Info

Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)















Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2025, Lipiec10 - 29
- 2025, Czerwiec4 - 8
- 2025, Maj15 - 31
- 2025, Kwiecień12 - 32
- 2025, Marzec11 - 28
- 2025, Luty1 - 5
- 2025, Styczeń1 - 4
- 2024, Grudzień5 - 29
- 2024, Listopad4 - 25
- 2024, Październik14 - 86
- 2024, Wrzesień10 - 38
- 2024, Sierpień7 - 19
- 2024, Lipiec17 - 31
- 2024, Czerwiec1 - 4
- 2024, Maj17 - 71
- 2024, Kwiecień13 - 36
- 2024, Marzec13 - 56
- 2024, Luty7 - 30
- 2024, Styczeń2 - 6
- 2023, Grudzień3 - 14
- 2023, Listopad7 - 21
- 2023, Październik10 - 39
- 2023, Wrzesień12 - 72
- 2023, Sierpień14 - 96
- 2023, Lipiec10 - 40
- 2023, Czerwiec7 - 25
- 2023, Maj13 - 54
- 2023, Kwiecień11 - 50
- 2023, Marzec10 - 61
- 2023, Luty5 - 28
- 2023, Styczeń15 - 76
- 2022, Grudzień3 - 21
- 2022, Listopad5 - 27
- 2022, Październik9 - 43
- 2022, Wrzesień4 - 18
- 2022, Sierpień13 - 93
- 2022, Lipiec11 - 48
- 2022, Czerwiec5 - 24
- 2022, Maj15 - 70
- 2022, Kwiecień11 - 54
- 2022, Marzec12 - 77
- 2022, Luty8 - 40
- 2022, Styczeń8 - 39
- 2021, Grudzień9 - 54
- 2021, Listopad12 - 68
- 2021, Październik11 - 41
- 2021, Wrzesień10 - 47
- 2021, Sierpień13 - 53
- 2021, Lipiec13 - 60
- 2021, Czerwiec19 - 74
- 2021, Maj16 - 73
- 2021, Kwiecień15 - 90
- 2021, Marzec14 - 60
- 2021, Luty6 - 35
- 2021, Styczeń7 - 52
- 2020, Grudzień12 - 44
- 2020, Listopad13 - 76
- 2020, Październik16 - 86
- 2020, Wrzesień10 - 48
- 2020, Sierpień18 - 102
- 2020, Lipiec12 - 78
- 2020, Czerwiec13 - 85
- 2020, Maj12 - 74
- 2020, Kwiecień15 - 151
- 2020, Marzec15 - 125
- 2020, Luty11 - 69
- 2020, Styczeń17 - 122
- 2019, Grudzień12 - 94
- 2019, Listopad25 - 119
- 2019, Październik24 - 135
- 2019, Wrzesień25 - 150
- 2019, Sierpień28 - 113
- 2019, Lipiec30 - 148
- 2019, Czerwiec28 - 129
- 2019, Maj21 - 143
- 2019, Kwiecień20 - 168
- 2019, Marzec22 - 117
- 2019, Luty15 - 143
- 2019, Styczeń10 - 79
- 2018, Grudzień13 - 116
- 2018, Listopad21 - 130
- 2018, Październik25 - 140
- 2018, Wrzesień23 - 215
- 2018, Sierpień26 - 164
- 2018, Lipiec25 - 136
- 2018, Czerwiec24 - 137
- 2018, Maj24 - 169
- 2018, Kwiecień27 - 222
- 2018, Marzec17 - 92
- 2018, Luty15 - 135
- 2018, Styczeń18 - 119
- 2017, Grudzień14 - 117
- 2017, Listopad21 - 156
- 2017, Październik14 - 91
- 2017, Wrzesień15 - 100
- 2017, Sierpień29 - 133
- 2017, Lipiec26 - 138
- 2017, Czerwiec16 - 42
- 2017, Maj25 - 60
- 2017, Kwiecień20 - 86
- 2017, Marzec18 - 44
- 2017, Luty17 - 33
- 2017, Styczeń15 - 52
- 2016, Grudzień14 - 42
- 2016, Listopad18 - 74
- 2016, Październik17 - 81
- 2016, Wrzesień26 - 110
- 2016, Sierpień27 - 197
- 2016, Lipiec28 - 129
- 2016, Czerwiec25 - 79
- 2016, Maj29 - 82
- 2016, Kwiecień25 - 40
- 2016, Marzec20 - 50
- 2016, Luty20 - 66
- 2016, Styczeń16 - 52
- 2015, Grudzień22 - 189
- 2015, Listopad18 - 60
- 2015, Październik21 - 52
- 2015, Wrzesień27 - 38
- 2015, Sierpień26 - 37
- 2015, Lipiec29 - 42
- 2015, Czerwiec27 - 77
- 2015, Maj27 - 78
- 2015, Kwiecień25 - 74
- 2015, Marzec21 - 80
- 2015, Luty20 - 81
- 2015, Styczeń5 - 28
- 2014, Grudzień16 - 60
- 2014, Listopad27 - 37
- 2014, Październik28 - 113
- 2014, Wrzesień28 - 84
- 2014, Sierpień28 - 58
- 2014, Lipiec28 - 83
- 2014, Czerwiec26 - 106
- 2014, Maj25 - 88
- 2014, Kwiecień24 - 75
- 2014, Marzec18 - 133
- 2014, Luty17 - 142
- 2014, Styczeń13 - 68
- 2013, Grudzień21 - 115
- 2013, Listopad23 - 102
- 2013, Październik22 - 64
- 2013, Wrzesień28 - 108
- 2013, Sierpień18 - 66
- 2013, Lipiec30 - 95
- 2013, Czerwiec30 - 79
- 2013, Maj30 - 55
- 2013, Kwiecień29 - 81
- 2013, Marzec16 - 39
- 2013, Luty19 - 62
- 2013, Styczeń9 - 18
- 2012, Grudzień22 - 62
- 2012, Listopad22 - 19
- 2012, Październik20 - 8
- 2012, Wrzesień25 - 6
- 2012, Sierpień2 - 3
- 2012, Lipiec14 - 4
- 2012, Czerwiec26 - 14
- 2012, Maj23 - 24
- 2012, Kwiecień26 - 23
- 2012, Marzec27 - 20
- 2012, Luty21 - 35
- 2012, Styczeń23 - 59
Wpisy archiwalne w kategorii
4. Dzień to za mało!
Dystans całkowity: | 18809.69 km (w terenie 1069.99 km; 5.69%) |
Czas w ruchu: | 814:26 |
Średnia prędkość: | 23.10 km/h |
Maksymalna prędkość: | 59.62 km/h |
Suma podjazdów: | 53510 m |
Maks. tętno maksymalne: | 181 (101 %) |
Maks. tętno średnie: | 153 (84 %) |
Suma kalorii: | 346053 kcal |
Liczba aktywności: | 396 |
Średnio na aktywność: | 47.50 km i 2h 03m |
Więcej statystyk |
- DST 2.00km
- Teren 0.10km
- Czas 00:05
- VAVG 24.00km/h
- Temperatura 16.0°C
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Jamborowa Odyseja Rekultywacyjna - dz. 2: w
Sobota, 26 września 2015 · dodano: 27.09.2015 | Komentarze 2
Rekultywacja zrytego i zasypanego piachem jagodziska oraz układanie skalniaka tudzież inne roboty kamieniarsko-piacharskie zajęły cały borowy dzionek, więc choć w planach była wycieczka do Zelowa, pojechaliśmy tylko do Jamborowego Sklepu, by nie wyginąć z głodu. Stąd kilometraż - aż wstyd. Ale za to mnóstwo pożytecznej roboty od której wszystkie gnaty bolą!- DST 49.40km
- Teren 4.30km
- Czas 01:57
- VAVG 25.33km/h
- Temperatura 21.0°C
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Jamborowa Odyseja Rekultywacyjna - dz. 1: do
Piątek, 25 września 2015 · dodano: 27.09.2015 | Komentarze 0
W dniach ostatnich dopełzł był wodociąg na działę - trzeba więc było pojechać oblać ten fakt, a przy okazji doprowadzić do ładu i składu zryte otoczenie. Ponieważ jednak piątek nie należał do dni wolnych, więc najpierw ja do p. na K. - a stąd punkt 17:00 już w dobitym w międzyczasie towarzystwie M. - do Jamboru. Jechało się w miarę możliwości szybko, by zdążyć przed nocą - prawie się udało, bo rzeczona dopadła nas pod sklepem w Ldzaniu, gdzie kupiliśmy wikt. I już po ciemku dotarliśmy na miejsce.Wiatr słaby do umiarkowanego z N, więc tylny do bocznego, sakwy napchane działkowo.
- DST 52.90km
- Teren 0.40km
- Czas 02:06
- VAVG 25.19km/h
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Orientalne szaleństwo wrześniowej doby - dz. 2: do Egiptu!
Sobota, 12 września 2015 · dodano: 13.09.2015 | Komentarze 3
Z mety Setki po Ucku wystartowałem korzystając z przerwy w deszczu parę minut po siódmej rano - nieprzespana, a dodatkowo przechodzona noc sprawiły, że jechało się cokolwiek nieprzytomnie - aczkolwiek na zachód, więc z wiatrem - celem był Pęczniew nad Jeziorskiem i impreza kijowa, której z kolei celem było dotarcie do Egiptu - dawnego przysiółka oddalonego o 5,5km kijowego marszu.Po kilku kilometrach jazdy (via Lutomiersk) znów zaczęło padać, ale stosunkowo szybko przeszło - a ja, z niewyspania, próbując skrótować tam i siam, mimo mapy przed oczami dwukrotnie pomieszałem drogę. W końcu, mijając m.in. ogromny maszt RTV w Zygrach dotarłem do Pęczniewa - w międzyczasie słonko ładnie wyszło, a pod pęczniewskim sklepem odbyłem ożywczą rozmowę z miejscowym chłopcem w dresie - ale przyjaznym: okazało się, że organizator wyprawy do Egiptu, Pan Doktor Ździsio jest owego chłopca lekarzem :)
Dotarłem na start (ośrodek rekreacyjny Sumex) godzinkę przed początkiem impry - w kolejce po odbiór pamiątkowego paszportu uprawniającego do wkroczenia do Egiptu ustawiła się już spora kolejka - łącznie było 226 osób! A ostatnią, która dotarła na start była M. łatająca dojazd z miasta Uć a to busikiem, a to nawet taksówką!
Po przemowach i rozgrzewkach, w których nie brałem udziału (przemowy były vip-ów, a rozgrzewki to już miałem aż nadto;) - ruszyliśmy malowniczym bocznym wałem zbiornika Jeziorsko, a potem przez pola do Egiptu - tu moc atrakcji w zdziczałym sadzie opodal ruin (oczywiście egipskich;) dawnego przysiółka, takich jak:
-Pan Faraon wachlowany przez niewolnika
-Mrówki (prawdziwe) - zapewne owegóż Faraona;
-Sfinks kartonowo-słomiany;
-Sadzawka ogrodowa z krokodylem z masy - czyli klimaty nadnilowe;
-Dwie mumie z czegoś;
-Owoce południowo-wschodnie do konsumpcji.
Po godzinie odpoczynku, a w moim wykonaniu dodatkowo próbie zemdlenia ze zmęczenia i niewyspania, powleklismy na abarot w kierunku, jaki ostatnio często obierają orientalno-egipscy imigranci - czyli na północ z lekkim odchyłem zachodnim;)
Dowlokłem się jakoś z M. do Sumexu - a tam darmowa wielka wyżerka od licznych sponsorów imprezy - domowej roboty pieczywo, wędliny, rybki wędzone, smalec, ciasta, słoninka - mniam, mniam!!! Trochę odżywszy, a trochę zasypiając na siedząco balowałem więc dalej - było losowanie nagród (każdy uczestnik wycieczki coś wygrał! - ja serwetki koronkowe i różne drobiazgi, a M. - ogromny parasol!).
W planach miałem jeszcze dopełnienie tego dnia orientalnych klimatów - jazdę z wiatrem 70km na zachód do miafta(!) Kalif(!) celem zdobycia siedmiu nowych gmin - jednak byłem już tak skapcaniały (trzydziesta któraś godzina bez chwili snu), że nie dałem rady - ostatecznie wróciliśmy więc wieczorem z M. i Merysią w luku bagażowym specjalnym autobusem za fri z imprezowymi emerytami kijowymi z miasta Uć. Merysi trzeba było odmontować przednie koło, bo się nie chciała zmieścić, ale za to rzeczony autobus dowiózł nas pół godziny od chałupy, więc ostatni kawałek pokonaliśmy środkiem masowego rażenia MPK Uć.
A potem padłem.
PodSum(ex)owanie:
Przejechane: 81,9 km
Przechodzone: 70 km
Niepospane (z krótką drzemką w autobusie na koniec): ok. 38h.
Do pełni triatlonu zabrakło więc tylko pluskania w zalewie, ale susza w tym roku jak na pustyni, więc jestem wytłumaczony;)
- DST 29.00km
- Teren 0.10km
- Czas 01:03
- VAVG 27.62km/h
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Orientalne szaleństwo wrześniowej doby - dz. 1: na OrientSetkę
Piątek, 11 września 2015 · dodano: 13.09.2015 | Komentarze 0
Piątkowym popołudniem z huraganowym wiatrem z (bliskiego?) wschodu od M. via Opłotki do Konstantynogrodu Uckiego na kolejną już pieszo-biegową Setkę po Ucku - jak przed rokiem wybrałem pętlę nocną i dystans 50 kilometrów - na orientację.Plan wykonany - po całonocnej tułaczce (w tym ostatnie 1,5h w nieprzyjemnym deszczu) w poszukiwaniu kolejnych punktów do zaliczenia (co zaowocowało łącznie 59 km), udało się dotrzeć na metę-bazę w czasie lepszym o (sic!) 1 minutę, niż rok temu (9h 44 min.) Miejsce (w nieoficjalnej kategorii 50 km na orient) - czwarte. Średnia prędkość (licząc ze wszystkimi przerwami) wyszła ponad 6km/h :)
- DST 95.70km
- Teren 17.40km
- Czas 04:23
- VAVG 21.83km/h
- Temperatura 35.0°C
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Jambór z Kuzynostwem - dz. 2: kółeczko i na abarot
Czwartek, 27 sierpnia 2015 · dodano: 27.08.2015 | Komentarze 3
Rano trzeba się było zwlec i dowlec (pod dość silny wiatr) wieś za Zelów - czyli do Maurycowa, gdzie jest Siedziba Kranów Podzelowskich. Po drodze odnaleźliśmy w krzaczorach pierwszy z łącznie ośmiu dziś cmentarzyków - w Zabłotach. Po wizycie u Wód - nastał czas na śniadanie i zwiedzanie - wszystko w Zelowie. Obejrzeliśmy czeski zamknięty kościół, polski otwarty kościół, rynek z pomnikiem postawionym Kościuszce z okazji 25-lecia PRL ;) - a potem myk na cmentarz ewangelicki, gdzie większość grobów ma czeskie napisy. Po pobuszowaniu - już na szczęście przeważnie z wiatrem do Kociszewa, gdzie kościół drewniany i poszukiwania w krzakach za wsią kolejnego ewangelickiego cmentarzyka - zakończone sukcesem. Kolejny punkt programu - to kolejny cmentarz - w Pawłowej: znaleziony po dojechaniu jakimiś zarośniętymi skrótami i krótkim poszukiwaniu (wg mapy) w stawie ;> - znalazł się na brzegu.Stąd do mostu w Karczmach, by dotrzeć do Drzewościn, gdzie w lesie jest znana mi wcześniej kolejna opuszczona nekropolia - tym razem z bramą w języku pisanym gotykiem. Po drodze okazało się, że na tejże drodze kładą asfalt, więc jechało się ciepło, miękko i mlaszcząco oponami ;D W końcu musieliśmy odbić w bok w koszmarnie utwardzoną gruzem boczną drogę, ale asfalt parował, więc nie chcieliśmy ugrząść. Po zwiedzeniu cmentarzyka skrótami nadrzecznymi do wczorajszego młyna - okazało się, że furteczka zamknięta, ale w akcie desperacji, mając alternatywę w postaci gruzu, mlaszczącego asfaltu i dodatkowych kilku kilometrów - przerzuciliśmy rowery górą :D Na szczęście z drugiej strony - przy działce - furtka była już otwarta.
Po godzince odsapu (upał jak diabli i momentami ciężkie, kopne piachy dały się we znaki i średnią;) - ruszyliśmy już na Uć. Pojechaliśmy nieco inaczej niż dzień wcześniej - i się opłaciło, bo stare, dziurdziołowate asfalty zniknęły pod świeżymi dywanikami, a wiatr zazwyczaj pomagał. Jeszcze wbiliśmy się w teren koło Pawlikowic, by obejrzeć jedyny dziś cmentarzyk z I wojny - tu niezwykłe znalezisko: tuż przy jednym z grobów leżała na ściółce leśnej ludzka szczęka sprzed 100 lat! Pogrzebaliśmy (patykiem) i pogrzebaliśmy, co by się tak nie pałętała... Pewnie jakieś zwierzaki wyciągnęły spod ziemi.
Stąd ruszyliśmy na poszukiwania frytek, ale w przydrożnej knajpce było zamknięte (choć otwarte), potem Kuzyn zadowolił się w Rydzynach kiełbasą ze sklepu, skręciliśmy na Osadę Rybną Czyryczyn, gdzie Kuzyn ponownie zjadł - tym razem Flaki z Lina(!) - i już skierowaliśmy się ku miastu Uć, choć jeszcze się napatoczył jeden cmentarzyk ewangelicki - w Czyżeminku. A potem już via Gadki, ostatnie gadki w Rudych Opłotkach, Kuzyn odbił w swe Rude Włości - a ja tradycyjną trasą przez Kurzy Przystanek dociągnąłem o zmroku do M.
Średnia terenowo-towarzyska ;) - wiatr dość silny z S i SW, upał znów spory.
- DST 49.20km
- Teren 4.10km
- Czas 02:07
- VAVG 23.24km/h
- Temperatura 31.0°C
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Jambór z Kuzynostwem - dz. 1: tam
Środa, 26 sierpnia 2015 · dodano: 27.08.2015 | Komentarze 0
Rano od M. via miasto służbowo do p. na K. - a stąd w towarzystwie Kuzyna Genealoga wspólnie do Jamboru, by następnego dnia najpierw załatwić sprawy urzędowo-wodociągowo, a potem się powłóczyć w sposób typowo cyklogrobbingowy. Póki co jednak pod lekki wiaterek dotarliśmy via sklep z piwami (załadowanymi do sakw!) na działę - a potem jeszcze uskuteczniliśmy wieczorny spacerek nad rzeczkę, gdzie opodal krzaczka zgubiłem klucze działkowe - i dopiero przy kolejnym piwie w młynie się zorientowałem, więc wróciliśmy już całkiem po ciemku i znaleźliśmy - co uczciliśmy kolejnym browarem prowadząc nocne Polaków rozmowy do godziny bodaj 1:30.- DST 38.70km
- Teren 0.50km
- Czas 01:41
- VAVG 22.99km/h
- Temperatura 36.0°C
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Od Pieska
Niedziela, 9 sierpnia 2015 · dodano: 09.08.2015 | Komentarze 0
Powrót z Sokolnickiego Lasu nieco inna trasą dla odmiany. Nadal przeraźliwie gorąco, wiatr niemrawy, generalnie tylny lub boczny, ale jechało się ciężej niż dzień wcześniej - pewnie dlatego, że jednak jest przeważnie pod górkę - no i koszmarne dedeerówy też się zdarzyły na trasie.Sakwy przytyte tym i owym w stosunku do dnia poprzedniego.
- DST 43.50km
- Teren 1.50km
- Czas 01:45
- VAVG 24.86km/h
- Temperatura 41.0°C
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Pieska
Sobota, 8 sierpnia 2015 · dodano: 09.08.2015 | Komentarze 0
Najpierw, rano, starą, rzadko obecnie jeżdżoną trasą od M. do p. na P. (opcja bezdedeerowa).A popołudniu, w wicerekordowym żarze tego roku, ale na szczęście z wiatrem, via d. - wraz z M. - do Sokolnickiego Lasu, gdzie na letnisku u Dziadków;) przebywa Aluś tydzień czwarty!
I jest kwadratowy - znaczy - powodzi się! ;)
- DST 11.80km
- Teren 0.20km
- Czas 00:38
- VAVG 18.63km/h
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Icóżżezeszwecji?: dz.16 - Świnoujście-pekap-Uć
Niedziela, 2 sierpnia 2015 · dodano: 03.08.2015 | Komentarze 0
Od rana pogoda idealna na plażowanie - więc myk rowerami 2 km dalej na plażę. Przeszedłem/przetruchtałem ze 2 kolejne kiloetry - jak miło! Morze (w porównaniu do Szwecji;) ciepłe - przemogłem się więc i dwa razy wskoczyłem pożabkować :)A potem trzeba było już niestety jechać na dworzec kolejowy - mieliśmy zamiar zjeść na zakończenie wyprawy w kultowym-dworcowym barze "Łasuch" śniadanie - ale, że nie było naleśników, a w poczekalni był automat z pyszną kawą - więc poprzestaliśmy na zakupach w pobliskiej Żabce, zjedliśmy na szybko w poczekalni małe co nieco i już za chwilę podstawiono nasz pociąg. Mieliśmy miejscówkę w wagonie rowerowym - nr 16. Oczywiście się okazało, że jedyny przedział rowerowy znajduje się w wagonie nr 10. Po licznych deliberacjach obsługa składu zamieniła 10 na 16 - i wtarabaniliśmy się wraz z rowerową sympatyczną parą z Oświęcimia, który jeździli po zachodniopomorskim do wagonu.
Podróż w narastającym polskim upale przebiegała ślamazarnie - w Poznaniu, korzystając z dłuższego postoju M. wyskoczyła po kawę na dworzec, ale na długo to nie pomogło. Wreszcie, po prawie 9 h jazdy, z kilkunastominutowym opóźnieniem, TLK przetoczyła się przez całą Uć, wtoczyła na dworzec Uć-W. - i wreszcie wysiedliśmy o zmroku. Na dworcu skorzystaliśmy ze świeżo otwartych: windy i pochylni - i wydostawszy się tam, gdzie zamierzaliśmy - przejechaliśmy ostatnie kilka kilometrów wyprawy.
PODSUMOWANIE:
Szwecja - kraj wart rowerowania zawsze i wszędzie. Pod warunkiem posiadania GPS-u oraz trafienia we właściwą pogodę ;)
Było świetnie, choć momentami męcząco - szukanie właściwej trasy, nadspodziewana pagórkowatość terenu oraz krętość dróg rowerowych sprawiła, że przejechaliśmy ok. 250 km więcej niż było w planach. Najważniejsze jednak, że się wyrobiliśmy i właściwie wszystko to, co zaplanowaliśmy zwiedzić - zwiedziliśmy!
Szwedzi - mili ludzie, życzliwi i kulturalni. Pogoda - w kratkę. Jedzenie pyszne, dość drogie - choć nie aż tak, jak się obawialiśmy. Na dwie osoby wyżywienie wyszło przeliczając na złotówki ok. 1400 zł. Łącze koszty wyprawy na dwie osoby zamknęły się sporo poniżej 4000 zł, wliczając w to promy, pociągi w Polce oraz muzea i campingi w Szwecji.
Sprzęt i zdrowie (a to najważniejsze!) - nie zawiodły. Raz tylko spadł mi łańcuch wkręciwszy się między zębatkę, a ramę - i było trochę szarpaniny.
Statystyki wyprawy:
km - 1191,7
km w terenie - 91,1 (7,6% całości trasy)
średnia prędkość - 19,80 km/h
czas spędzony na jeździe - 60 h 11 min.
średni rowerowy dystans dobowy (wliczając w to dni spędzone częściowo na promach i w pociągach) - 74,48 km.
Kategoria 4. Dzień to za mało!, 5. Nieśpiesznie z M.:)
- DST 34.60km
- Teren 0.60km
- Czas 01:43
- VAVG 20.16km/h
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Icóżżeposzwecji?: dz.15 - Loderups strandbad-Ystad-prom-Świnoujscie
Sobota, 1 sierpnia 2015 · dodano: 03.08.2015 | Komentarze 2
Ponieważ do Ystad mieliśmy jeszcze kawalątek, a po drodze atrakcje, więc prześlicznym słonecznym porankiem zwinęliśmy się z wodnej żyły, na której zapewne spaliśmy - i pociągnęliśmy ku ostatecznemu przeznaczeniu wyprawki. Najpierw jednak była mała przystań o nazwie Kaseberga - i niezwykła miejscowa atrakcja - szwedzkie Stonehenge, czyli Alles Stenar. Na ogromnej łące tuż przy kilkudziesięciometrowym nadmorskim klifie stoją sobie prehistoryczne głazy ustawione w kształt łodzi - ponoć jest to jednocześnie i grobowiec i kalendarz solarny. Wokół pełno owiec oraz paralotniarze, a morze szumi w dole. Wszystko skąpane tego dnia w słońcu. Nie mogło być tak cały czas? ;)W miejscowej przystani kupiliśmy różne rodzaje wędzonych rybek - śniadanie płetwy lizać!
Za Kasebergą widokowa szosa biegnąca wzdłuż porośniętego trawą pasma wzgórz, a potem przez sosnowe lasy wyprowadziła nas wprost do Ystad. Udało się - pokonaliśmy całą zaplanowaną trasę! :D
Ostatnie zakupy za ostatnie korony - i na terminal po odbiór zaklepanych wcześniej biletów na prom "Mazovia". Chwilę to trwało, bo przed nami powstało zamieszanie: pani chciała płynąć z pieskiem, jak wstępnie zadeklarowała, ale nie potwierdziła, więc jej kajutę zajął ktoś inny. W końcu odebraliśmy nasze bilety - terminal, jak na Szwecję dość obskurny; w kolejce po bilety prawie sami Polacy - i wziu - na prom.
Odpłynęliśmy równo o 14:00 - żegnaj, miła Szwecjo!
Po zagospodarowaniu się w kajucie i pospaniu dwie godziny (zmęczenie materiału) wylegliśmy na pokład i aż do 19:00 przesiadywaliśmy na zawietrznej. Po drodze minęliśmy trzy cyple Rugii, potem Uznam - a potem trzeba było już wysiadać w Świnoujściu. Od razu wertepy i dziurawe "drogi" "rowerowe" - witaj "miła" Polsko :/
Pojechaliśmy w stronę świnoujskiego portu w nieustającej budowie, skręciliśmy w las, ujechaliśmy kilometr - i rozbiwaczyliśmy się w sosnowo-jagodowym lesie z takimi komarami, jakich w Szwecji nigdzie nie było. Były jednak kleszcze (w Szwecji) - ja złapałem 4, a M. - 3, więc równowaga w przyrodzie została zachowana. Ostatnie rozbijanie namiotu - i spać, by raniutko wstać i jeszcze zahaczyć przed pociągiem o plażę!