Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 89150.50 kilometrów - w tym 3444.84 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 23.00 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 52.00km
  • Teren 1.30km
  • Czas 01:54
  • VAVG 27.37km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Jamboru z ostrego rżnięcia

Niedziela, 4 września 2016 · dodano: 04.09.2016 | Komentarze 8

Rankiem bladym ledwo się zwlokłem, a tu już panowie od rżnięcia się pojawili - o 7:30 rano. W niedzielę. No co zrobić. I zaczął się taniec z sosnami - żeby ściąć jedną, trzeba było wycinać (od dołu, stopniowo ją opuszczając!) drugą, uwiązaną u góry - bo z jednej strony domek, a z drugiej siatka. W końcu udało się i jedną i drugą po kawałku wykończyć - ale w pewnej chwili miałem niepowtarzalną okazję obserwować niezapomniane latające w powietrzu na linach drzewa... Cała operacja ścięcia dwóch trwała (z deliberacjami i niezbędnymi w takich wypadkach jękami fachowców) 2,5 h. W końcu została sterta gałęzi z koron i pocięte bale. Przyjechał wózeczkiem pan sąsiad i na 4 razy wywiózł na opał. A ja powywalałem gałęzie za płot do otwartego lasu (po czym je jeszcze musiałem parę metrów w głąb zaciągnąć, bo sąsiadce obok nagle zaczęły przeszkadzać, że przyjdzie ktoś i styrtę podpali a ona ma domek nieubezpieczony) i po paru godzinach mordęgi mogłem jechać nazad. Na szczęście przeważnie z silnym wiatrem z SW, choć wracając troszkę dłuższą opcją czasem bywał boczny, a nawet przednio-boczny, co wcale nie było fajne. Ponadto dwukrotnie mnie złapał krótkotrwały deszcz - i tak się skończyła przygoda z ostrym rżnięciem.
Sakwy dwudniowe plus śmieci z działki, więc napchane prawie na full.



Komentarze
huann
| 10:52 poniedziałek, 5 września 2016 | linkuj Ciekawe, czy rzeczony most był ubezpieczony ;)
meteor2017
| 21:54 niedziela, 4 września 2016 | linkuj Ale ona była chyba sheblowana na deski
lavinka
| 21:48 niedziela, 4 września 2016 | linkuj W Warszawie to taka sterta most podpaliła, się pani nie dziwę. ;)
meteor2017
| 20:41 niedziela, 4 września 2016 | linkuj U nas sosen dużo, a świerków mniej to i żal ;-)
huann
| 19:08 niedziela, 4 września 2016 | linkuj Też wolę siedzieć, byle nie za długo ;) Z gracami (a właściwie grabiami, bo to nad Grabią) latałem na zakończenie, by trociny wyekspediować na 4 strony świata.
Gość wariag | 18:48 niedziela, 4 września 2016 | linkuj Czyli taki coup de grâce, no tak. Też mi smutno gdy patrzę na drzewa umierające stojąc.
huann
| 18:35 niedziela, 4 września 2016 | linkuj Żywych bym nie ruszał - zresztą tak był domek ustawiany w 1989, żeby żadnego drzewa nie uszkodzić. Ale jedna już całkiem zrudziała, a druga po wcześniejszym obłamaniu miała tylko 2 cherlawe gałązki na wysokości ok. 10 m - w dodatku poziome, więc groziło przy śnieżnej okiści oberwanie całego czubka wprost na dach domku.
Gość wariag | 18:28 niedziela, 4 września 2016 | linkuj A sosen żal. Lubię je, świerków bym nie żałował.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!