Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 89267.43 kilometrów - w tym 3446.39 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 23.00 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

4. Dzień to za mało!

Dystans całkowity:18715.09 km (w terenie 1069.84 km; 5.72%)
Czas w ruchu:810:31
Średnia prędkość:23.09 km/h
Maksymalna prędkość:59.62 km/h
Suma podjazdów:53198 m
Maks. tętno maksymalne:181 (101 %)
Maks. tętno średnie:153 (84 %)
Suma kalorii:344582 kcal
Liczba aktywności:394
Średnio na aktywność:47.50 km i 2h 03m
Więcej statystyk
  • DST 46.25km
  • Teren 1.37km
  • Czas 01:55
  • VAVG 24.13km/h
  • VMAX 39.90km/h
  • HRmax 169 ( 91%)
  • HRavg 143 ( 77%)
  • Kalorie 749kcal
  • Podjazdy 176m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Jamboru

Niedziela, 28 maja 2023 · dodano: 28.05.2023 | Komentarze 4

Ranek wstał słoneczny, a ja cokolwiek potłuczony. Ruszyłem jednak na niespieszny spacer po borach-jamborach - po drodze spotkałem m.in. dużego brzęczącego robala oraz pierwszego grzyba w tym roku (typu ogólnopurchawkowego).

Z działki (po m.in. wycięciu dwóch suchych dąbczaków - wyrwidąb ze mnie, hoho!) wyjechałem późnym popołudniem. Wiało nadal z ENE, a to oznaczało niestety powrót pod wiatr. Na szczęście nie wiało mocno, ale i tak wybrałem opcję najkrótszą początkowo wzbogaconą o wizytę na wiejskim śmietniku (w kwestii szkła i plastików). Do domu dotarłem już na szczęście bez żadnych przygód.



  • DST 46.98km
  • Teren 0.03km
  • Czas 01:51
  • VAVG 25.39km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • HRmax 166 ( 90%)
  • HRavg 137 ( 74%)
  • Kalorie 749kcal
  • Podjazdy 139m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Jamboru

Sobota, 27 maja 2023 · dodano: 27.05.2023 | Komentarze 5

W sprawach pozarowerowych jest chwilowo (odpukać) stabilnie, więc wykroił się swobodny weekend - nie było wyjścia, trzeba było skoczyć na działkę zamontować zaległe rolety (masakra - 3h pierniczkowania się z zaczepami, bo ściany z dykty, albo wystające framugi, każde okienko z innej parafii etc.), a zwłaszcza wszystko podlać, bo susza coraz gorsza.

Jazda dziś niemal stałą trasą (niemal, bo chciałem ominąć zamknięte rogatki w Pawianicach i pojechałem na kolejny przejazd, ale tam to samo - sterczałem chyba z kwadrans), wiał chwilami silniejszy wiatr z ENE (zatem tylno-boczny, przeważnie pomocny - patrz: przyzwoita średnia), słonko świeciło, ale obyło się bez upału - byłoby idealnie, gdyby nie pewien drogowy idiota jeszcze w mieście...
A było to tak:
W poprzek ruchliwej rowerowej asfaltówki, chcąc włączyć się do ruchu w miejscu, gdzie na jezdni zawsze jest korek, ustawiło się autobydlę. Jadąc rowerówką wyprzedziłem cały rządek rowerów, hulajnóg etc. i zobaczyłem go dość późno. Machnąłem znacząco, by się cofnął umożliwiając przejazd (z tyłu miał mnóstwo miejsca) - a ten nic. Po hamulcach dać już nie mogłem (zaraz by mi w d... wjechał jadący za mną sznureczek), więc jedyne, co mogłem, to wskoczyć (mimo samochodowego korka) na jezdnię przed jego mordę...znaczy: maskę i - jakoś się mieszcząc - ominąć krowę. Strasznie niekomfortowa sprawa, ale się udało, choć nie do końca: chcąc od razu wrócić na dedeerówę władowałem się w wysoki krawężnik oddzielający od niej jezdnię. Przód jeszcze poderwałem, ale tył z załadowanymi sakwami - wiadomo... No to sobie szurnąłem bokiem lecąc na prawo: bark stłuczony, łokieć obtarty, kostka zdarta. Tak, właśnie TA kostka :((

Jutro powrót z tym wszystkim, już się cieszę :/ A gnój jak stał tak stał, szybki nie uchylił gdy mu powiedziałem, co myślę o jego macierzy kwadratowej, a po chwili inni kierowcy wpuścili go na jezdnię, więc sobie w pisu pojechał.



  • DST 26.77km
  • Teren 0.23km
  • Czas 01:06
  • VAVG 24.34km/h
  • VMAX 41.04km/h
  • HRmax 163 ( 88%)
  • HRavg 130 ( 70%)
  • Kalorie 425kcal
  • Podjazdy 105m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Jamboru na sposób kombinowany

Wtorek, 9 maja 2023 · dodano: 09.05.2023 | Komentarze 6

Wczoraj wieczorkiem przeszedłem się na tradycyjny spacerek nad rzeczkę i opodal krzaczka - nareszcie woda zeszła z łąk i można generalnie wszędzie przejść :)

A dziś od rana zaczęło dmuchać - już około 10.00 z drzew zaczęły spadać gałązki, szyszki, a czasem nawet jakaś większa gałąź - jazda pod taki wiatr, albo nawet przy bocznym nie miałaby szans powodzenia. Dałem więc sobie siana, bo szkoda zdrowia, poszedłem niespiesznie obleźć jamborowe lasy (jeden wór nowych śmieci zebranych po drodze, smutny widok całych połaci miejsc, gdzie zbieram grzyby zaznaczonych do wycięcia), a potem jeszcze trochę się pobyczyłem, porobiłem jakieś drobne działkowe roboty - i ruszyłem - na pekap ;)

By było jak najbardziej z wiatrem wybrałem opcję szosą główną (nieprzyjemny duży ruch i brak poboczy) do Łasku. Tu wsiadłem do e-ŁKI. W e-ŁCE okazało się, że biletu na rower (za zero złotych) już się w automacie nie kupi, tylko trzeba lecieć przez cały skład do pani konduktor, bo brak takiego biletu grozi karą - 20 zł! Co więcej - w dni powszednie w godzinach szczytu, niezależnie od odległości, za rower trzeba płacić - ponad osiem zyli. Czyli: pisowskie porządki dotarły i do ŁKA :/ Mi się dziś upiekło, bo było już późno, a pani konduktor łaskawie sprzedała mi bilet na rower wart zero złotych za - surprise! - zero złotych! Takie rzeczy tylko w Kaczolandzie.

Jadąc pociągiem dojechałem najdalej, jak się dało - czyli objechałem całe miasto, by znów mieć pi razy drzwi z wichurką: oznaczało to powrót aż z Widzewa. Po drodze korki, jeden duży rozkop oraz jeszcze odwiedzony po drodze kompresor, więc ostatecznie średnią niby "z wiatrem" i tak dziś diabli wzięli. A propos statystyk: Strava policzyła mi dziś Vmax na poziomie ponad 67 km/h, co nawet przy tak silnych podmuchach jest nierealne, a także różnicę wzniesień od Widzewa do domu jakby to były jakieś górzyska: na dziesięciu kilometrach ponad 400 metrów! Zatem Vmax dziś wyjątkowo z HuaWuja (zazwyczaj nieco zaniża w porównaniu np. z licznikiem), to samo różnica w wysokości. Może te kocopoły to jakaś ruska hakerska robota z okazji ichniejszego dnia zwycięstwa, czy jak?



  • DST 47.55km
  • Teren 0.13km
  • Czas 01:58
  • VAVG 24.18km/h
  • VMAX 57.50km/h
  • HRmax 168 ( 91%)
  • HRavg 138 ( 75%)
  • Kalorie 719kcal
  • Podjazdy 138m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Jamboru

Poniedziałek, 8 maja 2023 · dodano: 08.05.2023 | Komentarze 4

Wykroiły się dwa swobodniejsze dni, więc najpierw zawiozłem mamie zakupy, a potem hyc do Jamboru. Wiała dziś dość niebagatelna wścieklizna z E: 1/3 drogi cudownie (patrz: Vmax) pomagała, ale pozostała część trasy to wiatr boczny, albo wręcz przedni, więc generalnie wymęczył - w tym na sześciu Pabianickich Górkach, zwłaszcza że sakwy, jak to przy jeździe na działkę wyładowane tym i owym.

Jutro niestety powrót, a ma wiać jeszcze gorzej, z podobnego kierunku, zatem będzie to wiatr przednio-boczny: czasówki z pewnością nie będzie ;p



  • DST 52.74km
  • Teren 0.37km
  • Czas 02:12
  • VAVG 23.97km/h
  • VMAX 55.50km/h
  • HRmax 168 ( 91%)
  • HRavg 148 ( 80%)
  • Kalorie 926kcal
  • Podjazdy 195m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z grabienia w Jamboru

Niedziela, 23 kwietnia 2023 · dodano: 23.04.2023 | Komentarze 4

Od rana pięknie i bardzo ciepło, więc znów ruszyłem niespiesznie na spacer do Jamborowych Lasów nieco inną trasą niż wczoraj - efekt: kolejne dwa wory śmieci. Tym razem odstawiłem je od razu na śmietnik wracając na działkę przez wieś, potem jeszcze kilka mniejszych robót działkowych - i czas było wracać rowerowo do domu.

Wiało dziś początkowo przepotężnie z SW, czyli kierunku generalnie bardzo korzystnego na powrót (patrz: Vmax - z sakwami!), ale czym byłem bliżej mety - tym słabiej. Po drodze mnóstwo otumanionych wiosną i zapewne kiełbasą z grilla nieostrożnych kierowców - jeden pędził na czołówkę bo "musiał" zdążyć ominąć kolumnę rowerzystów z mojego naprzeciwka; drugi wymusił pierwszeństwo mając za nic zasadę prawej ręki, a trzeci... już w mieście, potrącił rowerzystę, zapewne chwilę przed tym, jak przejeżdżałem. Wokół było już kilka osób z pomocą, rowerzysta właśnie podnosił się z jezdni, więc nie zatrzymywałem się, by nie robić dodatkowego bezsensownego zamieszania, ale sceny z jesieni zeszłego roku i zakrwawionej M. jako żywo stanęły mi przed oczami :/ Humor poprawiło mi dopiero nieoczekiwane spotkanie z Bitelsami kilka kilometrów dalej, którzy jechali w odwrotną stronę na jakieś fantastyczne lody! Żeby nie zmęczenie, to może nawet i pojechałbym ;)

A zmęczenie setne, bo w 3 dni oprócz 101 kilometrów rowerowo 3 spacery piesze (łącznie 20 km-ów), a wraz z pracami działkowymi wyszło 67 000 kroków (czyli jakieś ponad 50 km-ów) - nie wiem, czy dla zdrowotności, ale podejrzewam, że jutro będę w to zapewne wątpić... ;) No i w bonusie złapałem pierwszego kleszcza w tym roku.
Acha - padł pierwszy wymęczony tysiąc.



  • DST 1.38km
  • Teren 0.06km
  • Czas 00:03
  • VAVG 27.60km/h
  • VMAX 32.80km/h
  • HRmax 98 ( 53%)
  • HRavg 80 ( 43%)
  • Kalorie 24kcal
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jamborowanie

Sobota, 22 kwietnia 2023 · dodano: 22.04.2023 | Komentarze 2

Wczoraj udało się zagrabić wszystkie liście z działki (wyszło około 70 kopców), więc przed wieczorem wybrałem się jeszcze na krótką (bo łąki nadal pozalewane) przechadzkę nad rzeczkę i opodal krzaczka:

https://strava.app.link/FeIzhkcXczb

A dziś od rana sypanie wielkiej styrty ze wspomnianych kopców - wyszła jak co roku parę metrów długa. Poszło sprawnie w kilka godzin, więc po skończeniu roboty poszedłem powłóczyć się po Jam-Borach. Zapobiegliwie zabrałem wory śmieciowe - i słusznie, bo nazbierałem łącznie 3 (dwa plastików i 1 szkła) po zimie:

https://strava.app.link/OUwlkilXczb

Zatem po powrocie na działkę nie pozostało mi nic innego, jak wziąć Mery za rogi, załadować sakwy śmieciami i wywieźć urobek do wsiowych śmietników (na fotce - Mery i poranna styrta z grabiami jako skalą porównawczą:)

https://strava.app.link/KX6uH1rXczb



  • DST 47.05km
  • Teren 0.13km
  • Czas 01:52
  • VAVG 25.21km/h
  • VMAX 45.90km/h
  • HRmax 167 ( 90%)
  • HRavg 138 ( 75%)
  • Kalorie 724kcal
  • Podjazdy 138m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Jamboru na grabienie

Piątek, 21 kwietnia 2023 · dodano: 21.04.2023 | Komentarze 4

Wreszcie 3 dni stabilnej (przynajmniej w prognozach;) pogody - najwyższy zatem czas na prawdziwy początek sezonu działkowego, czyli coroczne grabienie liści nad Grabią!

Jechało się, mimo objuczenia ciężkimi sakwami nieźle - wiatr dziś generalnie początkowo słaby, potem co najwyżej umiarkowany wiał z ENE /E, był zatem na zmianę: tylny (wtedy pomagał) i boczny (wtedy niekoniecznie - zwłaszcza na Sześciu Górkach Pabianickich). Mimo to średnia wyszła nareszcie (jak na starą Meri) do zaakceptowania :)



  • DST 47.59km
  • Teren 0.03km
  • Czas 01:56
  • VAVG 24.62km/h
  • VMAX 47.60km/h
  • HRmax 171 ( 92%)
  • HRavg 147 ( 79%)
  • Kalorie 773kcal
  • Podjazdy 172m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Jamboru

Piątek, 14 października 2022 · dodano: 14.10.2022 | Komentarze 2

Zwykły powrót obładowaną grzybami Meridą - po drodze tak, jak ostatnio zawijka do mamy celem przekazania części grzybowych zdobyczy :) Wiało na szczęście z tyłów lub tyło-boków - niezbyt co prawda silnie, ale lepszy (!)rydz, niż nic. Jechało się zatem całkiem dobrze, choć pod koniec wymęczyło mnie miasto: formę oceniam na jakieś 70% sprzed covida. Mimo to blisko 100 km-ów w 3 dni w tempie bez rewelacji, choć do przyjęcia oceniam generalnie pozytywnie.

Zaległe linki do grzybobrań: z przedwczorajz wczoraj.



  • DST 1.38km
  • Teren 0.06km
  • Czas 00:03
  • VAVG 27.60km/h
  • VMAX 33.90km/h
  • HRmax 143 ( 77%)
  • HRavg 129 ( 70%)
  • Kalorie 23kcal
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jamborowanie, czyli kolejne Wielkie Grzybobranie

Czwartek, 13 października 2022 · dodano: 13.10.2022 | Komentarze 2

Dzień wg sprawdzonego schematu: najpierw długi, blisko piętnastokilometrowy spacer po grzybowych miejscach w lesie (5 godzin zbierania!), a potem kilka godzin obierania grzybostwa, przedzielone szybkim mykiem Meridą na śmietnik, by wywalić plastiki (stąd rowerowe mikrokilometry;)

Grzybstats z wczoraj i dziś:
78 pociech (z czego 15 urosło na działce w cztery dni!),
42 (w tym 30 bez robali) zwykłe maślaki,
18 kurek (12 z działki),
9 podgrzybków (plus jeden, który niestety gdzieś wyleciał po drodze z koszyka),
4 sitaki (różne)
i (ciekawostka!) - 2 sarniaki, które jednak zostawię na działce jako grzyby ozdobne (może się rozsieją?)

Generalnie wyszło 8 pudełek litrowych po lodach i cztery mniejsze pudełka - czyli niemal tyle, ile poprzednim razem. Mimo zimnych nocy i skąpych ostatnio opadów w lesie mnóstwo wszelkich grzybów blaszkowych (zwłaszcza olszówek), zauważalnie mniej tylko kań, a z siteczkowych - klasycznych maślaków. Ale może są trochę wyzbierane? ;)



  • DST 46.39km
  • Teren 0.41km
  • Czas 01:56
  • VAVG 23.99km/h
  • VMAX 44.40km/h
  • HRmax 165 ( 89%)
  • HRavg 143 ( 77%)
  • Kalorie 672kcal
  • Podjazdy 138m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Jamboru

Środa, 12 października 2022 · dodano: 12.10.2022 | Komentarze 2

Kolejny wypad na działkę po grzybki. Wiało niemrawo ze wszystkich kierunków oraz z góry - jak to przy wyżu, więc jazda zdecydowanie bez rewelacji. Trasa w porównaniu z klasyczną dwukrotnie modyfikowana ze względu na miejskie rozkopy: objazd wyszedł krótszy(!) niż zwykła trasa, ale z pewnością wolniejszy i dotkliwszy: jak nie kostkowe cepery, to rozryta do gruntu jezdnia z korkiem i wszechobecnym kurzem. Próbowałem ominąć świeżym asfaltem, ale okazał się zdecydowanie za świeży ;)

A na działce tym razem kilkanaście sporych maślaków pstrych (w tym jeden, którego zostawiłem kilka dni temu) oraz pięć kurek. Póki co niech jeszcze podrosną.

Jeszcze przed wieczorem mikrospacer - miałem iść dalej na maślaki klasyczne, ale 19 pstrych i 2 podgrzybki skutecznie w kilkanaście minut wypełniły koszyk. Trudno, klasyki muszą poczekać do jutra ;)