Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 87346.80 kilometrów - w tym 3400.04 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 22.99 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2019

Dystans całkowity:716.22 km (w terenie 9.40 km; 1.31%)
Czas w ruchu:28:12
Średnia prędkość:25.40 km/h
Maksymalna prędkość:51.60 km/h
Suma podjazdów:3829 m
Suma kalorii:30875 kcal
Liczba aktywności:25
Średnio na aktywność:28.65 km i 1h 07m
Więcej statystyk
  • DST 62.10km
  • Teren 1.27km
  • Czas 02:20
  • VAVG 26.61km/h
  • VMAX 51.60km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Kalorie 2705kcal
  • Podjazdy 295m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Telefon i Rydwan

Czwartek, 5 września 2019 · dodano: 05.09.2019 | Komentarze 4

Plan na dziś był taki: jak nie doczekam się do 11.00 rano telefonu, na który czekałem tydzień, dotyczącego ostatecznych decyzji co z pracą - ruszam w świat bez nikakich. O 10.30 zadzwoniłem do biura do księgowej, by ją powiadomić, że mnie dziś nie będzie - i w tym momencie zjawił się tam jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pan nietelefonujący. Wyszło więc tak, że wreszcie pogadaliśmy - i to dłuższą chwilę: po zapoznaniu się z moimi warunkami (specjalnie podbijałem stawkę tam, gdzie mogłem coś ugrać, czyli w kwestiach pozafinansowych, bo szczerze powiedziawszy średnio mi już na tym wszystkim zależy) - o dziwo, pan zgodził się z moimi uwagami właściwie w 100%. OK, skoro tak - żeby potem nie było, że nie mówiłem - zgodziłem się z dniem jutrzejszym formalnie podpisać papiery dotyczące dalszej współpracy. Pierwsza mina na którą spróbują mnie wpakować - i bez jakichkolwiek sentymentalizmów zmykam! Chyba, że w międzyczasie coś się innego trafi - to zmykam tak samo :) A dziś, żeby pokazać, że to ja decyduję o technicznych szczegółach mojej roboty, oznajmiłem panu bez krępacji, że jadę służbowo w teren w celach fotograficznych. I pojechałem - mniejsza z tym, czy to były cele nadrzędne, czy tylko dodatkowe ;)

Wybór padł, ze względu na kierunek wiatru na okolice Jezior (a właściwie stawów, ale u nas w okolicy nie ma prawdziwych jezior, więc stawy są nazywane szumnie jeziorami) - Okrętu i Rydwanu pod Łowiczem. Jechało się zazwyczaj z górki, więc dziarsko (patrz: Vmax), robiąc po drodze okazjonalne foty ;) Gdyby nie dwa wahadła po drodze i okropna kostkówka dla rowerów w Głownie - byłoby niemal idealnie - niemal, bo wiatr dziś prawie wcale nie był jednak idealny (zmieniając się z S na SW, a potem W) - więc raz wiał z jednej, raz z drugiej strony, ale niemal zawsze przy tym na szczęście od tyłu. Stąd kolejny dzień z dobrą średnią :)

Po dojechaniu nad Rydwan (Okręt sobie odpuściłem) - dwie godziny byczenia się na brzegu - dwukrotnie też wskakiwałem do wody, przepływając za drugim razem chyba ze 200 metrów, bo na drugi brzeg - jak na pływającego raz, lub dwa razy w roku wyczyn godny odnotowania :) Tak naprawdę to zbiornik wodny, w którym się chlupotałem to sąsiadujące z Rydwanem dawne wyrobisko po piaskach, czy też żwirach we wsi Guźnia, otoczone malowniczym sosnowym lasem. Kapitalna miejscówka gdyby nie fakt, że zjeżdża tam pół pobliskiego Łowicza z przyległościami, więc w weekend nawet nie próbowałbym tam zawinąć. Dlatego też przez ostatnich kilka lat tam nie bywałem, mając wolne tylko weekendy. No i wreszcie, za trzecim razem (dwie próby z sierpnia spaliły na nagłych służbowych panewkach) się udało.

W końcu zaczęło robić się późno, więc starą drogą (miejscami okropne dziury, a nawet same kamyczki!) prowadzącą do nieczynnej już kopalni żwiru i dalej - dociągnąłem na pekap do najbliższej stacji o nazwie Grudze i wygodnie, bo nietłoczno dojechałem na stację Radogoszcz Zachód - jeden z nowych przystanków kolejowych na trasie ŁKA. Przetestowałem zatem jeszcze windę do której mieści się rower - i ze stacji w pięć kilometrów i dwanaście minut dociągnąłem do chałupy.

Relive z trasy Uć-Rydwan-Grudze z częścią służbowych;) fotek - TU, a jutro - witaj biuro, choć tylko na jeden dzień, bo w weekend znów praca z klientami w informacji. Co i gdzie dalej - póki co nie wiadomo.



  • DST 52.50km
  • Teren 0.03km
  • Czas 01:57
  • VAVG 26.92km/h
  • VMAX 43.96km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Kalorie 2268kcal
  • Podjazdy 270m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Jamboru

Środa, 4 września 2019 · dodano: 04.09.2019 | Komentarze 3

Dziś już klasyczny, bez kombinacji powrót - ale nim tenże nastąpił, blisko dziesięciokilometrowy teoretycznie relaksacyjny (jakbym się niby mógł oderwać...) spacerek po rozsłonecznionym, choć na szczęście jeszcze niezbyt upalnym lesie. Niestety - grzybów brak kompletny, nie ma nawet zwykłych muchomorów ani innych psiaków. Za to ładne widoczki - wułala na spacerowym Relivie.

A potem już w długą do domu - by sprawiedliwości stało się zadość, wiatr z SW, który wczoraj hamował nie zmienił dziś swego kierunku - więc może niezbyt silnie, ale jednak pomagał. Stąd (oraz z o połowę lżejszych sakw) ładna średnia - gdyby nie miasto, byłoby pod 28 :)

A propos miasta: rozeźliła mnie prawie na koniec jakaś dziunia w autku na blachach... PO - jechałem sobie zwyczajnie, koło przejścia dla pieszych jakieś macierze kwadratowe z pińcetplusami brexitowały - przejechałem niebyt szybko, ale się nie zatrzymywałem, bo miałem z tyłu głowy jadące za mną auta, więc nagle hamować mi się nie uśmiechało. Po kilku chwilach słyszę trąbienie - mija mnie rzeczona dzida i krzyczy przez uchyloną szybkę od strony pasażera, że "ciebie to przepisy w kwestii przepuszczania pieszych nie obowiązują?" - odpowiedź mogła być tylko jedna: "a ciebie zakaz używania sygnałów dźwiękowych na terenie zabudowanym nie obowiązuje?" (skoro już tak nagle jesteśmy na ty;)

A po powrocie wieczorem kolejny kontredans służbowy: wieczorny telefon od księgowej, że dzwonił do niej ten, co miał dzwonić do mnie i (sic!)"już ma plan ogólny działania - również mojego". Ciekawe, że przekazuje go przez pośrednika, ale "jest szansa, że jutro zajrzy do biura" - no więc z mojej strony "jest szansa, że do biura jutro nie zajrzę", bo nie będę siedział jak głupi gapiąc się w ścianę (komp służbowy ze wszystkimi ważnymi i pilnymi sprawami powędrował jakiś czas temu do ostatniego miejsca p.), aż się Łaskawca zjawi (lub nie). Może najpierw by jednak zadzwonił do mnie, skoro "ma plan ogólny". Bo ogólnie to na jutro mam plan działania szczególny, związany z rowerem, a nie mamieniem jakimiś zwidami ;)

No to se kurła odpocząłem :/



  • DST 51.93km
  • Teren 1.36km
  • Czas 02:05
  • VAVG 24.93km/h
  • VMAX 46.22km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Kalorie 2242kcal
  • Podjazdy 246m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Jamboru

Wtorek, 3 września 2019 · dodano: 03.09.2019 | Komentarze 3

Dziś już nie czekałem na telefon, tylko raz-dwa spakowałem sakwy na pękato i ruszyłem na działkę - zawieźć trochę gratów i sprawdzić, czy może choć jakiś jeden grzyb wyrósł. Otóż jeszcze nie.

Jechało się marnie: sakwy ciężkie, a wiatr, choć generalnie z SW (czyli w pysk), to co się z rowerem ustawiłem np. niby bokiem - to bez różnicy. Chyba w ogóle wiał dziś z góry i tyle. Zmęczenie ostatnimi zawirowaniami dopełniło słabości średniej; po drodze (wersja trasy trochę nietypowa, bo podobna do tej zazwyczaj powrotnej, czyli dłuższej - ale z kawałkiem terenowym, by nie było nudno) - wizyta na chwilę u mamy, by też jej zabrać jakieś działkowe drobiazgi oraz sprawdzenie kawałeczka nowego asfaltu w Pawlikowicach - niestety, okazał się być donikąd.



  • DST 12.32km
  • Teren 0.02km
  • Czas 00:33
  • VAVG 22.40km/h
  • VMAX 37.19km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Kalorie 534kcal
  • Podjazdy 66m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uć resztkosłużbowa

Poniedziałek, 2 września 2019 · dodano: 02.09.2019 | Komentarze 8

Dom - informacja - biuro - informacja - dom.
Zamiatanie resztek w oczekiwaniu na telefon co dalej - który jednak jak dotąd nie nastąpił.
Dużo chłodniej, silny wiatr z N.
Kategoria 1. Only Uć


  • DST 34.81km
  • Czas 01:19
  • VAVG 26.44km/h
  • VMAX 45.60km/h
  • Temperatura 35.0°C
  • Kalorie 1500kcal
  • Podjazdy 230m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przedwieczorna mikropętelka

Niedziela, 1 września 2019 · dodano: 01.09.2019 | Komentarze 2

Wczoraj, z racji konieczności dwóch spotkań (rodzinnego i towarzyskiego, które przeciągnęło się do późnej nocy) z rowerowania nic nie wyszło; dziś z kolei od rana straszny upał, więc dopiero o pierwszym zmierzchu udało się pokręcić - wstrzeliwując się pomiędzy zachód słońca, a noc - więc na szybko i bez postojów. Wyszło takie coś, a dzięki niemal nieodczuwalnemu wiatrowi (wiał słabiutko z S, a więc boku) - dobra średnia.