Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 91496.57 kilometrów - w tym 3533.05 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 23.01 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2025 button stats bikestats.pl 2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

4. Dzień to za mało!

Dystans całkowity:18915.67 km (w terenie 1074.11 km; 5.68%)
Czas w ruchu:818:59
Średnia prędkość:23.10 km/h
Maksymalna prędkość:59.62 km/h
Suma podjazdów:53841 m
Maks. tętno maksymalne:181 (101 %)
Maks. tętno średnie:153 (84 %)
Suma kalorii:347639 kcal
Liczba aktywności:399
Średnio na aktywność:47.41 km i 2h 03m
Więcej statystyk
  • DST 47.68km
  • Teren 0.07km
  • Czas 02:01
  • VAVG 23.64km/h
  • VMAX 47.90km/h
  • Kalorie 740kcal
  • Podjazdy 137m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Jamboru

Czwartek, 22 lipca 2021 · dodano: 22.07.2021 | Komentarze 6

Roboczo na jamborową działkę stałą trasą do mamy, by jej pomóc w różnych pracach i przy okazji zawieźć trochę niezbędnych rzeczy. Wiało słabo, jednak z przodu lub przodo-boku - średnia wyszła mimo to znośna (czas jazdy +/- 1h 55 min.), tyle, że Strava "łaskawie" doliczyła dodatkowe około 6 minut już po dojechaniu na miejsce, nim ją ręcznie zastopowałem. Co za dziadówa! Czas jazdy podaję jednak z owymi doliczonymi minutami, bo nie wiem dokładnie, ile tak naprawdę wyszło :( Następnym razem najpierw stopuję durną aplikację, a dopiero potem się witam... 

Trasa:  
https://strava.app.link/vHiRvTNO6hb



  • DST 51.46km
  • Teren 0.10km
  • Czas 02:22
  • VAVG 21.74km/h
  • VMAX 37.10km/h
  • Kalorie 754kcal
  • Podjazdy 65m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mikoszewo - Malbork - (PKP) - Uć

Czwartek, 15 lipca 2021 · dodano: 16.07.2021 | Komentarze 6

Ostatni dzień tegorocznego tu-i-tam po wybrzeżu (trochę przypadkiem wyszło "od Lęborka do Malborka":) czyli techniczny przejazd do pociągu. Jednak nie tak całkiem techniczny, bo po drodze zaskakująco dużo ciekawych rzeczy.

Ruszyłem rano, by mieć zapas czasowy: raz, że zawsze się coś mogło po drodze zdarzyć (na szczęście się nie zdarzyło), a dwa, by nie lecieć. No i nie leciałem, zwłaszcza, że miałem znów pod wiatr - tym razem centralnie z S. Do tego po nocnej burzy duchota i coraz goręcej, więc nie była to jazda, tylko typowe mozolne deptanie kapuchy po plaskatych, bezleśnych no i zwłaszcza kapuściano-uprawnych Żuławach. I nawet był po drodze drogowskaz do Kapustowa, czy jakoś tak :)

Tyle z minusów - a plusy? Piękne aleje i oczywiście niezwykłe podcieniowe domy mennonitów sprzed 200 lat - napotkałem ich łącznie chyba z 7, a choć podobne w stylu, to każdy nieco inny. No i jak sama nazwa wskazuje - takie podcienia dają jakże upragniony wczoraj cień ;)

Tak dociągnąłem do zaskakująco sympatycznego miasteczka - Nowego Stawu, z zachowaną ciekawą architekturą mikrokamieniczkową oraz (hurra!) kurtyną wodną na rynku. Stąd aż do Malborka lepsza (asfalt) lub gorsza (kostka) droga rowerowa. Asfaltem jechałem, kostki olałem ;)

W Malborku pieszkom z Meridą mostkiem dla pieszych do zamku. Tu zjadłem resztki okruszków, zamku rzecz jasna nie zwiedzałem (dzikie tłumy, drożyzna - no i nie zostawiłbym Mery pod murami na pastwę jakiejś miejscowej czeladzi;) - tak, czy siak: Malbork (zarówno gmina wiejska, jak i miasto - a wcześniej gminy: Ostaszewo, Nowy Dwór Gdański i Nowy Staw) zdobyte - i to 15 lipca, a przypominam, że 15 lipca to Jagiełło jeszcze się grzebał hen, pod Grunwaldem ;P

Na dworcu niektóre pociągi miały po 300 minut spóźnienia, ale mój przyjechał na szczęście w miarę punktualnie. Czekając na peronie uciąłem sobie miłą, antypisowską gadkę z pewnym żeglarzem dalekomorskim - prywatnie miłośnikiem Wikingów, szefem elbląskiego stowarzyszenia rekonstruktorów, czy coś w ten deseń. Ponarzekaliśmy zgodnie na krajowo-rządowo-samorządowe podejście do turystyki i każdy wsiadł tam, gdzie miał bilet.

A ja miałem, jak się okazało bilet do łaźni: wyświetlacz w pekapie wskazywał plus 37... Laboga! :/ Klima podobno działała, ale wkrótce pasażerowie sami się zbuntowali i pootwierali całe dwa lufciki w wagonie typu "bezprzedziałowy bydlęcy" - efekt na koniec jazdy po 5h to już "tylko" "komfortowe" plus 31.

Po opuszczeniu łaźni jeszcze niespokojne kilka km-ów do domu - nad głową gęstniejące czarne chmury, a wokół dziesiątki poobrywanych konarów i kilka przewróconych dużych drzew - efekt nawałnicy sprzed 24 godzin.

Trasa Mikoszewo - Malbork z fotkami domów mennonitów i nie tylko: 
https://strava.app.link/uFVLJmRTVhb



  • DST 104.57km
  • Teren 26.80km
  • Czas 04:41
  • VAVG 22.33km/h
  • VMAX 47.20km/h
  • Kalorie 1617kcal
  • Podjazdy 263m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mierzeja Wiślana

Wtorek, 13 lipca 2021 · dodano: 13.07.2021 | Komentarze 6

I oto nadjechał wielkimi dwoma kołami dzień będący rowerowym clou programu tegorocznych wakacji: zaliczenie ostatnich brakujących nadmorskich gmin (Sztutowa i Krynicy Morskiej) - i przede wszystkim zakończenie objazdu całego naszego wybrzeża, co zajęło - bagatelka - jakieś 17 lat...

Prognozy były upalne, ze słabym, stopniowo wzmagającym się wiatrem z NE. Ruszyłem więc już o 8.30 pod ten wiaterek, asfaltową, dość dziurawą i niestety mocno zatłoczoną szosą na Jantar i Stegnę. Mimo to jechało się znośnie. Za Stegną cudowne ze 3 km-y rowerówki z bordowego asfaltu, która skończyła się od tak - na łące :/ Nastąpił powrót na jezdnię i wkrótce dojechałem do dawnego obozu Stutthof. Samego obozu nie zwiedzałem, pokręciłem się tylko wzdłuż drutów kolczastych. A największe wrażenie sprawia co innego: położona w pięknym ogrodzie ze starymi drzewami ozdobna willa komendantów - dziś własność prywatna (o czym mówi stosowna tabliczka). Ciekawe, jak się mieszka przy wjeździe do obozu, przy drodze ze starannie ułożonej kostki, po której wjechało kilkadziesiąt tysięcy ludzi, by już stamtąd nie wyjechać...

Za Sztutowem były Kąty Rybackie i Skowronki (gdzie zabawny szyld sklepu pt. "Ryby w Skowronkach":), a za trochę słynny rów Kaczyńskiego, czyli przekop Mierzei. I znów smutno, kawał lasu od morza po Zalew Wiślany - wyrąbany. Górą wielki most (i oczywiście dedeerówa z kostki!), dołem uwijają się malutkie z oddali koparki-szkodniki: Natura 2000 w wersji polsko-narodowej!

Przed Krynicą Morską wreszcie zrobił się dobry asfalt (zamiast przekopywać mierzeję powinni naprawić 30 km-ow drogi od Mikoszewa aż dotąd!) - tu krótka odbitka nad Zalew Wiślany zobaczyć go z bliska - i zaczęły się na szosie całkiem solidne hopki wydmowe aż do Piasków. W Piaskach kawałek koszmarną płytówą pod górę do przecięcia ze szlakiem rowerowym R10 i po złapaniu tegóż - jeszcze 3 km-y lasów - i już ruska granica.

Wybrzeże zrobione! :)

Ponieważ na plażę z płotem granicznym było stąd tylko kilkadziesiąt metrów, nie omieszkałem znieść Mery. Poplażowaliśmy 1,5 h pluskając się w ostatnich polskich falach - i gdy ruszyliśmy z powrotem - zonk: miękkie koło - i to tylne! :/ Ja to mam szczęście z kapciami...

Podpompowałem na 4,5 mając nadzieję, że jakoś się da jechać - i jazda, tym razem R10 po szutrze. Ujechałem 10 kilosów i znów braki w atmosferze... Straciłem więc cierpliwość i założyłem nową dętkę, ale cała operacja ze względu na komary (zapewne ruskie, bo wyjątkowo zjadliwe!) zajęła 40 minut - w międzyczasie przypełzła wielka czarna chmura i zaczęło grzmieć. Na szczęście zdążyłem chyba w ostatnim momencie ruszyć i zwiać: szutrząc R10 dotarłem znów do Krynicy, a tu ponownie mały cud: kilka km-ów bordowego rowerowego asfaltu w lesie na klifie z widokiem na morze, kończącego się tym razem dla odmiany, a jakże - przy jakichś śmietnikach na tyłach baru. R10 dalej ni widu, ni słychu, więc postanowiłem znowu jechać szosą, którą ponownie via kaczy rów dociągnąłem do Sztutowa. Ponieważ dość już miałem gigantycznego o tej godzinie ruchu, znów postanowiłem znaleźć erdziesiąty szutr - efektem było lekkie pobłądzenie w lasach między Stutthofem, a morzem. W końcu trafiłem na szutr, ale byłem już tak złomotany upałem, że w Jantarze dałem za wygraną i wróciłem na dziurdziołowatą szosę. I tak to, stylem rozpaczliwie mieszanym dociągnąłem na kwaterę, a średnią (która dziś była sprawą drugorzędną) uważam za taką do przyjęcia (i szybkiego zapomnienia - w przeciwieństwie do wrażeń z wycieczki;)!

Tradycyjny link z trasą okraszony mnóstwem fotek - tu: https://strava.app.link/k4UsMuHIRhb



  • DST 80.58km
  • Teren 1.20km
  • Czas 03:41
  • VAVG 21.88km/h
  • VMAX 44.60km/h
  • Kalorie 1258kcal
  • Podjazdy 327m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dębki - Mikoszewo (częściowo pekapem)

Niedziela, 11 lipca 2021 · dodano: 12.07.2021 | Komentarze 2

Wszystko dobre szybko się kończy: po dwóch tygodniach laby z M. i psem, a częściowo także z bratem M. przyszła pora na pożegnanie się z Dębkami. Szczęście w nieszczęściu, że to jeszcze nie było całkowite pożegnanie z morzem: w planach znalazło się bowiem kilka dodatkowych dni na Mierzei Wiślanej.

Aby plany zrealizować, zapakowałem po brak sufitu Mery, pożegnałem się z rodzinką (mieli wracać wieczorem autem brata M. do miasta Uć) i wyruszyłem w drogę - na południe, przez malownicze pagóry Kaszub, na pociąg do Luzina. Wiał wzmagający się wiatr z NE, teoretycznie tylno-boczny, ale, ze względu na krętość trasy różnie z nim bywało. Niektóre odcinki ponadto okazały się wyjątkowo ruchliwe (jak to w wakacyjny weekend nad morzem), więc luzino nie było.

W Luzinie (kolejna nowa gmina!) SKM do Gdańska - tymczasem zrobiło się w dodatku dość gorąco. Po 1.5h jazdy wysiadka na dworcu głównym, szybkie jeść, trochę błądzenia w poszukiwaniu kas (dworzec w remoncie, a ja już chciałem od razu kupić bilet powrotny na czwartek, by nie było ewentualnych kłopotów z rowerem).

W końcu się udało - i ruszyłem do Mikoszewa. Najkrótszą opcją byłoby trochę ponad 20 km-ów, ale postanowiłem skorzystać z okazji i zaliczyć kolejne nowe gminy: Pruszcz Gdański (miasto i wieś) oraz Suchy Dąb, Cedry Wielkie i w końcu - Stegnę. Ponadto w ten sposób mogłem w związku z całkiem już silnym wiatrem z NE (czyli tym razem w ostatecznym rozrachunku prosto w ryj) trochę pohalsować po płaskich i bezleśnych, choć na szczęście nieco zakrzaczonych Żuławach. Początkowo więc wzdłuż głównej wylotówki z Gdańska na S - wiedzie tu blisko 10 km-ów sympatycznej drogi pieszo-rowerowej poprowadzonej po wale ziemnym wzdłuż Kanału Raduni: istny bulwar, częściowo obsadzony zabytkowymi drzewami. Co prawda nawierzchnia z drobniutkiej żółtej kostki, ale nie jechało się źle.

W Pruszczu odbiłem na E, a w Cedrach (ciekawy kościół częściowo z muru pruskiego ze spiczastą wieżą) na NE. Ostatnie kilkanaście km-ów to już tylko walka z wiatrem, ale za to zaczęło się całe zagłębie asfaltowych dróg rowerowych (w tym kapitalna asfaltowa Wisłostrada przed Świbnem). W końcu cokolwiek złomotany fizycznie (co widać po średniej)  dotarłem do promu, wypromowałem się na drugi brzeg Wisły i już byłem u celu - w Mikoszewie. Tu się okazało, że mam do dyspozycji domek na 4 osoby - więc wpadłem na pomysł, by M., brat i pies nie wracali jeszcze do domu, tylko zajrzeli na trochę w tę część wybrzeża. A że właśnie byli dopiero koło Gdańska - to skręcili  i w ten sposób też troszkę sobie przedłużyli wakacje :)

Pierwsza, pagórkowata część trasy: https://strava.app.link/IXu0cf6FPhb
I druga, plaskata: 
https://strava.app.link/ZsFjmClGPhb



  • DST 23.98km
  • Teren 19.00km
  • Czas 01:14
  • VAVG 19.44km/h
  • VMAX 40.70km/h
  • Kalorie 350kcal
  • Podjazdy 39m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Białogóra na bis z M.

Czwartek, 8 lipca 2021 · dodano: 08.07.2021 | Komentarze 2

Do Białogóry z M. lasami. Tu obiad (już bez dziczyzny, bo w smażalni rybek w centrum, gdzie stołowaliśmy się rok temu - i co ciekawe - poznała nas ta sama kelnerka!:) - i dalej deptakiem i piękną, choć piaszczysto-kamienistą drogą nad samym morzem na plażę, gdzie nikogutko prócz... helikoptera. Nie tyle w ogniu, co w piasku. Chwilę postał, potem zawarczał, zrobił kółko nad plażą i morzem, przysiadł na chwilę - i odleciał w siną dal. A dal była wyjątkowo sina, bo bokiem od Dębek strony przechodziła granatowa wielka chmura - ostatecznie słońce zatriumfowało, czego efektem była tęcza. Potem zrobiło się już chłodno, więc nie zwlekając wróciliśmy własnymi śladami do Dębek.

Średnia terenowo-towarzyska; trasa z fotkami m.in, plażującego helikoptera i wielkiej czarnej chmury - tu: https://www.strava.com/activities/5596142596



  • DST 18.98km
  • Teren 14.60km
  • Czas 00:59
  • VAVG 19.30km/h
  • VMAX 34.90km/h
  • Kalorie 294kcal
  • Podjazdy 23m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Białogóra z Białogłową ;)

Sobota, 3 lipca 2021 · dodano: 03.07.2021 | Komentarze 6

Po kilku dniach bezrowerowego relaksu dziś niezbyt długa, za to mocno terenowa wycieczka z M. (choć nie z psem) z Dębek do Białogóry i z powrotem. M. pojechała wczasowym gratem: po drodze odpadła pojazdowi nóżka, ale reszta jakoś ostatecznie wróciła.

Atrakcje po drodze: piękna, leśna szutrowa droga (ta sama, którą przed tygodniem jechałem z Lęborka do Dębek), zaś w samej Białogórze nasz ulubiony sklep z rybkami, leśny poniemiecki cmentarzyk oraz stadnina z karczmą, gdzie postanowiliśmy coś zjeść, bo już nic po drodze do domu więcej nie było. A w rzeczonej karczmie tylko potrawy z dziczyzny :/ Odżałowawszy w duchu nieżywego jelenia i dzika, wsunęliśmy zatem niestety przepyszne pierogi i strogonowa. I na kilka kolejnych lat leśna zwierzyna znów jest (jeśli chodzi o nas) bezpieczna.

Trasa z fotkami: https://strava.app.link/AIQ3Cbp7Ahb



  • DST 62.13km
  • Teren 9.00km
  • Czas 02:45
  • VAVG 22.59km/h
  • VMAX 50.80km/h
  • Kalorie 982kcal
  • Podjazdy 252m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dębkopętelka nad Zatokę Pucką i na abarot

Środa, 30 czerwca 2021 · dodano: 30.06.2021 | Komentarze 7

Po dwóch dniach byczenia na plaży (psacery, truchty, pływanie w wyjątkowo ciepłym w tym roku Bałtyku), postanowiłem na zakończenie czerwca dorobić jeszcze troszkę km-ów, by po pierwszym półroczu wyszło równe 3 tysie.

Od rana pogoda zbytnio nie sprzyjała jeździe: gorąco i silny wiatr z E, ale na to wpływu nie miałem. Za cel obrałem sobie tzw. Kaczy Winkiel, czyli zatoczkę Zatoki Puckiej koło - rzecz jasna - Pucka. Ze względu na wiatr pojechałem najpierw na wschód wzdłuż wybrzeża przeważnie lasami - początkowo szutrem do Karwi, potem nowym, równiutkim asfaltem do Jastrzębiej Góry. Tu odbiłem na S na Łebcz, by ominąć dzikie tłumy aut i wszystkiego oraz krzywą bazaltową kostkę we Władysławowie. Niestety, wiele aut też wpadło na ten pomysł, a że szosa wąska, to bywało to męczące. W końcu jakoś się dotelepałem do Kaczej Zatoczki, tu postój - i z powrotem.

A powrót rowerowym szlakiem zwiniętych torów prowadzącym 18 kilometrów przez malownicze pola i łąki do Krokowej - po drodze tylko jedna krótka odbitka w bok do pomnika radzieckiego jeńca: o dziwo jeszcze stoi (a raczej siedzi;)!

Jechało się coraz marniej: niby już generalnie z wiatrem, ale upał i górki dawały się wyjątkowo we znaki. W końcu, gdy przyjechałem na kwaterę, słonko łaskawie zaszło za chmury, ale dopiero 4h później zaczęło padać, więc ten czas wykorzystaliśmy z M. i psem znów na plażowe marszobiegi i taplanie :)

Trasa dzisiejszej pętelki z mnóstwem fotek: https://strava.app.link/TO62HMx6vhb



  • DST 54.43km
  • Teren 6.90km
  • Czas 02:26
  • VAVG 22.37km/h
  • VMAX 45.40km/h
  • Kalorie 850kcal
  • Podjazdy 240m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Dębek

Niedziela, 27 czerwca 2021 · dodano: 28.06.2021 | Komentarze 4

Zostawiając za sobą wszystko, co nas ostatnio gnębiło - ruszyliśmy na wakacje. Ponieważ z moich pierwotnych planów nic nie wyszło, ostatecznie pojechaliśmy sposobem kombinowanym: M. z psem i bratem oraz bagażami jego autem, a ja pociągiem z rowerem do Lęborka - i dalej per pedałes cfaj :)

W pociągu jak zwykle przygody: w Żyrardowie popsuła się lokomotywa i padła klima (wagon z tych bezprzedziałowo-lufcikowych, więc najs) - wcześniej już nie było prądu w gniazdkach. Potem taki popsuty wlókł się 1.5 h na Wschodnią - tu wymiana parowozu, więc kolejna obsuwa. W międzyczasie dziki tłum szturmujący z wózkami i rowerami wakacyjny skład (pociąg do Kołobrzegu). Potem jechało się już znośnie, choć klima ostatecznie znów padła w okolicach Trójmiasta. W międzyczasie dosiadła się młoda pani mama z dzieciątkiem, które czasem mnie kopało, a czasem się darło, ale za to miło się z panią gawędziło: okazało się, że z zamiłowań jest kajakarką i turystką wysokogórską, więc podróż się nie dłużyła. Nawet mi poleciła pewien projekt z pogranicza promocji, turystyki i biznesu. Pożiwiom-uwidim.

Lębork przywitał mnie rozbebłanymi drogami rowerowymi, więc chwilę trwało, nim odnalazłem pierwszego od początku pandemii Maka ;) Tu szybkie jeść - i w drogę. Najpierw na starówkę, ale mnie rozczarowała: dosłownie kilka kamieniczek zabytkowych, reszta to misz-masz chaotycznej powojennej zabudowy i pustych placów. Widać, że Ruskie balowały...znaczy: wyzwalały ;)

Zerknąwszy jeszcze na zamek krzyżacki (z cegły, ale też w sumie mało "zamkowy") skierowałem koła poza miasto - najpierw nową rowerową asfaltówką, a potem już zwyczajnie: świetna szosa głównie przez lasy i sympatycznie pofalowana i...nagle zonk: koniec nawierzchni, jakieś straszne łaty, a w pewnym momencie kilkaset metrów przedwojennego bruku! :/ Dodatkowo zaczęły przeważać podjazdy, a sprawy nie ułatwiał przednio-boczny wiatr z NW.

Na szczęście wkrótce tarapaty zostawiłem za sobą: dojechawszy do główniejszej szosy Wicko-Puck skręciłem na E/NE, zaczęły się też zjazdy. Na koniec zjechałem na skrót do Białogóry, potem jeszcze moją ulubioną równiutką szutrówką 6 km-ów przez las - i już byłem na plaży w Dębkach :)

A po chwili przyszli na plażę z Tobikiem M. z bratem (dojechali autem godzinę wcześniej - gdyby nie moje przeboje z PKP bylibyśmy równocześnie!) i resztę wieczoru spędziliśmy nad morzem i rzeczką. A po takim dniu pluskanie było tym, co tygrysy lubią najbardziej! :)

Trasa Lębork-Dębki plus fotoplażowanie:
https://strava.app.link/eyBQ5jp6rhb

I 3 zaliczone nowe gminy: Lębork, Nowa Wieś Lęborska i Łęczyce.



  • DST 53.83km
  • Teren 0.07km
  • Czas 02:10
  • VAVG 24.84km/h
  • VMAX 44.60km/h
  • Kalorie 899kcal
  • Podjazdy 215m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Jamboru

Wtorek, 15 czerwca 2021 · dodano: 15.06.2021 | Komentarze 3

Wczoraj wieczorem trafił się jeszcze spacerek o zmroku do kultowego, dziurawego Mostku Gospodarza, a dziś dwie godziny po lesie - jak zwykle przy okazji zbieranie śmiotów. Tym razem "tylko" jeden wór: ogłaszam zatem chwilowe zwycięstwo Jamborowych Lasów nad ciemnym świnioludem :)


Wracając rowerem z działki postój w miejscu podsumowującym cykl akcji antyśmieciowych - fotka wyszła wyjątkowo słaba, bo robiona w cuchnącym dymie: kilka kilometrów dalej płonęła bowiem wielka pryzma odpadów w zakładzie utylizacji, którą próbowało gasić 20 jednostek straży. Może wśród płonących plastików były i te, które w poprzednich tygodniach wyzbierałem w lesie. Ot, jakże trafne podsumowanie kraju nad Wisłą :/


Poza tym powrót (klasyczną, nieco dłuższą trasą powrotną) dość przyjemny: co prawda wiatr był zazwyczaj boczny (z WNW), ale słabiutki; było też zdecydowanie goręcej niż wczoraj, a ponadto (jak zwykle gdy wracam do domu) bardziej pod górkę, niż z górki, ale za to sakwy już w miarę lekkie - co było do zeżarcia - zostało pożarte ;) Słynne wahadełko (w 3 tygodnie zbudowano tam od podstaw trzy ronda!) tym razem prawie puste - widać było już na tyle późno, że ominąłem najgorsze zatory.



  • DST 47.22km
  • Teren 0.07km
  • Czas 01:54
  • VAVG 24.85km/h
  • VMAX 46.40km/h
  • Kalorie 701kcal
  • Podjazdy 134m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Jamboru

Poniedziałek, 14 czerwca 2021 · dodano: 14.06.2021 | Komentarze 2

Ponieważ zapowiadają jakieś upałowe klęski, więc póki jeszcze jest znośnie, trzeba było wyskoczyć do Jamboru celem podlania nasadzeń. A że nie na dwa noclegi jak zwykle, tylko na jeden, więc tym razem na szczęście nieco mniej obładowany niż zwykle. Jechało się dość znośnie (nie licząc cyrku z wahadełkiem - tym, co poprzednio): wiał tylno-boczny, czasem boczny, umiarkowany wiatr z NNW, a samopoczucie zdecydowanie lepsze niż wczoraj: widać organizm już w pełni zintegrował się z Wiadomym Chipem ;)


Jamborowa droga