Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 87017.39 kilometrów - w tym 3397.57 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 22.99 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 38.76km
  • Teren 3.10km
  • Czas 01:49
  • VAVG 21.34km/h
  • VMAX 45.70km/h
  • Kalorie 643kcal
  • Podjazdy 146m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lub Linienie ;)

Poniedziałek, 18 października 2021 · dodano: 18.10.2021 | Komentarze 4

Wczoraj miało być rowerowanie, ale trafiła się okazja, by pojechać na działkę rodzinki nad Jeziorem Piaseczno na Polesiu Lubelskim - co prawda autem, bo nie było tyle czasu, by zrobić to rowerowo, ale za to z dwoma wujkowymi psami: z 3 h spędzonych w tym zacnym gronie przez dwie pomogłem ogarnąć działkową pergolę z winogronami przed zimą (sekatorowe szaleństwo;), zaś ostatnia godzinka to niespieszny psacer wokół malowniczego jeziora przez jesienny las: normalnie Polesia czar! Tutaj trasa psacerowa z szaroburymi pogodowo fotkami:

https://strava.app.link/We8AqOiWskb

W drodze powrotnej w sumie zabawna przygoda: podczas gwałtownego hamowania jeden z piesków siedzących z tyłu wujkowego auta typu kombi wylądował w skrzynce z winogronami: większość zbioru uległa daleko idącej dewastacji, psie łapy zabarwiły się na kolor sugerujący jakąś ciężką jatkę, zaś z owocu wypłynęła chyba szklanka soku... wszystko to się okazało dopiero przy wysiadaniu, więc zaskok był niemały :D Psu oczywiście nic się nie stało, ale czyszczenie auta i zwierzaka trwało dobry kwadrans.

To tyle z wczoraj - na nic więcej już czasu nie było ze względu na popołudniowe spotkanie rodzinne, zatem dziś musiałem zrealizować pierwotnie plany dwudniowe: ogarnąć cmentarz i skoczyć rowerowo nad lubelski Zalew Zemborzycki. Pogoda na szczęście sprzyjała: wiał co prawda dość silny wiatr z W, ale dzięki temu chwilami całkiem ładnie się wypogadzało. Dzień zatem zacząłem od jesiennego cmentarza:

https://strava.app.link/jKBAxKWTskb

A wczesnym popołudniem dałem w długą nad Zalew. Po drodze jeszcze szybka wizyta na dworcu, by kupić bilety na jutrzejszy pociąg (niekoniecznie z Lublina, bo jeszcze są pewne podlubelskie plany rowerowe), a potem już tylko lepszymi (częściej) lub gorszymi dedeerami przez miasto, a dalej całkiem relaksacyjno-krajoznawczym tempem wokół Zalewu - najpierw lasami, potem przeważnie asfaltową drogą rowerową, wreszcie (wzdłuż zachodniego brzegu i dalej obok Bystrzycy) niestety kostkostradą. Jakoś jednak przecierpiałem, bo widoki ładne: las gubi liście (Lub Linieje;) a rzeczka malowniczo wije się wśród łąk i krzaków nim dopłynie do centrum. I tak, klucząc specjalnie lub przypadkiem tam i siam wróciłem na kwaterę. Na trasie spotkała mnie tylko jedna niefajna  przygoda - na szczęście bez unhappy endu: gdy zjeżdżałem (na jej końcu) z jednej z doskonałych rowerowych asfaltówek na jezdnię, wpadłem nagle na jej skraju w wyrwę - miejsce po obramowaniu z kostki, którą coś najwyraźniej zeżarło. Takiej dzikości Meridy już od dawna nie przećwiczyłem: zachowała się jak rasowy mustang i w jednej sekundzie byłem na środku jezdni w jej poprzek - na szczęście nic nie jechało, a ja jakimś cudem zapanowałem nad znarowioną rowerzycą pozostając na siodełku. Ale mało brakowało do czegoś znacznie gorszego...

Dzisiejsze rowerowanie z mnóstwem fotek:
https://strava.app.link/DFoR9CqWskb

A jakby było mało wrażeń: tuż po powrocie kolejna wycieczka "z buta" - tym razem do studiów: radiowego i telewizyjnego, gdzie pracuje ciocia - oraz na pizzę! :))

https://strava.app.link/IuMBIaBWskb

Zaś rowerowe kubeczki ze zdjęć - wiadomo, wujkowe ;)




Komentarze
huann
| 19:40 środa, 3 listopada 2021 | linkuj Też się zazwyczaj czuję bezpieczniej jadąc jezdnią ;)
meteor2017
| 17:35 niedziela, 31 października 2021 | linkuj U nas nawet fajnej dedeerówie nie można ufać, bo na końcu może się czaić pułapka na rowerzystów. We Mszczonowie była taka pułapka, zaraz za wiaduktem były takie jakby przepusty pod ddr-ką, ale w pewnym momencie płyty je przykrywające się połamały (ciekawe jak?!*) i zapadły, na szczęście ddr-ka kostkowa, słaba i dobrze że jechałem jeszcze w szarówce, bo po nocy bym się w to na mur-beton władował.

*) - oczywiście, jak po ddr-ce jeżdżą lub parkują samochody, to takie skutki
huann
| 22:35 wtorek, 19 października 2021 | linkuj Zwykle są miłe złego początki, a tu był zły miłego koniec. Bo to naprawdę fajna dedeerówa była!

Żółwie żółwiami, ale mają w planach cały ten zalew osuszyć, by wybrać z dna torf, który ciągle zasyfia wodę, a czego nie zrobili podczas budowy zbiornika, bo by nie zdążyli przed przyjazdem Gierka, który go "otwierał". Jakie będą skutki dla pięćdziesięcioletniego ekosystemu wodno-błotnego (nie mówiąc już o kosztach) - lepiej nie wiedzieć...

Pizza, a nawet dwie! :D
Trollking
| 21:20 wtorek, 19 października 2021 | linkuj Ufff... kolejny dowód na to, że śmieszki to zło. A nawet jak się nagle kończą, to też zło :) Bo ich w ogóle być nie powinno. A kostka ma-sa-kra.

Widzę, że tam też polują na żółwie :/ Mi już z Dębiny wszystkie wyłapali... Niby idea słuszna, bo do azylu, ale nikt jeszcze nie udowodnił ich rzekomej szkodliwości. Tablica wygląda nawet na taką samą, którą ostatnio zabrali z Poznania. Budżet wielki (a jak, na tym da się zarobić), ale widocznie na czymś da się oszczędzić.

Pizza!!!!!!!!
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!