Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 87096.09 kilometrów - w tym 3399.04 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 22.99 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 39.18km
  • Teren 0.02km
  • Czas 01:36
  • VAVG 24.49km/h
  • VMAX 40.80km/h
  • HRmax 180 (100%)
  • HRavg 125 ( 69%)
  • Kalorie 615kcal
  • Podjazdy 178m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Alusiowy Las z zerwanym łańcuchem :/

Niedziela, 17 kwietnia 2022 · dodano: 17.04.2022 | Komentarze 2

Ech... :/
No, ale po kolei.
Rano ruszyliśmy wspólnie z M. rowerami na święta do Alusiowego Lasu - opcją najkrótszą, bo centralnie pod (umiarkowany) wiatr z N. Dojechaliśmy bez przygód i po przywitaniu mamy M. ruszyliśmy na dłuższą (6,66 km-a!;) psiechadzkę z działkowym Tobikiem (nasz został w domu, bo by się oba pojadły - zresztą ciężko by go było zabrać rowerowo;). Po powrocie na działkę świąteczna wyżerka - i trzeba było wracać. Powrót tym razem nie najkrótszą, a najrówniejszą w kwestii asfaltu opcją, czyli nieco halsując. Po drodze jak zwykle co kilkaset metrów postój w oczekiwaniu na M., która ma swoje tempo (a ja swoje;), więc nasz system wspólnego rowerowania polega na takiej właśnie jeździe, a postoje są determinowane skrzyżowaniami (żeby się nie pogubić). Na jednym z takich postojów zaczepił mnie sympatyczny starszy motocyklista, który właśnie mnie mijał i aż się zatrzymał z troską, czy nie mam jakiejś awarii! Nie, skądże, ale dzięki - fajnie jest spotkać miłego, uczynnego człowieka :) Po kilku następnych postojach ruszyłem, poczułem trzask pod stopą i nagły luz... i już wiedziałem. Wykrakał. Awaria. Patrzę, a na jezdni za mną zwinięty pięknie niczym wąż leży mój łańcuch! Tuż przed wjazdem do... taa, Zgierza :/

Reszta powrotu to na szczęście tylko kilometr pieszego prowadzenia zerwanej z łańcucha Mery do autobusu miejskiego, który fuksem jechał bezpośrednio do domu. Władowaliśmy oba rowery (M. też skorzystała) i w sumie byliśmy może kwadrans później na miejscu niż było w planach. A ponieważ nie mam wichajstra do skuwania (bo też nigdy przez ponad 20 lat jazdy łańcucha nie zerwałem!), więc czeka mnie jutro bezrowerowość (w sumie i tak nic nie miałem w planach), a we wtorek serwis. Zapytam tam, gdzie zaledwie miesiąc temu robiłem pełen przegląd wraz z wymianą napędu jak to możliwe, że przez tak krótki czas mogło się zdarzyć coś takiego? Pewnie powiedzą, że Chińczyki w przeciwieństwie do łańcuchów się mocno trzymają...




Komentarze
huann
| 21:30 niedziela, 17 kwietnia 2022 | linkuj Skoro potrafiłem kiedyś złamać oś suportu w... połowie? Widać takie mam szczęście do trefnych sprzętów. W dodatku łańcuch się nie rozpiął, tylko jedno z ogniw po prostu pękło - też w połowie :(

Po wyżerce, ale i sakwy pełne wyżerki. Dobrze, że się do w sumie podmiejskiego mikrobusu pomieściły.
Trollking
| 21:23 niedziela, 17 kwietnia 2022 | linkuj Ale kicha... A wręcz pełen katar! Przecież to... niemożliwe.

Gdyby łańcuch rozpiął się dzień po odebraniu roweru, przy pierwszym mocnym pedałowaniu, sprawa prosta: spaprana robota. Ale po miesiącu? (Nie)normalnie zagadka...

Szczęście w nieszczęściu z tym autobusem. I że było już po wyżerce :)
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!