Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 89282.83 kilometrów - w tym 3447.47 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 23.00 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 103.50km
  • Teren 14.60km
  • Czas 05:12
  • VAVG 19.90km/h
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Icóżżeposzwecji?: dz.6 - Stavsjo-Bjornsmala

Czwartek, 23 lipca 2015 · dodano: 03.08.2015 | Komentarze 0

Po porannym skorzystaniu z parkingowych udogodnień ruszyliśmy dalej - kolejny dzień pod wiatr - i dalej wczorajszą doliną przeważnie pod górkę. W końcu się znów rozpadało - na szczęście była właśnie przydrożna wiata z jakimiś deskami i styropianami przy gospodarstwie - zadaszona!:) Po przeczekaniu szybki zjazd w dół - nad Zatokę Nordszopingową, przy końcu której leży szwedzki Manchester - czyli Nordkoping właśnie - chyba największe po Sztokholmie miasto na naszej trasie. Bajeczny zjazd z widokami na zatokę w słońcu zrekompensował nam wcześniejszy deszcz - i widokową trasą dociągnęliśmy do miasteczka Aby. Aby się skierować na Nordszoping, musieliśmy znów trochę kluczyć i pytać w plątaninie tym razem autostradowych rozjazdów - w końcu jakiś Pan Dziadek na moje pytanie o to zacne miasto rzekł był: "chrum brum" (albo podobnie) - więc jechaliśmy raczej dobrze;)
Na wjeździe do miasta był sobie McDonald's - więc mu nie przepuściliśmy - a potem jeszcze się dopytując znaleźliśmy się w centrum. Tu ładny park (podobno słynny z powodu jakichś egzotyków), piękny secesyjny teatr - i rzeka Motala. Rzeka w mieście robi ogromne zakrętasy, skręca pod kątem prostym, a jej bystry, kamienisty nurt został onegdaj wykorzystany przy budowie ogromnych włókienniczych fabryk. Ich potężne zabudowania ciągną się wzdłuż rzeki - pięknie odrestaurowane służą dziś muzeom i innych instytucjom pożytku publicznego. Cały teren pofabryczny jest wspaniale zrewitalizowany, w rzece woda czysta i przejrzysta, a na progach wodnych porobione kaskady i wodospady. Bajka! - zwłaszcza w porównaniu do miasta Uć.
Oczarowani tym wszystkim oczywiście poplątaliśmy drogę wyjazdową z miasta, ale w końcu jakoś udało się wydostać - tym razem na Soderkoping(-szoping). Po drodze jeszcze jakaś zagadnięta o kierunek jazdy pani koniecznie nas chciała zaprosić na lody, które właśnie będą robić z siostrą - i jak tu nie lubić Szwedów?
Po przecięciu Kanału Gotajskiego w Soderszopingu skręciliśmy na wschód - i odtąd do końca dnia mieliśmy prawie cały czas z wiatrem. Nareszcie!
Skierowaliśmy się bocznymi drogami do zamku Stegeborg - malowniczo położonego na małej wysepce pośrodku cieśniny. Wiedzie doń most, a obok znajduje się niewielka przystań. Widok stąd wspaniały, choć wstęp - płatny. Sam zamek to ruina z białą wieżą widoczną z daleka. Kilometr wcześniej zaś znajduje się pałacyk.
Za Stegeborgiem skończył nam się asfalt, a zaczęła kilkunastokilometrowa gruntówka - ale równa (w sensie nawierzni, choć nie pagórkowatości;) jak szwedzki stół ;) Biegła przeważnie lasami sosnowo-świerkowymi - po drodze mijaliśmy skupiska wiekowych dębów. Rozczuliły nas także stojące przy drodze ograniczenia prędkości do 70 km/h :D Od czasu do czasu mijaliśmy wioski - choć w tej części Szwecji (aż po Skanię) trudno mówić o typowych wsiach - coś, co zostało na mapie oznaczone jako "wieś", było prawie zawsze luźnym skupiskiem kilku drewnianych zagród w obowiązkowo bordowym kolorze, rozsianych wśród lasów i niewielkich łączek. Łączki były tam, gdzie nie było głazów i skał - natomiast pagórkowate lasy to istna plątanina kamieni i drzew. Upraw rolnych zaś tu praktycznie brak. Ale ponoć tak właśnie wygląda większa część Wschodniego Gotlandu i Smalandii - krain położonych między Sztokholmem, a rolniczą Skanią na samym południu Półwyspu Skandynawskiego. Tu dodatkową atrakcją i tak już wyjątkowo malowniczego krajobrazu było przebłyskujące od czasu do czasu morze.
Jechało się więc pięknie i wspaniale, znów zaczął się boczny asfalt, stada krów pasły się w przydrożnych skałach porośniętych sosnami - ale niestety dzień dobiegał kresu. W małej wiosce od miejscowego farmera, co właśnie nadjechał rowerem nabraliśmy wody - i po kilku kilometrach znaleźliśmy miejsce na kolejny biwak w iglastym lesie - opodal pięknego prawdziwka i skał niczym z bajek o trollach.



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!