Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 87180.62 kilometrów - w tym 3399.20 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 22.99 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2021

Dystans całkowity:700.26 km (w terenie 23.45 km; 3.35%)
Czas w ruchu:29:20
Średnia prędkość:23.87 km/h
Maksymalna prędkość:56.20 km/h
Suma podjazdów:2838 m
Suma kalorii:11333 kcal
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:43.77 km i 1h 50m
Więcej statystyk
  • DST 51.45km
  • Teren 1.37km
  • Czas 02:12
  • VAVG 23.39km/h
  • VMAX 44.60km/h
  • Kalorie 788kcal
  • Podjazdy 186m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Jamboru

Wtorek, 11 maja 2021 · dodano: 11.05.2021 | Komentarze 4

Dziś nie była jazda, dziś była wietrzno-termiczna męka. Ale zanim męka, to przyjemny (choć niestety w już narastającym upale) spacer po lesie i łąkach - śmieci wysprzątane, więc można się było po prostu przejść...

A potem, przy 28 stopniach w cieniu, trzeba było zamknąć chałupę i wracać do miasta. Od rana wiał bezlitosny, gorący ESE-sman: powrót trasą klasyczną z niewielką modyfikacją - wyszło trochę dłużej i z fragmentem szutrowym (niedorobiona serwisówka przy S8), ale teoretycznie bardziej osłoniętym terenem. Teoretycznie, bo w praktyce wyglądało to tak: na przemian niby z wiatrem (tylno-skośnym) oraz takim wmordewind. Gdyby nie upał, byłoby jeszcze jakciemogie, ale przy tej temperaturze całkiem mnie ugotowało. Końcówka to zawroty głowy, dreszcze(!) i totalny brak sił.
Nie lubię upału, nie lubię.

Ponieważ nie miałem zdrowia robić jakichkolwiek fot, więc zamieszczam tylko zdjęcie działkowe przedstawiające bieżącą lekturę - tematycznie na bs-a jak najbardziej pasuje, a książkę polecam, bo napisana lekkim piórem z typowo angielskim poczuciem humoru. Dość wspomnieć, że rower ma na imię George i nie lubi pływać tratwą po Dunajcu :D No i opisy Górali, którzy wzbraniają się przed pobieraniem dutków - bezcenne... ;)


A na koniec jeszcze zaległości zdjęciowe z wczoraj i dziś - wszystko na Stravie w odpowiednich linkach:

Spacer ze sprzątaniem lasu

Rowerowanie-sprzątanie

oraz dzisiejsze spacerowanie.



  • DST 6.25km
  • Teren 1.66km
  • Czas 00:17
  • VAVG 22.06km/h
  • VMAX 32.40km/h
  • Kalorie 94kcal
  • Podjazdy 13m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pracowitość w Jamboru

Poniedziałek, 10 maja 2021 · dodano: 10.05.2021 | Komentarze 5

Od rana godzina czyszczenia, a później dwie malowania tarasu. Znów będzie na kilka sezonów :)

Potem zostawiłem malunki, by wyschły i wybrałem się na dwugodzinną przechadzkę po lesie, korzystając z pięknej, wręcz upalnej pogody. Przezornie zabrałem ze sobą całe opakowanie worów śmieciowych - i niestety dobrze zrobiłem, bo nazbierałem tyle śmieci, że i tak wszystkich zabrać nie dałem rady, by wyrzucić do wioskowych dzwonów.

No, ale przecież trzeba to jakoś skończyć zbierać!

Wpadłem więc na pomysł, by drugą rundkę śmieciową zrobić Meridówną - do sakw weszło 6 worów po 35 litrów każdy - czyli łącznie było tam  m.in. 86 butelek! Wydając dźwięki jak mobilny monopolowy jakoś się doturlałem leśną i polną drogą do śmietnika i tam wywaliłem cały urobek.

Ten naród to Jedno Wielkie Świństwo.
A kto spróbuje zaprzeczyć - zapraszam do lasu...

Zdjęcia ze spaceru i roweru - póki co na Stravie (i fb).



  • DST 46.96km
  • Teren 0.03km
  • Czas 02:06
  • VAVG 22.36km/h
  • VMAX 41.40km/h
  • Kalorie 605kcal
  • Podjazdy 136m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Jamboru

Niedziela, 9 maja 2021 · dodano: 09.05.2021 | Komentarze 6

Wczoraj Modernizowano;) mi ramię, a już dziś, mimo niekorzystnego, silnego wiatru niemal prosto w Meridowy Ryj, musiałem ruszyć na działkę (najkrótszą akceptowalną opcją) korzystając z ciepłej słonecznej aury (która ma się utrzymać tylko kilka dni), w celu ostatecznego zakończenia malowania tarasu, które to malowanie uskuteczniam od września zeszłego roku.

Jechało się koszmarniutko - w dodatku najpierw już tradycyjnie musiałem podrzucić po drodze fest zakupy mamie - więc sakwy w szwach pękające. Za miastem ostatecznie poległem w starciu z wiatrem i sześcioma Górkami Pabianickimi, potem siadła mi na kole jakaś panna kolarka, więc robiłem tyłami (i coraz bardziej bokami;) za wietrzny pług, następnie sprytna bestia na leśnym odcinku mi śmignęła, czym wsiadła mi do reszty na ambicję - i po chwili to ja jej odskoczyłem: nie ma to jak dobry zając (albo zającówa;). I pewnie już bym jej nie spotkał, bo została z tyłu, ale 8 km-ów przed metą przypadkiem spotkałem petetekowskiego kolegę, z dawna niewidzianego, więc trzeba było się zatrzymać i pogadać parę minut. I tak oto panna kolarka ostatecznie, wraz z wiatrem, gratami i zdrętwiałą ręką po szczepieniu pokonały dzisiejszą średnią. Ale cóż - nie codzień jest Wawa ;)



  • DST 141.64km
  • Teren 0.48km
  • Czas 05:12
  • VAVG 27.24km/h
  • VMAX 56.20km/h
  • Kalorie 2309kcal
  • Podjazdy 312m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wawa pomiędzy chmurami

Czwartek, 6 maja 2021 · dodano: 06.05.2021 | Komentarze 12

Na dziś Pogodynki zapowiadały właściwie tylko jedno: słońce i huraganowy wiatr z SWW. Mogłem więc nie jechać nigdzie, albo znów po pół roku lecąc z wiatrem odwiedzić rodzinny cmentarzyk na przedmieściach Warszawy, by zrobić porządki - i wrócić pekapem. Spontaniczny wybór padł rzecz jasna na opcję nr 2 :)

Do Nieborowa (gdzie drogi połowa) wiatr pomagał, albo bardzo pomagał (patrz: Vmax!), więc średnia oscylowała w granicach 28,5-28,8. Musiałem jednak się zatrzymać (tam, gdzie zwykle - czyli pod "Białą Damą", naprzeciwko pałacu), by coś zjeść.



Stąd z równie korzystnym podmuchem (choć już bez zjazdów) najpierw do Humina (gdzie pięciosekundowy postój na fotki cmentarza z I wojny)...




...i do rowerowo kultowych Kasków (93 km-y) - tu z kolei postój w równie tradycyjnym miejscu, czyli pod tężnią. Niestety, jeszcze nieczynną.




Za Kaskami błękitne dotąd niebo zaczęło się mocno chmurzyć, a wiatr zaczął być coraz bardziej z SW, więc na tym etapie trasy tylno-boczny, chwilami nawet boczny, więc nie śmigało się już tak dziarsko. W Błoniu wybrałem testowaną ostatnim razem opcję przez Kopytów zamiast Rokitna - wszystko przez to, że przez Rokitno poprowadzono niedawno w sposób skrajnie nielogiczny asfaltowy co prawda, ale ciąg pieszo rowerowy. Brr.

W Płochocinie wróciłem na starą stałą trasę - w Pruszkowo-Żbikowie korek ciężarówek na zjeździe z wiaduktu, ale i tak musiałem zatrzymać się przy miejscowym cmentarzu kupić znicze - w międzyczasie z czarnej chmury 5 minut pokropiło, a gdy przestało - już ostatni skok na właściwy cmentarz na warszawskim przedmieściu: tu szybkie porządki i raz-dwa w drogę na Zachodnią, bo się zrobiło po deszczu chłodno.

A Zachodnia rozbebłana straszliwie - podjechać musiałem do Alei Jerozolimskich, co oznaczało ostatnie kilometry po okropnej kostropato-badziewnej fazowanej różowej kostce, która w dodatku raz nawet przeszła w... schody. Ciekawe, dlaczego autom obok na asfalcie takich nie zrobiono? :-P

Rozbebłana Zachodnia:


Z pekapem jak zwykle cyrk: kupiłem bilet na najbliższy ciapąg (TLK), który jednak w międzyczasie złapał pół godziny opóźnienia (jechał aż z Kołobrzegu) - efekt był taki, że wcześniej pojechał na Fabryczną ten od Przewozów Regionalnych (czyli teoretycznie późniejszy), a ja musiałem czekać na TLK, bo na niego miałem bilety. Pewnie w dodatku droższe.

Po drodze gdy wracałem pociągiem 2 razy mocno padało, a Uć przywitała mnie czarną groźną chmurą, więc najszybciej jak się dało - wio do domu kolejne 6 kilosów: na szczęście tylko lekko mnie skropiło na sam koniec.

Napęd kaloryczny:
- 2 banany
- 4 kostki czekolady
- i 1,5 litra wody gazowanej (bez kalorii;)
Ale jakoś wystarczyło :)



  • DST 33.50km
  • Teren 1.60km
  • Czas 01:24
  • VAVG 23.93km/h
  • VMAX 46.10km/h
  • Kalorie 579kcal
  • Podjazdy 195m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wietrzna mikropętelka DoKlęSk

Wtorek, 4 maja 2021 · dodano: 04.05.2021 | Komentarze 4

Każda Pogodynka mówiła dziś jedno i to samo:
"- Będzie wiać, nie jedź, a jeśli już - to w jedną stronę i wracaj pekapem, bo płuca wyplujesz i średnią sobie przy okazji zdewastujesz!"
"- Ojtam, ojtam" - obiecał dziarsko Huann i poooojechał! Na szczęście lata doświadczeń sprawiły, że już po kilkunastu kilometrach nadzwyczaj przyjemnej jazdy ze średnią 27+ zaświtała mu we łbie... myśl. Coś tak jakby "Aaaale trzeba będzie jeszcze wrócić? :-O".
No właśnie.
Reszta była miauczeniem - pod górkę i pod wichurkę, a potem kostropatymi asfaltami i terenowo lasem, bo inaczej już bym chyba się nie dowlókł. Wrażenia zmęczeniowe jak po dobrej setce plus - laboga, co z tą formą?... :/

Trasa - TU. Fotki szare (DobroStaw), bure i ponure (ArturówStaw) - poniżej.








  • DST 36.16km
  • Czas 01:27
  • VAVG 24.94km/h
  • VMAX 43.90km/h
  • Kalorie 603kcal
  • Podjazdy 215m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mikropętelka rozszerzona

Sobota, 1 maja 2021 · dodano: 01.05.2021 | Komentarze 8

Od rana miała być dziś troszkę dłuższa wycieczka, ale paskudnie padało gdzieś do południa, więc nim jako tako przeschło, zrobiło się zbyt późno, by jechać na koniec świata i z powrotem ;) Roweru jednak darować sobie nie mogłem, zwłaszcza, że na jutro i pojutrze zapowiadają jakieś klęski pogodowe, więc dzisiejszy pogodowy listopadzik w maju był do przyjęcia: szaro, buro i ponuro, lecz za to na szczęście tylko słaby wiatr z NE: wybór trasy padł na mikropętelkowanie w stronę Stryjkowa i na abarot via Zgierz, ale tym razem główną szosą, na której w dni powszednie ruch jest ogromny (zwłaszcza ciężarówek, ze względu na pobliskie centra logistyczne), a poboczy brak. Dziś było więc zupełnie znośnie, choć w pół drogi przetrzymało mnie ładnych kilka minut wahadełko w miejscu, gdzie budują rondo. No trudno.

Jedyna fotka po drodze, już prawie na koniec (by w ogóle cokolwiek było), to pomnik na Radogoszczu koło muzeum widziany z perspektywy podmiejskich domków z ogródkami.