Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 89150.50 kilometrów - w tym 3444.84 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 23.00 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 89.91km
  • Teren 0.03km
  • Czas 03:24
  • VAVG 26.44km/h
  • VMAX 50.80km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Kalorie 3869kcal
  • Podjazdy 337m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Cute?No na dość wariackich papierach...

Wtorek, 10 kwietnia 2018 · dodano: 10.04.2018 | Komentarze 12

...czyli służbowy wyjazd do Kutna na szkolenie. Reszta pracowego towarzystwa pojechała czterokołowo - dla mnie też było miejsce, ale chyba bym sobie takiej okazji na rower w tygodniu nie darował...w każdym razie nie darowałem Merysi - i przed ósmą ruszyłem na północ te 56 km-ów, by zdążyć na spokojnie na 10.00 - jest generalnie z górki, a miało być z co prawda słabym, ale jednak korzystnym wiatrem z S.
Miało.
Najpierw jednak sporo czasu zmitrężyłem na ścieżkogłupoty i stanie na światłach w Uci i Zgierzu, a gdy wreszcie się wyplątałem w piękny, słoneczny, wiosenny świat (m.in. z przydrożnymi bocianami), okazało się, że wiaterek wieje raz z SE, to znów z E... I męczy, dręczy i co gorsza - spowalnia. Miałem zatem mały niedoczas, który starałem się nadrabiać - w końcu, jadąc zresztą przez Piątek byłem na miejscu równą minutę po czasie - a reszta towarzystwa jeszcze w jakichś autostradowych korkach...Pierwszy zatem! :D
Szkolenie odbyło się w miejscowym aquaparku, który sobie także pobieżnie zwiedziliśmy - oprócz basenów - sauny, gabinety masażu i kosmetyczne, siłownia, solarium - wszystko pięknie, choć nie moja bike'a ;)
Szkolenie skończyło się o 14:00 - i miałem w sumie 3 opcje do wyboru: dla leniwych (poczekać na 14.50 na pekap z Kutna do domu), dla leniwych trochę mniej (jechać na ów pekap do Łęczycy i tam w niego wsiąść dorabiając dodatkowe 28 km-ów) oraz opcja dla ambitnych (których nie bolą plecy po grabieniu liści;p) - całość trasy na dwóch kółkach. Dodatkowym czynnikiem, który powinienem był wziąć pod uwagę, były gwałtowne burze, zapowiadane na 17.00 - niby dużo czasu, ale wliczając jazdę przy znów bocznym, czy nawet przednim (z SE) wietrze oraz Uckie Pagórki na koniec to już znów nie takie hopez-siupez.
Na początek wybrałem więc opcję łęczycką (czyli pośrednią), bo szkoda mi było póki co wciąż ładnej, choć upalnej pogody. Pognałem więc do tej Łęczycy - a w międzyczasie wiatr zaczął tężeć. Wiedziałem już, że będzie dalej męka (trasa wprost pod wiatr i pod górki), więc z kolei pognałem przez straszne korki w mieście na kolejowy dworzec łęczycki - a tu zonk: pociąg odjechał, jak to stwierdził pan kolejarz "wyjątkowo punktualnie" - czyli dwie minuty wcześniej...co tu robić? Burze były już bliziutko Uci (nadchodziły z południa), ale rowerem już bym przed nimi nie zdążył - postanowiłem więc zaczekać na następny pekap za godzinę i liczyć, że będę na miejscu chwilę przed nawałnicą.
I tak też się stało: wysiadłem na Żabieńcu wprost w paszczę nadciągającego czarnego potwora i pod huraganowy już wiatr dociągnąłem resztką entuzjazmu do domu - pierwsze krople spadły, gdy byłem 1,5 km od mety - a ściana deszczu pojawiła się, gdy otwierałem drzwi. I jednak z tego wszystkiego wynika, że dobrze się stało, że nie próbowałem wracać dwukołowo na siłę, albo dokręcać stówę plus - z pewnością bym zmókł niemożebnie, zmordował się ponad miarę - a średnia, dziś zaskakująco dobra mimo przedziwności losu znacząco by spadła. A tak wyjszło to, co wyjszło - i należy się z tego cieszyć!
Ale zgoniony to dziś jestem, jakbym nie wiem ile przejechał, bo wszystkie trzy etapy ciągnięte były na najwyższym rowerowym C: pierwszy (niepotrzebnie), aby się nie spóźnić na szkolenie, drugi (niepotrzebnie), aby zdążyć na pociąg i wreszcie trzeci (jakże potrzebnie!) by uciec przed burzą.



Komentarze
huann
| 12:03 piątek, 13 kwietnia 2018 | linkuj Jakby spłonął, to mógłby być może wybuchnąć! ;)
meteor2017
| 06:46 piątek, 13 kwietnia 2018 | linkuj Co się odwlecze, to nie uciecze :-) Kościół nie zając, nie ucieknie... chyba, że go przeniosą do skansenu żeby zrobić miejsce na coś wielkości i wyglądu hali fabrycznej. Albo, tfu tfu odpukać w niedrewnochronowane, spłonie.
huann
| 18:08 czwartek, 12 kwietnia 2018 | linkuj I nawet przejeżdżałem Meteoru rano koło podpiątkowego kościółka potencjalnie pociskowego w czymśtam, o którym kiedyś pisałem, że mi go podszepnęła koleżanka służbowa - ale tak się spieszyłem, że nie było szans na zbadanie sprawy. Ale będzie za to kiedyś powód do całkiem osobnej wycieczki :)
meteor2017
| 17:42 czwartek, 12 kwietnia 2018 | linkuj Ale jeśli chodzi o dojazd... Rowery Górą!!! :-)
huann
| 17:40 środa, 11 kwietnia 2018 | linkuj U nas z dużej chrumy - spory wieprz! ;)
lavinka
| 16:36 środa, 11 kwietnia 2018 | linkuj O, a u nas szła czarna ściana burz i deszczy... trochę pokapało i przeszło bokiem. :)
huann
| 08:13 środa, 11 kwietnia 2018 | linkuj Zdążyć - zdążyłem, ale nie zdążyłem nacieszyć się jazdą, tak się spieszyłem!
malarz
| 04:11 środa, 11 kwietnia 2018 | linkuj Przed burzą i ścianą deszczu zdążyłeś, czyli było fajniutko :)
huann
| 21:54 wtorek, 10 kwietnia 2018 | linkuj Znaczy: policja?
Trollking
| 20:21 wtorek, 10 kwietnia 2018 | linkuj Ja miałem chyba na Glinianej, której nazwa była wyjątkowo dosłowna :)
huann
| 20:01 wtorek, 10 kwietnia 2018 | linkuj Na Limance to szkolenie z życia :D A obok jest Zawiszy, na której też można polec.
Trollking
| 19:55 wtorek, 10 kwietnia 2018 | linkuj I to jest najlepsze połączenie: rower + praca. Tyle że bez pracy :)

Szkoda, że ta burza zapowiadała się duża, bo pewnie seta by "pykła". A tak całkiem ładne i Żabieniec, na którym też kiedyś wysiadałem, ale nierowerowo, gdyż koło Limanki miałem onegdaj szkolenie wstępne do pracy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!