Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 87397.41 kilometrów - w tym 3400.34 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 22.99 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 138.70km
  • Teren 1.90km
  • Czas 05:59
  • VAVG 23.18km/h
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wawa ze zniczami

Niedziela, 11 listopada 2012 · dodano: 11.11.2012 | Komentarze 2

Wycieczka najklasyczniejszą trasą na podwarszawski cmentarz i do Warszawy Zachodniej, skąd powrót PKP do miasta Uć.
Etap 1: od M. via Eufeminów (tu nieco skrótowania gruntami), Brzeziny, Kołacin(ek) do przystanku PKS Kotulin (km 29,5 - 1 h 13 min.). Wiatr umiarkowany tylny i tylno-boczny, zdecydowanie korzystny. Postój pięciominutowy i w drogę!
Etap 2: Kotulin-Łyszkowice-Bełchów-Nieborów (km 30,7 - 1h 12 min.). Wiatr równie korzystny (zwłaszcza do Łyszkowic), a że górki i generalnie z górki, to i nawet jeszcze lepsza średnia niż na etapie pierwszym. Przejazd nad A2 strasznie błotnisty, masakra, po co ja czyściłem wczoraj Meridu? Postój (pod nieborowską Białą Damą) tym razem 10 minut.
Etap 3: Nieborów-Bolimów-Czerw.Niwa-Szymanów (km 23,7 - 1 h). Mimo bardziej bocznego wiatru nadal leciało się jak po maśle, choć już plaskato, więc premii czasowych górskich na tym etapie już nie było.
Etap 4: Szymanów-Kaski-Błonie (km 19,2 - 50 min.). I nagle: bach! Energię odcięło! Tak diametralnie, że boczny wiatr zaczął być coraz gorszym koszmarem, prawie cała tabliczka czekolady pożarta nie zdała się na zbyt wiele - co tu robić? Nic - wlec się... Postój w Błoniu aż 15 minut, ale za to trąbiła dęta strażacka z okazji święta. A propos dęty: z opony wyciągnąłem pięciomilimetrową ostrą blaszkę - cud, że nie skapciał rower, na szczęście wbiła się w najgrubszą część bieżnika :]
Etap 5: Błonie-Rokitno-Płochocin (km 8,6 - 23 min.). Energii starczyło na 8,6 km... W środku niczego zeżarłem ostatnie kostki czekolady, dwa ostatnie tik-taki i dopiłem picie. Wiatr nieco osłabł, za to skręcił na przednio-boczny, co w zaistniałym stanie rzeczy sprawiło, że wleczenie osiągnęło punkt, gdy na plaskatej drodze prędkość spada poniżej 20 km/h :/ Postój trwał 7 minut.
Etap 6: Płochocin-Domaniew(ek)-Pruszków-Duchnice-Konotopa-Bronisze-cmentarz (11,3 km - 33 min.). Energii nadal jak na lekarstwo, ale teren podwarszawski, więc sporo zabudowy osłaniającej od wiatru, za to po drodze 3 strome wiadukty, na które trzeba było wjechać. Na koniec trochę gruntów. Na cmentarzu godzinna regeneracja ;)
Etap 7: Cmentarz-Mory-Warszawa (10,5 km - 34 min.). Wjazd do stolicy już o zmroku ul. Połczyńską - obyło się omal bez ścieżek rowerowych. Z Warszawy Zachodniej PKP na Widzew. Po drodze policzyłem, że być może uda się zmieścić w 6h całości efektywnej jazdy, stąd:
Etap 8: Widzew-M. Czasówka mimo zmordowania - i to przeważnie ścieżkami rowerowymi, bo akurat tak się światła poukładały (5,2 km - 14 min.)
No i co? No i 5 h 59 minut, tadam!
W odsłuchu po drodze mnóstwo, a sakwy do cmentarza zazniczone, potem już pustsze.


Komentarze
huann
| 20:28 poniedziałek, 12 listopada 2012 | linkuj Za jakiś miesiąc znów się wybiorę, jeśli tylko nie zasypie trasy :) Co do śniadania, to było takie, jak zwykle: miska płatków z mlekiem i duża osłodzona kawa - też z mlekiem. Widac forma chwilowo nie ta, mało ostatnio jeździłem w sumie.
staahoo
| 19:06 poniedziałek, 12 listopada 2012 | linkuj Czyli było coś w rodzaju 10 stopnia zasilania. Zdarza się. Może śniadanie nie było dostateczne energetyczne? Banan i bułka z masłem na trasie czynią cuda, ale pożarte w odpowiednim czasie. No, nie będę przynudzać. Jak czytam trasa była szybka, a cyklista tarmoszony wiatrem. Szkoda, że nie mogłem towarzyszyć :-(
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!