Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 89150.50 kilometrów - w tym 3444.84 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 23.00 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2019

Dystans całkowity:812.75 km (w terenie 53.80 km; 6.62%)
Czas w ruchu:34:47
Średnia prędkość:23.37 km/h
Maksymalna prędkość:52.60 km/h
Suma podjazdów:5316 m
Suma kalorii:34738 kcal
Liczba aktywności:21
Średnio na aktywność:38.70 km i 1h 39m
Więcej statystyk
  • DST 4.69km
  • Czas 00:13
  • VAVG 21.65km/h
  • VMAX 31.75km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Kalorie 200kcal
  • Podjazdy 23m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

PółUć z laniem

Wtorek, 21 maja 2019 · dodano: 21.05.2019 | Komentarze 5

Rano do p. rowerem, a że po południu strasznie lało - więc powrotny spacerek bezrowerowy w ulewie.
W p. też lanie - głównie wody, że "jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie" - cóż nadzieja, matka głupich, umiera na końcu, choć to podobno głupi ma szczęście.
Tak, czy inaczej - czuję się dziś zarówno fizycznie, jak i mentalnie - zlany i olany.
Chyba sobie dzisiaj coś naleję ;)
Kategoria 1. Only Uć


  • DST 10.66km
  • Czas 00:28
  • VAVG 22.84km/h
  • VMAX 34.78km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Kalorie 459kcal
  • Podjazdy 54m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uć z rzeczywistością

Poniedziałek, 20 maja 2019 · dodano: 20.05.2019 | Komentarze 12

Dziś po raz pierwszy od kilku dni na rowerze, bo od piątku do niedzieli wędrowałem jak za zamierzchłych lat z plecakiem po górach w miłym towarzystwie trzech pracowych koleżanek po pięknym Beskidzie Żywieckim. Pogoda wspaniała (oprócz jednej krótkiej burzy, która tylko urozmaiciła doznania meteorologiczne szkód żadnych nie czyniąc), zieleń soczysta jak to w maju bywa, w najwyższych partiach gór wciąż (niegroźne;) płaty śniegu, na halach mnóstwo kwiatków.
Beztroska, sporo śmiechu i uśmiechu, wieczór przy piwie i gitarze.
Kto ciekaw jak było - zapraszam do obejrzenia Relivów aż czterech z trzech dni - oczywiście z fotografiami:

https://www.relive.cc/view/e1320420618

https://www.relive.cc/view/e1320622835

https://www.relive.cc/view/e1321055248

https://www.relive.cc/view/e1321639294

---

A dziś, po powrocie, dopadła nas od rana wiadomość, że prawdopodobnie nam robotę rozwiązują. Nie wdając się w jałowe dyrdymały wystarczy rzec, że sytuacja od dwóch lat była podbramkowa, ale niestety ze stanu typu OIOM przeszliśmy płynnie (tracąc przy okazji płynność - tę najistotniejszą, bo finansową) do stanu służbowej śmierci klinicznej. Czy z tego wyjdziemy - wątpliwe, aczkolwiek do końca czerwca jeszcze się będą ważyć losy naszej szacownej instytucji. Nie wiem, czy w zaistniałej sytuacji pocieszające, czy też raczej wręcz przeciwnie jest to, że polecę nie tylko ja, ale równo wszyscy - od kapitana po - za przeproszeniem - jego majtki.
Widać przez trzy dni było za dobrze, a jak wiadomo: co się polepszy - to się popieprzy.
A teraz, jak mawiał Morrison "Przyszłość niepewna, a koniec zawsze bliski" - i wiedział, co mówi.
Ale dość już o pracy, bo, jak z kolei rzekł sam Tata Kazika: "Praca - chamski sport".

Z tego wszystkiego o mały włos zapomniałbym o sprawie najistotniejszej:

Z okazji 18 Zakupin, które minęły 3 dni temu, życzę Ci Moja Droga (całe 639 zł w 2001 roku!) Merysiu, żebyś (już jako pełnoletnia) nadal rozpraszała choć chwilowo większość trosk - tak, jak to miało dotąd miejsce.

Kolejnych osiemnastu (co najmniej) Droga Mery!

Kategoria 1. Only Uć


  • DST 11.64km
  • Czas 00:32
  • VAVG 21.83km/h
  • VMAX 34.34km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Kalorie 493kcal
  • Podjazdy 60m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uć z profilaktyką biletową

Wtorek, 14 maja 2019 · dodano: 14.05.2019 | Komentarze 18

Dom - p. - Dworzec Fabryczny - dom.
Zimno i wietrznie, a podczas powrotu dodatkowo (o)kropiąco - mimo to wizyta na dworcu celem jak najwcześniejszego zakupu biletów kolejowych na dwie osoby + dwa rowery z okazji czerwcowego urlopu: Hurra, udało się, sukces!
Kategoria 1. Only Uć


  • DST 55.88km
  • Teren 0.11km
  • Czas 02:16
  • VAVG 24.65km/h
  • VMAX 52.60km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • Kalorie 2385kcal
  • Podjazdy 383m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uć, a potem nietypowa pętelka

Poniedziałek, 13 maja 2019 · dodano: 13.05.2019 | Komentarze 6

Po 4 dniach rowerowego niebytu kolejne nadrabianie zaległości, czyli rano do p., a po południu, mimo silnego, choć na szczęście stopniowo słabnącego do umiarkowanego wiatru z NW nietypowa, bo zdeterminowana miastem oraz wichurką, wydłużona, acz spłaszczona pętelka - od Zgierza aż po niemal najwyższe wzniesienia Uckich Pagórków. Przetestowałem też dość nowy, wcześniej nieznany boczny asfalcik na skraju Wódki ;) - wcześniej wykorzystując jeszcze tutejszy krótki, lecz stromy zjazd do osiągnięcia Fałmaksa na poziomie 50+. Niestety, rzeczonemu asfalciku brak ciągłości w związku z granicą administracyjną - na przestrzeni 110 m dziurdzioły potwornickie, ale to i tak krócej od ul. Aksamitnej, co to nią zazwyczaj musiałem się w opcji pagórkowej tłuc, która jako żywo, wbrew nazwie przypomina najgorsze postasfaltowe koszmary mazursko-podlaskie ;)
A od jutra znów deszcze - i jak tu nadrabiać nadrabianie nadrabiania? :/

  • DST 30.14km
  • Teren 2.34km
  • Czas 01:18
  • VAVG 23.18km/h
  • VMAX 48.28km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Kalorie 1256kcal
  • Podjazdy 211m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uć, a potem mikropętelka pętelka ze Zgierzem

Środa, 8 maja 2019 · dodano: 08.05.2019 | Komentarze 10

Rano do p. pod lekki wiaterek, a po południu, z okazji silnego wiatru z SE najpierw, by go wykorzystać - do Zgierza: udało się to tylko częściowo, bo korki i świateł niezliczona ilość po drodze. A potem nawrotka - i pod wiatr, ale w dużej mierze tym razem przez Łagiewnicki Las tam i siam (by być w miarę osłoniętym) - za to częściowo gruntówkami: łączny efekt tego wszystkiego - zaskakująco słaba średnia.
Trasa owej popołudniowej mikropętelki - TU.

  • DST 54.99km
  • Czas 02:13
  • VAVG 24.81km/h
  • VMAX 47.23km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Kalorie 2359kcal
  • Podjazdy 320m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uć, a potem niemal klasyczna pętelka ze Zgierzem

Wtorek, 7 maja 2019 · dodano: 07.05.2019 | Komentarze 2

Rano zwyczajnie do p., a po południu, stęskniwszy się za kilometrami, chcąc nieco poprawić średnią podługoweekendową oraz korzystając z całkiem przyjemnej aury - słowem: bez konkretnego powodu pojechałem popętelkować zwykłą sobie trasą z rozwinięciem na koniec na Zgierz, by tym razem ominąć Las Ł. i A. Stawy, czyli odcinki terenowe, których po długim weekendzie mam serdelecznie dość.
Wiatr wiał co prawda z początku mocno z lewego boku, ale na powrocie zdecydowanie zelżał, choć nadal wiał z boku - tym razem prawego. Więc w niczym pomóc dziś nie mógł. Z nowości - przejechałem malutkim fragmentem bocznego asfaltu we wsi Smolice, którym o dziwo nigdy nie jechałem - to chyba ostatni taki przypadek w promieniu kilkudziesięciu km-ów od domu (chyba, że coś nowego wyasfaltują).
A jutro znów gdzieś muszę popołudniowo pokręcić, bo od czwartku do niedzieli - rowerowa posucha! :(


  • DST 11.12km
  • Czas 00:32
  • VAVG 20.85km/h
  • VMAX 33.73km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Kalorie 480kcal
  • Podjazdy 59m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uć sprawunkowo-serwisowa

Poniedziałek, 6 maja 2019 · dodano: 06.05.2019 | Komentarze 10

Dom - (dawno nie bywała) p. - dom.
Rano z lekkim przyjemnym wiaterkiem; powrót - droga przez mękę: pod silny wiatr, przez korki giganty - i serwis w sprawie dętkowej oraz celem zakupu prezentu imieninowego dla M. (czyli rowerowych rękawiczek), a także smaru, który, jak rano odkryłem w sakwie - odkręcił się na jakimś podsuwalskim wyboju i cały wychlapał :/ Tak więc mam sakwę marki Świnisz Lajn ;)
Ech - jak nie urok jednak bolącego nadal kokana, grypa jelitowa, dętka przebita - to takie coś.
Chyba przynoszę pecha Meridzie.
Kategoria 1. Only Uć


  • DST 70.59km
  • Teren 10.65km
  • Czas 03:28
  • VAVG 20.36km/h
  • VMAX 39.85km/h
  • Kalorie 3030kcal
  • Podjazdy 401m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zielone Płuca Jaćwingów - dz. 8: do domu przez Wigry i Puszczę Augustowską

Sobota, 4 maja 2019 · dodano: 04.05.2019 | Komentarze 8

Trasa: Puńsk - Wigry - Nowinka - Augustów - (PKP) - Uć

Relive od Puńska do Wigier: https://www.relive.cc/view/e1312910864

Relive od Wigier do Augustowa: https://www.relive.cc/view/e1313086185  

Nowe gminy: Suwałki-wieś, Nowinka, Augustów-miasto.

Silny, chwilami huraganowy wiatr prosto w pysk z SW.

RELACJA:
Z prognoz wiedzieliśmy, że silny wiatr z SW sprawi, że na pociąg do Suwałk będziemy mieli od planowanych jako pierwsza atrakcja po drodze Sejn 40 km-ów rzeźni z małą ilością lasów, za to dużą ilością pagórków. Zmieniliśmy więc założenia - i zamiast pchać się na Suwałki (skąd o 15:40 odjeżdżał nasz pociąg), pociągnęliśmy wprost na południe - do Puszczy Augustowskiej, by znaleźć choć trochę osłony. Trasa kilometrażowo w sumie podobna, a równie ciekawa - nim jednak dojechaliśmy (znów straszliwymi, częściowo szutrowymi drogami) do puszczy, po drodze odwiedziliśmy klasztor w Wigrach (tłumy, zwiedzanie płatne, obiekt jednak wart obejrzenia) i przystań kajakową nad jeziorem - przed Wigrami wypróbowaliśmy jeszcze kawałek drogi rowerowej zrobionej z asfaltu w kolorze....zielonym:)

Spod klasztoru udaliśmy się wzdłuż (przeważnie niewidocznego) Jeziora Wigry najpierw asfaltem, a gdy zaczął się park narodowy - przyjemną leśną drogą. Puszcza bardzo nam pomogła w walce z wiatrem, a jej chwilowy brak (między wsiami Czerwony Krzyż, a Ateny:) bardzo nam się dał we znaki (średnia - jakieś 10 km-ów/h!). W rzeczonych Atenach spotkaliśmy rowerowego krajanina z Miasta Uć - choć już, jak wyszło podczas rozmowy, od 20 lat mieszkającego w tej części Polski - własnie pod znakiem z napisem "Ateny" zgubił okulary dzień wcześniej - i za chwilę zguba się znalazła :)

W końcu kolejnym, ostatnim już dziurawym asfaltem dojechaliśmy do wsi Nowinka - i stąd już główną z poboczami trasą na Augustów. Byliśmy na dworcu godzinę przed odjazdem pociągu - tego samego, którym mieliśmy wracać z Suwałk - więc mieliśmy też bezcenne w kontekście miejsc na rowery bilety z miejscówkami. Pociąg się wtoczył, do pociągu oprócz nas wskoczył dziki tłum (w tym kilkunastu rowerzystów) - na szczęście był taki sam (a może ten sam?) jeden z pięciu w Polsce wagon rowerowy - i tak niespiesznie, choć pospiesznie dotoczyliśmy się do Wawy - tym razem Zachodniej. Tu godzina na przesiadkę, więc do Maka - byłem tak głodny, że na raz wtrąbiłem dwa Big-Maki i poprawiłem Kurczakburgerem i kawą - a potem już tylko pociągiem na Uc - i z dworca w znów siąpiącym deszczu do domu. Wspomnieć jeszcze należy, że ostatnie 3 dni jazdy to dopompowywanie tylnego koła - przez miniaturową dziurkę uchodziło powietrze na tyle, że po kilku godzinach ubywało 3 z 4 atmosfer, więc czeka mnie jeszcze powyprawowa wymiana dętki. Ale to już jutro.

A tytułowi Jaćwingowie? Przeminęli, jak tegoroczna majówka, albo uszli jak powietrze z koła - coś tam jednak zawsze zostaje - wspomnienia, albo choćby... atmosfera ;)

PODSUMOWANIE:
Km-ów łącznie: 535,53
Km-ów terenowo: 77,07 (14,4%)
Czas jazdy: 24 h 52 min.
Średnia prędkość: 21,54 km/h
Średnia długość jazdy: 66,94 km /3h 6 min.
Nowe gminy: 29
Nowe województwa: 1 (Warmińsko-Mazurskie)
Nowe kraje: 1 (Litwa)
Kilogramy: minus 3



  • DST 72.63km
  • Teren 1.90km
  • Czas 02:58
  • VAVG 24.48km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Kalorie 3107kcal
  • Podjazdy 404m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zielone Płuca Jaćwingów - dz. 7: wśród Litwinów i po Litwie

Piątek, 3 maja 2019 · dodano: 03.05.2019 | Komentarze 7

Dzień pieszo-rowerowy:

Poranna trasa piesza z M. po Puńsku:
https://www.relive.cc/view/e1312562956

Popołudniowa trasa rowerowa (bez M.) na Litwę (szósty rowerowo zaliczony kraj) i z powrotem:
https://www.relive.cc/view/e1312710467

Nowe gminy: Sejny-wieś, Sejny-miasto, Krasnopol.
Zimno; silny, stopniowo słabnący wiatr z NW.

Puńsk to stolica polskich Litwinów - są tu muzea, zatem od rana, korzystając z równie nieciekawej pogody jak dzień wcześniej, postanowiliśmy dać siana rowerom i pieszkom udać się na spacer. Niby nieduża miejscowość, ale całość zajęła nam jakieś 5 godzin - obejrzeliśmy kolejno: ruiny synagogi (które stały się ruiną, bo stały puste i jakieś miejscowe menele zaprószyły ogień), pozostałości po żydowskim cmentarzu, kościół ładny, choć neogotycki, przykościelne muzeum etnograficzne w dawnym domku proboszcza (brak ogrzewania, na dworze plus sześć, brr), skansen drewnianych chałup wraz z wioską tematyczną dla dzieci inspirowaną miejscowymi legendami, drewniany zajazd, gdzie nażarliśmy się tak, że ledwo mogliśmy się ruszać, miejscowy cmentarz z niemal samymi litewskimi nagrobkami, wreszcie muzeum w Litewskim Ośrodku Kultury, po którym nas oprowadziła tutejsza pani przewodniczka Litwinka, która sporo miała dla nas w zanadrzu lokalnych ciekawostek i zagadek. Pokazała też mapę Litwy sięgającą od Gdańska po Białystok i dalej - mówiła, że to mapa historyczna wszystkich ziem litewskich, ale nie przypominam sobie, by np. Prusowie, albo Jaćwingowie utożsamiali się z Litwinami - były to chyba raczej trzy odrębne, choć spokrewnione ze sobą narody/plemiona we wczesnym średniowieczu. Równie dobrze można by do Litwy dołączyć np. Łotwę. Oczywiście na takiej mapie Puńsk był niemal w geometrycznym środku "Litwy" ;) Bardzo też skarżyła się na fakt, że sto lat temu Polska ich odcięła od Litwy, jednocześnie z dumą prezentując różne piękne wyroby tutejszej sztuki ludowej - otóż gdyby nie owa nieszczęsna granica, Puńsk znalazłby się w granicach radzieckiej Litwy i przez pół wieku zamiast sztuki ludowej byłyby tu kołchozy...o tym niestety nie wspomniała. Ot, takie zaprzeszłości, które dawno powinny już pójść w niepamięć (niech sobie o nich historycy dyskutują, jak np. o "naszym" Zaolziu) - a tu proszę, tak jakoś niefajnie, bo niby nic, a jednak konfrontacyjnie. Na koniec zwiedzania tylko wyraziłem nadzieję, że mimo wszystko nie będzie tu za chwilę jak w Hajnówce, gdzie łysi nasi-nazi na złość Białorusinom maszerują hajlując, by pokazać kto tu rządzi - i tak żeśmy się jednak w zgodzie rozstali.

Tymczasem pogoda wyklarowała się na tyle, że deszcz już nie groził, było tylko zimno i wiało potężnie - ale wyszło słońce. Godzina 17:00, 3 h dnia - jakże tu jednak nie wyskoczyć na Litwę? M. została odpoczywać na kwaterze - a ja hajże - pierwszy raz rowerowo w były ZSRR! Pojechałem bocznymi asfaltami na Lazdijai (Łoździeje) - najpierw przyzwoitymi, potem kostropatymi, a ostatnie 2 km-y do granicy - szutrówką. Od granicy był już cały czas asfalt - nierówny i chyba jeszcze z czasów radzieckich. Tak dojechałem do miasteczka, obejrzałem kościół, na rynku w markecie typu litewska Biedronka kupiłem serowe paluszki, czekoladę gorzką z żurawiną i piwo o dumnej nazwie "1410" (łącznie - 3 euro z hakiem, więc chyba podobnie jak u nas), trochę pomieszałem drogę (dzięki temu trafiłem pod muzeum) - wreszcie ichniejszymi wytworami dedeeropodobnymi (kostka), a potem marną, choć szeroką szosą z poboczami (i dobrze - ruch ogromny) dotoczyłem się na dawne przejście w Ogrodnikach. Stąd skręciłem na malowniczą, pagórkowatą boczną drogę na Sejny przez Żegary - po drodze bociany, sarna, w przydrożnym bagienku krzyczące przedwieczornie żurawie - i jazda wprost w zachodzące słońce. Bajka kresowa!

Przez Sejny tylko przejechałem, bo się robiło późno (miały być w planach na następny, ostatni dzień wyprawy, ale w końcu pojechaliśmy inaczej) - i już w powoli zapadającym zmroku wróciłem syty wrażeń i pełen chwały z rowerowego zdobycia Litwy do M. do Puńska.




  • DST 68.60km
  • Teren 9.49km
  • Czas 03:15
  • VAVG 21.11km/h
  • VMAX 51.77km/h
  • Kalorie 2867kcal
  • Podjazdy 716m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zielone Płuca Jaćwingów - dz.6: przez Suwalskie Pagóry w wichurze i ulewach do Litwinów

Czwartek, 2 maja 2019 · dodano: 02.05.2019 | Komentarze 5

Trasa: Stara Pawłówka - Suwalski Park Krajobrazowy - Wiżajny/Trójstyk PL/LIT/RU - Rutka-Tartak - Szypliszki - Puńsk.

Relive w dwóch częściach:
1. https://www.relive.cc/view/e1312004476
2. https://www.relive.cc/view/e1312165605

Nowe gminy: Jeleniewo, Wiżajny, Rutka-Tartak, Szypliszki, Puńsk.
Ekstremalna pogoda: bardzo zimno, wichura z SW oraz niezliczone deszczowe szkwały po drodze.

RELACJA:
Od rana mżyło i wiało zimnem - ale w końcu Suwalszczyzna to nasz biegun zimna - a to zobowiązuje! ;) Po porannej kawce z naszą panią gospodynią (ciekawa postać - przez wiele lat służbowo pływała promami i zwiedzała przy okazji świat, teraz - jak mówi - świat ją odwiedza, bo ma gości nawet z Nowej Zelandii) pożegnaliśmy nasz kurnik i ruszyliśmy zwiedzać Suwalski Park Krajobrazowy tradycyjnie już okropnymi, szutrowymi drogami. Pierwszym przystankiem był Turtul - miejsce po najstarszym w okolicy Suwałk młynie, dziś siedziba parku, punkt informacji i niewielka izba muzealna. Zmarznięci, szybko przeszliśmy się tutejszą ścieżką edukacyjną przez rozlewiska Czarnej Hańczy (tu - bystry potok), nad dawnym stawem młyńskim; wdrapaliśmy się też na punkt widokowy gdzie wiało niemiłosiernie, po czym wypiliśmy kawę z automatu i ruszyliśmy rowerowo szutrami do pobliskich Wodziłk - osady staroobrzędowców, gdzie oprócz kilku rozwalających się chałup i niewielkiej cerkiewki nie ma (poza pięknym, pagórkowatym krajobrazem) dosłownie nic.

Za Wodziłkami żwirową drogą, tak stromą, że trzykrotnie musiałem wprowadzać rower dobiliśmy w siekącym deszczu do asfaltu. Dalsza droga prowadziła pagórkami i już bardziej z wiatrem nad Jezioro Hańcza do miejscu po dworze - Starej Hańczy. Kolejne pełne uroku miejsce, na jeziorze fale, wokół stary, zdziczały park z zabytkowymi alejami i ruinami zabudowań. Miejsce historyczne, gdzie podczas Powstania Listopadowego rozegrała się bitwa z Moskalami, a dziedzic-powstaniec uciekł ponoć tajemnym korytarzem, by potem jednak wrócić i wiernie służyć carowi po to, by ten mu zwrócił dwór, co nigdy nie nastąpiło. Piękny dworek został zniszczony po wojnie - podobno miejscowa milicja pędziła w nim bimber i coś tam wybuchło, a resztę strawił pożar. Ot - prawdziwa kraina legend i opowieści nietypowej treści :)

Ze Starej Hańczy m.in. przez wieś o nazwie Kłajpeda dojechaliśmy wreszcze przeważnie z silnym wiatrem i chwilowo bez deszczu do Wiżajn. Ponieważ M. była już zmordowana, a kwaterę mieliśmy w Puńsku, więc plan był taki, aby odsapnęła godzinkę w miejscowej knajpie, a ja w tym czasie skoczyłbym na kolejny na wyprawie trójstyk granic - tym razem współczesny, polsko-litewsko-rosyjski. Niestety, w Wiżajnach jedyna knajpa zamknięta na głucho - w końcu M. ulokowała się w pustej (ale otwartej) sali bankietowej w miejscowej agroturystyce, a ja pojechałem cierpieć pod wiatr na trójstyk - i migiem wróciłem z wichurą. Sam trójstyk ładny, ale jeśli ktoś średnio sobie ceni takie atrakcje - to mało ciekawy. Tyle, że można sobie popatrzeć na 3 kraje na raz i porównać zasieki unijne z postsowieckimi :) Oczywiście - wszystko pod okiem czujnych kamer!

Ledwo wyjechaliśmy z Wiżajn i wdrapaliśmy się na najwyższe wzniesienia Pojezierza Suwalskiego (Góra o leweracyjnej nazwie - Rowelska!) - zaczęło niemiłosiernie lać. I tak było przez kolejne 2 godziny jazdy z tylno-bocznym wiatrem - zimno, wichura, deszcz i nic nie widać. A szkoda, bo po drodze były zapewne piękne widoki, a i ciekawych miejsc do obejrzenia sporo :( W końcu przez Szypliszki (gdzie trafiliśmy na sklep, w którym oprócz zakupów głównie ogrzewaliśmy się przy dmuchawach do rąk w WC dobrych kilkanaście minut), totalnie zgnojeni doczłapliśmy do Puńska, gdzie nastąpiło na bardzo miłej kwaterze w starym drewnianym domku u Pani Honorki Wielkie Suszenie nr 2.