Info

Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)















Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2025, Kwiecień7 - 14
- 2025, Marzec11 - 28
- 2025, Luty1 - 5
- 2025, Styczeń1 - 4
- 2024, Grudzień5 - 29
- 2024, Listopad4 - 25
- 2024, Październik14 - 86
- 2024, Wrzesień10 - 38
- 2024, Sierpień7 - 19
- 2024, Lipiec17 - 31
- 2024, Czerwiec1 - 4
- 2024, Maj17 - 71
- 2024, Kwiecień13 - 36
- 2024, Marzec13 - 56
- 2024, Luty7 - 30
- 2024, Styczeń2 - 6
- 2023, Grudzień3 - 14
- 2023, Listopad7 - 21
- 2023, Październik10 - 39
- 2023, Wrzesień12 - 72
- 2023, Sierpień14 - 96
- 2023, Lipiec10 - 40
- 2023, Czerwiec7 - 25
- 2023, Maj13 - 54
- 2023, Kwiecień11 - 50
- 2023, Marzec10 - 61
- 2023, Luty5 - 28
- 2023, Styczeń15 - 76
- 2022, Grudzień3 - 21
- 2022, Listopad5 - 27
- 2022, Październik9 - 43
- 2022, Wrzesień4 - 18
- 2022, Sierpień13 - 93
- 2022, Lipiec11 - 48
- 2022, Czerwiec5 - 24
- 2022, Maj15 - 70
- 2022, Kwiecień11 - 54
- 2022, Marzec12 - 77
- 2022, Luty8 - 40
- 2022, Styczeń8 - 39
- 2021, Grudzień9 - 54
- 2021, Listopad12 - 68
- 2021, Październik11 - 41
- 2021, Wrzesień10 - 47
- 2021, Sierpień13 - 53
- 2021, Lipiec13 - 60
- 2021, Czerwiec19 - 74
- 2021, Maj16 - 73
- 2021, Kwiecień15 - 90
- 2021, Marzec14 - 60
- 2021, Luty6 - 35
- 2021, Styczeń7 - 52
- 2020, Grudzień12 - 44
- 2020, Listopad13 - 76
- 2020, Październik16 - 86
- 2020, Wrzesień10 - 48
- 2020, Sierpień18 - 102
- 2020, Lipiec12 - 78
- 2020, Czerwiec13 - 85
- 2020, Maj12 - 74
- 2020, Kwiecień15 - 151
- 2020, Marzec15 - 125
- 2020, Luty11 - 69
- 2020, Styczeń17 - 122
- 2019, Grudzień12 - 94
- 2019, Listopad25 - 119
- 2019, Październik24 - 135
- 2019, Wrzesień25 - 150
- 2019, Sierpień28 - 113
- 2019, Lipiec30 - 148
- 2019, Czerwiec28 - 129
- 2019, Maj21 - 143
- 2019, Kwiecień20 - 168
- 2019, Marzec22 - 117
- 2019, Luty15 - 143
- 2019, Styczeń10 - 79
- 2018, Grudzień13 - 116
- 2018, Listopad21 - 130
- 2018, Październik25 - 140
- 2018, Wrzesień23 - 215
- 2018, Sierpień26 - 164
- 2018, Lipiec25 - 136
- 2018, Czerwiec24 - 137
- 2018, Maj24 - 169
- 2018, Kwiecień27 - 222
- 2018, Marzec17 - 92
- 2018, Luty15 - 135
- 2018, Styczeń18 - 119
- 2017, Grudzień14 - 117
- 2017, Listopad21 - 156
- 2017, Październik14 - 91
- 2017, Wrzesień15 - 100
- 2017, Sierpień29 - 133
- 2017, Lipiec26 - 138
- 2017, Czerwiec16 - 42
- 2017, Maj25 - 60
- 2017, Kwiecień20 - 86
- 2017, Marzec18 - 44
- 2017, Luty17 - 33
- 2017, Styczeń15 - 52
- 2016, Grudzień14 - 42
- 2016, Listopad18 - 74
- 2016, Październik17 - 81
- 2016, Wrzesień26 - 110
- 2016, Sierpień27 - 197
- 2016, Lipiec28 - 129
- 2016, Czerwiec25 - 79
- 2016, Maj29 - 82
- 2016, Kwiecień25 - 40
- 2016, Marzec20 - 50
- 2016, Luty20 - 66
- 2016, Styczeń16 - 52
- 2015, Grudzień22 - 189
- 2015, Listopad18 - 60
- 2015, Październik21 - 52
- 2015, Wrzesień27 - 38
- 2015, Sierpień26 - 37
- 2015, Lipiec29 - 42
- 2015, Czerwiec27 - 77
- 2015, Maj27 - 78
- 2015, Kwiecień25 - 74
- 2015, Marzec21 - 80
- 2015, Luty20 - 81
- 2015, Styczeń5 - 28
- 2014, Grudzień16 - 60
- 2014, Listopad27 - 37
- 2014, Październik28 - 113
- 2014, Wrzesień28 - 84
- 2014, Sierpień28 - 58
- 2014, Lipiec28 - 83
- 2014, Czerwiec26 - 106
- 2014, Maj25 - 88
- 2014, Kwiecień24 - 75
- 2014, Marzec18 - 133
- 2014, Luty17 - 142
- 2014, Styczeń13 - 68
- 2013, Grudzień21 - 115
- 2013, Listopad23 - 102
- 2013, Październik22 - 64
- 2013, Wrzesień28 - 108
- 2013, Sierpień18 - 66
- 2013, Lipiec30 - 95
- 2013, Czerwiec30 - 79
- 2013, Maj30 - 55
- 2013, Kwiecień29 - 81
- 2013, Marzec16 - 39
- 2013, Luty19 - 62
- 2013, Styczeń9 - 18
- 2012, Grudzień22 - 62
- 2012, Listopad22 - 19
- 2012, Październik20 - 8
- 2012, Wrzesień25 - 6
- 2012, Sierpień2 - 3
- 2012, Lipiec14 - 4
- 2012, Czerwiec26 - 14
- 2012, Maj23 - 24
- 2012, Kwiecień26 - 23
- 2012, Marzec27 - 20
- 2012, Luty21 - 35
- 2012, Styczeń23 - 59
Wpisy archiwalne w kategorii
5. Nieśpiesznie z M.:)
Dystans całkowity: | 13551.27 km (w terenie 1184.91 km; 8.74%) |
Czas w ruchu: | 662:45 |
Średnia prędkość: | 20.45 km/h |
Maksymalna prędkość: | 59.62 km/h |
Suma podjazdów: | 23290 m |
Maks. tętno maksymalne: | 180 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 125 (69 %) |
Suma kalorii: | 141356 kcal |
Liczba aktywności: | 263 |
Średnio na aktywność: | 51.53 km i 2h 31m |
Więcej statystyk |
- DST 46.26km
- Teren 1.70km
- Czas 01:51
- VAVG 25.01km/h
- VMAX 41.30km/h
- Kalorie 1969kcal
- Podjazdy 332m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Alusia
Sobota, 1 grudnia 2018 · dodano: 01.12.2018 | Komentarze 3
Z M. do Sokolnik via Zgierz - potem spacer z trzema pieskami (Czarną, Tobikiem i Dżekusiem - 4 km-y); powrót pod niezbyt silny, ale zimny wiatr przez Szczawin i różne Arturówki, czyli także pod górki.Średnia (jak na mróz) - akceptowalna.
- DST 27.44km
- Czas 01:10
- VAVG 23.52km/h
- VMAX 40.79km/h
- Temperatura 7.0°C
- Kalorie 1189kcal
- Podjazdy 150m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Tour de groby
Niedziela, 11 listopada 2018 · dodano: 11.11.2018 | Komentarze 12
Zaległy miejski cyklogrobbing - odwiedziliśmy trzy cmentarze z grobami rodzinnymi M. Po drodze przejechaliśmy z okazji stulecia 11 listopada ulicą 11 Listopada oraz przypadkiem spotkaliśmy pod Manufakturą znajomą przewodniczkę z mężem i dzieciakiem na oko siedmioletnim z atrapą kałacha niemal większą od niego samego - spieszyli na piknik militarny, bo "młody jest zafascynowany (sic!) militaryzmem!"A grobów z roku na rok - coraz więcej...
Kategoria 1. Only Uć, 5. Nieśpiesznie z M.:)
- DST 45.35km
- Teren 1.37km
- Czas 01:46
- VAVG 25.67km/h
- VMAX 44.24km/h
- Kalorie 1957kcal
- Podjazdy 320m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Alusia
Sobota, 10 listopada 2018 · dodano: 10.11.2018 | Komentarze 5
Podobnie jak przed sześcioma dniami - z M. via Zgierz do Alusiowego Lasu.Na miejscu znów spacer z dzialkowymi pieskami: Czarną Anu i Tobikiem - tym razem nad leśny zalew.
Rowerowy powrót przed zmierzchem przez Szczawin.
- DST 45.58km
- Teren 1.39km
- Czas 01:53
- VAVG 24.20km/h
- VMAX 41.26km/h
- Kalorie 1945kcal
- Podjazdy 323m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Alusia
Niedziela, 4 listopada 2018 · dodano: 04.11.2018 | Komentarze 3
Z M. do Alusia.Obiecaliśmy mu kilka dni temu, że jeszcze będziemy wspólnie w lesie.
Tak też się stało.

Trasa: mieszkanie - Zgierz - Sokolnicki Las - Szczawin - mieszkanie.
Będąc na miejscu pospacerowaliśmy po lesie z działkowymi pieskami (dwoma z trzech) - Czarną Anu i Tobikiem.
- DST 48.71km
- Teren 6.67km
- Czas 02:08
- VAVG 22.83km/h
- VMAX 42.44km/h
- Temperatura 18.0°C
- Kalorie 2104kcal
- Podjazdy 289m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Pieszorowerówka Spalsko-Inowłodzka
Sobota, 29 września 2018 · dodano: 29.09.2018 | Komentarze 38
Wycieczka skomplikowana logistycznie i ogólnie: mimo soboty świtem dość jeszcze bladym, ale pogodnym i prawie bezwietrznym wyruszyliśmy z M. rowerowo na Widzewski Dworzec, by złapać Regio do Tomaszowa. W pociągu (ach, te pekapowskie niespodzianki;) okazało się, że nas jeszcze czeka po drodze przesiadka stację przed celem, czyli w Skrzynkach na szynobus.W Tomaszowie byliśmy więc z lekką obsuwą - a musieliśmy być za pół godziny w Spale na zaklepanym spacerze z przewodnikiem. No to szybciorem kostkówą (na szczęście dość równą, choć zasypaną leśnym śmieciem) do Spały - tuż przed okazało się, że w tym samym kierunku jedzie z 50 uczestników jakiejś zielonej szkoły. Próbowałem ich jakoś wyprzedzać na dwóch metrach szerokości (wokół drzewa jak to w lesie), ale marzenie ściętej jodły, jak jechali po 2-3 obok siebie, a opiekunowie gdzieś tam z przodu lub z tyłu. W końcu się wkurzyłem i wskoczyłem na jezdnię, ale właśnie dojechaliśmy w tym momencie do Spały - tu czekał na krzyżówce radiowóz, ale na szczęście nie zwrócił na mnie uwagi. Może nadal strajkują ;)
W Spale okazało się, że jesteśmy jedynymi uczestnikami spaceru - dobrze, żeśmy w takim razie w ogóle się zjawili, bo spaceru by nie było. A tak, niespiesznie, odwiedziliśmy zabytkowy drewniany kościółek, miejsce po carskim pałacu, posąg żubra, Izbę Pamięci Leśników, by następnie wygodną ścieżką przez las dotrzeć do altany w kształcie grzybka nad stromym brzegiem Pilicy i obejrzeć pobliską sztuczna grotę św. Huberta. I grób psa Lorda z 1935 roku - ulubionego psa prezydenta Mościckiego. Oraz "sosny na szczudłach".

Spacer zakończyliśmy w Karczmie Spalskiej na kawie, a gdy zaczęły się zjawiać grupki z innych zorganizowanych atrakcji (wycieczki autokarowe, kajaki) tośmy się pożegnali i zwinęli - zwłaszcza, że właśnie dostaliśmy sms-a, że zapowiedziani na dziś w Spale Lavinka z Meteorem właśnie dotarli.
Po przywitaniu poszliśmy zjeść gratisowe leczo z wielkiej patelni, które gotował sympatyczny kucharz z okazji Jarmarku. Potem ruszyliśmy szutrówą na Inowłódz (a MeteoLavinki wręcz przeciwnie, bo do bunkra w Konewce) i po półgodzinie byliśmy na inowłodzkim zamku.

Zostawiwszy rowery przespacerowaliśmy się po miasteczku - odwiedziliśmy dawną synagogę (obecnie...sklep spożywczy) z zachowanymi malowidłami ściennymi, galerię sztuki glinianej Simcinów (to były wg legendy jakieś bliżej niesprecyzowane postacie żyjące ongiś nad Pilicą) oraz romański kościółek św. Idziego - niestety zamknięty, ale i tak było warto, bo piękne widoki ze wzgórza na dolinę Pilicy.
Zrobiło się w międzyczasie późno, więc myk na zamek po rowery - i w drogę powrotną na pociąg do Tomaszowa - inną trasą, bo przez Królową Wolę. Najpierw musieliśmy pokonać na stromym podjeździe ruch wahadłowy, potem zaraz znów spotkaliśmy Meteora i Lavinkę jadących z naprzeciwka do Inowłodza, a potem już było strasznie późno, więc z jęzorami na brodzie najkrótszymi w miarę równymi opcjami wpadliśmy na dworzec dwie chwile przed planowym odjazdem pociągu - jeszcze w biegu M. kupiła bardzo pyszne lody w okienku na stacji (kultowy bar Artek - polecamy!).
Niestety, nasz pociąg Regio postanowił przepuścić jakieś wlokące się IC, więc staliśmy jeszcze pół godziny... w międzyczasie popsułem swoim życzeniem biletowym terminal Panu Konduktorowi - aplikacja nijak nie mogła zrozumieć, że skoro my jedziemy na Fabryczną, to rowery też, a nie na Kaliską :D
Pekap (na równi chyba tylko z Pocztą Polską) jest w takich sprawach niezastąpiony!
Fabryczna jako punkt docelowy była błędem taktycznym - trzeba było wysiadać wcześniej, by się nie wpierniczyć w środek objazdów, korków i ogólnego chaosu zwanego Light Move Festival - więc po ciężkim cudakowaniu z trasą dobiliśmy do domu dopiero po 20:00.
Podsumowując: przyjemny acz męczący dzień, mimo mizernego kilometrażu i jeszcze bardziej, hmmm....towarzyskiej średniej ;)
Relivu zaś nie będzie - zbyt poszatkowana trasa.
EDIT: Relacja Lavinki i relacja Meteora :)
- DST 44.42km
- Teren 7.59km
- Czas 01:54
- VAVG 23.38km/h
- VMAX 41.00km/h
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Laba z Labem: dz.13, więc pechowy - Dębki-Karwia-Krokowa-Wierzchucino-Dębki
Czwartek, 6 września 2018 · dodano: 06.09.2018 | Komentarze 7
Na początek wyjaśnię, na czym ów pech poległ był: otóż tuż po przyjeździe z nieznanej do tej pory przyczyny zeżarło mi GPS-owe dane wycieczki. Szczęście w nieszczęściu, że spojrzałem na koniec jazdy na czas i liczbę kilometrów, a (jak zwykle) na bieżąco, podczas wycieczki zliczałem kilometry przebyte w terenie. Cała reszta informacji (w tym czas jazdy bez dłuższych postojów, liczba kalorii i przewyższenia - póki co - nieznane. Mam cichą nadzieję, że zawieruszone gdzieś między zegarkiem, a Endo nagle się objawią... wtedy uzupełnię/poprawię co się da i dorobię Relive'a z fotkami, bo bez tego się niestety nie da. Będzie też lepsza średnia, bo pauzowałem zegarek tylko podczas dłuższych postojów, a w czasie takich na pstryknięcie fotki - już nie. Endo to uwzględnia, w przeciwieństwie do zegarka, który czas jazdy liczy dopóki się nie włączy pauzy - czy się jedzie, czy się nie jedzie.Vmax podaję zaś tyle, ile zauważyłem w jakimś tam momencie na mej starej Sigmie, która nawet nie zapamiętuje takich rzeczy.
A teraz cała reszta:
Wyjechaliśmy z M. niezbyt późno, ale też jechaliśmy niespiesznie - najpierw znaną nam już drogą przez las do Karwi, a stąd, zgodnie z inspiracją kol. Trollkinga (dość) dobrą szosą z hopkami w stronę Krokowej. Przed ową Krokową wskoczyliśmy na kilka km-ów na coś, co u nas jest wyjątkiem, a np. w Skandynawii - normą - czyli asfaltową drogę rowerową z dala od jezdni. Ta konkretnie prowadzi nasypami dawnej kolejki - super pomysł z małym minusem - po kilku latach już miejscami korzenie przydrożnych drzew porozsadzały nawierzchnię. Widać za mało asfaltu dali.
W Krokowej obejrzeliśmy dawny dworzec stacji (obecnie harcówka), muzeum (dość ciekawa wystawa o mało znanej bitwie z czasów Wojny Trzynastoletniej - wygrali nasi:) oraz przede wszystkim pięknie odrestaurowany pałac von Krokowów w nieco jeszcze zaniedbanym parku. Bardzo ciekawa jest historia owego rodu - odsyłam do internetów zatem.
Stąd z cudownym wiatrem 11 km-ów do Wierzchucina do mijanej już wcześniej dwukrotnie restauracji Kaszubski Młyn - pięknie odrestaurowany obiekt, ale jedzenie, które zamówiliśmy - bardzo przeciętne (w przeciwieństwie do cen).
Stąd już indywidualnie poleciałem przez górki pod wiatr do Dębek (po drodze zajrzałem jeszcze na kompresor), a M. wolała mniej pagórkowatą, krótszą, ale potwornie dziurawą powrotną opcję przez łąki nad Piaśnicą.
Na koniec wycieczki stuknęło 5 tysięcy km-ów w tym roku.
Pogoda była dziś w kratkę: czasem słońce piekło aż za bardzo, czasem nawet symbolicznie kropiło. Za to cały czas silnie wiało - z NE.
I jeszcze dla porządku: dzień 12, czyli wczorajszy Laby z Labem to psacerki, bieganie po plaży, popołudniowy obchód lasu (w godzinę zebrałem 33 podgrzybki!) oraz trochę kajaka na tutejszym kanałku. Trzeba było jakoś odreagować stresy po Helu ;) Dziś natomiast, będąc zniesmaczonym zachowaniem zegarka, przebiegłem jeszcze wieczorem plażą 5 km-ów - i to z czasem życiowym (23,5 min.). Co to nerwy robią z nie-biegacza ;) Na szczęście tym razem wszystko zadziałało w kwestii GPS-a jak w... zegarku.
Kategoria 4. Dzień to za mało!, 5. Nieśpiesznie z M.:)
- DST 51.87km
- Teren 15.55km
- Czas 02:13
- VAVG 23.40km/h
- VMAX 44.75km/h
- Kalorie 2178kcal
- Podjazdy 385m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Laba z Labem: dz.8 - trochę terenowo, trochę podmuchowo do Białogóry, Prusewa, Nadola - i na abarot
Sobota, 1 września 2018 · dodano: 01.09.2018 | Komentarze 10
Dziś M. wzięła do testowania wczasowy kolejny rupieć terenowy - tym razem typu góral - i był to w sumie najlepszy ze złych dotychczasowych rowerowych wyborów ;) - góral całkiem spoko, szerokie, dobrze nadymane opony, łańcuch co prawda zapiaszczony, ale nie przerdzewiały, a nawet naoliwiony - tyle, że nie działała ani tylna, ani przednia przerzutka... w sam raz na kaszubskie pagórki :/ Nastawiłem ręcznie łańcuch gdzieś pośrodku zębatki tylnej, na cięższym przełożeniu z przodu, żebyśmy jednak wrócili przed nocą ;) - i jazda!Najpierw znaną nam już terenową drogą przez malownicze lasy do Białogóry, stąd równie malowniczymi, choć już nieznanymi terenami do ujścia do morza rzeczki, noszącej imię...Bezimiennej :)
Tu postój jakąś godzinkę na moje pluskanie się wśród dużych dziś fal - morze ciepłe, za to woda w rzeczce, która płynie z lasu...brr!
Stąd ruszyliśmy do opuszczonej już o tej porze stanicy harcerskiej w Osieczkach (Szklanej Hucie) - i z powrotem do Białogóry inną, choć równie szutrowo-piaszczystą opcją. Wszędzie piękne sosnowe bory z niekończącymi się połaciami kwitnącego w pełni wrzosu, przetykane gdzieniegdzie buczyną pomorską, lub świerczynami. Cudo.
Z Białogóry wskoczyliśmy wreszcie na asfalt (wcześniejsze drogi gruntowe niby w miarę dobre, ale jednak wytrzęsło) i pomknęliśmy w kierunku Prusewa. Na tym odcinku na łuku jeden wariat chyba w BMW koloru srebrnego postanowił wyprzedzić nadjeżdżającą z mojego przeciwka kolumnę rowerzystów, którą właśnie mijałem - mało brakowało, a by mnie zmiótł, bo szedł na czołówkę. Jakoś się jednak zmieścił. Pokazałem mu dobitnie, co o tym myślę. Za karę musiał i tak gwałtownie hamować (w jego przypadku - chamować), bo za mną też jechało jakieś auto
W Prusewie, w którym byłem przelotnie onegdaj objeżdżając Jezioro Żarnowieckie tym razem postój kolejny - w pałacu-restauracji. Na razie nic nie jedliśmy, obejrzeliśmy za to przepiękny park ozdobny - jest tu nawet stary sad! Stąd robiąc chwilę kolejnego postoju na cmentarzyku ewangelickim, żeby M. go mogła obejrzeć (ja, podobnie jak pałac już go wcześniej poznałem) dociągnęliśmy z górki do Nadola nad Jeziorem Ż - tu chwila popasu przy mrożonej kawie w Stolemowej Grocie. Próbowaliśmy także pojechać kawałek drewnianą promenadą nad brzegiem, ale się skończyła po kilkudziesięciu metrach :(
W Nadolu zwiedziliśmy jeszcze nieduży, ale ciekawy skansen kaszubski, gdzie w klatkach mają króliki wielkości sporego zająca oraz gołębie rasy specjalnej wielkości kury(!) - i rozpoczęliśmy powrót do Dębek. Po drodze było jednak znów Prusewo i restauracja w pałacyku - tym razem już nie mogliśmy nie wypróbować tutejszych dań: naprawdę wyśmienite roladki z dorsza oraz placki z cukinii - wszystko z równie udanymi dodatkami. Atmosfera sielska - miejsce z pewnością warte zwiedzenia. I jest nawet zamykany na kłódkę garaż rowerowy w starych zabudowaniach gospodarczych!
Obżarci minęliśmy (krótki postój celem zorientowania się w menu i cenach) kolejną klimatyczną knajpę - tym razem w wierzchucińskim Kaszubskim Młynie - może następnym razem tu z kolei zawitamy? :)
Na rozstaju za mostem na Piaśnicy M. skręciła w skrót do Dębek, czyli dość koszmarną gruntówko-płytówkę - ja wolałem objechać tę wątpliwą atrakcję dookoła mimo sporej górki w Żarnowcu do podjechania (a potem zjechania:) - na mecie byliśmy niemal równocześnie.
Cały dzień wiał niestety silny wiatr z W do NW - gdyby nie to wycieczka ze wszech miar udana, a tak udano-wymęczona. Podobnie jak średnia - terenowo-wietrzno-pagórkowa.
Relive z fotkami - polecam.
Dla porządku: dzień 7 Laby z Labradorem (31.08.): spacerowo - psa-cerowy ;) I troszkę kajakowy.
Kategoria 4. Dzień to za mało!, 5. Nieśpiesznie z M.:)
- DST 49.19km
- Teren 0.93km
- Czas 02:04
- VAVG 23.80km/h
- VMAX 59.62km/h
- Kalorie 2041kcal
- Podjazdy 416m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Laba z Labem: dz.6 - wietrznie z Dębek wokół Jeziora Żarnowieckiego i na abarot
Czwartek, 30 sierpnia 2018 · dodano: 30.08.2018 | Komentarze 8
Pętelka wokół Jeziora Żarnowieckiego z licznymi atrakcjami - w założeniu mieliśmy ją zrobić wspólnie z M., ale tym razem trafił jej się różowy rupieć wczasowy, więc dotarła w wielkim frasunku tylko do Jeziora Ż. w Lubiewie - i tak cud, że dała radę podjechać pod kilka niezłych górek. Po drodze obejrzeliśmy jeszcze gotycki ceglany kościół w Żarnowcu.Nad Jeziorem M. zaległa sobie zatem na 2 godziny w sympatycznej przystani, a ja zacząłem mozolny objazd całego jeziora - silny wiatr z ES, stopniowo skręcający na E sprawiał, że do elektrowni w Czymanowie było koszmarnie. Po drodze mało lasu, za to dużo postindustrialnego złomu - to niedoszła Elektrownia Atomowa w Żarnowcu - obecnie jakieś magazyny i wytwórnie. Po drodze kolejna, 585 gmina rowerowa do kolekcji, czyli Gniewino.
Po skręceniu z głównej szosy w Czymanowie w lewo rozpoczął się niezwykle stromy podjazd wzdłuż rur elektrowni szczytowo-pompowej do górnego zbiornika - stateczna prędkość 10 km/h to było wszystko, co mogła wydusić z siebie na tym odcinku Mery.
W końcu po ciężkim sapaniu udało się wjechać na samą górę i dotrzeć do wieży widokowej "Kaszubskie Oko" otoczonej równie kaszubskimi Stolemami (to takie miejscowe trolle) i nie wiem jakimi szkieletami dinozaurów.
Po uiszczeniu opłaty za wstęp pokonałem ponad 200 stopni (można też wjechać windą;) by popodziwiać widoki: z jednaj strony schowane częściowo za lasem Jezioro Żarnowieckie, z drugiej górny zbiornik elektrowni, z trzeciej farma wiatrowa, a z czwartej w sumie nic - niebo było na tyle zaciągnięte chmurami, że morza widać nie było.
Po obejrzeniu wszystkiego zjazd przez lasy do Czymanowa: nie patrzyłem na licznik, tylko zasuwałem w dół: Vmax wyszła niemal 60 km/h! Ostatnio Merysia tak szybko jeździła chyba kilkanaście lat temu, w słowackich Tatrach. Za chwilę byłem już na dole - we wsi Nadole - a tu skansen (nie zwiedzałem) i kolejne stolemowe miejsce: cała z kamyczków restauracja Stolemowa Grota. Zabudowania toalet wolno stojących też całe z kamyczków - w specjalnym stelażu metalowym, żeby się nie posypały :)
Za Nadolem krótkie podjazdy i zjazdy i za kawałeczek niedaleko szosy stary, klimatyczny cmentarzyk ewangelicki - bardzo malownicze miejsce. I nawet znalazłem tam podgrzybka, ale zrobiłem mu tylko fotkę. Zaś kilkaset metrów dalej - pałacyk (częściowo w remoncie) w Prusewie - zapewne rezydował w nim kiedyś Dziedzic Prusewski ;)
Za Prusewem dogonił mnie miły starszy rowerowiec - ale nie pojechaliśmy razem, bo się zatrzymałem na chwilę w Wierzchucinie, by zachwycić się pięknie odrestaurowanym starym młynem (obecnie restauracja Kaszubski Młyn).
Za Wierzchucinem aż do skrętu na Dębki znów rzeźnia pod wiatr - i dopiero na koniec dało radę bardziej się rozpędzić z górki i z wiatrem, Było jednak już za późno, by podreperować słabiutką średnią - na pocieszenie na sam koniec spotkaliśmy się już w Dębkach w knajpce z wracającą z przystani w Lubiewie M., gdzie zapodano nam taaaki obiad, że musieliśmy wziąć na wynos, bo nie daliśmy rady go zjeść! :D W skrócie: Waza zupy pomidorowej, 3 kawały karkówki w sosie, stek z cebulką, misa ziemniaków, pięć rodzajów surówek i wielki dzban kompotu. Za cztery dychy - jak na kurort w wakacje - półdarmo!
A po wszystkim poszliśmy jeszcze, jak co dzień, wytaplać Alusia w rzeczce Piaśnicy, pospacerować, a ja - popływać w morzu i potruchtać plażą.
Zakwasy jak diabli, słoneczne przypalenie, jutro może kajak: się żyje raz do roku przez te kilka dni, co nie? ;)
Kategoria 4. Dzień to za mało!, 5. Nieśpiesznie z M.:)
- DST 26.41km
- Teren 19.86km
- Czas 01:14
- VAVG 21.41km/h
- VMAX 32.22km/h
- Kalorie 1099kcal
- Podjazdy 104m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Laba z Labem: dz.5 - terenowo Dębki-Białogóra-Dębki
Środa, 29 sierpnia 2018 · dodano: 29.08.2018 | Komentarze 9
Dla porządku:Dni: 2, 3 i 4 Laby z Labem upłynęły na dalszych (do dwudziestu paru km-ów, bez psa, bo nie dałby rady) lub bliższych (z psem) spacerach oraz truchtaniu po plaży i licznych kąpielach (gdy były fale) lub pływaniu (gdy fal nie było). Zainteresowanych odsyłam do wyboru Relive'ów w komentarzach do poprzedniego wpisu oraz na Endomondo.
Dziś jednak M. chciała koniecznie pojechać dokądś rowerem - wybór padł na krótką wycieczkę lasami z Dębek do Białogóry, nastepnie kawałek wzdłuż wybrzeża i nad samo morze - tu moje bieganie i pływanie oraz mini "Marsz Śledzia" w głąb morza (póki się dało zgruntować;), a M. sobie poplażowała. Po 3 godzinach powrót podobnie, tylko z zawijką na Wielkie Żarcie w centrum Dębek. W międzyczasie M. gubiła się ze dwa razy (jechała na tutejszym, wczasowym zielonym rupieciu typu damka bez przerzutek, więc siłą rzeczy niespiesznie i zostawała w tyle;), mi się zegarek pary razy przypadkiem na czekaniowych postojach wyłączył, więc ślad powrotny jest "posiekany" (więc śladu tego nie wklejam) - ale podsumowując to, co najistotniejsze: trasa wyjątkowo malownicza (piękne, zróżnicowane lasy - nadmorski szlak rowerowy R-10 oraz utwardzona kamyczkami droga po wydmie z widokiem na morze), a teren łatwy do średniego (jechaliśmy tak, aby ominąć najgorsze piachy).
Pogoda w sam raz: pojedyncze chmurki, bez upału i prawie bez wiatru.
Aż prawie znów polubiłem jazdę z przewagą braku asfaltu ;)
Kategoria 4. Dzień to za mało!, 5. Nieśpiesznie z M.:)
- DST 6.39km
- Teren 0.35km
- Czas 00:18
- VAVG 21.30km/h
- VMAX 38.05km/h
- Temperatura 33.0°C
- Kalorie 267kcal
- Podjazdy 26m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Uć imprezowa
Niedziela, 17 czerwca 2018 · dodano: 17.06.2018 | Komentarze 3
Dziś totalnie chill-outowo-popołudniowo i upalnie z M. do Parku Helenowskiego na coroczną imprezę w stylu retro - tym razem w klimatach sportowych.Po dojechaniu na miejsce, wysłuchaniu kawałka koncertu, obejrzeniu wystawy z fotkami cyklistów sprzed stu lat, spotkaniu kilku stałych znajomych bywalców miejskich pikników, a zwłaszcza Mamy, wypiciu mrożonej kawy i zjedzeniu lodów w sąsiednim Parku Ocalałych (kawiarnia organizatora pikniku - czyli Centrum Dialogu) - powrót nieco na okrętkę, żeby dziś z kolei nie wyszły kilometry wręcz minusowe ;)
Kategoria 1. Only Uć, 5. Nieśpiesznie z M.:)