Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 87096.09 kilometrów - w tym 3399.04 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 22.99 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 79.80km
  • Teren 1.70km
  • Czas 03:16
  • VAVG 24.43km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jambór nietypowy logistycznie

Środa, 16 grudnia 2015 · dodano: 16.12.2015 | Komentarze 4

Pierwszy wolny dzień od 9 dni - więc hajże na niebywały od ho-ho Jambór. Prognozy mówiły o słabym wietrze z SE i S i braku opadów.
Ruszyłem więc wcale nie tak z samego rana z Odhuańńi - wiatr, początkowo słaby boczny, nieco tężał i stawał się przedni. Gorzej, że praktycznie stuprocentowa wilgotność powietrza - mgiełka non stop, chwilami przechodząca w homeopatyczną mgławkę, a że temperatura niezbyt wysoka - więc warunki bardziej męczliwe, niż się tego mogłem spodziewać. Pojechałem zupełnie nietypową trasą via Pawianice i dalej na Chychło i Niezłoń, by ominąć błota w Lesie Pobłociszewskim - i dobrze, bo trasa jest gładka, szeroka, z poboczem i prawie pusta, odkąd tranzyt idzie Eską Ósmą. Po drodze na Górkach Pawianickich minął mnie dziarsko czteroosobowy peleton Dziadków-Szosowców, zagrzewający mnie do boju gromkim "dawasz Młody dawasz!" - od razu poczułem się 20 lat młodszy ;) Jednak nie dałem im rady, bo oni na cienkich oponkach i bez sakw, więc po niedługim czasie rozpłynęli się w mgławce ;)
W Jamboru 1,5 godziny na ogrzanie się, wypicie herbaty, zjedzenie czekolady, krótki spacer nad rzeczkę - i na abarot (mniej więcej tą samą trasą), by w miarę zdążyć przed nocą - do R. tym razem, więc o 11 km bliżej. Miało być już z wiatrem, ale ten wiatr dziś coś ze wszystkich stron powiewał - słabo, ale paskudnie wilgotno i zimno. W końcu zaczęło mnie odcinać, więc z powodu częstych postojów dociagnąłem na miejsce już po ciemaku - po drodze jeszcze wizyta w sklepiku w Gorzewie - pani tak się ucieszyła, że ktoś do niej zajrzał, że dała mi garść orzechów z własnego ogródka. Od dziś zatem sklepik w Gorzewie dołącza do ekskluzywnego grona kultowych sklepików na moich trasach rowerowych :)
W sumie zaskakująco męczący wypad, zwłaszcza jak na umiarkowaną liczbę przejechanych kilometrów - i dobrze, że już nie musiałem ciągnąć do Odhuańńi, bo primo dziś bym chyba zrobił antyczasówkę (a tak wyszło po japońsku - czyli jako-tako), a secundo - jutro mam rzucik beretem rano do p. na L. :)
Zatem sakwojaże o ciężarze dwudniowym ;)



Komentarze
huann
| 20:01 sobota, 19 grudnia 2015 | linkuj Jak będę w Gorzewie nie wiem kiedy, to postaram się nieomieszkać :)
lavinka
| 12:36 sobota, 19 grudnia 2015 | linkuj Pozdrawiamy panią z nowego kultowego sklepiku, oby ich więcej na wszystkich trasach!
huann
| 15:41 czwartek, 17 grudnia 2015 | linkuj Żeby jeszcze było ciut bliżej, pogoda troszkę przyjaźniejsza, a dzień nieco dłuższy... to by były wakacje ;)
Gość wariag | 15:37 czwartek, 17 grudnia 2015 | linkuj Ech, dobrze mieć taką enklawę gdzie można uciec od tego zwariowanego świata :(
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!