Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 87096.09 kilometrów - w tym 3399.04 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 22.99 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 100.34km
  • Teren 1.56km
  • Czas 04:09
  • VAVG 24.18km/h
  • VMAX 44.60km/h
  • Kalorie 1493kcal
  • Podjazdy 321m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jambór w te i nazad

Wtorek, 9 listopada 2021 · dodano: 09.11.2021 | Komentarze 4

Po miesiącu jamborowego niebytu zaistniała dość pilna potrzeba zabrania resztek niepotrzebnych gratów z działki przed zimą, a przy okazji zawiezienia popranych po lecie lumpów i zebrania potencjalnych ostatnich grzybków. A że dzień krótki i noce zimne, więc trzeba było obrócić w te i nazad - i to najlepiej jeszcze za dnia. Kolejnym punktem na trasie (podczas powrotu) było jeszcze odwiedzenie ostatniego zaległego rodzinnego cmentarza - tym razem w Pabianicach.

Tak więc sporo srok do łapania za ogon naraz, a tu prawie niejeżdżone od miesiąca: to musiało się odbić na formie (czytaj: średniej), mimo intensywnego spacerowania (i psacerowania;) w międzyczasie. No, ale to trochę inne mięśnie i w ogóle.

Tak więc dosyć wczesnym rankiem, korzystając z dość dobrych prognoz (jak na listopad) ruszyłem. Miało wiać z tyłoboku (E do SE) do południa, a potem z S (czyli generalnie w plecy - na abarot). Wiatr okazał się niezbyt silny, ale właściwie z SE do S, więc pierwsza połowa trasy bardziej pod niego niż z nim. Jechało się zatem, można rzec - kłapciato ;)

Po dojechaniu na miejsce okazało się, że działka zasypana jest mnóstwem gałęzi po jakimś większym wietrze - więc sprzątanie zamiast odpoczynku. Ponadto trzeba było zgrabić igliwiowe naleciałości z dachu, przepchać rynny, zamieść ze sterty liści taras (żeby na zimę nie zostały i nie gromadziły wilgoci), wciągnąć stół pod dach etc. Ponadto sprzątając chrust znalazłem 4 chyba już ostatecznie ostatnie tegoroczne kurki :) Na wszystko miałem raptem 1,5h - i tyle mi właśnie zleciało do wyjazdu.

Trasa powrotna inna niż zwykle, bo przez Drzewociny i Ślądkowice - w tych pierwszych skończyli asfalt (wcześniej brakowało jakieś 600 metrów, więc miło, że już  nie szutr). W Róży powrót na trochę na zwykłą powrotną trasę, dałem jednak na chwilę w bok, by sfocić zabytkową leśniczówkę. Miejsce malownicze, do drewnianego budynku prowadzi alejka brzozowa, którą właśnie... wycinają. Ręce opadają ;(

Szybko zatem stamtąd zawróciłem obiecując sobie, że więcej tam moje koła nie postaną, mimo rozlicznych tablic edukacyjnych nadleśnictwa, jak to wspaniale jest w ich lesie i jak bardzo ważne jest, by nie niszczyć przyrody. Później było na szczęście(?) bardziej rozrywkowo, bo znalazłem miejsce, gdzie wsiowa kostkowa dedeerówa ma dwa... progi zwalniające. Ale to nie przez rowerzystów, tylko samochodzistów, którzy w tych miejscach mają poduszki berlińskie i ponoć często je omijali rowerówą. Ja bym na takie rozwiązanie nie wpadł (wystarczyłyby w zaistniałej - i tak już rowerowo bezsensownej - sytuacji dwa słupki), no ale ktoś "pomyślał" - teraz rowerzysta, by nie podskoczyć na progu założonym z "myślą" o kierowcach ma do wyboru: zjechać pod prąd na jezdnię obok poduszki berlińskiej, albo na chodnik. Pysznie :D

Za kawałek zaczęły się Pabianice - i ostatni cel dzisiejszej przejażdżki, czyli dwa rodzinne groby. Całkiem zrobione na nowo, jak się okazało. Z jednego z nich zniknął blisko czterdziestoletni kobierzec z bluszczu, który posadziła moja mama - w zamian wszystko z czarnego kamienia włącznie z ławką. Proszę mnie nie pytać czy to moja sprawka (nie, nie moja - i to nie ja będę sobie latem na czarnej kamiennej ławeczce 4 litery odparzać).
Ech :(

Z Pabianic prawie prosto do domu - prawie, bo jeszcze zakręciłem nad dawno niebywały Bielicowy Staw - i już całkiem o zmroku, rzutem na taśmę robiąc założoną na dzisiaj setkę (siódmą - i kto wie, czy nie ostatnią w tym roku) wróciłem do chałupy. Plan zatem (we wszelkich, nie tylko rowerowych aspektach) - wykonany!

Trasa zaś wyszła w kształcie wychudzonej i pozbawionej kończyn jakiejś mrówy ;)




Komentarze
huann
| 23:12 wtorek, 9 listopada 2021 | linkuj Już mi w tym roku wystarczy tych wirusów grobów. 4 dni temu umarł mój starszy o 7 lat kolega-taternik, a przedwczoraj znajomy kotek Boguś (lat 17).
Trollking
| 22:59 wtorek, 9 listopada 2021 | linkuj Wirusa polecam, łatwiej się przyjmuje :)
huann
| 22:54 wtorek, 9 listopada 2021 | linkuj Ano :)

Dziękuję, coś ostatnio albo wcale nie jeżdżę, albo jakieś stówki.

Co zrobisz, jak nic nie zrobisz. Kusi mnie, by zasiać perz - tylko nie ma na czym :(
Trollking
| 22:51 wtorek, 9 listopada 2021 | linkuj Temat tej potrójnej skoczni już w smsach omówiliśmy. Nie mam więcej do dodania. Prócz tego, że Polska to chory kraj :)

Gratuluję stówki :)

Rodzinki "dbającej" o dizajn grobu za to nie gratuluję.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!