Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 87180.62 kilometrów - w tym 3399.20 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 22.99 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 138.16km
  • Teren 0.48km
  • Czas 04:52
  • VAVG 28.39km/h
  • VMAX 51.90km/h
  • Kalorie 6002kcal
  • Podjazdy 403m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wiosenna Wawa...a tu nagle rekordy!

Niedziela, 17 marca 2019 · dodano: 17.03.2019 | Komentarze 6

Miało dziś wiać potężnie i dokładnie z SW - i tak było. Kierunek niby słuszny na planowaną Wawę - ale tak nie do końca, bo za mało wektora W, a za dużo z S. Nie było jednak co grymasić, ponad pół roku nie byłem ogarnąć rodzinnego cmentarzyka - więc mimo zużytego napędu po zimie (czasem już sobie lubi łańcuch strzelić) i niekończącego się niewykasłania - hajże! Zwłaszcza, że pogodowo wiosna w pełnym, jednodniowym rozkwicie: ciepło (na postojach na słońcu ZBYT ciepło!) i prawie bezchmurnie. Dobrze, że założyłem gacie 3/4 i jedną warstwę - polar setkę, bo bym się żywcem ugotował!

Wyjechałem po 10:00 - i gdy już opuściłem miejskie ecie-pecie i ustawiłem się przed Stryjkowem idealnie z wiatrem - poskutkowało to dzisiejszym Vmaxem z górki - prawie 52 km/h! Gdy w Stryjkowie spojrzałem na średnią - trochę mnie zamurowało - 31,3 km/h! Tego jeszcze nie grali... :D

Ze Stryjkowa trochę łącząc opcje trasy nowsze ze starszymi dociągnąłem do Nieborowa - po 62 km-ach średnia nadal wynosiła ponad 30!

Po pierwszym, krótkim odsapie ruszyłem dalej - i nie było już tak znakomicie, choć nadal nieźle - leciałem na zmianę na E i ENE, a wiatr zaczął coraz bardziej być SSW, czyli tylno-boczny, a chwilami wręcz boczny. I potężny, więc musiałem wreszcie dziś troszkę nad rowerem popracować, żeby nie było ;)

Między Aleksandrowem koło Żyrardowa, a Shimanowem;) trafiłem na nową, rewelacyjną rowerową asfaltówkę - chyba ze 4 kilometry szczerych pól i takie coś wzdłuż w sumie lokalnej szosy wraz z jej remontem postroili. Bogata gmina :) Niestety - nie ma miodu bez łyżeczki - asfaltówka, biegnąca wśród niczego dwukrotnie zmienia (pod kątem prostym!) stronę jezdni. Kompletny bezsens - jak to u nas: jak można coś spieprzyć - to jeszcze jak!

Drugi krótki postój w równie kultowych rowerowo co Shimanów Kaskach (km-ów 90,8; Vśr - 29,8), potem jeszcze w Rokitnie (km-ów 107,5; Vśr - 29,5). Na koniec przed cmentarzem kupowanie zniczy u tej pani co zwykle w Pruszkowo-Żbikowie - i za troszkę byłem na miejscu.

Tu, jak zwykle, wszystko leżące odłogiem - w tym jakiś wieniec z Bożego Narodzenia, a wokół - uschnięte badyle po jesiennych "mimozach" (czyli nawłoci). Postument zasypany liśćmi, wypalone znicze etc. - "fajnie" dba o grób swego ojca i swojej babci moja kuzynka (i jednocześnie chrzestna nie widziana od 9 lat) mieszkająca... kilometr dalej. Ręce opadają - no, ale to wielkie państwo są, mają fabryki i bryki, więc się zniżać nie będą. I mimo, że (opływając w kasiorę!) dostali jako najbliższa rodzina kilka tysięcy na nagrobek 9 lat temu, nie kiwnęli paluchem tłustym. Przepraszam za w(s)tręt osobisty, ale cholery można dostać.

Sprzątanie zajęło pół godziny - i już ruszyłem w przedostatni etap dzisiejszego rowerowania - czyli na Wawę Zachodnią. W sierpniu zeszłego roku, gdy jechałem do Warszawy po raz ostatni, wzdłuż głównego wlotu do miasta od zachodu (czyli ul. Połczyńskiej) zaczęto coś budować dla rowerów - obecnie naprawdę nieźle się to już prezentuje - poza dosłownie 30 metrami nieskończonymi obok Glinianki Sznajdra (to ta robiąca za lodowisko w ostatniej scenie w "Misiu":) reszta już działa - szeroka asfaltowa dedeerówa (czasem wspólna z pieszymi, a czasem przechodząca w równoległe do jezdni asfaltowe dojazdy na posesje dostępne dla aut) - w sumie należy tylko uważać na niezliczone wloty i wyloty z boku. Cóż - taki urok infrastruktur rowerowych, nawet niezłych (zwłaszcza jak na nasze "standardy") ;p

Na Zachodniej odsapnąłem 3 kwadranse, kupiłem sobie colę - a drożdżówkę dla potulnego Pana Menela, który mnie nie prosił o kasę, tylko własnie o coś do jedzenia (czym mnie ujął) - i już była ŁKA na Uć. A w środku tłok, więc 1,5h na schodku na podłodze. Nic to.

Po wysięściu jeszcze w miarę szybka dzida przez miasto - i dzisiejszą jazdę zupełnie niespodziewanie zakończyłem z nowym rekordem prędkości na tej trasie (28,39 km/h) oraz drugim wynikiem w historii (trenażerów nie liczę rzecz jasna) w ogóle.

Jak to się stało - jeszcze nie wiem, ale chyba z Meridą jak z winem - czym starsza, tym lepsza!

Wisienką na torcie - pierwsze tysiąc w tym roku. No i wreszcie pierwsza w tym roku setka tak w ogóle.
Coś takiego, no, no...

Napęd: 1 l wody gazowanej, 0,5 l coli, pół czekolady gorzkiej z nadzieniem wiśniowym Wedla, 2 banany i kubek mrożonej kawy.

Relive (z jednym foto z Nieborowa) - PROSZĘ UPRZEJMIE.





Komentarze
huann
| 16:01 poniedziałek, 18 marca 2019 | linkuj A pewnie skoczę koło lipca, albo sierpnia - bywam kilka razy w roku, zawsze się staram jechać na łatwiznę tj. z wiatrem, bo nie jestem żaden długodystansowiec i jak dla mnie "setuchna - to już cóś!" ;)

Ale jak byście słyszeli o wyścigach starych góralek po szosie z wiatrem i z górki - dajcie znać! :D
Bitels
| 15:21 poniedziałek, 18 marca 2019 | linkuj Bardzo fajny opis. Gdybyś jechał jeszcze latem nach Warschau, to chętnie wybiorę się razem.
A w zawodach śmiało możesz startować Merysią.
Sam jechałem dwa razy maraton w Kórniku na trekingu. Fakt, wolniej niż na szosie, ale da się.
huann
| 07:55 poniedziałek, 18 marca 2019 | linkuj A tak jakoś wyszło, dzięki :)
Co do wyścigów, to własnie z premedytacją ścigam się wyłącznie z sobą samym, bo w kwestii rowerowej jak dla mnie zbyt dużo zależy od sprzętu (a co za tym idzie - kasy) - mógłbym się więc ścigać najwyżej w wyścigach starych góralek ;D
Zresztą - jakbym miał się przeciskać w peletonie, to dla mnie pewnie byłoby równie "atrakcyjne", jak przeciskanie się przez miejski korek!
malarz
| 05:17 poniedziałek, 18 marca 2019 | linkuj Huannie, tyle pięknych rekordów, że aż nie wiem, do którego się odnieść i w jakiej kolejności :)
Wspaniały opis, pierwszy tysiąc km w sezonie, pierwsza setka, a do tego średnia predysponująca Cię do tego, byś startował w zawodach!
Gdy Huann zasiądzie na karbonowej szosie (na zawodach), to wielu oglądać będzie Jego plecy ;)
Brawo! :)
huann
| 20:55 niedziela, 17 marca 2019 | linkuj Dzięki - jak na Meridę to rzeczywiście jakiś kosmos :) Tak, czy siak - weekend wyszedł może mało ambitny (ze względu na większość kilometrów zrobionych z wiatrem), ale na ambicji się można przejechać...niezdrowo. Że o wątpliwej przyjemności z jazdy nie wspomnę ;)
Trollking
| 20:38 niedziela, 17 marca 2019 | linkuj No proszę, w końcu wiatr zrobił Ci prawdziwego SuWenira, zamiast mENczarni :)

Gratuluję sety, kosmicznego wyniku, no i w ogóle - brawo!

Jeśli widzisz świetną DDR-kę - spodziewaj się, że w tym kraju na bank coś w niej spieprzą :)

Miło, że chociaż Ty się troszczysz o te groby... Postawy kuzynki nie ma sensu komentować, bo generalnie klawiszy szkoda...
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!