Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 89150.50 kilometrów - w tym 3444.84 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 23.00 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 43.30km
  • Teren 5.20km
  • Czas 01:43
  • VAVG 25.22km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uć po rekord szybkości - a Opłotki po zmroku

Niedziela, 26 października 2014 · dodano: 26.10.2014 | Komentarze 2

Niedzielna wycieczka dwudzielna:

Po chwilowym zdemontowaniu sakw, podciągnięciu hamulca i drobnej kosmetyce łańcucha i zębatek - pojechałem nabić na pusto trochę pustych kilometrów dla poprawy średniej prędkości: kilka kółek wokół bloku M., potem kilka wokół Dellicji i na koniec znów nieco wokół bloku M.
Po drodze dwukrotne przedzieranie się przez budowę linii tramwajowej - stąd odcinki terenowe (0,4 km). Wiatr słaby do umiarkowanego - z S.
Wyniki: km 26,6 w 55 minut: średnia najlepsza jak do tej pory w historii jej notowania - 29,02 km/h. Ale rekordu nie odnotowuję oficjalnie, bo po pierwsze było to tylko kręcenie dla kręcenia - a po wtóre, ważniejsze - była to tylko pierwsza odsłona rowerowego dnia.

Po powrocie i wtrząśnięciu czegoś na szybko - stateczny już wyjazd z M. z sakwami pełnymi ciasta oraz herbaty do przedwieczornego Wiączyńskiego Lasu - cel: ostatnio odkryte oko wodne z łonem natury. Jechaliśmy o zachodzie słońca, najpierw malowniczymi asfaltami, potem w sam środek lasu - nad stawkiem byliśmy o pierwszym zmroku. Po pożarciu i wypiciu na ławeczce opodal zbuchtowanego przez dziki nabrzeża, szybko się zwinęliśmy (tą samą drogą), bo zrobiło się już niemal całkiem ciemno. Trasa przez las, którą wybraliśmy okazała się o niebo lepsza od tych błót poniedziałkowych, com je z Meridzią pod pachą pokonywał - w sumie tylko jedna przenoska.
Wiatr nadal z S, ale prawie ucichł.
Od dziś, w związku ze zmianą czasu na zimowy, tradycyjnie juz podaję nie maksymalną, a minimalną temperaturę wycieczki - chyba, że znów termometr wysiądzie, co ostatnio zdarza się niestety coraz częściej.
Acha - dziś też muszę odnotować, jak zwykle co roku, tysiąc rowerowych Everestów w tym sezonie :)



Komentarze
huann
| 08:35 wtorek, 28 października 2014 | linkuj Ale za to bita śmietana do ciasta uskrzydlała ;)
lavinka
| 22:40 poniedziałek, 27 października 2014 | linkuj Sakwy pełne ciasta zawsze spowalniają ;)
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!