Info

Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)















Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2025, Kwiecień8 - 14
- 2025, Marzec11 - 28
- 2025, Luty1 - 5
- 2025, Styczeń1 - 4
- 2024, Grudzień5 - 29
- 2024, Listopad4 - 25
- 2024, Październik14 - 86
- 2024, Wrzesień10 - 38
- 2024, Sierpień7 - 19
- 2024, Lipiec17 - 31
- 2024, Czerwiec1 - 4
- 2024, Maj17 - 71
- 2024, Kwiecień13 - 36
- 2024, Marzec13 - 56
- 2024, Luty7 - 30
- 2024, Styczeń2 - 6
- 2023, Grudzień3 - 14
- 2023, Listopad7 - 21
- 2023, Październik10 - 39
- 2023, Wrzesień12 - 72
- 2023, Sierpień14 - 96
- 2023, Lipiec10 - 40
- 2023, Czerwiec7 - 25
- 2023, Maj13 - 54
- 2023, Kwiecień11 - 50
- 2023, Marzec10 - 61
- 2023, Luty5 - 28
- 2023, Styczeń15 - 76
- 2022, Grudzień3 - 21
- 2022, Listopad5 - 27
- 2022, Październik9 - 43
- 2022, Wrzesień4 - 18
- 2022, Sierpień13 - 93
- 2022, Lipiec11 - 48
- 2022, Czerwiec5 - 24
- 2022, Maj15 - 70
- 2022, Kwiecień11 - 54
- 2022, Marzec12 - 77
- 2022, Luty8 - 40
- 2022, Styczeń8 - 39
- 2021, Grudzień9 - 54
- 2021, Listopad12 - 68
- 2021, Październik11 - 41
- 2021, Wrzesień10 - 47
- 2021, Sierpień13 - 53
- 2021, Lipiec13 - 60
- 2021, Czerwiec19 - 74
- 2021, Maj16 - 73
- 2021, Kwiecień15 - 90
- 2021, Marzec14 - 60
- 2021, Luty6 - 35
- 2021, Styczeń7 - 52
- 2020, Grudzień12 - 44
- 2020, Listopad13 - 76
- 2020, Październik16 - 86
- 2020, Wrzesień10 - 48
- 2020, Sierpień18 - 102
- 2020, Lipiec12 - 78
- 2020, Czerwiec13 - 85
- 2020, Maj12 - 74
- 2020, Kwiecień15 - 151
- 2020, Marzec15 - 125
- 2020, Luty11 - 69
- 2020, Styczeń17 - 122
- 2019, Grudzień12 - 94
- 2019, Listopad25 - 119
- 2019, Październik24 - 135
- 2019, Wrzesień25 - 150
- 2019, Sierpień28 - 113
- 2019, Lipiec30 - 148
- 2019, Czerwiec28 - 129
- 2019, Maj21 - 143
- 2019, Kwiecień20 - 168
- 2019, Marzec22 - 117
- 2019, Luty15 - 143
- 2019, Styczeń10 - 79
- 2018, Grudzień13 - 116
- 2018, Listopad21 - 130
- 2018, Październik25 - 140
- 2018, Wrzesień23 - 215
- 2018, Sierpień26 - 164
- 2018, Lipiec25 - 136
- 2018, Czerwiec24 - 137
- 2018, Maj24 - 169
- 2018, Kwiecień27 - 222
- 2018, Marzec17 - 92
- 2018, Luty15 - 135
- 2018, Styczeń18 - 119
- 2017, Grudzień14 - 117
- 2017, Listopad21 - 156
- 2017, Październik14 - 91
- 2017, Wrzesień15 - 100
- 2017, Sierpień29 - 133
- 2017, Lipiec26 - 138
- 2017, Czerwiec16 - 42
- 2017, Maj25 - 60
- 2017, Kwiecień20 - 86
- 2017, Marzec18 - 44
- 2017, Luty17 - 33
- 2017, Styczeń15 - 52
- 2016, Grudzień14 - 42
- 2016, Listopad18 - 74
- 2016, Październik17 - 81
- 2016, Wrzesień26 - 110
- 2016, Sierpień27 - 197
- 2016, Lipiec28 - 129
- 2016, Czerwiec25 - 79
- 2016, Maj29 - 82
- 2016, Kwiecień25 - 40
- 2016, Marzec20 - 50
- 2016, Luty20 - 66
- 2016, Styczeń16 - 52
- 2015, Grudzień22 - 189
- 2015, Listopad18 - 60
- 2015, Październik21 - 52
- 2015, Wrzesień27 - 38
- 2015, Sierpień26 - 37
- 2015, Lipiec29 - 42
- 2015, Czerwiec27 - 77
- 2015, Maj27 - 78
- 2015, Kwiecień25 - 74
- 2015, Marzec21 - 80
- 2015, Luty20 - 81
- 2015, Styczeń5 - 28
- 2014, Grudzień16 - 60
- 2014, Listopad27 - 37
- 2014, Październik28 - 113
- 2014, Wrzesień28 - 84
- 2014, Sierpień28 - 58
- 2014, Lipiec28 - 83
- 2014, Czerwiec26 - 106
- 2014, Maj25 - 88
- 2014, Kwiecień24 - 75
- 2014, Marzec18 - 133
- 2014, Luty17 - 142
- 2014, Styczeń13 - 68
- 2013, Grudzień21 - 115
- 2013, Listopad23 - 102
- 2013, Październik22 - 64
- 2013, Wrzesień28 - 108
- 2013, Sierpień18 - 66
- 2013, Lipiec30 - 95
- 2013, Czerwiec30 - 79
- 2013, Maj30 - 55
- 2013, Kwiecień29 - 81
- 2013, Marzec16 - 39
- 2013, Luty19 - 62
- 2013, Styczeń9 - 18
- 2012, Grudzień22 - 62
- 2012, Listopad22 - 19
- 2012, Październik20 - 8
- 2012, Wrzesień25 - 6
- 2012, Sierpień2 - 3
- 2012, Lipiec14 - 4
- 2012, Czerwiec26 - 14
- 2012, Maj23 - 24
- 2012, Kwiecień26 - 23
- 2012, Marzec27 - 20
- 2012, Luty21 - 35
- 2012, Styczeń23 - 59
Wpisy archiwalne w kategorii
5. Nieśpiesznie z M.:)
Dystans całkowity: | 13551.27 km (w terenie 1184.91 km; 8.74%) |
Czas w ruchu: | 662:45 |
Średnia prędkość: | 20.45 km/h |
Maksymalna prędkość: | 59.62 km/h |
Suma podjazdów: | 23290 m |
Maks. tętno maksymalne: | 180 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 125 (69 %) |
Suma kalorii: | 141356 kcal |
Liczba aktywności: | 263 |
Średnio na aktywność: | 51.53 km i 2h 31m |
Więcej statystyk |
- DST 66.90km
- Teren 2.30km
- Czas 02:47
- VAVG 24.04km/h
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Podlasie Egzotyczne - dz. 3: Walka z wiatratatarami
Środa, 8 kwietnia 2015 · dodano: 13.04.2015 | Komentarze 7
Trasa:Supraśl - Podsokołda - Sokołda - Kopna Góra - Wierzchlesie - Stara Kamionka - Bobrowniki - Bohoniki - Malawicze Górne i Dolne - Wojnowce - Zubrzyca - Miszkieniki - Babiki - Samogród - Usnarz Górny - Grzybowszczyzna - Jurowlany - Krynki
Od rana ruszyliśmy pieszkom na zwiedzanie Muzeum Ikon i cerkwi (w odbudowie wewnętrznej, ale za to Pan Pop Przewodnik dał nam prosforę - takie ciasteczko opłatkowate) - po drodze miejscowe cmentarze z zabytkowymi kaplicami, jakieś koniki obok. Muzeum bardzo ciekawe i nastrojowe - światło plus dźwięk - i mnóstwo ikon. Potem spiesznie wróciliśmy na kwaterę po rowery, pożegnaliśmy Dyzia (wciąż ze wstążkami) - i w samo południe ruszyliśmy tym razem szosowo do arboretum w Kopnej Górze. Od rana silnie wiało z NW - więc początkowo, w puszczy nie było źle - ale później jeszcze dało nam owo wianie solidnie w kość! Póki co mknąc przeważnie bardzo dobrym asfaltem osiągnęliśmy Kopną Górę - gdzie znajduje się cmentarz powstańców listopadowych oraz arboretum - co ciekawe imienia powstańców - ale styczniowych. Po obejściu z rowerami arboretum (zbyt wczesna wiosna na jakieś spektakularne rozkwity - ale miejsce ładne) - skręciliśmy na północ - w kierunku Sokółki. Póki jeszcze kilka km jechaliśmy przez puszczę - z wiatrem było jako tako - ale po wyjechaniu na Sokólskie Pagórki - łyse jak Pokład Idy (i znane z wiatraków) - zaczęła się istna walka - z wiatrami. Chwilami wicher wręcz nas zatrzymywał, a będąc nieco skośnym (w lewy pysk) - próbował zrzucać z drogi. Z tego odcinka, oprócz męki, zapamiętałem jeszcze tablicę informującą o tym, że znaleźliśmy się w strefie zagrożonej afrykańskim pomorem świń! "Od głodu, chłodu, etc., powietrza oraz wiatrów - racz nas chronić Panie Allahu!" ;> Naszym kolejnym celem chwilowym była bowiem pierwsza z dwóch tatarskich wsi w tych okolicach - czyli Bohoniki. Przed Bohonikami nieco skręciliśmy na wschód, więc wiatr zaczął bardziej współpracować - ale dopiero od Malawicz lecieliśmy jak na skrzydłach na SES. Tymczasem do Bohonik dobrnęliśmy mijając niezbyt malownicze hałdy piachu kopalni owegóż, a potem jakimiś skrótami terenowymi - meczet był zamknięty, na klamce wisiała kartka z numerem telefonu do Pani Otwieracz- niestety - nikt nie odbierał... Podjechaliśmy więc za to do mizaru - czyli cmentarza muzułmańskiego, ukrytego wśród wiekowych sosen na jakimś pagórku. Miejsce robi spore wrażenie, choć przeważają na nim współczesne groby - ale na każdym, zamiast krzyża - półksiężyc... Stara część cmentarza, przypomina z kolei cmentarz żydowski - zamiast macew stoją tu płaskie kamienie postawione na sztorc, skierowane w stronę Mekki.
Z Bohonik po chwili dotarliśmy do wspomnianych wcześniej Malawicz - tu ruina wiatraka - i z wiatrem (choć początkowo pod górę - na najwyższe wzniesienia pod Sokółką - tzw. Wojnowskie Góry) pomknęliśmy asfaltem przez senne przygraniczne wioski w stronę Krynek. Po drodze obejrzeliśmy jeszcze trzy cerkwie - położoną w szczerym polu w Samogrodzie (gdzie nas powitały przesympatyczne pieski z plebanii) - oraz dwie w Jurowlanach. W międzyczasie uciekliśmy jeszcze przed czarną chmurą typu gradowego, która nas postraszyła na pustkowiach za Babikami - na szczęście jakoś się rozmyła. Za Jurowlanami słonko zaszło, więc o pierwszym zmroku dociągnęliśmy do Krynek - i tu, w pokojach gościnnych miejscowego Domu Kultury, w warunkach nieco siermiężnych, ale schludnych i niedrogich zalegliśmy na kolejną noc.
Nowe gminy: Szudziałowo, Sokółka, Krynki.
Kategoria 4. Dzień to za mało!, 5. Nieśpiesznie z M.:)
- DST 58.90km
- Teren 41.90km
- Czas 03:08
- VAVG 18.80km/h
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Podlasie Egzotyczne - dz. 2: Knysze i Puszcza Knysz.
Wtorek, 7 kwietnia 2015 · dodano: 13.04.2015 | Komentarze 2
Trasa:Czechowizna - Knyszyn - Chraboły - Kopisk - Karczmisko - Czarna Wieś Kościelna - Czarna Białostocka - Jałówka (nr 1) - Supraśl
Ranek wstał pochmurny, ale silny wiatr z W szybko przegnał chmury. A skoro z W - to znaczyło sprzyjający powiew! :D Na początek koła skierowaliśmy z powrotem ku Knyszynu, celem oddania kluczy od chałupy - spotkany po drodze sympatyczny pan dziadek na rowerze posnuł przez chwilę opowieści o tym, jak jeździł na rowerowe pielgrzymki po całej Polsce i że pochodzi z Krakowa. W Knyszynie zaczęliśmy poszukiwania knysz - takich do żarcia nie znaleźliśmy, ale za to w miejscowej informacji tur miła pani informator obdarowała nas książkami pełnymi lokalnych opowieści pt. "Knysze" :) W ogóle sympatyczne nastawienie lokalnej ludności (i zwierząt!) do rowerzystów oraz brak asfaltu to chyba najbardziej charakterystyczne cechy wschodniego Podlasia - a przykłady tego mieliśmy w następnych dniach praktycznie codziennie!
Po dość pobieżnym obejrzeniu miasteczka (nie było czasu na więcej - musieliśmy dotrzeć najpóźniej na 16:00 do Muzeum Ikon w Supraślu! - z czego i tak nic tego dnia nie wyszło, ale mowa o tym będzie poniżej) ugrzęźliśmy na trochę na miejscowym kirkucie - niezwykle oryginalnym, bo założonym na groblach pomiędzy dawnymi sadzawkami królewskimi. Dzięki takiej kombinacji do dziś przetrwały i sadzawki - i cmentarz!
A potem zaczęły się charakterystyczne piaszczysto-żwirowe drogi, zastępujące w tych stronach boczne wiejskie asfalty - ciągnące się kilometrami pyło/błoto(w zależności od tego, kiedy ostatnio padało)strady - szerokości takiej, że 2-3 auta mieszczą się obok siebie. I taką właśnie pyłostradą dojechaliśmy do wsi Chraboły - chwila asfaltu - i znów żwirówką zagłębiliśmy się w Puszczę Knyszyńską. To prawdziwe ostępy - ponoć krajobrazem najbardziej z polskich lasów zbliżone do tajgi! Wśród wiekowych świerków i sosen rosnących na silnie pagórkowatym terenie jechało się z wiatrem szybko i przyjemnie - do momentu, gdy M. spadł łańcuch. Szybko naprawiliśmy, pogadaliśmy chwilę z kolejnym sympatycznym rowerzystą (z Białegostoku) - i zaraz ukazała się kolejna klimatyczna wioska - Kopisk położony na pagórkowatej polanie wśród lasów. Znów kawałeczek asfaltu - i kolejnych kilkanaście kilometrów szutru do zapadłej w lesie wsi - Karczmiska - z malowanymi drewnianymi chałupami. Potem nieco się ucywilizowało, bo dojechaliśmy do Czarnej Białostockiej - tu (na wjeździe) śródleśny zalew - a na przeciwległym krańcu miasta - fikuśna nowa cerkiewka. I znów lasy i lasy... Zamiast pojechać szlakiem rowerowym (pełno ich w Puszczy Knyszyńskiej i jej okolicy), postanowiliśmy skrótować wzdłuż torów dawnej leśnej kolejki, bo czasu było już trochę mało. Niestety - droga najpierw się zrobiła nie w tym kierunku, potem niewyraźna, a na koniec ugrzęzła w jakimś bagiennym śródleśnym rezerwacie - a my wraz z nią. Na szczęście jacyś miejscowi miłośnicy przyrody pokazali nam, jak wrócić na szlak rowerowy - ale w efekcie nie było już szansy tego dnia na Muzeum Ikon. Mimo to dojechaliśmy szutrami (m.in. przez kolejną klimatycznie zapadłą wioskę o nazwie Jałówka) do przedmieść Supraśla w miarę wcześnie - więc odwiedziliśmy (właśnie się zamykającą;) informację tur i zjedliśmy miejscowe specjały w restauracji, odprowadziliśmy rowery na naszą kolejną kwaterę (powitał nas czarny pudel z czerwonymi wstążkami w uszach o imieniu i nazwisku Dyzio), trochę je (znaczy rowery, a nie wstążki ani uszy) umyliśmy z puszczańskiego błota wężem ogrodowym - i ruszyliśmy na abarot pieszkom na niespieszną przechadzkę o zmierzchu po nastrojowym Supraślu - główna ulica pełna jest starych, ale ładnie odrestaurowanych drewnianych domków tkaczy, przy rynku pyszni się pałac Bucholtza, a kawałeczek dalej nad miasteczkiem góruje zespół klasztorny i ogromna obronna cerkiew, odbudowana niedawno ze zniszczeń wojennych. W ogóle pięknie odrestaurowany Supraśl (troszkę przypominający może nawet Kazimierz nad Wisłą) objawił nam się niczym perełka wrzucona między ostępy - całkiem nierzeczywiście prezentując się wśród wiekowej puszczy. Wracając już po ciemku obeszliśmy nadrzeczny pasaż - i kilka innych ciekawych miejsc - pod ratuszem spotkaliśmy miziastego kota z ogonem jak wiewiórka i sympatyczną panią, pod Domem Ludowym - jeża... Na kolację zaś spróbowaliśmy już na kwaterze m.in. lwowskiego piwa (bliższych, oprócz znanej nam Łomży w sklepie nie mieli;) Po czym złapały mnie w nogach takie skurcze, jakbym 100 lat na rowerze nie jeździł... Niedobrze!
Nowe gminy: Dobrzyniewo, Czarna Białostocka, Supraśl.
Kategoria 4. Dzień to za mało!, 5. Nieśpiesznie z M.:)
- DST 14.50km
- Teren 2.10km
- Czas 00:39
- VAVG 22.31km/h
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Podlasie Egzotyczne - dz. 1: A kysz do Knysz!
Poniedziałek, 6 kwietnia 2015 · dodano: 13.04.2015 | Komentarze 12
Trasa:Od M. rowerowo na Uć W. (dalej pociągowo) - Wawa PKP - Siedlce PKP - Czeremcha PKP - Białystok PKP - Knyszyn PKP - (dalej rowerowo) Knyszyn - Czechowizna
Wiosenna majówka w kwietniu z M., czyli zaległy urlop z zeszłego roku postanowiłem spędzić na najbardziej zadupiastej części Podlasia. Jakem wymyślił - takeśmy pojechali!
Od rana w mieście Uć śnieżyło nieco, ale szybko dojechaliśmy na dworzec - i dalej z czterema przesiadkami pięcioma ciapągami trzech spółek kolejowych dotarliśmy w 8h do przedsionka dziczy, czyli na stację Knyszyn. Przesiadki były szybkie i sprawne, zaś konduktorzy: ucki - przemiły (pozwolił nam jechać w jedynce, mimo, że bilety opiewały na dwójkę, ale jedynka była ostatnia, więc tam właśnie wstawiliśmy rowery) oraz przedostatni (z Czeremchy) - bajarz-jajarz zagadujący każdego nomen-omen po kolei ;)
Po drodze się ładnie rozchmurzyło, ostatnie płachty śniegu znikły jeszcze przed Lipcami, a za Bugiem wyszło ładne słońce, więc po ostatecznym wysięściu z pociągu było miło, choć pod nieco przeszkadzający wiatr, a że z sakwami, więc nienajszybciej. Ze stacji Knyszyn dojechaliśmy do samego miasteczka, tam odebraliśmy klucze od domku agroturystycznego od pani właścicielki - i kilka kilometrów za miastem, we wsi nad Jeziorem Imienia Króla Ostatniego z Jagiellonów zalegliśmy na pierwszy nocleg - w stuletniej chacie, całej pustej i do naszej dyspozycji - włącznie z kominkiem i drewnem doń - i dobrze, bo było w środku na wejściu +8 stopni ;) Udało się jednak nagrzać chałupę do +24 stopni w kuchni i +17 w pokoju, więc tragedii nie było, a nawet bardzo miło i klimatycznie :)
Nowe gminy: Krypno i Knyszyn.
Kategoria 4. Dzień to za mało!, 5. Nieśpiesznie z M.:)
- DST 19.50km
- Teren 0.80km
- Czas 00:49
- VAVG 23.88km/h
- Temperatura 11.0°C
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Uć z kawką, kijami, strzałami i pianami
Niedziela, 8 marca 2015 · dodano: 08.03.2015 | Komentarze 4
Rankiem słonecznym i mało wietrznym wraz z M. i przytroczonymi kijami (do, jak to kiedyś ujął translator "północnej choćby") do Maka na kawkę - tym razem były kapucincina :) Merida zgrzytająca zaś od rdzy, soli i błota pozimowego, aż łańcuch zaczął strzelać!Z Maka na ostatnie z zimowego cyklu kijowe zawody w choćbie w Parku Trzymaja. Po zajęciu niezłego, bo ósmego (na startujących szefsiesięciu jakoś cośtam) - powrót przez park - i do myjni bezdotykowej ("zły dotyk boli całe mycie!" (c)aard). Oba rowery wyszorowane za kwotę 3 zł, następnie smarowanie - i via pętelka (co by obeschły) - na abarot do M. Po drodze jeszcze miłe rowerowe spotkanie z kol. Doktorkiem - "etatowym" fotografem na kijowych zawodach :)
Sakwy lekkie, wiatr z południa umiarkowany. Upał! - gacie 3/4 i tylko jedna cienka bluza polarowa bez koszulki!
Kategoria 1. Only Uć, 5. Nieśpiesznie z M.:)
- DST 53.70km
- Teren 1.00km
- Czas 02:11
- VAVG 24.60km/h
- Temperatura 2.0°C
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Dobra powstańcza z dobrami pożywnymi
Niedziela, 22 lutego 2015 · dodano: 22.02.2015 | Komentarze 11
Od rana z M. i przytroczonymi kijami na II Marsz Powstańca do Dobrej. Na początku jakoś ciężko, ale potem się rozruszałem - a w marszu (6 km po pagórkach i polach oraz pustaciach i błotach), na 83 startujących zająłem 14 miejsce z czasem poniżej 42 minut, co jak na regularnie praktykowane niechodzenie jest wynikiem niemal rewelacyjnym ;)Po marszu, w ramach opłaty startowej - co następuje:
-medal srebrny na tasiemce w kolorach flagi
-torba kosmetykow
-herbaty ile się chciało :)
-jabłek ile się chciało :))
-grochówki powstańczej na wędzonce z chlebkiem - ile się chciało :)))
-oraz jeden napój energetyczny z mirtu brazylijskiego :-O
Powrót mniej spieszny, z odpoczynkami, bo generalnie pod Uckie Pagórki.
Pogoda przyjemna - bez opadów i upału, a wiatr słaby eN-owy - rano więc w pysk, a na powrocie - pomógł.
Sakwy ze zdobyczami - dzień udany więc bardzo :)
- DST 21.70km
- Teren 8.20km
- Czas 01:09
- VAVG 18.87km/h
- Temperatura -8.0°C
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Wiączyńskie wymrażanie
Sobota, 27 grudnia 2014 · dodano: 27.12.2014 | Komentarze 4
Po kilku dniach lania i wiania nieco przyprószyło i porządnie zmroziło - a że świąteczne obowiązki odbębnione - trzeba było się wreszcie ruszyć dojakiegośbylegdzie;) Pojechaliśmy więc na krótką przejażdżkę z M. do Wiączyńskiego Lasu - M. chciała koniecznie nieszosami, więc władowaliśmy się w zamarznięte koleiny z błota (patrz: średnia prędkość wyjazdu i liczba km w terenie;) - odwiedziliśmy m.in. największy pepoż leśny i Wiatę Pod Dębami - w obu miejscach termikę ratował nam termos z litrem herbatki malinowo-poziomkowo-zielono-cytrynowo-żeńszeniowo-miodowej. Ale potem zrobiło się już dość koszmarnie (chyba kwestia braku przyzwyczajenia tej zimy do mrozu - bo, mróz - i owszem - ale bez przesady), więc szybko skonsumowałem jabłecznik - i wróciliśmy przez Jędrusiów o pierwszym zmroku.Sakwy z termosem i ciastem, wiatr słaby (ale nieprzyjemnie przenikliwy) z NE i E, las ładnie pobielony :)
275 wyjazd w tym roku - czyli, jeśli chodzi o częstotliwość wyjazdów - rekord zeszłoroczny wyrównany :)
- DST 5.10km
- Czas 00:12
- VAVG 25.50km/h
- Temperatura 2.0°C
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Uć przymglono-przymulona
Niedziela, 7 grudnia 2014 · dodano: 07.12.2014 | Komentarze 10
Z okazji urodzin M. wspólna wyrypa do pobliskiego Pepperoncincino na Festiwal Muli.Zjedzono, co następuje: misa muli w białym winie z grzankami i jakimś pieczywkiem z masełkiem czosnkowym, pizza z pikantnym salami i różnymi innymi mniamami, 2 rodzaje oliwy oraz dzbanek herbaty.
W jedną stronę - w mgławce - kolejno: kierowca, który koniecznie chciał być chamski - i był - mimo, że mu ustąpiłem braku pierwszeństwa przejazdu; niewidoczny dziadek-rowerzysta na dedeerówie (w ostatniej chwili ominięty lewą) i potłuczona butelka. I to na przestrzeni niecałych trzech kilometrów.
Z powrotem M. zmulona, ja zpiccony - ale już tylko we mgiełce i bez zbędnych przygód ;)
Sakwy puste.
Kategoria 1. Only Uć, 5. Nieśpiesznie z M.:)
- DST 57.40km
- Teren 2.20km
- Czas 02:19
- VAVG 24.78km/h
- Temperatura 13.0°C
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Grabienie nad Grabią - dz. 3
Wtorek, 11 listopada 2014 · dodano: 11.11.2014 | Komentarze 2
Rano nad rzeczkę opodal krzaczka (i maślaczka - były dwa!) na generalne mycie rowerów - a po zebraniu resztki grzybów (kurki, kilka maślaków, jeden podgrzybek) z działki - na Uć inną trasą niż w tamtą stronę. Najpierw więc do szosy, by minąć gliny (i piachy po pachy;), a potem już (przeważnie) stałą trasą powrotną - ale z odbitką na Pawianice, gdzie z kolei krótkie porządki na rodzinnym cementarzu. Ponieważ nie chciało nam się przebijać przez miasto, a potem drugie (czyli Uć), więc wykręciliśmy na Rzygów (w ten sposób przebijając się przez miasto trzecie - ale w końcu nie jest to powalająca nikogo metropolia;) - oczywiście stałą trasą przy CiaPtaku i dalej na Głodzisko (gdzie ciasteczka i pić) - i już za trochę byliśmy w Wiskwitnie, gdzie jakże częsty w tym miejscu koncertowy zachód słońca. Do chaty dojechaliśmy więc znów o zmroku.Sakwy chyba jeszcze cięższe niż w tamtą stronę - musiałem zabrać na zimę trochę działowych gratów (i dwa opasłe Grzesiuki do poczytania;) - a wiatr dziś był niby niezbyt silny, ale z SE - więc momentami męczący. No i napęd, mimo mycia wodą w rzeczce wciąż trochę zagliniony, a gnaty po grabieniu nieco strzykają, więc jazda całkiem bez polotu, choć średnia nie najgorsza. No, ale pracowity długi wolny weekend można uznać za zrealizowany zgłodnie z planami :)
- DST 2.00km
- Teren 0.10km
- Czas 00:05
- VAVG 24.00km/h
- Temperatura 13.0°C
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Grabienie nad Grabią - dz. 2
Poniedziałek, 10 listopada 2014 · dodano: 11.11.2014 | Komentarze 1
"Najdłuższa" wyrypa tego roku: po 6 godzinach grabienia powierzchni leśnej o rozmiarach blisko 1000 m2 oraz wynoszenia urobku (liście typu dąb, dąb czerw., brzoza, czeremcha, a także igliwie i ktokolwiek co jeszcze wie) na kopiastą styrtę - już po ciemku myk do jamborowego sklepiku po wiktuały, co by z głodu nie zemrzeć. I na działę na abarot - jeeeeść! ;)- DST 52.90km
- Teren 8.00km
- Czas 02:08
- VAVG 24.80km/h
- Temperatura 10.0°C
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Grabienie nad Grabią - dz. 1
Niedziela, 9 listopada 2014 · dodano: 11.11.2014 | Komentarze 0
Wczesnym popołudniem ruszyliśmy z M. do Jamboru w celu zagrabienia ziem oliścionych na dziale.Pogoda od rana typowo liściopadowa: mgiełka, słaby wiatr z E. Jechało się bardzo dobrze i przez Tuszyn, gdzie postój na cmentarzyku ewangelickim z fragmentem macewy(?). Jeszcze przed Tuszynem mgiełka zamieniła się w mgławkę - na szczęście niezbyt uciążliwą, ale i tak podczas postojów, czekając na M. nieco wymarzałem, zaś podczas jazdy było mi z kolei trochę za ciepło. Ale mimo to leciało się, zwłaszcza drugą część trasy równie wyśmienicie jak pierwszą - wiatr co prawda zmienił kierunek na ESE-smański i przybrał na sile, ale jakoś to wcale nie kolidowało z niczym. Na koniec jeszcze przeganianie wściekłych pinczerów w miejscu, gdzie poprzednio też przeganiałem i 1,5 km koszmarnego błota o podłożu gliniastym - i utaplawszy po raz wtóry Merysię w ciągu ostatnich kilku dni (a także eM.-ową Trinity) o zmroku dotarliśmy na miejsce.
A po ciemku jeszcze piesza wyprawka na maślaki nad rzeczkę opodal krzaczka, ale mimo latarki nic nie znaleźliśmy. Wyzbierane niestety.
Sakwy cały dzień ciężkie, działkowo wypchane.