Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 89267.43 kilometrów - w tym 3446.39 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 23.00 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 7.86km
  • Czas 00:22
  • VAVG 21.44km/h
  • VMAX 47.10km/h
  • HRmax 161 ( 87%)
  • HRavg 118 ( 64%)
  • Kalorie 148kcal
  • Podjazdy 32m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

MikroUć z korko-szewską pasją

Środa, 7 czerwca 2023 · dodano: 07.06.2023 | Komentarze 4

"W życiu musi być coś stałego - choćby to była szewska pasja przy Kilińskiego!" - jak mawia kol.aard. Co prawda szewca, u którego wczoraj zostawiłem sandałki do reperacji miałem nie przy Kilińskiego, ale reszta się zgadza: jak ja od zawsze (i coraz bardziej) nie znoszę jazdy w korkach w upale po mieście! :< Pojechałem rowerem po naprawione sandałki tylko dlatego, by się nie tłuc tramwajem ani nie tracić ponad godziny pieszkom. Hmm, "dobre" i to.

Kategoria 1. Only Uć


  • DST 48.61km
  • Teren 0.07km
  • Czas 02:01
  • VAVG 24.10km/h
  • VMAX 45.80km/h
  • HRmax 169 ( 91%)
  • HRavg 145 ( 78%)
  • Kalorie 759kcal
  • Podjazdy 170m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Jamboru - a wcześniej "Akcja Piesek"

Niedziela, 4 czerwca 2023 · dodano: 04.06.2023 | Komentarze 6

Najpierw króciutko o samej jeździe powrotnej z działki, choć w sumie nie ma o czym: wiało dziś słabo, ale męcząco dokładnie w pysk (z NNE), a w dodatku był to typowy gniot wyżowy, więc wymęczył - średnia w zaistniałej sytuacji wyszła (niemal) rewelacyjna.

Clou dzisiejszego dnia okazało się jednak nieoczekiwane spotkanie w lesie. Jak zazwyczaj przy okazji działkowania wybrałem się na kilkugodzinne włóczenie się po okolicznych lasach. Wszystko było zwyczajnie, gdy nagle w środku leśnego niczego - kilometr od szosy, kilometr od najbliższej wsi, ale zaledwie kilkadziesiąt metrów w linii prostej od miejsca, gdzie 2 lata temu nieoczekiwanie znalazłem żółwia - na leśną ścieżkę wyskoczył niewielki czarny piesek. Sądziłem, że zaraz pojawi się właściciel, ale nie... Piesek bez obroży, młodziutki (na oko z pół roku?) zaczął biegać dookoła na początku się zbytnio do mnie nie zbliżając. Ruszyłem dalej ścieżką obserwując go - co chwila podbiegał do drzewek i je "zaznaczał", to znów biegł wzdłuż, w poprzek, tam i siam. Doszedłem do wniosku, że się zgubił - ale w takim miejscu? Idąc zauważyłem, że zaczął mi w pokrętny sposób towarzyszyć: to właził w krzaki, to zostawał w tyle lub biegł do przodu, ale cały czas kręcił się w pobliżu. Gdy doszliśmy do rozstaju dróg, pobiegł w stronę wsi - odetchnąłem, bo sądziłem, że wraca do domu z psiego "giganta". Skręciłem w przeciwną stronę, ale zaraz znów się pojawił. Pomyślałem, że jak zrobię postój, to się znudzi i jednak pójdzie do wsi, ale znów nic z tego: łaził dookoła, nawet podszedł i dał się pogłaskać. Cóż było robić - ruszyliśmy z powrotem na moją działkę, choć to było jeszcze dobre parę kilometrów przez las. Najgorszy był moment, gdy musieliśmy jakoś przekroczyć ruchliwą szosę z Łasku do Piotrkowa - piesek nie dawał się złapać i bałem się, że zaraz zginie marnie. Zatrzymałem się więc kilkanaście metrów od szosy, poczekałem aż chwilowo nic nie było słychać żadnego auta - i szybko daliśmy dyla na drugą stronę. Reszta marszu na działkę odbyła się już bez większych przygód, po drodze piesek zaczepiał wszystkie wsiowo-działkowe psy za bramami i miał ewidentne psie ADHD non-stop. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze na działkę dawno nie widzianych znajomych, bo pomyślałem, ze przydał by się jakiś sznurek (u mnie właśnie "wyszły" i nic nie miałem), czy coś, gdyby trzeba było go po coś złapać. Dostałem sznurek (niestety obroży ani smyczy nie mieli), pogadaliśmy chwilkę i jeszcze drogą nad rzeką (by się napił, bo dyszał już jak lokomotywa) dotarliśmy na działkę.

Tylko co dalej?

Okazało się, że z okazji niedzieli żadne lokalne instytucje typu schroniska, animalsi etc. albo nie działają, albo nie można się dodzwonić, albo "nie ich teren". No to sobie narobiłem kłopotu ;) Tymczasem piesek dostał trochę jedzenia (została mi kiełbasa z grilla, chleb, nieco sera) i się zrobił mega-serde(le)czny ;) - zaczął przychodzić, próbował dawać buziaki etc. - a przy okazji bez najmniejszego problemu wskoczył na stół, gdzie spałaszował resztkę kiełbasy. No trudno. Po czym poleciał do furtki, jakimś sposobem ją otworzył i dał dyla. Nie było go z kwadrans - sądziłem, że pobiegł dalej zwiedzać świat - ale nagle wrócił. Zamknąłem furtkę na klucz i już zacząłem kombinować jak tu z nim wracać do miasta, by nie został pozostawiony bez opieki - teoretycznie musiałbym zostawić na działce rower, zawiązać mu zdobyczny sznurek, następnie pieszkom 12 km-ów do najbliższego pociągu - ale znów - co dalej? Z Tobikiem z pewnością by się pożarli...

Piesek sam podpowiedział co dalej: nie mogąc otworzyć porządnie zamkniętej furtki zaczął piszczeć, szczekać i próbować się podkopywać. Wpadłem więc na pomysł, by z nim wrócić do lasu, gdzie spotkaliśmy się rano i niech sam decyduje, czy chce do wsi. No to znów 1,5 km-a do szosy, ponownie akcja przeskakiwania przez jezdnię, kolejne 1,5 przez las: czym byliśmy bliżej wsi, tym bardziej mi znikał z przodu. Wyraźnie się zainteresował pierwszymi chałupam, a tu patrzę i widzę, że stoi przy aucie jakiś pan. Podszedłem i się pytam, czy zna może takiego pieska? Pewnie, że zna! To miejscowy powsinoga, kręci się tu od jakiegoś miesiąca, ponoć wyżera kotom żarcie z misek i pan (chyba nie do końca tutejszy, tylko mający za działkę stare siedlisko) już się zastanawiał, czy go nie adoptować, choć ma już psa Misia. I w tym momencie piesek skoczył na Misia (furtka była uchylona) i zaczęła się psia awantura! Jeszcze tego mi brakowało... na szczęście pan szybko je rozdzielił, piesek poleciał dalej przez wieś - a ja - cóż mogłem zrobić innego? - szybciutko wróciłem po własnych śladach przez las na działkę.
Niech mu się tam jakoś wiedzie :)

Następnym razem będąc na działce z pewnością wybiorę się do tej wsi - nie tyle, by go znów spotkać (jeszcze znów za mną poleci - i znowu będzie kłopot), co popytać, jak się ma. Nie wyglądał na zabiedzonego, aczkolwiek był chudawy. Ale sierść miał błyszczącą, a energią mógłby się podzielić z kilkoma innymi psami, więc chyba nie ma tam tragicznie. Byle tylko nie próbował sam przeskakiwać przez szosę, albo jakiś zwyrol-myśliwy nie chciał go odstrzelić.

Gdybym tylko miał możliwość dania mu domu, a wcześniej przetransportowania, to z pewnością by już dziś nie musiał buszować po miskach wiejskich kotów...

Spacer, na którym się spotkaliśmy - ze ZDJĘCIAMI PIESKA :)



  • DST 47.06km
  • Teren 0.07km
  • Czas 01:55
  • VAVG 24.55km/h
  • VMAX 45.40km/h
  • HRmax 166 ( 90%)
  • HRavg 138 ( 75%)
  • Kalorie 719kcal
  • Podjazdy 139m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Jamboru

Sobota, 3 czerwca 2023 · dodano: 03.06.2023 | Komentarze 2

Niemal powtórka z zeszłosobotniej rozrywki, czyli do Jamboru w sprawach drwalowo-suszowych. Niemal, bo z jednej strony na szczęście bez przewrotnych ani innych przykrych przygód, z drugiej - wiatr tym razem niestety z E - i tyleż w związku z tym z tyłoboku, co z boku, a czasem z przodu; w dodatku gniot wyżowy, więc z góry, zatem raczej wymęczył, niż pomógł.

A co do wspomnianego drwalenia, to tym razem szło nie o cherlawe dębczaki, ale dwie potężne, całkiem suche sosny (jedna złamana w połowie, zatem sam pień) tuż za płotem działki - ich wywrócenie się na siatkę i domek mogłoby spowodować prawdziwą katastrofę, więc choć to nie mój las, czas był najwyższy działać, bo właściciele lasu nieznani i brak możliwości jakiegokolwiek kontaktu. Zamówiłem fachowca, naczekałem się aż 4 h, wreszcie przyjechał potężnym ciągnikiem z wyciągarką, zaczepił łańcuch o pnie, podpiłował, trachnęło na pół Jamboru - i po kłopocie :) Teraz korniki mogą sobie dalej buszować w pniach, ale na leżąco ;) A jak się okazało - te sosny ledwo już stały, tak były wypróchniałe. Wystarczyłaby prawdopodobnie jedna większa wichura i nieszczęście gotowe!
Teraz pozostało już tylko zlać porządnie przed wieczorem działkę, bo susza niebywała...



  • DST 46.25km
  • Teren 1.37km
  • Czas 01:55
  • VAVG 24.13km/h
  • VMAX 39.90km/h
  • HRmax 169 ( 91%)
  • HRavg 143 ( 77%)
  • Kalorie 749kcal
  • Podjazdy 176m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Jamboru

Niedziela, 28 maja 2023 · dodano: 28.05.2023 | Komentarze 4

Ranek wstał słoneczny, a ja cokolwiek potłuczony. Ruszyłem jednak na niespieszny spacer po borach-jamborach - po drodze spotkałem m.in. dużego brzęczącego robala oraz pierwszego grzyba w tym roku (typu ogólnopurchawkowego).

Z działki (po m.in. wycięciu dwóch suchych dąbczaków - wyrwidąb ze mnie, hoho!) wyjechałem późnym popołudniem. Wiało nadal z ENE, a to oznaczało niestety powrót pod wiatr. Na szczęście nie wiało mocno, ale i tak wybrałem opcję najkrótszą początkowo wzbogaconą o wizytę na wiejskim śmietniku (w kwestii szkła i plastików). Do domu dotarłem już na szczęście bez żadnych przygód.



  • DST 46.98km
  • Teren 0.03km
  • Czas 01:51
  • VAVG 25.39km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • HRmax 166 ( 90%)
  • HRavg 137 ( 74%)
  • Kalorie 749kcal
  • Podjazdy 139m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Jamboru

Sobota, 27 maja 2023 · dodano: 27.05.2023 | Komentarze 5

W sprawach pozarowerowych jest chwilowo (odpukać) stabilnie, więc wykroił się swobodny weekend - nie było wyjścia, trzeba było skoczyć na działkę zamontować zaległe rolety (masakra - 3h pierniczkowania się z zaczepami, bo ściany z dykty, albo wystające framugi, każde okienko z innej parafii etc.), a zwłaszcza wszystko podlać, bo susza coraz gorsza.

Jazda dziś niemal stałą trasą (niemal, bo chciałem ominąć zamknięte rogatki w Pawianicach i pojechałem na kolejny przejazd, ale tam to samo - sterczałem chyba z kwadrans), wiał chwilami silniejszy wiatr z ENE (zatem tylno-boczny, przeważnie pomocny - patrz: przyzwoita średnia), słonko świeciło, ale obyło się bez upału - byłoby idealnie, gdyby nie pewien drogowy idiota jeszcze w mieście...
A było to tak:
W poprzek ruchliwej rowerowej asfaltówki, chcąc włączyć się do ruchu w miejscu, gdzie na jezdni zawsze jest korek, ustawiło się autobydlę. Jadąc rowerówką wyprzedziłem cały rządek rowerów, hulajnóg etc. i zobaczyłem go dość późno. Machnąłem znacząco, by się cofnął umożliwiając przejazd (z tyłu miał mnóstwo miejsca) - a ten nic. Po hamulcach dać już nie mogłem (zaraz by mi w d... wjechał jadący za mną sznureczek), więc jedyne, co mogłem, to wskoczyć (mimo samochodowego korka) na jezdnię przed jego mordę...znaczy: maskę i - jakoś się mieszcząc - ominąć krowę. Strasznie niekomfortowa sprawa, ale się udało, choć nie do końca: chcąc od razu wrócić na dedeerówę władowałem się w wysoki krawężnik oddzielający od niej jezdnię. Przód jeszcze poderwałem, ale tył z załadowanymi sakwami - wiadomo... No to sobie szurnąłem bokiem lecąc na prawo: bark stłuczony, łokieć obtarty, kostka zdarta. Tak, właśnie TA kostka :((

Jutro powrót z tym wszystkim, już się cieszę :/ A gnój jak stał tak stał, szybki nie uchylił gdy mu powiedziałem, co myślę o jego macierzy kwadratowej, a po chwili inni kierowcy wpuścili go na jezdnię, więc sobie w pisu pojechał.



  • DST 3.95km
  • Czas 00:11
  • VAVG 21.55km/h
  • VMAX 33.10km/h
  • HRmax 113 ( 61%)
  • HRavg 89 ( 48%)
  • Kalorie 70kcal
  • Podjazdy 11m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

MikroUć z pompką

Piątek, 26 maja 2023 · dodano: 26.05.2023 | Komentarze 2

Kółko wokół komina na kompresor i abarot. Przynajmniej częściowo wyjaśniła się sprawa wczorajszego muszenia w smole - po prostu z tyłu zamiast atmosfer czterech plus było zaledwie 2,5. Ciekawe czemu oraz z jakiegóż to konkretnego powodu uszło - w tym mojej uwagi? ;)

Kategoria 1. Only Uć


  • DST 33.80km
  • Teren 2.34km
  • Czas 01:32
  • VAVG 22.04km/h
  • VMAX 40.90km/h
  • HRmax 165 ( 89%)
  • HRavg 129 ( 70%)
  • Kalorie 556kcal
  • Podjazdy 107m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uć leśno-pomocowa

Czwartek, 25 maja 2023 · dodano: 25.05.2023 | Komentarze 6

Znów musiałem skoczyć na drugi kraniec miasta po kilka drobiazgów w ramach pomocy, co wiązało się z wnoszeniem Meri na czwarte piętro - na szczęście na lekko, bo wszystko zmieściło się do plecaczka i mogłem być bezsakwowo. Korzystając z okazji odwiedziłem najpierw niebywałe chyba od ponad roku pobliskie okolice z mojego wczesnego dzieciństwa, czyli Lublinkowy Las i Bielicowy Staw. Więcej o tych terenach - TU (trzeba sobie kliknąć zakładkę o Uroczysku Lublinek).

Mimo jazdy na lekko - jeździło się dziś ciężko: wiało chwilami mocniej z NW (zatem przeważnie z boku); co prawda prawa kostka powoli dochodzi do siebie, ale zarówno dla odmiany, jak i pełni szczęścia rozbolało po pewnej przerwie to kolano, co zawsze - czyli lewe. Napęd też już prosi o zmianę.
Jak nie uroczysko - to...

Trasa i fotki - TU.

Kategoria 1. Only Uć


  • DST 25.77km
  • Teren 0.08km
  • Czas 01:05
  • VAVG 23.79km/h
  • VMAX 37.80km/h
  • HRmax 173 ( 94%)
  • HRavg 135 ( 73%)
  • Kalorie 415kcal
  • Podjazdy 89m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uć sprawunkowa

Wtorek, 23 maja 2023 · dodano: 23.05.2023 | Komentarze 4

Okoliczności, eufemistycznie rzecz ujmując nie zachęcają ostatnio do jakiejkolwiek jazdy: jak ma się na głowie 3 mieszkania plus działkę w związku z dwiema chorymi osobami (z czego jedną w szpitalu po raz czwarty w ciągu dwóch miesięcy, a drugą z perspektywą dwóch szpitali w ciągu najbliższych trzech tygodni) oraz psa - mówiąc delikatnie - zdrowotnie niestabilnego, to raczej się człapie (mimo nadal pobolewającej kostki po skręceniu) - czasem wiele kilometrów (jak np. przez ostatnie 3 dni, gdy musiałem przetransportować duże gabaryty tam i siam, co skutkowało łącznie chyba z sześćdziesięcioma km-ami tupu), a nie jeździ. No chyba, że ktoś lubi obładowany jak wielbłąd tłuc się po mieście rowerem, stać w korkach, kląć na kierowców, wdychać spaliny i targać wszystko, włącznie z Meridą na pierwsze, albo czwarte piętro. Ja nie lubię, więc nie jeżdżę.

Dziś jednak już musiałem, bo wiadomo: czasami człowiek musi, nawet jak się w spalinach dusi. Więc zawiozłem i przywiozłem, co musiałem. A dziś gorąco, dość silny wiatr z S, a na dodatek cała jazda w lekkim niedoczasie, bo zapowiadali burze. Na szczęście udało się obrócić bez moknięcia, bo coś się opóźniają. Najbliższe dni nie zapowiadają w żadnym razie poprawy sytuacji: z pewnością będzie ch...jowo - byle tylko przy tym było choć stabilnie...

Kategoria 1. Only Uć


  • DST 52.91km
  • Teren 0.30km
  • Czas 02:12
  • VAVG 24.05km/h
  • VMAX 58.50km/h
  • HRmax 173 ( 94%)
  • HRavg 141 ( 76%)
  • Kalorie 905kcal
  • Podjazdy 325m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pętelka klasyczna plus Pagórki

Wtorek, 16 maja 2023 · dodano: 16.05.2023 | Komentarze 2

Dziś od rana pilnie obserwowałem prognozy wietrzne: otóż wiatr miał się w ciągu dnia obracać - z dość silnego z W rano przez umiarkowany z NW i N po południu na słaby NE przed wieczorem. Nie pozostało nic innego, jak wstrzelić się (zgodnie z ruchem wskazówek zegara) w ową zmianę tak, by coś popętelkować w obie strony raczej z wiatrem, niż pod. Wyjechałem nieco za późno, bo dmuchało już z NW, a postanowiłem zrobić klasyczną pętelkę wspak plus dorobić trochę kilometrów i podjazdów na Pagórkach. Zatem pierwsza połowa drogi (do Stryjkowa) to wiatr przeważnie boczny, z NW, na szczęście tylko chwilami silniejszy, a że przeważają tu zjazdy, więc jechało się znośnie. W Stryjkowie chwila tradycyjnego popasu nad zalewem - i skierowałem się już z wiatrem (coraz bardziej z N) na południe pod górki-pagórki. Następnie wykręciłem do domu na południowy zachód - i jak na zamówienie zaczęło (zgodnie z prognozą) wiać z NE :) Szkoda tylko, że już ledwo, ale i tak miło :) Średnia byłaby lepsza, gdyby nie dużo miasta na początku i na końcu i popołudniowe korki; wynik Vmaxa dziś pi razy drzwi do zaakceptowania, bo górka w Wódce to jest jednak klasa sama w sobie. Oczywiście przy zjeździe ;)



  • DST 19.11km
  • Teren 0.74km
  • Czas 00:49
  • VAVG 23.40km/h
  • VMAX 42.80km/h
  • HRmax 166 ( 90%)
  • HRavg 141 ( 76%)
  • Kalorie 316kcal
  • Podjazdy 104m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uć sprawunkowo-leśna

Niedziela, 14 maja 2023 · dodano: 14.05.2023 | Komentarze 2

Miałem dziś małe zadanko: musiałem zawieźć na zaprzyjaźnioną działkę za naszym miejskim lasem parę rzeczy - i coś tam odebrać. Ponieważ znów wiało jak głupie z ESE odczekałem do późnego popołudnia - i zrealizowałem zadanie tak, by dojechać możliwie gładkim asfaltem w jedną stronę i jak najbardziej skryć się w lesie w drodze powrotnej dziurawo-terenowej pod wiatr. Udało się, zatem kolejny wiekopomny sukces rowerowy do odhaczenia ;p

Kategoria 1. Only Uć