Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 89150.50 kilometrów - w tym 3444.84 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 23.00 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 66.70km
  • Teren 19.50km
  • Czas 03:25
  • VAVG 19.52km/h
  • Temperatura 33.0°C
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Uć przyskrzyniono-towarzyska

Sobota, 24 maja 2014 · dodano: 25.05.2014 | Komentarze 3

Keszowanie z Lavinką i Meteorem po dalekich, mocno terenowych przedmościach miasta Uć.
Na początek poleciałem nieco z wiatrem od M. do d. spotkać Gości, którzy już byli gotowi na wycieczkę. Pierwszy punkt programu to słynna baudzka cukiernia, gdzie kupiliśmy pyszności na drogę. Przy okazji spotkaliśmy lokalsa z klatki obok, który był bardzo zainteresowany wycieczkami rowerowymi i nawet chciał nam powiedzieć, jak dojechać do miejsc, w których byliśmy już wiele, wiele razy... ;)
Pierwszym skrzynkowym punktem był krzyż powstańców styczniowych, gdzie oczywiście znów kogoś spotkaliśmy - tym razem geokeszera z Redy (nie mylić z Rudą). Po pogaduchach pojechaliśmy do Parku Żulianowskiego, gdzie odkryliśmy jedną skrzynkę, a jedną nie.
Później przebiliśmy się na drugą stronę budowanej dedeerówy i następna skrzynia - nad stawem z Sokołówką. I tak niespiesznie, jak po sznureczku znajdowaliśmy kolejne kesze - w krzakach pod sosenką, na mostku (rozwałka ze żrrryć!), w lesie w dołku piaszczystym etc. itd. ;)
Jedynym nieplanowanym punktem na tym odcinku było zwiedzenie jakiegoś dziwnego podziemnego pomieszczenia - miejsca, gdzie podczas wojny coś było, ale nie pamiętam co. Przy ulicy Krajowej zresztą - a jaka nazwa ulicy - taka jej nawierzchnia ;) Tu też zaczęło po raz pierwszy pomrukiwać z czarnej chmury - wcześniej grzało niemiłosiernie. I później też, bo burza przeszła bokiem. Przedarliśmy się następnie w Staahowe okolice, gdzie zakupiliśmy pić w Biedrze. A potem kurzastymi skrótami do Arturówka, gdzie spotkaliśmy kolejnych keszerów, zresztą początkujących. Następny postój to łączka Opadówa - tu z kolei ze środka lasu nadjechał niespodzianie na rowerze brat M. :D
Z Opadowej Łąki via miejsce rozstrzeliskowe z czasów wojny do Akademii Małego Przyrodnika Czy Cośtam - ścieżka edukacyjna i kolejny kesz oraz ponowne spotkanie z poprzednimi keszerami - oni nie znaleźli - a my tak :)
Przy Akademii był punkt kolejny - dawna Gorzelnia (a raczej miejsce po niej w lesie) - oczywiście tu musieliśmy znaleźć skarby, nie było innej opcji ;)
Postój pod kapliczkami (i rozwałka;) - i tym razem wieloetapowy kesz, co wiązało się z jeżdżeniem w te i we wte po lesie - a chmurzyło się fest i nawet (pod dawną zdradziecką radiostacją) kropnęło nieco. Na koniec jeszcze dwie skrzynki i w długą na grilla do mojej koleżanki z p. na K. - ponieważ sklep z kalorycznymi akcesoriami grillowymi był już zamknięty, no to do hipermarketu - a tu kol.aard jedzie! Cóż za dzień spotkań!!!
Po pogaduchach ruszyliśmy na zakupy (a Aard pojechał dalej) - i mając w perspektywie najbliższej czarną gradową chmurę, szybciutko na grilla - karkówka, kiełbaski, ach mniam! I nie padało. A tu już czekała na nas M., która przyjechała - i wkrótce dobili jeszcze pozostali goście i było pysznie.
A już po ciemku, przed północą pożegnaliśmy gospodynię i z M. wróciliśmy do M. -wiatr, cały dzień dość silny (z S) ucichł niemal całkiem, więc jechało się dobrze i tym razem z 2/3 pętelki na koniec.
A Lavinka z Meteorem wrócili do d. - z grilla mieli dosłownie rzut (niezbyt ciężką) sakwą :)



Komentarze
lavinka
| 16:42 środa, 28 maja 2014 | linkuj Nawet się zastanawiałam, czy nie dopisać Aara jako uczestnika tej wycieczki, ale w końcu tylko staliśmy razem przy pasach, a nie jechaliśmy, to odpuściłam :)
meteor2017
| 15:17 środa, 28 maja 2014 | linkuj A to tylko na plaży w Arturówku..,. myśmy tylko pojedyńcze osobniki spotykali ;-) No raz podwójne ;-P
Gość wariag | 13:18 niedziela, 25 maja 2014 | linkuj Łomatko, ludziuf jak na odpuście w Ludźmierzu :(
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!