Info

Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)















Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2025, Lipiec10 - 24
- 2025, Czerwiec4 - 8
- 2025, Maj15 - 31
- 2025, Kwiecień12 - 32
- 2025, Marzec11 - 28
- 2025, Luty1 - 5
- 2025, Styczeń1 - 4
- 2024, Grudzień5 - 29
- 2024, Listopad4 - 25
- 2024, Październik14 - 86
- 2024, Wrzesień10 - 38
- 2024, Sierpień7 - 19
- 2024, Lipiec17 - 31
- 2024, Czerwiec1 - 4
- 2024, Maj17 - 71
- 2024, Kwiecień13 - 36
- 2024, Marzec13 - 56
- 2024, Luty7 - 30
- 2024, Styczeń2 - 6
- 2023, Grudzień3 - 14
- 2023, Listopad7 - 21
- 2023, Październik10 - 39
- 2023, Wrzesień12 - 72
- 2023, Sierpień14 - 96
- 2023, Lipiec10 - 40
- 2023, Czerwiec7 - 25
- 2023, Maj13 - 54
- 2023, Kwiecień11 - 50
- 2023, Marzec10 - 61
- 2023, Luty5 - 28
- 2023, Styczeń15 - 76
- 2022, Grudzień3 - 21
- 2022, Listopad5 - 27
- 2022, Październik9 - 43
- 2022, Wrzesień4 - 18
- 2022, Sierpień13 - 93
- 2022, Lipiec11 - 48
- 2022, Czerwiec5 - 24
- 2022, Maj15 - 70
- 2022, Kwiecień11 - 54
- 2022, Marzec12 - 77
- 2022, Luty8 - 40
- 2022, Styczeń8 - 39
- 2021, Grudzień9 - 54
- 2021, Listopad12 - 68
- 2021, Październik11 - 41
- 2021, Wrzesień10 - 47
- 2021, Sierpień13 - 53
- 2021, Lipiec13 - 60
- 2021, Czerwiec19 - 74
- 2021, Maj16 - 73
- 2021, Kwiecień15 - 90
- 2021, Marzec14 - 60
- 2021, Luty6 - 35
- 2021, Styczeń7 - 52
- 2020, Grudzień12 - 44
- 2020, Listopad13 - 76
- 2020, Październik16 - 86
- 2020, Wrzesień10 - 48
- 2020, Sierpień18 - 102
- 2020, Lipiec12 - 78
- 2020, Czerwiec13 - 85
- 2020, Maj12 - 74
- 2020, Kwiecień15 - 151
- 2020, Marzec15 - 125
- 2020, Luty11 - 69
- 2020, Styczeń17 - 122
- 2019, Grudzień12 - 94
- 2019, Listopad25 - 119
- 2019, Październik24 - 135
- 2019, Wrzesień25 - 150
- 2019, Sierpień28 - 113
- 2019, Lipiec30 - 148
- 2019, Czerwiec28 - 129
- 2019, Maj21 - 143
- 2019, Kwiecień20 - 168
- 2019, Marzec22 - 117
- 2019, Luty15 - 143
- 2019, Styczeń10 - 79
- 2018, Grudzień13 - 116
- 2018, Listopad21 - 130
- 2018, Październik25 - 140
- 2018, Wrzesień23 - 215
- 2018, Sierpień26 - 164
- 2018, Lipiec25 - 136
- 2018, Czerwiec24 - 137
- 2018, Maj24 - 169
- 2018, Kwiecień27 - 222
- 2018, Marzec17 - 92
- 2018, Luty15 - 135
- 2018, Styczeń18 - 119
- 2017, Grudzień14 - 117
- 2017, Listopad21 - 156
- 2017, Październik14 - 91
- 2017, Wrzesień15 - 100
- 2017, Sierpień29 - 133
- 2017, Lipiec26 - 138
- 2017, Czerwiec16 - 42
- 2017, Maj25 - 60
- 2017, Kwiecień20 - 86
- 2017, Marzec18 - 44
- 2017, Luty17 - 33
- 2017, Styczeń15 - 52
- 2016, Grudzień14 - 42
- 2016, Listopad18 - 74
- 2016, Październik17 - 81
- 2016, Wrzesień26 - 110
- 2016, Sierpień27 - 197
- 2016, Lipiec28 - 129
- 2016, Czerwiec25 - 79
- 2016, Maj29 - 82
- 2016, Kwiecień25 - 40
- 2016, Marzec20 - 50
- 2016, Luty20 - 66
- 2016, Styczeń16 - 52
- 2015, Grudzień22 - 189
- 2015, Listopad18 - 60
- 2015, Październik21 - 52
- 2015, Wrzesień27 - 38
- 2015, Sierpień26 - 37
- 2015, Lipiec29 - 42
- 2015, Czerwiec27 - 77
- 2015, Maj27 - 78
- 2015, Kwiecień25 - 74
- 2015, Marzec21 - 80
- 2015, Luty20 - 81
- 2015, Styczeń5 - 28
- 2014, Grudzień16 - 60
- 2014, Listopad27 - 37
- 2014, Październik28 - 113
- 2014, Wrzesień28 - 84
- 2014, Sierpień28 - 58
- 2014, Lipiec28 - 83
- 2014, Czerwiec26 - 106
- 2014, Maj25 - 88
- 2014, Kwiecień24 - 75
- 2014, Marzec18 - 133
- 2014, Luty17 - 142
- 2014, Styczeń13 - 68
- 2013, Grudzień21 - 115
- 2013, Listopad23 - 102
- 2013, Październik22 - 64
- 2013, Wrzesień28 - 108
- 2013, Sierpień18 - 66
- 2013, Lipiec30 - 95
- 2013, Czerwiec30 - 79
- 2013, Maj30 - 55
- 2013, Kwiecień29 - 81
- 2013, Marzec16 - 39
- 2013, Luty19 - 62
- 2013, Styczeń9 - 18
- 2012, Grudzień22 - 62
- 2012, Listopad22 - 19
- 2012, Październik20 - 8
- 2012, Wrzesień25 - 6
- 2012, Sierpień2 - 3
- 2012, Lipiec14 - 4
- 2012, Czerwiec26 - 14
- 2012, Maj23 - 24
- 2012, Kwiecień26 - 23
- 2012, Marzec27 - 20
- 2012, Luty21 - 35
- 2012, Styczeń23 - 59
Wpisy archiwalne w kategorii
4. Dzień to za mało!
Dystans całkowity: | 18809.69 km (w terenie 1069.99 km; 5.69%) |
Czas w ruchu: | 814:26 |
Średnia prędkość: | 23.10 km/h |
Maksymalna prędkość: | 59.62 km/h |
Suma podjazdów: | 53510 m |
Maks. tętno maksymalne: | 181 (101 %) |
Maks. tętno średnie: | 153 (84 %) |
Suma kalorii: | 346053 kcal |
Liczba aktywności: | 396 |
Średnio na aktywność: | 47.50 km i 2h 03m |
Więcej statystyk |
- DST 47.69km
- Teren 0.07km
- Czas 01:58
- VAVG 24.25km/h
- VMAX 46.40km/h
- Kalorie 726kcal
- Podjazdy 139m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Jamboru
Wtorek, 14 września 2021 · dodano: 14.09.2021 | Komentarze 12
Po 2 tygodniach niejeżdżenia z okazji pieszego włóczenia się (patrz: Strava) z plecakiem i namiotem lub tak po prostu po wybrzeżu i północnych Kaszubach (najpierw sam, potem, mając bazę w nadmorskich Dębkach już "na lekko" z M. i psem) nadszedł czas powrotu, a co za tym idzie - ponownego wskoczenia na siodełko :)Co prawda przez 12 dni łażenia przeszedłem blisko 300 km-ów (czyli zrobiłem jakieś 400 tysięcy kroków, a dodatkowo 2 razy przepłynąłem się po kanałku w Dębkach, czyszcząc go z puszek i butelek z całego sezonu), ale chwilę trwało, nim znów poczułem rowerową formę - tą chwilą była zaś większa część dzisiejszej trasy do Jamboru - no bo gdzie, skoro sezon grzybowy w pełni? Już nad morzem, poświęcając tak naprawdę na zbiory łącznie z pół dnia, udało się znaleźć tyle podgrzybków, prawdziwków, sitaków, zajączków, maślaków i kurek, że po wysuszeniu całego towarzystwa mamy ich całe pudełko po dużych lodach "Zielona Budka"!
Jechało się dziś dość ślamazarnie i bez przygód: wiał słaby, boczny wiatr z NW, po drodze, jeszcze w mieście większość świateł okazała się być czerwona, zatrzymał mnie dodatkowo przejazd kokejowy w Pawianicach, ale za to na postoju na przystanku nazbierałem trochę koreczków psom na budę ;) A propies - wędrując plażami zebrałem łącznie z 10 worków śmieci... jeśli chodzi o koreczki, to przełożyło się to na blisko 80 sztuk!
- DST 55.29km
- Teren 0.13km
- Czas 02:14
- VAVG 24.76km/h
- VMAX 43.90km/h
- Kalorie 900kcal
- Podjazdy 220m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Z Jamboru
Środa, 25 sierpnia 2021 · dodano: 25.08.2021 | Komentarze 4
Ponieważ na jutro zapowiadają znów ulewy, trzeba było dziś zrobić dzień pt. dwa w jednym - od rana lecieć na grzybki, a przed wieczorem wracać rowerowo do domu.Tak też uczyniłem - efektem (bardzo umiarkowanym) łażenia po lesie były 33 kurki i 9 podgrzybków - za to z działki zebrałem razem 105 kurek i... prawdziwka. Łącznie z wczorajszym kurkozbiorem wieczornym dało to łącznie liczbę 152 kurek (plus w/w podgrzybki - dobre w 2/3 i prawdziwek - zeżarty przez robale do połowy).
Powrót niezbyt lotny: wiało umiarkowanie z boku i z góry, więc jechało się ciężko i dopiero na koniec wiatr całkiem przycichł. Mimo to pojechałem sobie zupełnie nienajkrótszą trasą, co zaowocowało dodatkowymi ośmioma kilosami - po drodze jeszcze szybkie odwiedziny u mamy, by przekazać jej pudełko kurek :)
- DST 47.46km
- Teren 0.07km
- Czas 01:50
- VAVG 25.89km/h
- VMAX 51.50km/h
- Kalorie 738kcal
- Podjazdy 138m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Jamboru
Wtorek, 24 sierpnia 2021 · dodano: 24.08.2021 | Komentarze 10
Po trzydziestu sześciu godzinach ulew nareszcie się trochę wypogodziło - a co równie istotne - powiał potężny NEN-ufar. Decyzja zatem mogła być tylko jedna: do Jamboru, na (potencjalne) grzyby!Jechało się zwykłą trasą (z krótką zawijką sprawunkową do mamy po drodze) mimo obładowanych sakw doskonale (nareszcie...), a dmuch, choć czasem nieco boczny, w newralgicznych momentach (np. sześciu Pabianickich Górek) znacząco pomagał. Na działce znów są kurki, a jutro - do lasu, na grzyby!
- DST 46.95km
- Teren 0.07km
- Czas 01:55
- VAVG 24.50km/h
- VMAX 40.00km/h
- Kalorie 726kcal
- Podjazdy 169m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Z Jamboru
Środa, 11 sierpnia 2021 · dodano: 11.08.2021 | Komentarze 2
Ledwo wczoraj minęła burza, przed którą zwiałem z Zelowa, wybrałem się na poszukiwanie grzybów (czyli de facto kurek) z buta. Nazbierałem dosłownie parę sztuk, za to znów cały śmieciowór - i ledwo zdążyłem pod dach przed kolejnym szkwałem burzowym.Ulewa trwała godzinę, ale potem znów zrobiło się przepięknie, więc kolejny, już tylko fotograficzny spacer nad rzeczkę i opodal krzaczka.
To z wczoraj.
A dziś od rana powtórka ze spacerowej rozrywki po lesie - i znów ledwo parę sztuk kurek znalezionych niemal "u płota". Za to już dwa pokaźne wory śmieci.
Ech :/
Dobrze, że z działki udało się zebrać więcej grzybów: efekt finalny to 135, przeważnie niewielkich okazów kurkowych, czyli dwa pudełka. Jedno zawiozłem mamie wracając do domu (w zamian dostałem dwa pudełka gołąbków - ale nie grzybów;), a zawartość drugiego będzie na jutrzejszą jajecznicę.
Zaś sam powrót przy co prawda wreszcie idealnej (jak na lato) temperaturze, ale przy silnym, bocznym wietrze z WNW, więc tyle z wiatrem, co pod wiatr - pojechałem mało ambitnie, bo najkrótszą opcją, zatem wyszło powrotnie mniej kilometrów, niż zazwyczaj, ale nie chciało mi się ze zgrzybiałymi sakwami walczyć na podjazdach z bocznymi podmuchami więcej, niż to było konieczne.
- DST 28.83km
- Teren 0.23km
- Czas 01:14
- VAVG 23.38km/h
- VMAX 38.20km/h
- Kalorie 419kcal
- Podjazdy 66m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Jamborowanie z Patykami
Wtorek, 10 sierpnia 2021 · dodano: 10.08.2021 | Komentarze 3
Mikropętelka z Jamboru w okolice Zelowa - celem był zalew Patyki, nad którym nie byłem już chyba kilkanaście lat.Najpierw na Kociszew dziurowatą drogą, potem już lepszymi asfaltami - ale cały czas pod tężejący wiatr z S. W dodatku parno i przedburzowo, więc z ulgą dotarłem wkrótce nad zalew. Oblazłem go z rowerem dookoła (jechać się nie dało - korzenie i piachy niebywałe) - miejcówka malownicza, ludzi mało, z dwóch stron miejsca kąpielowe, ale ja dłużej nie marudziłem, bo od SW zaczęła nachodzić granatowa chmura, więc szybko na abarot przez Łobudzice (kolejny na dzisiejszym szlaku zabytkowy drewniany kościół - pierwszy był w Kociszewie, ale tam remont) i Zelów (tu z kolei murowany, za to czeski kościół) - i niemal na skrzydłach burzy zdążyłem na działkę w momencie, gdy już poważnie zaczęło robić burarum. W ostatniej chwili pochowałem do domku graty i po minucie lujnęło. To się nazywa timing! ;)
Trasa z fotkami: https://strava.app.link/7wG55unKBib
- DST 47.16km
- Teren 0.07km
- Czas 02:00
- VAVG 23.58km/h
- VMAX 41.80km/h
- Kalorie 641kcal
- Podjazdy 134m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Jamboru
Poniedziałek, 9 sierpnia 2021 · dodano: 09.08.2021 | Komentarze 5
Wpadłem na równie genialny, szlachetny i ambitny, co głupi i poroniony pomysł, by dziś, mając silny wiatr prosto w ryj (czyli z SW) pojechać do Jamboru. Mama bowiem już zakończyła swoje działkowe wakacje, a kurki się same nie pozbierają i nie przywiozą. Co do wiatru, to wszystko o nim mówi średnia oraz Vmax - króciutkie odcinki, gdy z racji krętości trasy było przez chwilę z wiatrem, za każdym razem mi dziś cichutko, acz dobitnie szeptały "zawracaj natychmiast, będzie mrrau!". Ale nie zawróciłem! :P- DST 53.86km
- Teren 0.23km
- Czas 02:17
- VAVG 23.59km/h
- VMAX 45.40km/h
- Kalorie 750kcal
- Podjazdy 170m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Z Jamboru
Piątek, 23 lipca 2021 · dodano: 23.07.2021 | Komentarze 12
Oj, dawno się tak fizycznie nie naharowałem jak wczoraj i dziś: już wczoraj po przyjeździe ładnych kilka godzin uprzątania gałęzi i całych konarów z dosłownie zasypanej nimi działki po wielkiej burzy sprzed tygodnia. A dziś 9h - po kolei: czyszczenia z igliwia i gałęzi płaskiej części dachu (zrobiła się niemal ściółka z mchem, więc zdrapać to wisząc na zbyt krótkiej drabinie było pewną sztuką), następnie grabienie urobku i jego wynoszenie (6 "styrt"). Potem trafił się sąsiad z piłą spalinową - cięcie trzech średniej wielkości sosen (dwie uschnięte, trzecia też już dogorywająca -a wszystkie blisko siatki, więc jakby znów wichrem dupnęło, mogłyby polecieć i zniszczyć!). Potem wynoszenie gałęzi z owych plus budowa z pociętych na metrówki pni palisady przy płocie osłaniającej działkowy kibel. A dodatkowo: zbieranie 76 sztuk kurek, jazda z uzbieranymi przez mamę przez tydzień plastikami do wsiowych dzwonków oraz buszowanie z sekatorem po jałowcach (w ciągu miesiąca mnóstwo niestety obeschło - czasem całe krzaczki). Na koniec jeszcze wielkie zmywanie garów, więc nie miałem nawet chwili, by wyskoczyć na spacer nad rzeczkę, albo do lasu. No trudno, następnym razem.Powrót zaplanowałem inną opcją niż zwykle, by ominąć newralgiczny rozkop pod S14 - tam, gdzie było wahadełko. Co prawda teraz go już nie ma, ale korek jak malowanie. Żeby toto ominąć, musiałem w ogóle objechać Pabianice od południa i wschodu (a nie jak zwykle - od zachodu) i do miasta Uć wjechać całkiem od południa. Kilometrażowo wychodzi podobnie, ale (jak się okazało) nawierzchnie nieporównanie gorsze, a i więcej świateł oraz zbyt pomysłowych DDR-ów, więc w sumie zamienił stryjek spalinówkę na metrówkę ;) W jeździe wiatr nie pomagał: zrobił się wyżowy, cisnął do asfaltu, a ponadto zawiewał przeważnie z przodu.
Po dojechaniu do domu specjalnie spojrzałem w czas jazdy na Stravie, potem przystopowałem - i zapisałem ślad. I co? I doliczyło dodatkowe pół minuty na te czynności do czasu jazdy :/ Nigdy tak wcześniej Strava nie postępowała - oj, brzydko tak erodować ciężko wykręconą i tak średnią - średnią...
- DST 47.68km
- Teren 0.07km
- Czas 02:01
- VAVG 23.64km/h
- VMAX 47.90km/h
- Kalorie 740kcal
- Podjazdy 137m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Jamboru
Czwartek, 22 lipca 2021 · dodano: 22.07.2021 | Komentarze 6
Roboczo na jamborową działkę stałą trasą do mamy, by jej pomóc w różnych pracach i przy okazji zawieźć trochę niezbędnych rzeczy. Wiało słabo, jednak z przodu lub przodo-boku - średnia wyszła mimo to znośna (czas jazdy +/- 1h 55 min.), tyle, że Strava "łaskawie" doliczyła dodatkowe około 6 minut już po dojechaniu na miejsce, nim ją ręcznie zastopowałem. Co za dziadówa! Czas jazdy podaję jednak z owymi doliczonymi minutami, bo nie wiem dokładnie, ile tak naprawdę wyszło :( Następnym razem najpierw stopuję durną aplikację, a dopiero potem się witam...Trasa:
https://strava.app.link/vHiRvTNO6hb
- DST 51.46km
- Teren 0.10km
- Czas 02:22
- VAVG 21.74km/h
- VMAX 37.10km/h
- Kalorie 754kcal
- Podjazdy 65m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Mikoszewo - Malbork - (PKP) - Uć
Czwartek, 15 lipca 2021 · dodano: 16.07.2021 | Komentarze 6
Ostatni dzień tegorocznego tu-i-tam po wybrzeżu (trochę przypadkiem wyszło "od Lęborka do Malborka":) czyli techniczny przejazd do pociągu. Jednak nie tak całkiem techniczny, bo po drodze zaskakująco dużo ciekawych rzeczy.Ruszyłem rano, by mieć zapas czasowy: raz, że zawsze się coś mogło po drodze zdarzyć (na szczęście się nie zdarzyło), a dwa, by nie lecieć. No i nie leciałem, zwłaszcza, że miałem znów pod wiatr - tym razem centralnie z S. Do tego po nocnej burzy duchota i coraz goręcej, więc nie była to jazda, tylko typowe mozolne deptanie kapuchy po plaskatych, bezleśnych no i zwłaszcza kapuściano-uprawnych Żuławach. I nawet był po drodze drogowskaz do Kapustowa, czy jakoś tak :)
Tyle z minusów - a plusy? Piękne aleje i oczywiście niezwykłe podcieniowe domy mennonitów sprzed 200 lat - napotkałem ich łącznie chyba z 7, a choć podobne w stylu, to każdy nieco inny. No i jak sama nazwa wskazuje - takie podcienia dają jakże upragniony wczoraj cień ;)
Tak dociągnąłem do zaskakująco sympatycznego miasteczka - Nowego Stawu, z zachowaną ciekawą architekturą mikrokamieniczkową oraz (hurra!) kurtyną wodną na rynku. Stąd aż do Malborka lepsza (asfalt) lub gorsza (kostka) droga rowerowa. Asfaltem jechałem, kostki olałem ;)
W Malborku pieszkom z Meridą mostkiem dla pieszych do zamku. Tu zjadłem resztki okruszków, zamku rzecz jasna nie zwiedzałem (dzikie tłumy, drożyzna - no i nie zostawiłbym Mery pod murami na pastwę jakiejś miejscowej czeladzi;) - tak, czy siak: Malbork (zarówno gmina wiejska, jak i miasto - a wcześniej gminy: Ostaszewo, Nowy Dwór Gdański i Nowy Staw) zdobyte - i to 15 lipca, a przypominam, że 15 lipca to Jagiełło jeszcze się grzebał hen, pod Grunwaldem ;P
Na dworcu niektóre pociągi miały po 300 minut spóźnienia, ale mój przyjechał na szczęście w miarę punktualnie. Czekając na peronie uciąłem sobie miłą, antypisowską gadkę z pewnym żeglarzem dalekomorskim - prywatnie miłośnikiem Wikingów, szefem elbląskiego stowarzyszenia rekonstruktorów, czy coś w ten deseń. Ponarzekaliśmy zgodnie na krajowo-rządowo-samorządowe podejście do turystyki i każdy wsiadł tam, gdzie miał bilet.
A ja miałem, jak się okazało bilet do łaźni: wyświetlacz w pekapie wskazywał plus 37... Laboga! :/ Klima podobno działała, ale wkrótce pasażerowie sami się zbuntowali i pootwierali całe dwa lufciki w wagonie typu "bezprzedziałowy bydlęcy" - efekt na koniec jazdy po 5h to już "tylko" "komfortowe" plus 31.
Po opuszczeniu łaźni jeszcze niespokojne kilka km-ów do domu - nad głową gęstniejące czarne chmury, a wokół dziesiątki poobrywanych konarów i kilka przewróconych dużych drzew - efekt nawałnicy sprzed 24 godzin.
Trasa Mikoszewo - Malbork z fotkami domów mennonitów i nie tylko:
https://strava.app.link/uFVLJmRTVhb
Kategoria 4. Dzień to za mało!
- DST 104.57km
- Teren 26.80km
- Czas 04:41
- VAVG 22.33km/h
- VMAX 47.20km/h
- Kalorie 1617kcal
- Podjazdy 263m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Mierzeja Wiślana
Wtorek, 13 lipca 2021 · dodano: 13.07.2021 | Komentarze 6
I oto nadjechał wielkimi dwoma kołami dzień będący rowerowym clou programu tegorocznych wakacji: zaliczenie ostatnich brakujących nadmorskich gmin (Sztutowa i Krynicy Morskiej) - i przede wszystkim zakończenie objazdu całego naszego wybrzeża, co zajęło - bagatelka - jakieś 17 lat...Prognozy były upalne, ze słabym, stopniowo wzmagającym się wiatrem z NE. Ruszyłem więc już o 8.30 pod ten wiaterek, asfaltową, dość dziurawą i niestety mocno zatłoczoną szosą na Jantar i Stegnę. Mimo to jechało się znośnie. Za Stegną cudowne ze 3 km-y rowerówki z bordowego asfaltu, która skończyła się od tak - na łące :/ Nastąpił powrót na jezdnię i wkrótce dojechałem do dawnego obozu Stutthof. Samego obozu nie zwiedzałem, pokręciłem się tylko wzdłuż drutów kolczastych. A największe wrażenie sprawia co innego: położona w pięknym ogrodzie ze starymi drzewami ozdobna willa komendantów - dziś własność prywatna (o czym mówi stosowna tabliczka). Ciekawe, jak się mieszka przy wjeździe do obozu, przy drodze ze starannie ułożonej kostki, po której wjechało kilkadziesiąt tysięcy ludzi, by już stamtąd nie wyjechać...
Za Sztutowem były Kąty Rybackie i Skowronki (gdzie zabawny szyld sklepu pt. "Ryby w Skowronkach":), a za trochę słynny rów Kaczyńskiego, czyli przekop Mierzei. I znów smutno, kawał lasu od morza po Zalew Wiślany - wyrąbany. Górą wielki most (i oczywiście dedeerówa z kostki!), dołem uwijają się malutkie z oddali koparki-szkodniki: Natura 2000 w wersji polsko-narodowej!
Przed Krynicą Morską wreszcie zrobił się dobry asfalt (zamiast przekopywać mierzeję powinni naprawić 30 km-ow drogi od Mikoszewa aż dotąd!) - tu krótka odbitka nad Zalew Wiślany zobaczyć go z bliska - i zaczęły się na szosie całkiem solidne hopki wydmowe aż do Piasków. W Piaskach kawałek koszmarną płytówą pod górę do przecięcia ze szlakiem rowerowym R10 i po złapaniu tegóż - jeszcze 3 km-y lasów - i już ruska granica.
Wybrzeże zrobione! :)
Ponieważ na plażę z płotem granicznym było stąd tylko kilkadziesiąt metrów, nie omieszkałem znieść Mery. Poplażowaliśmy 1,5 h pluskając się w ostatnich polskich falach - i gdy ruszyliśmy z powrotem - zonk: miękkie koło - i to tylne! :/ Ja to mam szczęście z kapciami...
Podpompowałem na 4,5 mając nadzieję, że jakoś się da jechać - i jazda, tym razem R10 po szutrze. Ujechałem 10 kilosów i znów braki w atmosferze... Straciłem więc cierpliwość i założyłem nową dętkę, ale cała operacja ze względu na komary (zapewne ruskie, bo wyjątkowo zjadliwe!) zajęła 40 minut - w międzyczasie przypełzła wielka czarna chmura i zaczęło grzmieć. Na szczęście zdążyłem chyba w ostatnim momencie ruszyć i zwiać: szutrząc R10 dotarłem znów do Krynicy, a tu ponownie mały cud: kilka km-ów bordowego rowerowego asfaltu w lesie na klifie z widokiem na morze, kończącego się tym razem dla odmiany, a jakże - przy jakichś śmietnikach na tyłach baru. R10 dalej ni widu, ni słychu, więc postanowiłem znowu jechać szosą, którą ponownie via kaczy rów dociągnąłem do Sztutowa. Ponieważ dość już miałem gigantycznego o tej godzinie ruchu, znów postanowiłem znaleźć erdziesiąty szutr - efektem było lekkie pobłądzenie w lasach między Stutthofem, a morzem. W końcu trafiłem na szutr, ale byłem już tak złomotany upałem, że w Jantarze dałem za wygraną i wróciłem na dziurdziołowatą szosę. I tak to, stylem rozpaczliwie mieszanym dociągnąłem na kwaterę, a średnią (która dziś była sprawą drugorzędną) uważam za taką do przyjęcia (i szybkiego zapomnienia - w przeciwieństwie do wrażeń z wycieczki;)!
Tradycyjny link z trasą okraszony mnóstwem fotek - tu: https://strava.app.link/k4UsMuHIRhb
Kategoria 3. Setuchna to już cóś!, 4. Dzień to za mało!