Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 91505.04 kilometrów - w tym 3533.05 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 23.01 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2025 button stats bikestats.pl 2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

2. Opłotki, czyli mniej niż seta

Dystans całkowity:44728.53 km (w terenie 1715.51 km; 3.84%)
Czas w ruchu:1886:52
Średnia prędkość:23.71 km/h
Maksymalna prędkość:62.80 km/h
Suma podjazdów:148446 m
Maks. tętno maksymalne:184 (102 %)
Maks. tętno średnie:172 (93 %)
Suma kalorii:878927 kcal
Liczba aktywności:999
Średnio na aktywność:44.77 km i 1h 53m
Więcej statystyk
  • DST 38.40km
  • Teren 0.20km
  • Czas 01:33
  • VAVG 24.77km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uć i Opłotki ze złośliwym zefirkiem

Sobota, 27 czerwca 2015 · dodano: 27.06.2015 | Komentarze 0

Trasa niemal identyczna jak dzień wcześniej: rano od M. do p. na K. - tym razem z ominięciem złotoweselnego biegającego parkrunu. Pod lekki wiatr z W.
Powrót via Rude Opłotki i (dla odmiany) Bronisiny - wiatr się zezłośliwił i zaczął wiać z N, a nawet NE i przybrał na sile. W dodatku fala czerwonych latarń.
Sakwy z ciuchem na deszcz - ale tym razem nie popadało.


  • DST 37.70km
  • Teren 1.10km
  • Czas 01:27
  • VAVG 26.00km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Uć i Opłotki z miłymi pogaduchami

Piątek, 26 czerwca 2015 · dodano: 26.06.2015 | Komentarze 0

Rano od M. do p. na K. dla odmiany - więc opcja bezdedeerowo-lasozłotoweselna ;) W słońcu mocno przygrzewającym i pod lekki wiatr z W.
Powrót na okrętkę via Rude Opłotki - pierwsze 11,5 km to ucieczka przed czarnymi chmurami - na szczęście z silnym wiatrem z NW, potem przeczekiwanie pod wiatą przystankową na granicy miasta Uć i Opłotków godzinę ulewy - i podeszczowo prawie bez wiatru do M.
Przeczekiwanie umiliło przypadkowe spotkanie z kol. AndymMono (tym razem nie na mono, a na bicyklu) - pogadaliśmy, deszcz ustał i każdy ruszył w swoją stronę.
Sakwy lekkie.


  • DST 78.60km
  • Teren 13.70km
  • Czas 03:39
  • VAVG 21.53km/h
  • Temperatura 33.0°C
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powrót do korzeni, czyli wyrypka genealogiczna

Niedziela, 14 czerwca 2015 · dodano: 14.06.2015 | Komentarze 6

One gdaj temu via facebook zgłosił się do mnie pewien sympatyczny osobnik, który szukał korzeni - i wyszło mu, że mamy wspólnego pra-pra-pra-pra-bodaj-pradziadka! Śledzi już te sprawy od lat czterech - i ma 4 tysie person z bocznych linii w swych kajetach! A mieszka w Rudej P. - i zaproponował wspólny rowering w wolnej chwili do gniazd rodowych. Dobra, jadziem!
Okazja nadarzyła się w niedzielny poranek - z M. wskoczyliśmy (by na dzień dobry nie żyłować pod zachodni wiatr) w Ucką Kolejkę Metropolitalną (zwaną w skrócie dalej Ełka;) - i ze stacji Uć W. potoczyliśmy się na stację Uć K., by spotkać się tam z rzeczonym Kolegą Kuzynem - i dalej już samotrzeć ruszyć Ełką pod Łask, gdzie gniazda owe i w ogóle oset (lub mięta, nie wiem) w przydrożnym rowie pała.
Na stacji tłumy dzikie, bo to pierwszy dzień nowych połączeń na Kutno - i były jakieś urocze-czystości oraz darmo przejazd. A my luz, bo w dokładnie przeciwną stronę. W Ełce nie płaci się za rowery i w ogóle jechało się miło oraz godzinę.
Po wysięściu na stacyjce Borszewice (Uć to nie lada metropolia!) potelepaliśmy się drogą o nawierzchni żywcem wziętej z reklamy Mleka Łaciatego do pobliskiego, wybujałego we wszystko, co spiczaste kościółka. Stąd do pierwszej dalekiej rodzinki w Woli Bałuckiej. Tu ciasteczka i uzupełnianie kajetów o kolejnych przedstawicieli rodu. Stąd ponownie pod kościół i na cmentarz, gdzie znaleźliśmy kilkanaście moich nazwisk oraz pół cmentarza nazwisk z kajecików ;)
Po tym korzennym cyklogrobbingu myknęliśmy trzy wsie dalej - do Budów(!) - a tam pół wsi - tym razem na żywo i w kolorze - krewnych, albo zbieżności nazwisk ;) A wieś liczy przy tym chyba aż z 6 gospodarstw. Najpierw ugościli nas w jednej chałupie bezą, ciastem i truskawkami z mrówkami (pyszności!) - i jeszcze dali wielką torbę na drogę, dzięki czemu powstał niepowtarzalny miks na wybojach - ale to już później. Po sąsiedzku odwiedziliśmy jeszcze jedyną ciocię z synem, których trochę z pogrzebów kojarzyłem. Tu: serniczek z galaretką ;) Doszliśmy do wniosku, że kolejny urlop spędzimy w sposób przyjemny i oszczędny, jeżdżąc z kajetami od rodziny do rodziny ;)))
Pora zrobiła się późna - a tu jeszcze ze 4 dychy do granic miasta Uć - więc pożegnaliśmy się serdecznie z gościnną okolicą - i pojechaliśmy (mijając po drodze najstarszą, rodzinną, ceglaną chałupę w pobliskich Jabłonkach) na wschód. Wiatr miło współpracował, choć był coraz słabszy. Po drodze jeden Pan Pijący w rowie leżący - ja go nie zauważyłem, bo poprawiałem średnią ;) - M. z Kolegą Kuzynem go uratowali, bo leżał na słonku i cokolwiek dogorywał - kazali mu pójść na przystanek - a ten, o dziwo się posłuchał!
Jadąc na Uć skręcilismy jeszcze na 3 cmentarzyki, które ja z kolei chciałem pokazać - w Wysieradzu i Wymysłowie. Jeden ewangelicki, jeden pierwszowojenny, a jeden mieszany - ale żaden już (chyba? to się jeszcze pewnie z czasem okaże!) nie rodzinny. Ukoronowaniem wycieczki była wizyta w ruinie wymysłowskiej cegielni - stan: bez zmian, choć obok zaparkowały widać niedawno dwa przegubowe złomy-autobusy z uckiej MPK.
A potem już dość klasycznie przez Piątkowisko, Górkę P. i Gorzew i znów byliśmy w mieście Uć. Na jednym z ostatnich postojów okazało się, że z truskawek zrobiła się krwista ciapa - wyglądało to w foliówce, jakbym najpierw kota brzydko rozjechał, ale potem ładnie pozbierał ;D
Po pożegnaniu Kolegi Kuzyna jeszcze godzinka kręcenia już tylko z M. - wieczór się zrobił, więc na metę wróciliśmy już po ćmaku.
Wrażenia: genealogicznie i towarzysko super fajnie, tempo też towarzyskie ;)
Sakwy na koniec cokolwiek w soku truskawkowym.


  • DST 30.10km
  • Teren 3.00km
  • Czas 01:15
  • VAVG 24.08km/h
  • Temperatura 31.0°C
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uć i Opłotki powrotne

Sobota, 13 czerwca 2015 · dodano: 13.06.2015 | Komentarze 3

Poranny powrót od R. do M. via Rude Opłotki - trochę pętelkowania: najpierw po Lublinkowym Lesie i nad Bielicowy Staw (tu: złamana w pół przez wczorajszą nawałnicę stara brzoza), potem do Rudego Lasu. Już od rana gorąco, choć w lesie jeszcze trochę kałuż i wilgoci po burzy. Nieprzyjemny, męczący boczny, gorący (choć z N!) wiatr, więc tempo - tępe.
Sakwy średnie.


  • DST 24.40km
  • Teren 1.10km
  • Czas 00:56
  • VAVG 26.14km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uć i Opłotki z żegnaniem i wianiem

Piątek, 12 czerwca 2015 · dodano: 12.06.2015 | Komentarze 5

Rankiem bladym, a słonecznym od M. klasyczną trasą via Rude Opłotki po raz niestety ostatni do p. na L. - po drodze chwilka przerwy na Kurzym Przystanku - tu spotkanie z jadącą autem Panią Kierownik, celem przekazania identyfikatora do oddania.
A z p. na L. szybciutko, bo niemal na skrzydłach nadciągającej potężnej burzy do R.
Rano wiatr dość żwawy, tylny do bocznego, z SE - przed burzą z S.
Sakwy do p. na L. obładowane wielbłądzio zapasem materiałów dla innych, potem już lekko.
Duszno i gorąco.



  • DST 82.80km
  • Teren 2.00km
  • Czas 03:21
  • VAVG 24.72km/h
  • Temperatura 36.0°C
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sokolniki grillowane

Sobota, 6 czerwca 2015 · dodano: 06.06.2015 | Komentarze 10

Z okazji uroczystości odpalenia nowego grilla w Sokolnickim Lesie - jedniodniowy wypad z M. tamże.
Od rana mocno wiało z S, więc, choć nie idealnie, ale wiatr nas popchnął ku rzeczonemu grillowi. Pojechaliśmy nieco na okrętkę (via Stryjków i Białą, gdzie wszystek jeden kościół jest czarny). Po dotarciu na miejsce - pieczenie karkóweczki, kaszaniuni i kiełbachny i konsumpcja wszystkiego najlepszego ;)
I na abarot - tym razem niestety pod wiatr, więc w miarę najkrótszą i niepiaszczystą opcją - na szczęście im było bliżej wieczora, tym z wiatru robił się wiaterek, wreszcie powiew - i to ledwo :) Dzięki temu udało się wrócić sprawnie i bez jęzorów do pasa, mimo potężnego upału.
A w sakwach dziś chyba z 5 litrów napojów było łącznie - i wszystko wypiliśmy.


  • DST 52.70km
  • Teren 2.10km
  • Czas 02:04
  • VAVG 25.50km/h
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jamborowa Odyseja Wodociągowa - dz.3: wietrzny powrót

Środa, 27 maja 2015 · dodano: 27.05.2015 | Komentarze 0

Po ogarnięciu włości - zostawienie klucza panu sąsiadowi (celem ewentualnego dozoru budowlanego) - i w drogę! Najpierw na śmietnik na przydrożnym parkingu, a stąd chyba najczęstszą opcję powrotną via Ldzań, Różę, Rydzyny - a potem opłotkami Pabianic i Rudymi takoż. Od rana silnie, momentami wręcz porywiście wiało z NW, więc w ostatecznym rozrachunku wiatr okazał się był bocznym, choć były spore fragmenty tylnego (mocno pomagał), jak i te kawałki, gdzie katował prosto w pysk. W sumie dość męcząco, więc było parę postojów po drodze, w tym jeden w Rudej celem wypicia pysznego jogurtu z czerw.pomarańczy i zjedzenia równie pysznej bułki z tofi i orzeszkami ;D
A koło Kurzego Przystanku, oprócz rzeczonych kur oraz owiec (których nie było), są też kozy i koniki. Polecam bardzo.
Sakwy ciężkie, choć już nie aż tak, jak w drodze do Jamboru.


  • DST 2.00km
  • Teren 0.10km
  • Czas 00:05
  • VAVG 24.00km/h
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jamborowa Odyseja Wodociągowa - dz.2: żarcie - to wszystko!

Wtorek, 26 maja 2015 · dodano: 27.05.2015 | Komentarze 2

Poranny wyskok po papu na morderczym dystansie działka-sklep-działka.
Potem już jeżdżenie zmotoryzowanymi czterema kołami z panem sąsiadem (nadzór budowlany) do gminnych wodociągów i znajomego geodety, celem załatwienia miliona świstków potrzebnych do wykonania przyłącza z wodą na działkę. W międzyczasie się rozpadało, więc reszta dnia została rowerowo zmarnowana na niejeżdżeniu.


  • DST 37.50km
  • Teren 3.50km
  • Czas 01:27
  • VAVG 25.86km/h
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jamborowa Odyseja Wodociągowa - dz. 1: trochę służbowo, trochę prywatnie

Poniedziałek, 25 maja 2015 · dodano: 27.05.2015 | Komentarze 3

Rowerowy dzień dwudzielny: najpierw rano na lekko od R. do służby w p. na L. - i na abarot.
A potem ze wszystkimi trzydniowymi gratami do Jamboru.
Słaby wiatr z SE niezbyt przeszkadzał, chmurzyło się (a nawet, jak mawiają Górale - butorzyło!), ale zaczęło obdarowywać wodą dopiero pół godziny po dotarciu na miejsce.
Na ostatnich kilometrach przed metą stuknęło 3000 km w tym roku :)


  • DST 70.40km
  • Teren 12.80km
  • Czas 03:03
  • VAVG 23.08km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pagórki i Uć mix

Niedziela, 24 maja 2015 · dodano: 24.05.2015 | Komentarze 4

Z okazji wolnej niedzieli: najpierw z M. na Uckie Pagórki - a potem już samodzielnie po mieście.
Pomysł z Uckimi Pagórkami wykluł się już nieco wcześniej - dopadłem mapę, gdzie w Janinowskim Lesie były zaznaczone okopy z I wojny światowej. No to wiu! Najpierw klasycznie szosą na Skoszewa, potem do Rosyjki - i już gruntami jak-cie-mogę w poprzek budowanej nieustająco A1 - do lasu. Tu pięknie, zielono - okopy wg mapy miały być najpierw w jednym ciągu wzdłuż drogi - a okazały się w dwóch ciągach w poprzek. Jakimiś potwornickimi wertepami przez cały las w kolejne miejsce z zaznaczonymi okopami - tym razem był to poprzerywany ciąg dołków - ale za to dobrze zaznaczony (no, prawie;).
Z lasu koła skierowaliśmy ku kultowej Karczmie Raz Na Wozie we wsi Buczek - a tu zamknięte, bo dopiero za miesiąc się otwierają, na lato. Przypomnijmy, że jest to miejsce gdzie odbywa się Festiwal Zalewajki oraz pieczenie wołu w całości ;) A tym razem przyszło objeść się brakiem :(
Z karczmą niemal sąsiaduje ponadstuletni dwór - okazało się, że musiał zostać niedawno opuszczony - ewentualnie obiekt jest przygotowywany do remontu. Tak, czy siak - gratka dla eksploratorów! Niestety - nie mieliśmy latarki, by wleźć do środka, choć dźwierze były rozwarte - a w środku piramidalny bałagan i ciemnica, więc zadowoliliśmy się obejściem obejścia. Tu miły piesek-sarenka.
Z Buczku via Jaroszki - i w okolicę nieco mniej znaną - na Polik. A stąd wyśmienitym, świeżo śmierdzącym niemal gorącym asfaltem na Lipiny, potem jakimiś bocznymi opłotkami na Helenów, kolejne 5 km lasu (tym razem Wiączyńskiego) - i powrót tą samą trasą, co rano - ale po drodze, by się jakoś pocieszyć brakiem karczmy, zawadziliśmy o pizzerię-restaurację Pepperoncincinicino (czy jakoś tak;), gdzie pożarliśmy, co następuje: ja - cała pizza Diavolo (mega ostra i mega pyszna!), a M. - jakieś równie pyszne gnioty (gnocchi) serowo-szpinakowe. Ja też. ;)
A stąd już do M. - tu M. się ostała, a ja najkrótszą z lenistwa do d., a konkretnie obwodowej komisji wyborczej, by dokonać wyboru między Miernotą, a Ciemnotą. A w komisji znienacka - kolega-znajomy zupełnie skądinąd!
A stąd do R., bo to dopiero pierwszy etap najbliższodniowych prywatno-służbowych peregrynacji. A że spakowanie w sakwy na dni cztery, więc ciężkie od cholery.
Wiatr dziś za to w ogóle nie przeszkadzał - było duszno i momentami słońce mocno piekło, a jak już powiewało, to anemicznie raz z S, raz z E, a to znów z N.
Tylko nic nie wiało z zachodu, bo komu by się chciało stamtąd wiać? ;)