Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 87397.41 kilometrów - w tym 3400.34 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 22.99 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2018

Dystans całkowity:550.44 km (w terenie 12.50 km; 2.27%)
Czas w ruchu:22:27
Średnia prędkość:24.52 km/h
Maksymalna prędkość:46.01 km/h
Suma podjazdów:3000 m
Suma kalorii:23228 kcal
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:22.93 km i 0h 56m
Więcej statystyk
  • DST 9.72km
  • Czas 00:24
  • VAVG 24.30km/h
  • VMAX 35.21km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Kalorie 411kcal
  • Podjazdy 53m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uć z ostatnimi puchami

Piątek, 4 maja 2018 · dodano: 04.05.2018 | Komentarze 6

Dom - p. - dom.
Chyba to już ostatni dzień wspaniałych długoweekendowych puch na ulicach...
Dziś, po wczorajszo-wieczornych burzo-ulewach wreszcie znacząco chłodniej, a rano nawet dość rześko. Niestety - silny wiatr z N.
Na koniec rowerowania jeszcze kupowanie kwiatków i-M.-ieninowych ;)
Kategoria 1. Only Uć


  • DST 33.06km
  • Teren 0.52km
  • Czas 01:16
  • VAVG 26.10km/h
  • VMAX 45.32km/h
  • Temperatura 36.0°C
  • Kalorie 1409kcal
  • Podjazdy 238m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Upalny Orła Cień

Czwartek, 3 maja 2018 · dodano: 03.05.2018 | Komentarze 3

Dziś miałem pojechać jak co roku 3.maja na Wiączyński Piknik Sportowy (gdzie odbywał się m.in. kijowy marsz na dychę), ale po pierwsze cena pikniku, z roku na rok coraz wyższa osiągnęła 60 zyli, a po wtóre zapowiadali paskudny upał - więc po raz pierwszy od chyba siedmiu lat dałem sobie z tym wszystkim spokój i wybrałem się z M. na zwykłą, siedmiokilometrową  przechadzkę po parku i okolicy. Bez psa, bo za gorąco na takie wyczyny dla niego ;)
Po powrocie stwierdziłem jednak, że bez roweru się nie obejdzie, a nawet nie objedzie, a z braku lepszych pomysłów oraz upału wybrałem opcję pętelkową z improwizowaniem po drodze - gdzie i co konkretnie. Wytoczyłem się z miasta jak zwykle na Stryjków - wiał może niezbyt mocny, ale gorący jak piekło i szatany ESE-sman w prawy pysk - naturalną koleją rzeczy było więc po części zjazdowej pętelki zawrócenie tak, aby go mieć po swej dupy stronie. Wybór padł na prawie niejeżdżoną na codzień gładką jak stół, lecz ruchliwą, a przy tym bez poboczy szosę Stryjków-Zgierz - wybór dobry jeśli chodzi o wiatr i ruch dzisiaj, natomiast jazda wprost w słońce gorące. Po kilku kilometrach odbiłem więc w Ukrainę, by z kolei zrobić na tutejszej górce dzisiejszą Vmax - oczywiście musiałem potem to odpokutować, podjeżdżając z powrotem (przez Janów) - tu, pewnie z Okazji Trzymajowej dostrzegłem zjawisko na niebie - szczegóły na fotkach na końcu relacji w Relivie.
Stąd już nowiutkim jak marzenie asfaltem do Lasu Łagiewnickiego - i tym razem bez kombinacji przez zapewne zawalone społeczeństwem na max Stawy Arturówkowe, jakimiś bocznymi uliczkami dociągnąłem do domu. Km-ów wyszło dziś mało, ale za gorąco na cokolwiek prócz leżenia w cieniu i picia mrożonej kawki ;)
A zjawisko, które dało tytuł dzisiejszemu wpisowi? Proszę uprzejmie :)



  • DST 9.74km
  • Czas 00:25
  • VAVG 23.38km/h
  • VMAX 36.86km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Kalorie 414kcal
  • Podjazdy 50m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uć ze stukotami

Środa, 2 maja 2018 · dodano: 02.05.2018 | Komentarze 3

Dom - p. - dom. Powolnego, acz zda się - nieubłaganego rozsypu napędu ciąg dalszy - coś zaczęło stukać  chyba w supporcie.
A tak poza tym to ciąg dalszy dość pustych długoweekendowych ulic :)
Silny wiatr - rano z N, po południu z E.
Kategoria 1. Only Uć


  • DST 72.85km
  • Teren 3.10km
  • Czas 02:48
  • VAVG 26.02km/h
  • VMAX 41.58km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Kalorie 3129kcal
  • Podjazdy 347m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Czym Skrzata? Błota ta!

Wtorek, 1 maja 2018 · dodano: 01.05.2018 | Komentarze 4

Dziś wycieczka w zupełnie sporadycznie odwiedzane okolice miasta Uć, czyli za Aleksandrów Ucki - ale najpierw odbył się poranny psacerek po parku :)
Gdy pies został zadyszany, wskoczyłem na Mery i pojechałem na zachód i północny zachód od Uci - jeżdżę tam rzadko, bo po pierwsze w dni o dużych ruchu na jezdniach (czyli prawie zawsze) niewygodnie jest wyjechać w tym kierunku z miasta (brak szerokich, równych wylotówek), a po wtóre okolica jest dość monotonna - nie ma tam jakichś większych pagórków, więc i ciężko się porządnie rozpędzić, zaś powrót jest prawie stale lekko pod górkę - a ja wolę ostre, ale krótkie podjazdy, a nie monotonne "deptanie kapusty".
Dziś jednak święto (ludowych mas), więc drogi przejezdne - i postanowiłem sobie odświeżyć dawno niebywałe asfalty.
Wytoczywszy się z miasta na zachód, stwierdziłem, że jestem miło zaskoczony (póki co, bo to miało się wkrótce zmienić...) jakością owych asfaltów i przyjemnością okolicy - lasy pomieszane z działkami, trochę pól i łąk - i już po niecałej godzince (przejechawszy najpierw przez... Grunwald!) byłem w jednym z dwóch założonych celów dzisiejszego wypadu - czyli wsi o zachęcającej nazwie Zgniłe Błota. Znajduje się tu kompleks malowniczych stawów, na których urządzono coś w rodzaju ośrodka typu łowisko plus łódki i kąpiele. Wszystko oczywiście pod nośną marketingowo nazwą "Zgniłe Błoto" :D
Popodziwiawszy - ruszyłem na Bełdów. Tu skończył się dobry asfalt, a zaczęły dziurdzioły. Gdy skręciłem na północ - dziurdzioły nadal mi towarzyszyły aż do szosy na Poddębice. Przeskoczyłem tę wąską i nieprzyjemną trasę na drugą stronę zygzakowato - i przez Sobień (ładne chałupy z wapiennej opoki) i Krasnodęby dociągnąłem (na koniec po okropnym piachu zmieszanym z kamyczkami)  do drugiego dzisiejszego celu - czyli Doliny Skrzatów we Florentynowie.
Gospodarz, czyli Skrzatolog, z którym się trochę znamy prywatnie (oraz współpracujemy od niedawna służbowo) oprowadził mnie i czeredkę rodziców z dziećmi (wszyscy oczywiście przyjechali autami...) po włościach, snując opowieści niczym nici pajęczyny, w których to opowieściach wszystko się pięknie ze wszystkim supłało: historia i mitologia, glina i liść, łupek i dawni Słowianie, Matka Ziemia i wiedźmy z wiedźminami, energie i synergie.
Tak to miło spędziwszy czas, po kawce i jeszcze prywatnej pogawędce z Imć Skrzatologiem (który bardzo nie lubi, gdy się go myli z krasnoludkiem!) wskoczyłem na siodełko - i inną drogą, bo przez Chociszew, Grotniki i Zgierz - powróciłem w domowe pielesze.
Trasa i kierunek przemieszczania się były dziś również (jak zazwyczaj) determinowane wiatrem - rano wiał słabo z SW (a więc pierwsze 20 km przednio-boczny, ale głównie w lesie), do skrzatów - boczny, powrót to wzmagający się wiatr z NW, a więc raz boczny, a raz tylny. Ponadto początkowo było gorąco, ale potem się pochmurzyło - lecz na szczęście nie padało.
Średnia dziś nie tak wypasiona, jak ostatnio - ale to wina piachów i fatalnego asfaltu przez łącznie chyba z 10 km-ów oraz braku większych górek. A przede wszystkim zatrzymywania się na fotki :p