Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 89150.50 kilometrów - w tym 3444.84 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 23.00 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 142.20km
  • Teren 3.40km
  • Czas 05:24
  • VAVG 26.33km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Wawa z Błoniozwiedzaniem

Sobota, 5 grudnia 2015 · dodano: 05.12.2015 | Komentarze 31

Nareszcie udało się zgrać wolny dzień, korzystny wiatr i dobrą pogodę - więc hajda na niebywałą od blisko pół roku Wawę!
Wychynąłem tuż przed 9:00 z Odhuańńi - ponieważ dawno nie jeździłem stąd do stolycy, więc pierwsze 35 km przebiegało inną opcją niż zazwyczaj - w tym kilka kilometrów całkiem nowym wariantem - bo po nigdy niejeżdżonej serwisówce wzdłuż A2 pomiędzy Nowostawami, a Dmosinem (do Dmosina - drogi z hakiem godzina;).
Początkowo jechało się dość ślamazarnie, bo pod Uckie Pagórki (via Kalonka i Skoszewy) - potem przeważały zjazdy, a że wiatr ustawił się z WSW, czyli bardzo uprzejmie - ino się śmigało. Odcinki terenowe to skrót w parku krajobrazowym i wspomniana wyżej serwisówka, która na przemian składa się z asfaltu i kilkusetmetrowych odcinków gruntowych. Też wymyślili (albo ukradli;) - na szczęście błót zbytnich nie było.
Od Dmosina via znany szeroko z soków jabłkowych Kałęczew (tu bardziej pstrokaty jeśli chodzi o jakość asfalt) - i za Uchaniem wskoczyłem znów na stałą trasę via Łyszkowice, Bełchów i Nieborów - gdzie pierwszy dłuższy postój i żryć - tradycyjnie na ławeczce pod "Białą Damą" :)
Następnie nadal korzystając z wybitnego wiatru na Bolimów i Czerw.Niwę, gdzie zakupiłem 3 pączki (każdy inny), jogurt i colę - i poraczyłem się małym coniecem ;). W Szymanowie miały dobić Lavinki z Meteorami, ale to ja dobiłem - bo popchnął ich wiatr jeszcze konkretniej niż mnie - i byli chwilę wcześniej. Dotąd moja średnia przekraczała 28 km/h, z czego ostatnie 15 minut przed Szymanowem to było po dokładnym policzeniu 29,6 km/h :) Stąd już dość niespiesznie (by pogadać) dojechaliśmy nadal z wiatrem do Błonia - tu rozwałka (m.in. placuszki z jabłkiem, mniamu!) na wypasionym wielkim parko-placu zabaw: była i Wioska Indiańska, w której jest zakaz ćpania (a co z peyotlem?!) i palenia (a fajka pokoju?...), gabinet krzywych luster (a nawet dwa) pod chmurką, czy wielkie cymbały (jakby mało było ich u nas wokół;) - hitem okazały się jednak gigantyczne leżaki do byczenia na słonku. Niestety - nie było czasu się byczyć, bo zrobiło się sporo po 14:00, a ja jeszcze musiałem zdążyć przed zmrokiem na rodzinny cmentarz w Jawczycach, by zrobić tam porządki. Pożegnaliśmy się zatem w Błoniu i ruszyłem ku Wawie. Niestety - trochę wiatr zmienił kierunek na bardziej z SW, a nawet SWS, a trochę droga wykręciła na WWE - dość, że odtąd wiatr miast być sprzymierzeńcem - płatał figle i nieco spowalniał. Po drodze zakupiłem jeszcze znicze w Pruszkowie - i dokładnie o bardzo ozdobnym zachodzie słońca dociągnąłem do grobu. Tu szybkie powszystkoświętowe porządki - i już po ciemku tradycyjnie via odremontowana niedawno ul. Połczyńska - na Zachodnią Wawę - na pekap. Tym razem bez żadnych zbędnych przygód przesiedziałem na podłodze w bagażowym z rowerem, wysiadłem o czasie na dworcu Uć Kaliszczańska - i dociągnąłem ostatnie 7 km przy tylnym do bocznego, nadal silnym wietrze do Odhuańńi.
Sakwy przeważnie lekkie.
Acha: wyjazd jubileuszowy: bo to i 1000 rowerowych Everestów (8848 km przekroczone;) w tym roku - i 250 wszystkich wyjazdów w 2015 - więc norma minimum ilości wyjazdów na ten rok wyrobiona - i 50 setka od początku mego bajkstatu, czyli od 4 lat :). Wyjazd więc ze wszech miar - nie tylko towarzyskich udany - oby więc więcej takich!!



Komentarze
huann
| 21:54 niedziela, 6 grudnia 2015 | linkuj Dziś z zasady z zakwasami z wczoraj, a że pętelka, więc i z wiatrem - i pod wiatr. Za to Merysia dziś miała wolne po wczorajszym szybkim ;)
meteor2017
| 21:49 niedziela, 6 grudnia 2015 | linkuj No to kijowo... ale z wiatrem, czy pod wiatr?
huann
| 16:28 niedziela, 6 grudnia 2015 | linkuj Dziś były zawody kijowe, więc warszawienie odpadało.
aard
| 13:28 niedziela, 6 grudnia 2015 | linkuj No wczoraj wiatr na Wawę zaiste zacny był. Dziś zresztą jeszcze ciut lepszy. Miodzio (by było ;)
meteor2017
| 22:58 sobota, 5 grudnia 2015 | linkuj No, moja prababcia była kombatantką :-)
- Ale babciu, babcia szmuglowała bimber i rąbankę.
- To była dywersja!
lavinka
| 22:50 sobota, 5 grudnia 2015 | linkuj @Wariag: Jeśli szmuglowanie wódki w czasie wojny można podciągnąć pod dywersję, to to tym bardziej pod represje. ;)
meteor2017
| 21:31 sobota, 5 grudnia 2015 | linkuj A żołnierz w Op-1 z maską gazową pod turonia by nie podchodził? A jeśli chodzi o gwiazdę, to trzeba by pożyczyć jakiegoś sajuznika z braterskiej jednostki.
Gość wariag | 21:26 sobota, 5 grudnia 2015 | linkuj @Lavinka - nie śpiewali. Ale tak się zastanawiam czy to nie kwalifikuje się pod "represjonowanie przez władze komunistyczną" ? Ej, macie jakiegoś prawnika w rodzinie co by to "rozgryzł" ?
huann
| 21:21 sobota, 5 grudnia 2015 | linkuj Ja już nie omieszkałem :)
lavinka
| 21:20 sobota, 5 grudnia 2015 | linkuj A kolędy chociaż śpiewali jakie? A i zapraszam do siebie, wrzuciłam fotki :)
Gość wariag | 21:13 sobota, 5 grudnia 2015 | linkuj @Huann - poniekąd bo jednak regulamin służby wewnętrznej nie przewidywał doposażenia nas w turonia i gwiazdę ;)
huann
| 21:09 sobota, 5 grudnia 2015 | linkuj Toście byli "przebierańce" - czyli w tym przypadku tacy, co raźno muszą przebierać kończynami niezależnie od okoliczności ;)
Gość wariag | 21:05 sobota, 5 grudnia 2015 | linkuj No dobra - też "dla kolegów z wojska" dedykowana ale po starej znajomości naści ;)
" "PASTERKA"
Opublikował kościuszkowiec77-79 dnia 20/11/2010

Mieliśmy na szkółce w plutonie na praktyce wyjątkowo popierdolonego "zmechola". Uczył nas m.in. walki wręcz z takim skutkiem, że jeden z elewów wkrótce wyszedł do cywila. Jest wieczór 24 grudnia 1977. Zmechol zjawia się na sali, wyjmuje z raportówki zeszyt i oznajmia, że będzie zapisywał chętnych do pójścia na pasterkę. Naturalnie wszyscy są "za" - jutro obejmujemy pierwszą w życiu wartę, a poza tym trzeba się odchamić. Więc nasz zmechol kazał nam założyć na siebie całe oporządzenie jakie nam Ojczyzna dała, pobrać broń z magazynku i wyruszyliśmy w nocny marsz. Zatrzymaliśmy się na jakichś polach pod lasem i tam dowiedzieliśmy się, że to właśnie jest ta "pasterka". Tak podobno okoliczna ludność nazywała to odludzie. Wróciliśmy do koszar już dobrze po północy, parę godzin snu i przygotowanie się do odprawy wart od rana do obiadu. Z 25 na 26 grudnia warta - i takie to były moje pierwsze święta w wojsku..."
huann
| 21:01 sobota, 5 grudnia 2015 | linkuj @Dziadziu - to był bardzo rozbrajający wtręt!
meteor2017
| 21:00 sobota, 5 grudnia 2015 | linkuj To poprosimy o jakąś opowiastkę z gatunki "saperki i moro"... tudzież "kałacha i moro" (bo "kałacha i saperki" to tak jakby było z gatunki "szpady i szpady... no może "szpady i szpachli")
huann
| 20:53 sobota, 5 grudnia 2015 | linkuj Bo saperki są morowe! Bardziej niż powietrze! ;D
Gość wariag | 20:53 sobota, 5 grudnia 2015 | linkuj @Huann - no, nie bardzo proszę wujka, bo byliśmy wtedy w mundurach wyjściowych a nie w polowych i nie mieliśmy z sobą żadnego wyposażenia bojowego ;)
meteor2017
| 20:52 sobota, 5 grudnia 2015 | linkuj albo "saperki i moro"
huann
| 20:49 sobota, 5 grudnia 2015 | linkuj @Meteoru - oj, pamiętam - i kolanko też ;)
huann
| 20:48 sobota, 5 grudnia 2015 | linkuj @Dziadziu - to jest opowieść z gatunku "saperki i kałacha" ;)
huann
| 20:48 sobota, 5 grudnia 2015 | linkuj Każda góra się zazwyczaj w miarę szybko kończy - a wiatr dopiero, jak się układ baryczny przemieści ;) Ponadto górę można pokonać dzięki przełożeniom - a z wiatrem jest tak, że czym się jedzie na lżejszych - tym wolniej - a męczy tak samo. Przynajmniej ja tak mam.
Gość wariag | 20:47 sobota, 5 grudnia 2015 | linkuj @WSW - no wiem, wiem, nie jest to opowiastka z gatunku "płaszcza i szpady" ale przynajmniej prawdziwa :)
meteor2017
| 20:46 sobota, 5 grudnia 2015 | linkuj Eskimoska to była ta pierwsza ;-) Ino lód spłynął i zbrojenie igloo się ino zostało

@WSW - no i mówiłem... dobrze że dziś nie musiałem z tego powodu skakać przez płot, bo jeszcze rower by trza było przerzucać. Dodam że jak kiedyś skakaliśmy w Łodzi przez płot, to żeśmy huanna nieco kontuzjowali przy okazji.
lavinka
| 20:45 sobota, 5 grudnia 2015 | linkuj Mnie jednak góry męczą bardziej niż wiatr. :)
huann
| 20:43 sobota, 5 grudnia 2015 | linkuj @Meteoru - eskimoskiej nie widziałem, bo było na plusie i wystąpiła w postaci Utraty igloo; ławeczka - owszem - jedna z dwóch, a Lavinki nie zgubilibyśmy, bo Ziemia jest okrągła, więc ciężko się (oraz np. Lavinkę) zgubić!
huann
| 20:37 sobota, 5 grudnia 2015 | linkuj Pod ten wiatr to nie zazdraszczam. Nawet największa góra tak nie zmęczy jak wiatr.
Gość wariag | 20:36 sobota, 5 grudnia 2015 | linkuj To opowiastka dla "kolegów z wojska" sprzed kilku lat : "Jesienią 1978 pojechaliśmy do Muzeum WP w W-wie po odbiór eksponatów do nowo wybudowanego w Legionowie Domu Tradycji 1 WDZ. Mieliśmy trochę czasu bo oficer zalatwiał jakieś formalności. Oglądaliśmy więc na muzealnym placu wystawę sprzętu artyleryjskiego. W pewnej chwili przyplatało się jakieś młode małżeństwo z Belgii. Z ich słów "foto, foto..." wywnioskowałem, że chcą mi urządzić sesję zdjęciowa (jak się to teraz mówi) na tle armat. Pstrykneli parę zdjęć. Zauważyłem kątem oka że szosą po drugiej stronie przejeżdża powoli gazik WSW z patrolem i coś pokazują w naszą stronę. Zostawiłem więc zaskoczonych Belgów, prysnąłem w stronę drogi, przesadziłem jakieś barierki i z zarośli filowałem co będzie dalej. Patrol wjechał na drugie pasmo, zwolnił przed muzeum i po chwili odjechał. Mój kumpel też prysnął w stronę skarpy za muzeum, ale zdążył jeszcze odebrać od Belgów paczkę Caporali - jako wynagrodzenie za mój "wysiłek". "
meteor2017
| 20:29 sobota, 5 grudnia 2015 | linkuj Aha, wioski były dwie - jedna indiańska, druga eskimoska.
meteor2017
| 20:27 sobota, 5 grudnia 2015 | linkuj @lavinka - Twojemu licznikowi widać film się urwał ;-P Może po spotkaniu huanna stwierdził, że skoro są w peletonie dwa inne liczniki, to nikt nie zauważy jak on się kimnie
meteor2017
| 20:26 sobota, 5 grudnia 2015 | linkuj Może i uprzejmie, ale z WSW trzeba było uważać... ale może wariag ma na ten temat jakąś ciekawą opowiastkę :-)

@Nieborów - To jest ta ławeczka prawie naprzeciwko wejścia do parku?

Z Szymanowa tak niespiesznie, że aż lavinkę prawie zgubiliśmy pod Błoniem ;-P
lavinka
| 20:24 sobota, 5 grudnia 2015 | linkuj A my rypaliśmy pod wiatr prosto w pyski, e za to słońce pięknie zachodziło, zatem widoki nieco rekompensowały wysiłek.Tylko się nam na koniec dystans nie zgodził, licznik mi urwał 8km nie wiem kiedy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!