinie mogłem wreszcie złożyć dwa wnioski - o zaginięciu i o wydanie nowego, wcześniej musiałem wydać 30 zł (pożyczonych) na fotografie, a jeszcze wcześniej seria telefonów do banku, by ktoś nie próbował na mój zaginiony dowód np. zaciągnąć kredytu.
A w p. na P. mi powiedzieli, że muszę te 3 h spóźnienia(!) odpracować. Jak miło.
Powrót do M. już trasą tą, co zwykle. Nawet się chwilę pościgałem znów z jednym kolarzem, ale w końcu odechciało mi się wszystkiego. Przez 3 głupie nakrętki :/ (i jedno jeszcze głupsze gapiostwo).
Kategoria 1. Only Uć



Komentarze
huann
| 18:49 środa, 7 maja 2014 | linkuj Cuda się zdarzają: jakaś miła pani znalazła - i oddała dziś :D :D :D było wszystko (oprócz banknotów), ale najważniejsze dokumenty wszak!
Gość wariag | 13:34 środa, 7 maja 2014 | linkuj Szlag by to trafił :(
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!