Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 89150.50 kilometrów - w tym 3444.84 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 23.00 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 46.90km
  • Teren 1.20km
  • Czas 02:27
  • VAVG 19.14km/h
  • Temperatura -5.0°C
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

(Not) Only Uć, czyli hardcor w Opłotkach

Piątek, 15 marca 2013 · dodano: 15.03.2013 | Komentarze 0

A miało być niewinnie i jak zwykle gdy jadziem od M. do p. na L. via Rude Opłotki...:
Od rana b. silny, boczny wiatr z N dawał się we znaki (drogowe i nie tylko) - początkowo trochę pomagał, czym bliżej było Rudych Opłotków, tym bardziej przeszkadzał, z racji lecenia po łuku. Na dzień dobry pod wiaduktem kolejowym na zwężeniu drogę zajechał tir... potem było jeszcze ciekawiej (z naciskiem na -wiej): od momentu wjechania na boczne asfalty na zmianę czarna nawierzchnia, biała ubita nawierzchnia, koleiny z lodu i zaspy, jeszcze nie takie wielkie, bo kilkucentymetrowe. Generalnie wszystko to sprawiło, że do celu dojechałem umordowany nieziemsko z czasem 1h 10 minut - km 23,4. Z czego 0,7 terenowo białym Rudym Lasem, bo tam przynajmniej mniej pizgało.
To jednak był tylko przedsmak powrotu...
Początkowo szło wyśmienicie: wiatr nieco skręcił na NWN, więc do 13-14 kilometra z wiatrem w 38 minut. I nagle, po wyjechaniu z Opłotków na tereny otwarte okazało się, że ten sam wiatr, dując cały dzień wywiał wszystko do gołego lodu! Od razu zwolniłem, ale pierwsza dziura i babach! Pierwszy szczupak tej zimy i to na sam jej koniec. Straty: urwany zaczep od pompki, bania na łydce, bolący łokieć.
Dobra, pozbierałem sie jakoś, jadę ostrożnie jak z mendlem jaj, a tu kolejna niespodzianka: w pewnej niewielkiej dolince wiatr nawiał chyba cały ów śnieg! Koleiny śnieżne do wysokości podwozi aut, wokół kopny śnieg a na dnie kolein czarny lód :/ Mijanie się z autami mijało się z sensem, więc znów zjeżdżanie w zaspy, by przepuścić koleinotwórców. A wyżej znów sam lód. Przed Wiskitnem na łuku zza krzaków coś czterokołowego zaszarżowało prosto na mnie, ale zdążyło wyhamować 10 m ode mnie stając w poprzek drogi... nu, wot :/ A do tego wszystkiego chyba ostatecznie się zużyła manetka tylnej przerzutki, bo w pewnej chwili albo jechało na szóstce na maksie, albo spadało na trójkę. Nadgarstek boli do tej pory od trzymania z całej siły kierownicy na lodowych koleinach i przy okazji manetki prawie całą powrotną drogę.
Ostatnie parę kilometrów prawie centralnie pod wichurę prosto w ryj.
Ponieważ jutro Merida idzie do przeglądu, zrobiłem jej kąpiel w benzynie ekstrakcyjnej i mydełku o zapachu jakimś; podczas ablucji okazało się, że nie mam połowy powietrza w tylnym kole!
Motto na dziś: "nieszczęścia to wilki losu, ponieważ chadzają watahami" [ja]


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!