Info
Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 89267.43 kilometrów - w tym 3446.39 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 23.00 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Grudzień5 - 29
- 2024, Listopad4 - 25
- 2024, Październik14 - 86
- 2024, Wrzesień10 - 38
- 2024, Sierpień7 - 19
- 2024, Lipiec17 - 31
- 2024, Czerwiec1 - 4
- 2024, Maj17 - 71
- 2024, Kwiecień13 - 36
- 2024, Marzec13 - 56
- 2024, Luty7 - 30
- 2024, Styczeń2 - 6
- 2023, Grudzień3 - 14
- 2023, Listopad7 - 21
- 2023, Październik10 - 39
- 2023, Wrzesień12 - 72
- 2023, Sierpień14 - 96
- 2023, Lipiec10 - 40
- 2023, Czerwiec7 - 25
- 2023, Maj13 - 54
- 2023, Kwiecień11 - 50
- 2023, Marzec10 - 61
- 2023, Luty5 - 28
- 2023, Styczeń15 - 76
- 2022, Grudzień3 - 21
- 2022, Listopad5 - 27
- 2022, Październik9 - 43
- 2022, Wrzesień4 - 18
- 2022, Sierpień13 - 93
- 2022, Lipiec11 - 48
- 2022, Czerwiec5 - 24
- 2022, Maj15 - 70
- 2022, Kwiecień11 - 54
- 2022, Marzec12 - 77
- 2022, Luty8 - 40
- 2022, Styczeń8 - 39
- 2021, Grudzień9 - 54
- 2021, Listopad12 - 68
- 2021, Październik11 - 41
- 2021, Wrzesień10 - 47
- 2021, Sierpień13 - 53
- 2021, Lipiec13 - 60
- 2021, Czerwiec19 - 74
- 2021, Maj16 - 73
- 2021, Kwiecień15 - 90
- 2021, Marzec14 - 60
- 2021, Luty6 - 35
- 2021, Styczeń7 - 52
- 2020, Grudzień12 - 44
- 2020, Listopad13 - 76
- 2020, Październik16 - 86
- 2020, Wrzesień10 - 48
- 2020, Sierpień18 - 102
- 2020, Lipiec12 - 78
- 2020, Czerwiec13 - 85
- 2020, Maj12 - 74
- 2020, Kwiecień15 - 151
- 2020, Marzec15 - 125
- 2020, Luty11 - 69
- 2020, Styczeń17 - 122
- 2019, Grudzień12 - 94
- 2019, Listopad25 - 119
- 2019, Październik24 - 135
- 2019, Wrzesień25 - 150
- 2019, Sierpień28 - 113
- 2019, Lipiec30 - 148
- 2019, Czerwiec28 - 129
- 2019, Maj21 - 143
- 2019, Kwiecień20 - 168
- 2019, Marzec22 - 117
- 2019, Luty15 - 143
- 2019, Styczeń10 - 79
- 2018, Grudzień13 - 116
- 2018, Listopad21 - 130
- 2018, Październik25 - 140
- 2018, Wrzesień23 - 215
- 2018, Sierpień26 - 164
- 2018, Lipiec25 - 136
- 2018, Czerwiec24 - 137
- 2018, Maj24 - 169
- 2018, Kwiecień27 - 222
- 2018, Marzec17 - 92
- 2018, Luty15 - 135
- 2018, Styczeń18 - 119
- 2017, Grudzień14 - 117
- 2017, Listopad21 - 156
- 2017, Październik14 - 91
- 2017, Wrzesień15 - 100
- 2017, Sierpień29 - 133
- 2017, Lipiec26 - 138
- 2017, Czerwiec16 - 42
- 2017, Maj25 - 60
- 2017, Kwiecień20 - 86
- 2017, Marzec18 - 44
- 2017, Luty17 - 33
- 2017, Styczeń15 - 52
- 2016, Grudzień14 - 42
- 2016, Listopad18 - 74
- 2016, Październik17 - 81
- 2016, Wrzesień26 - 110
- 2016, Sierpień27 - 197
- 2016, Lipiec28 - 129
- 2016, Czerwiec25 - 79
- 2016, Maj29 - 82
- 2016, Kwiecień25 - 40
- 2016, Marzec20 - 50
- 2016, Luty20 - 66
- 2016, Styczeń16 - 52
- 2015, Grudzień22 - 189
- 2015, Listopad18 - 60
- 2015, Październik21 - 52
- 2015, Wrzesień27 - 38
- 2015, Sierpień26 - 37
- 2015, Lipiec29 - 42
- 2015, Czerwiec27 - 77
- 2015, Maj27 - 78
- 2015, Kwiecień25 - 74
- 2015, Marzec21 - 80
- 2015, Luty20 - 81
- 2015, Styczeń5 - 28
- 2014, Grudzień16 - 60
- 2014, Listopad27 - 37
- 2014, Październik28 - 113
- 2014, Wrzesień28 - 84
- 2014, Sierpień28 - 58
- 2014, Lipiec28 - 83
- 2014, Czerwiec26 - 106
- 2014, Maj25 - 88
- 2014, Kwiecień24 - 75
- 2014, Marzec18 - 133
- 2014, Luty17 - 142
- 2014, Styczeń13 - 68
- 2013, Grudzień21 - 115
- 2013, Listopad23 - 102
- 2013, Październik22 - 64
- 2013, Wrzesień28 - 108
- 2013, Sierpień18 - 66
- 2013, Lipiec30 - 95
- 2013, Czerwiec30 - 79
- 2013, Maj30 - 55
- 2013, Kwiecień29 - 81
- 2013, Marzec16 - 39
- 2013, Luty19 - 62
- 2013, Styczeń9 - 18
- 2012, Grudzień22 - 62
- 2012, Listopad22 - 19
- 2012, Październik20 - 8
- 2012, Wrzesień25 - 6
- 2012, Sierpień2 - 3
- 2012, Lipiec14 - 4
- 2012, Czerwiec26 - 14
- 2012, Maj23 - 24
- 2012, Kwiecień26 - 23
- 2012, Marzec27 - 20
- 2012, Luty21 - 35
- 2012, Styczeń23 - 59
Wpisy archiwalne w kategorii
4. Dzień to za mało!
Dystans całkowity: | 18715.09 km (w terenie 1069.84 km; 5.72%) |
Czas w ruchu: | 810:31 |
Średnia prędkość: | 23.09 km/h |
Maksymalna prędkość: | 59.62 km/h |
Suma podjazdów: | 53198 m |
Maks. tętno maksymalne: | 181 (101 %) |
Maks. tętno średnie: | 153 (84 %) |
Suma kalorii: | 344582 kcal |
Liczba aktywności: | 394 |
Średnio na aktywność: | 47.50 km i 2h 03m |
Więcej statystyk |
- DST 47.17km
- Teren 0.07km
- Czas 01:52
- VAVG 25.27km/h
- VMAX 45.60km/h
- HRmax 166 ( 90%)
- HRavg 141 ( 76%)
- Kalorie 794kcal
- Podjazdy 173m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Z Jamboru
Sobota, 12 sierpnia 2023 · dodano: 12.08.2023 | Komentarze 5
Powrót z działki - ale nim to nastąpiło, jeszcze poranny spacerek nad rzeczkę opodal krzaczka - i wielkie porządki na działce, co poskutkowało m.in. znalezieniem kolejnego grzyba - kozaka oraz odkurzeniem starego Sokoła: fotki do znalezisk w linku z jazdy powrotnej :) Jazda zaś niby z wiatrem, ale we wzmagającym się upale. Co do wiatru, to chwilami gnębił wyżowy gniot, więc jechało się, można by rzec - wołowato - i trzeba było jednak się mocno przyłożyć do pedałów, by na koniec średnia wyszła znośna. Jakoś się udało.A poza tym jeszcze zaległe linki do działkowych spacerów: przedwczorajszego (także nad rzeczkę, gdzie spotkałem psa Pampucha i kotkę Zoję) i wczorajszego (po Jamborowych Lasach).
- DST 5.83km
- Teren 1.36km
- Czas 00:15
- VAVG 23.32km/h
- VMAX 34.10km/h
- HRmax 146 ( 79%)
- HRavg 114 ( 61%)
- Kalorie 83kcal
- Podjazdy 12m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Tour de Wsiowe Dzwony ;)
Piątek, 11 sierpnia 2023 · dodano: 11.08.2023 | Komentarze 6
Od rana wybrałem się obejść wszystkie znane mi w Jamborowych Lasach miejsca grzybowe: kurkowe, podgrzybkowe, maślakowe i wszelkie inne. Po 3,5 h łażenia skończyło się na jednej kurce, trzech podgrzybkach i całkowicie zrobaczywiałym zajączku. Zero maślaków, kań też zero. Ech.Po drodze, tuż przy szosie wyhaczyłem nowe wysypisko butelek (wszystkie po winie). Było ich za dużo by brać, więc w drodze powrotnej na dzialkę dozbierałem plastików, a przed wieczorem ruszyłem już rowerowo po rzeczone szkło - stąd finalnie wyszła większa niż zazwyczaj liczba km-ów śmietnikowego touru.
Łącznie w dwa dni zebrałem 9 kurek (7 na działce) i 3 wspomniane podgrzybki (zajączka nie liczę) oraz 3 worki śmieci. Czasy jakie - dary lasu takie :/
- DST 46.23km
- Teren 0.07km
- Czas 01:53
- VAVG 24.55km/h
- VMAX 43.80km/h
- HRmax 162 ( 88%)
- HRavg 136 ( 73%)
- Kalorie 684kcal
- Podjazdy 140m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Jamboru
Czwartek, 10 sierpnia 2023 · dodano: 10.08.2023 | Komentarze 12
Do Jamboru zwykłą trasą z cichą nadzieją na pierwsze w tym roku grzyby - niestety, po przyjeździe okazało się, że na działce jest tylko jeden grzyb - jakiś czerwony gołąbek. A jak wiadomo - lepsze pół żółtej kurki, a tu póki co nic! :( Muszę zatem sprawdzić maślakowe i podgrzybkowe miejscówki w lesie, aczkolwiek szczerze wątpię. Widać zbyt długo trwała susza i upały w czerwcu i lipcu.Jechało się dziś tak sobie, bo pod przednio-boczny wiatr z W (patrz: marny Vmax), sakwy tradycyjnie ciężkie, a i jeden dzień odpoczynku po Wawie to trochę mało. Biorąc te kwestie pod uwagę średnia i tak wyszła na granicy akceptowalności. Na koniec jeszcze mi Strava zeżarła kilkaset metrów, bo się zastopowała na wertepach: Droga Stravo, pamiętaj, że normalnie to Strava jest do żarcia! ;P
- DST 53.82km
- Teren 0.07km
- Czas 02:09
- VAVG 25.03km/h
- VMAX 53.40km/h
- HRmax 169 ( 91%)
- HRavg 141 ( 76%)
- Kalorie 921kcal
- Podjazdy 212m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Z Jamboru
Piątek, 21 lipca 2023 · dodano: 21.07.2023 | Komentarze 6
Od rana znów na spacer po Jam-Borach - tym razem nieco inną trasą niż wczoraj - i znów dwa wory śmieci zebrane. Potem niespieszne pakowanie klamotów i w drogę do domu trasą nieco bardziej pokrętną, czyli opcją, którą niegdyś prawie zawsze wracałem z działki, a która mi się swego czasu znudziła - no i jest dłuższa o 7 km-ów. Wiało generalnie korzystnie z SSW, choć jednocześnie był to gniot wyżowy, więc tak, jakby plusy i minusy się zerowały: odcinki niby z wiatrem przeplatały się z kawałkami z bocznymi podmuchami, więc generalnie pomogło tyle, co nic. Mimo to średnia wreszcie wyszła na granicy przyzwoitości, choć do ideału daleko.- DST 1.34km
- Teren 0.06km
- Czas 00:03
- VAVG 26.80km/h
- VMAX 37.90km/h
- HRmax 78 ( 42%)
- HRavg 70 ( 38%)
- Kalorie 23kcal
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Jamborowanie
Czwartek, 20 lipca 2023 · dodano: 20.07.2023 | Komentarze 4
Tour de wsiowy śmietnik - wywalić m.in. śmioty zebrane podczas porannego spaceru po Jamborowych Lasach.- DST 47.07km
- Teren 0.09km
- Czas 01:55
- VAVG 24.56km/h
- VMAX 45.50km/h
- HRmax 163 ( 88%)
- HRavg 144 ( 78%)
- Kalorie 700kcal
- Podjazdy 138m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Jamboru z alami
Środa, 19 lipca 2023 · dodano: 19.07.2023 | Komentarze 5
Ależ dawno nie byłem na działce! Całe 5 tygodni. Czas był zatem najwyższy, zwłaszcza, że susza okrutna i wszystko już domagało się podlania. Wyruszyłbym co najmniej tydzień temu, ale w takie upały chyba nie dałbym rady dojechać we względnym zdrowiu.Dziś wreszcie można było jechać: termicznie choć gorąco już od rana, ale jednak do zniesienia, wiatr z kolei co prawda słaby, ale po drodze wzmagający się i w dodatku w pysk. Sakwy trzydniowo obładowane, ale za to nowy napęd sprawił, że co prawda bez szybkościowych rewelacji, ale w sumie doturlałem się bezproblemowo do Jamboru.
Ależ wyszło dużo tych al - ale przecież zawsze muszą być jakieś ale! ;)
- DST 47.39km
- Teren 0.07km
- Czas 02:00
- VAVG 23.70km/h
- VMAX 39.90km/h
- HRmax 171 ( 92%)
- HRavg 149 ( 80%)
- Kalorie 738kcal
- Podjazdy 170m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Z Jamboru pod wiatr :/
Poniedziałek, 12 czerwca 2023 · dodano: 12.06.2023 | Komentarze 2
Nim zacząłem katorżniczy powrót pod wiatr rowerem do domu, przeszedłem się jeszcze trochę po lesie - częściowo trasą sprzed tygodnia - ale pieska nie spotkałem. Mam nadzieję, że mu się nic złego nie przydarzyło.A sam powrót zgodnie z przewidywaniami: wiało z NE centralnie w pysk (mój;) - pierwsze kilkanaście km-ów głównie lasami, więc jeszcze jak-cie-mogie, ale czym bliżej miasta, tym wiatr stawał się coraz koszmarniejszy. Na Pabianickich Górkach, a zwłaszcza na wjeździe do Uci wręcz musiałem stawać na pedałach, by móc poruszać się do przodu z zawrotną prędkością dochodzącą do 18 km/h... Dobrze, że łańcuch nie pękł, bo napęd już woła serwisu. Zatem jutro Meri jedzie na coroczny wielki przegląd, a ja korzystam z okazji braku roweru i wkrótce wybywam na tradycyjne wędrowno-stacjonarne wakacje hen na daleką północ ;)
- DST 47.10km
- Teren 0.07km
- Czas 01:48
- VAVG 26.17km/h
- VMAX 46.20km/h
- HRmax 167 ( 90%)
- HRavg 144 ( 78%)
- Kalorie 760kcal
- Podjazdy 137m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Jamboru z wiatrem :)
Niedziela, 11 czerwca 2023 · dodano: 11.06.2023 | Komentarze 4
Dziś był właściwie jedyny dzień, gdy mogłem pojechać na działkę - po pierwsze, by wszystko podlać, a po drugie - ewentualnie dowiedzieć się, co tam u zeszłoweekendowej Psibłędy słychać. Zapakowany zatem jak zwykle plus dodatkowa puszka dla pieska i torba suchej karmy ruszyłem od rana w Jambory. Wiało potężnie, po raz kolejny plus-minus z tego samego kierunku. ENE-asz okazał się na tyle korzystny, że średnia (mimo chwilami bocznych uderzeń, a na koniec wręcz wmordewindu) wyszła "jak to drzewiej bywało" :) Jutro przyjdzie mi podczas powrotu srodze za ten pomysł odpokutować, bo generalnie nic w kwestii wietrznej ma się nie zmienić. Nic to, jutro będę się martwić.Bardziej zmartwiłem się zaś tym, że mimo przejścia całego lasu i sąsiedniej wsi, dokąd tydzień temu odprowadziłem pieska (łącznie ponad 10 km-ów) nigdzie go nie było. Wieś też wyludniona, zatem nie było kogo zapytać. Może jeszcze jutro z rana spróbuję.
- DST 48.61km
- Teren 0.07km
- Czas 02:01
- VAVG 24.10km/h
- VMAX 45.80km/h
- HRmax 169 ( 91%)
- HRavg 145 ( 78%)
- Kalorie 759kcal
- Podjazdy 170m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Z Jamboru - a wcześniej "Akcja Piesek"
Niedziela, 4 czerwca 2023 · dodano: 04.06.2023 | Komentarze 6
Najpierw króciutko o samej jeździe powrotnej z działki, choć w sumie nie ma o czym: wiało dziś słabo, ale męcząco dokładnie w pysk (z NNE), a w dodatku był to typowy gniot wyżowy, więc wymęczył - średnia w zaistniałej sytuacji wyszła (niemal) rewelacyjna.Clou dzisiejszego dnia okazało się jednak nieoczekiwane spotkanie w lesie. Jak zazwyczaj przy okazji działkowania wybrałem się na kilkugodzinne włóczenie się po okolicznych lasach. Wszystko było zwyczajnie, gdy nagle w środku leśnego niczego - kilometr od szosy, kilometr od najbliższej wsi, ale zaledwie kilkadziesiąt metrów w linii prostej od miejsca, gdzie 2 lata temu nieoczekiwanie znalazłem żółwia - na leśną ścieżkę wyskoczył niewielki czarny piesek. Sądziłem, że zaraz pojawi się właściciel, ale nie... Piesek bez obroży, młodziutki (na oko z pół roku?) zaczął biegać dookoła na początku się zbytnio do mnie nie zbliżając. Ruszyłem dalej ścieżką obserwując go - co chwila podbiegał do drzewek i je "zaznaczał", to znów biegł wzdłuż, w poprzek, tam i siam. Doszedłem do wniosku, że się zgubił - ale w takim miejscu? Idąc zauważyłem, że zaczął mi w pokrętny sposób towarzyszyć: to właził w krzaki, to zostawał w tyle lub biegł do przodu, ale cały czas kręcił się w pobliżu. Gdy doszliśmy do rozstaju dróg, pobiegł w stronę wsi - odetchnąłem, bo sądziłem, że wraca do domu z psiego "giganta". Skręciłem w przeciwną stronę, ale zaraz znów się pojawił. Pomyślałem, że jak zrobię postój, to się znudzi i jednak pójdzie do wsi, ale znów nic z tego: łaził dookoła, nawet podszedł i dał się pogłaskać. Cóż było robić - ruszyliśmy z powrotem na moją działkę, choć to było jeszcze dobre parę kilometrów przez las. Najgorszy był moment, gdy musieliśmy jakoś przekroczyć ruchliwą szosę z Łasku do Piotrkowa - piesek nie dawał się złapać i bałem się, że zaraz zginie marnie. Zatrzymałem się więc kilkanaście metrów od szosy, poczekałem aż chwilowo nic nie było słychać żadnego auta - i szybko daliśmy dyla na drugą stronę. Reszta marszu na działkę odbyła się już bez większych przygód, po drodze piesek zaczepiał wszystkie wsiowo-działkowe psy za bramami i miał ewidentne psie ADHD non-stop. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze na działkę dawno nie widzianych znajomych, bo pomyślałem, ze przydał by się jakiś sznurek (u mnie właśnie "wyszły" i nic nie miałem), czy coś, gdyby trzeba było go po coś złapać. Dostałem sznurek (niestety obroży ani smyczy nie mieli), pogadaliśmy chwilkę i jeszcze drogą nad rzeką (by się napił, bo dyszał już jak lokomotywa) dotarliśmy na działkę.
Tylko co dalej?
Okazało się, że z okazji niedzieli żadne lokalne instytucje typu schroniska, animalsi etc. albo nie działają, albo nie można się dodzwonić, albo "nie ich teren". No to sobie narobiłem kłopotu ;) Tymczasem piesek dostał trochę jedzenia (została mi kiełbasa z grilla, chleb, nieco sera) i się zrobił mega-serde(le)czny ;) - zaczął przychodzić, próbował dawać buziaki etc. - a przy okazji bez najmniejszego problemu wskoczył na stół, gdzie spałaszował resztkę kiełbasy. No trudno. Po czym poleciał do furtki, jakimś sposobem ją otworzył i dał dyla. Nie było go z kwadrans - sądziłem, że pobiegł dalej zwiedzać świat - ale nagle wrócił. Zamknąłem furtkę na klucz i już zacząłem kombinować jak tu z nim wracać do miasta, by nie został pozostawiony bez opieki - teoretycznie musiałbym zostawić na działce rower, zawiązać mu zdobyczny sznurek, następnie pieszkom 12 km-ów do najbliższego pociągu - ale znów - co dalej? Z Tobikiem z pewnością by się pożarli...
Piesek sam podpowiedział co dalej: nie mogąc otworzyć porządnie zamkniętej furtki zaczął piszczeć, szczekać i próbować się podkopywać. Wpadłem więc na pomysł, by z nim wrócić do lasu, gdzie spotkaliśmy się rano i niech sam decyduje, czy chce do wsi. No to znów 1,5 km-a do szosy, ponownie akcja przeskakiwania przez jezdnię, kolejne 1,5 przez las: czym byliśmy bliżej wsi, tym bardziej mi znikał z przodu. Wyraźnie się zainteresował pierwszymi chałupam, a tu patrzę i widzę, że stoi przy aucie jakiś pan. Podszedłem i się pytam, czy zna może takiego pieska? Pewnie, że zna! To miejscowy powsinoga, kręci się tu od jakiegoś miesiąca, ponoć wyżera kotom żarcie z misek i pan (chyba nie do końca tutejszy, tylko mający za działkę stare siedlisko) już się zastanawiał, czy go nie adoptować, choć ma już psa Misia. I w tym momencie piesek skoczył na Misia (furtka była uchylona) i zaczęła się psia awantura! Jeszcze tego mi brakowało... na szczęście pan szybko je rozdzielił, piesek poleciał dalej przez wieś - a ja - cóż mogłem zrobić innego? - szybciutko wróciłem po własnych śladach przez las na działkę.
Niech mu się tam jakoś wiedzie :)
Następnym razem będąc na działce z pewnością wybiorę się do tej wsi - nie tyle, by go znów spotkać (jeszcze znów za mną poleci - i znowu będzie kłopot), co popytać, jak się ma. Nie wyglądał na zabiedzonego, aczkolwiek był chudawy. Ale sierść miał błyszczącą, a energią mógłby się podzielić z kilkoma innymi psami, więc chyba nie ma tam tragicznie. Byle tylko nie próbował sam przeskakiwać przez szosę, albo jakiś zwyrol-myśliwy nie chciał go odstrzelić.
Gdybym tylko miał możliwość dania mu domu, a wcześniej przetransportowania, to z pewnością by już dziś nie musiał buszować po miskach wiejskich kotów...
Spacer, na którym się spotkaliśmy - ze ZDJĘCIAMI PIESKA :)
- DST 47.06km
- Teren 0.07km
- Czas 01:55
- VAVG 24.55km/h
- VMAX 45.40km/h
- HRmax 166 ( 90%)
- HRavg 138 ( 75%)
- Kalorie 719kcal
- Podjazdy 139m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Jamboru
Sobota, 3 czerwca 2023 · dodano: 03.06.2023 | Komentarze 2
Niemal powtórka z zeszłosobotniej rozrywki, czyli do Jamboru w sprawach drwalowo-suszowych. Niemal, bo z jednej strony na szczęście bez przewrotnych ani innych przykrych przygód, z drugiej - wiatr tym razem niestety z E - i tyleż w związku z tym z tyłoboku, co z boku, a czasem z przodu; w dodatku gniot wyżowy, więc z góry, zatem raczej wymęczył, niż pomógł.A co do wspomnianego drwalenia, to tym razem szło nie o cherlawe dębczaki, ale dwie potężne, całkiem suche sosny (jedna złamana w połowie, zatem sam pień) tuż za płotem działki - ich wywrócenie się na siatkę i domek mogłoby spowodować prawdziwą katastrofę, więc choć to nie mój las, czas był najwyższy działać, bo właściciele lasu nieznani i brak możliwości jakiegokolwiek kontaktu. Zamówiłem fachowca, naczekałem się aż 4 h, wreszcie przyjechał potężnym ciągnikiem z wyciągarką, zaczepił łańcuch o pnie, podpiłował, trachnęło na pół Jamboru - i po kłopocie :) Teraz korniki mogą sobie dalej buszować w pniach, ale na leżąco ;) A jak się okazało - te sosny ledwo już stały, tak były wypróchniałe. Wystarczyłaby prawdopodobnie jedna większa wichura i nieszczęście gotowe!
Teraz pozostało już tylko zlać porządnie przed wieczorem działkę, bo susza niebywała...