Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 89150.50 kilometrów - w tym 3444.84 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 23.00 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 102.93km
  • Czas 03:40
  • VAVG 28.07km/h
  • VMAX 43.63km/h
  • Kalorie 4482kcal
  • Podjazdy 420m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tour de Warząchewka

Niedziela, 14 października 2018 · dodano: 14.10.2018 | Komentarze 9

Do Warząchewki? Ale czemu?
Bo tak :)
Bo tam nie ma dosłownie nic poza ładną nazwą. I wiatrem wg prognoz dziś sprzyjającym. I setki kilometrów. I stacji kolejowej, z której można wrócić do domu.
No to w drogę od rana!

Wszystko zapowiadało się aż za bardzo wyśmienicie: dystans taki w sam raz, piękna złotopolska jesień i takaż pogoda, profil trasy (bardziej w dół, niż w górę) i sprzyjający wiatr - wg zapowiedzi - z SSE.
Podejrzane!

I słusznie...

Na początku szło jak po maśle - po minięciu miasta Uć ze Zgierzem na dokładkę, stara "Jedynka" rozwinęła przede mną gładzie swych asfaltów z luksusowym poboczem - a, że niedziela, więc ruch minimalny i nic, tylko śmigać! Wszystko gładko z wiaterkiem i z górki do Łęczycy - tu zaczęły się pierwsze, nieznaczne jeszcze (jak to mówią u nas) "schódki": droga wykręciła na N, a wiatr zmienił się na SE. Niby nic, ale jednak (zwłaszcza na długich, choć plaskatych podjazdach w szczerych polach, których jest tu 90% trasy).

Pierwszy postój w Krośniewicach po 58 km-ach - banan i pić.

Potem droga wykręciła lekko na E, a z wiatru się zrobił ESE-sman, więc już całkiem z boku. Na szczęście nie trwało to długo, bo po 76 km-ach był Lubień Kujawski i czekoladowe kulki :)

I tu się zaczęły schodziska - na postoju nad malowniczym jeziorkiem usłyszałem niepokojący syk dobiegający z przedniego koła... o żesz kfak! :/

Początkowo sądziłem, że czeka mnie łatanie dętki, ale powietrze uchodziło dość wolno...zmieniłem więc plan - ze względu na marudną perspektywę pompowania małą pompeczką po łataniu, co trwałoby na tyle długo, że nie zdążyłbym na ciapąg powrotny z Warząchewki, dokąd miałem jeszcze 27 km-ów - i 1,5 h czasu. Przy sprawnym rowerze to by była godzinka jazdy dzisiaj, no ale... ruszyłem zakleiwszy z zewnątrz oponę w miejscu, skąd uchodziło powietrze - dałem bezpośrednio na dziurę łatkę dętkową, a po wierzchu nie żałowałem słynnej srebrnej taśmy, z którą się zawsze wożę.

Tak przejechałem kilka km-ów, a koło "pływało" coraz bardziej. W końcu zdesperowany zatrzymałem się przy jakimś parkującym aucie na poboczu, ale pani nie miała pompki samochodowej. Na szczęście za kilkaset metrów była stacja benzynowa - nabiłem 4,2 atmosfery, zmieniłem "opatrunek" oponie - i dalej walczyć o końcowy sukces warząchewkowy! A powietrze pomalutku: sssss...

Dociągnąłem do obwodnicy Kowala (km 90) - tu była kolejna stacja benzynowa, ale niestety kompresor był uszkodzony - dobił już tylko do 2 atmosfer. Ostatnie 13 km-ów na stację kolejową to desperacka walka z czasem i wierzgającą z przodu Mery - ostatnie 3 km-y bocznej drogi dociągnąłem już praktycznie wyłącznie na flaku. Szczęście w nieszczęściu, że to przednie, a nie tylne koło, bo nic by z tego nie wyszło - a tak zdążyłem kwadrans przed pociągiem - jedynym wg rozkładu bezpośrednim połączeniem powrotnym.

Stówa zrobiona, Warząchewka zaliczona - ale to jeszcze nie był koniec kar za dzisiejsze "pojechanie na łatwiznę" - przed Ozorkowem okazało się, że trakcja jest zerwana i że 2 stacje przewiezie wszystkich autobus zastępczy na kolejny pociąg.

Na szczęście udało się uprosić kierowcę, by wrzucił całkiem już z przodu sflaczałą Mery do luku bagażowego - i jakoś dotarłem do domu z prawie półtoragodzinnym opóźnieniem - oczywiście od dworca już MPK. I gdyby nie dziura to kto wie, czy dziś by nie padł rekord wszechczasów prędkości na dystansie stukilometrowym, albo w ogóle - a tak wyszło piękne, nędzne 28 km/h...

W domu po rozmontowaniu koła okazało się, że dziurka jest tak mała, że dopiero po zanurzeniu w wodzie wydobywają się zeń pojedyncze bąbelki powietrza. Zakleiłem (również oponę - tym razem od wewnętrznej) - i jutro od rana znów mnie czeka wędrówka na pobliski kompresor.

I chyba zaczynam się powoli bać jazdy gdzieś dalej, bo coś za dużo ostatnio tych "przygód".
6000 km-ów w tym roku przekroczone; Relive z obiecanymi szeleszczącymi jesiennie fotkami - TU.




Komentarze
huann
| 06:38 poniedziałek, 15 października 2018 | linkuj Dziękuję :) Tak sobie myślę, że ten kapeć to drugi od pary do tego sprzed tygodnia (wtedy tył - teraz przód!). No i sprawdziły się jakże szybko Twoje słowa, że lepiej złapać gumę kilkadziesiąt metrów - a nie kilometrów od domu... ;)
malarz
| 04:29 poniedziałek, 15 października 2018 | linkuj Brawo! :)

Gratuluję przekroczenia sześciu tys. km w sezonie, setki i wysokiej średniej (mimo przygody z przednim kołem, podejrzewam tu działanie Boruty, w końcu przejeżdżałeś przez Łęczycę) do wyjątkowo pięknie nazwanej miejscowości - Warząchewki!

Pomysłowy biały piesek w czarne kropki w Krośniewicach z napisem dyscyplinującym właścicieli czworonogów.
huann
| 22:09 niedziela, 14 października 2018 | linkuj Na trasie i tak bym pewnie nie zmienił, bo już nie miałem czasu na dymanie kiszki. Co innego w domu.
Trollking
| 21:38 niedziela, 14 października 2018 | linkuj No ale to, że nowa, nie znaczy niestety w tych czasach, że nie pęknie. Zawsze warto mieć ze sobą zapas - u mnie w podsiodłówce mieszczą się dwie, ciężar żaden, a spokój psychiczny gwarantowany :)
huann
| 21:24 niedziela, 14 października 2018 | linkuj A - za graty dziękuję - i kiedyś pojadę do Warząchewki ze średnią 30! ;D
huann
| 21:22 niedziela, 14 października 2018 | linkuj Ta dętka była nowa, miała ze 2 miesiące...ech!
Trollking
| 21:08 niedziela, 14 października 2018 | linkuj O, jest :)

Mimo defektu, wyszło godnie - gratuluję. A na przyszłość polecam zasadę - żadnych łatek, jeno nowa dętka. Mniej stresu, a i czas zaoszczędzony. Łatka jest dobra, gdy dwie zapasowe dętki okażą się felerne :)
huann
| 20:13 niedziela, 14 października 2018 | linkuj Już, musiałem ogarnąć cały dzisiejszy kosmos, a na to zawsze trochę czasu zlatuje ;)
Trollking
| 19:31 niedziela, 14 października 2018 | linkuj Ło! Póki nie ma opisu, szacun za średnią. Ktoś się znów do PiS-u przyznał, czy co? :)
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!