Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 87346.80 kilometrów - w tym 3400.04 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 22.99 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 107.60km
  • Teren 10.30km
  • Czas 05:29
  • VAVG 19.62km/h
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Icóżżeposzwecji?: dz.13 - Karlshamn-Furuboda

Czwartek, 30 lipca 2015 · dodano: 03.08.2015 | Komentarze 0

Po porannych tuszach i zjedzeniu śniadania na słodko w campingowej kawiarni - ruszyliśmy zwiedzać centrum Karlshamnu. Prawie od razu M. (która zawsze jechała nieco z tyłu) się zgubiła na jakiejś krzyżówce o ograniczonej widoczności - i minęło nieco czasu, nim się odnalazła. Po obejrzeniu pomnika poświęconego emigrantom szwedzkim odpływającym do Ameryki podjechaliśmy do centrum - miasto w sumie niewielkie i nieciekawe, natomiast wyjazd z centrum świetnym, choć krótkim tunelem wydrążonym w litej skale! W Morrum (kolejne miasteczko) zakupy - i w Pukaviku;) ostatecznie pożegnaliśmy trasę E22, która już więcej nam nie pomogła (ani nie przeszkodziła) w drodze do Ystad.
Na południe od Pukaviku znajduje się półwysep z miasteczkiem Mjallby i rezerwatem-punktem widokowym o wysokości 83 m n.p.m. - wjechaliśmy tam (a częściowo wtoczyliśmy, tak było stromo) - widoki ładne, owszem, ale oczu nie urywa. W dodatku aby dostać się na teren rezerwatu trzeba było przejechać (a potem wrócić!) przez najokropniejsze miejsce, jakie widzieliśmy na całej trasie - potwornie śmierdzącą ni to spółdzielnię produkcyjną, ni to fermę hodowlaną. Waliło tak, jakby w jednym miejscu były chlewnie, oczyszczalnia ścieków i hodowla tchórzofretek albo lisów. Makabra!!
Za to kolejne miasteczko, nadmorski Solvesborg okazał się bardzo sympatyczny i ładny. Jest tu dość ozdobny most i stary kościół, w którym w mroku sączą się z głośników po cichu śpiewy a capella. Bardzo klimatyczne miejsce - aż znów poplątaliśmy drogę. W końcu, znów nadrobiwszy kilometrów wyjechaliśmy z miasta - i wkrótce ukazała się ogromna papiernia dymiąca ze z daleka widocznych kominów. Obok stary młyn - niezwykły kontrast.
I znów bezleśne obszary omiatane silnym zachodnim wiatrem - i znów pod ten cholerny wiatr. W końcu skręciliśmy na południe, by przez lasy zeskrótować trasę do Ahus. Gdzieś w tym miejscu trzasnął tysięczny kilometr wyprawy, co uczciliśmy malinami ;)
Niedługo jednak drogę zastąpił nam szlaban - zakaz wjazdu - poligon szwedzkiej armii. Co tu robić? Na szczęście po wczytaniu się w tablice informacyjne odkryliśmy, że po szwedzku poligon jest otwarty dla postronnych od połowy czerwca do połowy sierpnia. Mimo to teren przemierzyliśmy z pewną taką nieśmiałością ;) W sumie był to tylko las z ogromną, sięgającą morza łąką. I już byliśmy w Ahus. Tu przedwieczorne zakupy, tradycyjne pogubienie drogi - w końcu wyjechaliśmy na szosę do Ystad. Krajobraz zmienił się już nie do poznania w stosunku do okolic Sztokholmu - las rośnie jedynie na wydmach wzdłuż piaszczystego już tu wybrzeża, zaś wnętrze lądu to pofalowana równina uprawna - na szerokich horyzontach zamajaczyły nam już wzgórza najbardziej na południe wysuniętej, pagórowatej części Skanii. Gdzieś za nimi znajdował się Ystad - ale trzeba było się tam przetelepać, więc mimo zachodzącego słońca pociągnęliśmy jeszcze dość pustawą, szeroką szosą z widokami jeszcze ładnych kilka kilometrów.
W końcu zjechaliśmy z niej w Furubodzie - kawałek za tym kąpieliskiem ukryliśmy się w wydmowym lesie - a ja jeszcze na chwilę wlazłem w świetle księżyca do morza. Brr!



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!