Info
Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 89150.50 kilometrów - w tym 3444.84 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 23.00 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Listopad3 - 13
- 2024, Październik14 - 83
- 2024, Wrzesień10 - 38
- 2024, Sierpień7 - 19
- 2024, Lipiec17 - 31
- 2024, Czerwiec1 - 4
- 2024, Maj17 - 71
- 2024, Kwiecień13 - 36
- 2024, Marzec13 - 56
- 2024, Luty7 - 30
- 2024, Styczeń2 - 6
- 2023, Grudzień3 - 14
- 2023, Listopad7 - 21
- 2023, Październik10 - 39
- 2023, Wrzesień12 - 72
- 2023, Sierpień14 - 96
- 2023, Lipiec10 - 40
- 2023, Czerwiec7 - 25
- 2023, Maj13 - 54
- 2023, Kwiecień11 - 50
- 2023, Marzec10 - 61
- 2023, Luty5 - 28
- 2023, Styczeń15 - 76
- 2022, Grudzień3 - 21
- 2022, Listopad5 - 27
- 2022, Październik9 - 43
- 2022, Wrzesień4 - 18
- 2022, Sierpień13 - 93
- 2022, Lipiec11 - 48
- 2022, Czerwiec5 - 24
- 2022, Maj15 - 70
- 2022, Kwiecień11 - 54
- 2022, Marzec12 - 77
- 2022, Luty8 - 40
- 2022, Styczeń8 - 39
- 2021, Grudzień9 - 54
- 2021, Listopad12 - 68
- 2021, Październik11 - 41
- 2021, Wrzesień10 - 47
- 2021, Sierpień13 - 53
- 2021, Lipiec13 - 60
- 2021, Czerwiec19 - 74
- 2021, Maj16 - 73
- 2021, Kwiecień15 - 90
- 2021, Marzec14 - 60
- 2021, Luty6 - 35
- 2021, Styczeń7 - 52
- 2020, Grudzień12 - 44
- 2020, Listopad13 - 76
- 2020, Październik16 - 86
- 2020, Wrzesień10 - 48
- 2020, Sierpień18 - 102
- 2020, Lipiec12 - 78
- 2020, Czerwiec13 - 85
- 2020, Maj12 - 74
- 2020, Kwiecień15 - 151
- 2020, Marzec15 - 125
- 2020, Luty11 - 69
- 2020, Styczeń17 - 122
- 2019, Grudzień12 - 94
- 2019, Listopad25 - 119
- 2019, Październik24 - 135
- 2019, Wrzesień25 - 150
- 2019, Sierpień28 - 113
- 2019, Lipiec30 - 148
- 2019, Czerwiec28 - 129
- 2019, Maj21 - 143
- 2019, Kwiecień20 - 168
- 2019, Marzec22 - 117
- 2019, Luty15 - 143
- 2019, Styczeń10 - 79
- 2018, Grudzień13 - 116
- 2018, Listopad21 - 130
- 2018, Październik25 - 140
- 2018, Wrzesień23 - 215
- 2018, Sierpień26 - 164
- 2018, Lipiec25 - 136
- 2018, Czerwiec24 - 137
- 2018, Maj24 - 169
- 2018, Kwiecień27 - 222
- 2018, Marzec17 - 92
- 2018, Luty15 - 135
- 2018, Styczeń18 - 119
- 2017, Grudzień14 - 117
- 2017, Listopad21 - 156
- 2017, Październik14 - 91
- 2017, Wrzesień15 - 100
- 2017, Sierpień29 - 133
- 2017, Lipiec26 - 138
- 2017, Czerwiec16 - 42
- 2017, Maj25 - 60
- 2017, Kwiecień20 - 86
- 2017, Marzec18 - 44
- 2017, Luty17 - 33
- 2017, Styczeń15 - 52
- 2016, Grudzień14 - 42
- 2016, Listopad18 - 74
- 2016, Październik17 - 81
- 2016, Wrzesień26 - 110
- 2016, Sierpień27 - 197
- 2016, Lipiec28 - 129
- 2016, Czerwiec25 - 79
- 2016, Maj29 - 82
- 2016, Kwiecień25 - 40
- 2016, Marzec20 - 50
- 2016, Luty20 - 66
- 2016, Styczeń16 - 52
- 2015, Grudzień22 - 189
- 2015, Listopad18 - 60
- 2015, Październik21 - 52
- 2015, Wrzesień27 - 38
- 2015, Sierpień26 - 37
- 2015, Lipiec29 - 42
- 2015, Czerwiec27 - 77
- 2015, Maj27 - 78
- 2015, Kwiecień25 - 74
- 2015, Marzec21 - 80
- 2015, Luty20 - 81
- 2015, Styczeń5 - 28
- 2014, Grudzień16 - 60
- 2014, Listopad27 - 37
- 2014, Październik28 - 113
- 2014, Wrzesień28 - 84
- 2014, Sierpień28 - 58
- 2014, Lipiec28 - 83
- 2014, Czerwiec26 - 106
- 2014, Maj25 - 88
- 2014, Kwiecień24 - 75
- 2014, Marzec18 - 133
- 2014, Luty17 - 142
- 2014, Styczeń13 - 68
- 2013, Grudzień21 - 115
- 2013, Listopad23 - 102
- 2013, Październik22 - 64
- 2013, Wrzesień28 - 108
- 2013, Sierpień18 - 66
- 2013, Lipiec30 - 95
- 2013, Czerwiec30 - 79
- 2013, Maj30 - 55
- 2013, Kwiecień29 - 81
- 2013, Marzec16 - 39
- 2013, Luty19 - 62
- 2013, Styczeń9 - 18
- 2012, Grudzień22 - 62
- 2012, Listopad22 - 19
- 2012, Październik20 - 8
- 2012, Wrzesień25 - 6
- 2012, Sierpień2 - 3
- 2012, Lipiec14 - 4
- 2012, Czerwiec26 - 14
- 2012, Maj23 - 24
- 2012, Kwiecień26 - 23
- 2012, Marzec27 - 20
- 2012, Luty21 - 35
- 2012, Styczeń23 - 59
Wpisy archiwalne w kategorii
7. Zagramanicznie
Dystans całkowity: | 3042.09 km (w terenie 162.79 km; 5.35%) |
Czas w ruchu: | 146:59 |
Średnia prędkość: | 20.70 km/h |
Maksymalna prędkość: | 57.35 km/h |
Suma podjazdów: | 10927 m |
Suma kalorii: | 53720 kcal |
Liczba aktywności: | 42 |
Średnio na aktywność: | 72.43 km i 3h 29m |
Więcej statystyk |
- DST 101.83km
- Teren 1.00km
- Czas 04:30
- VAVG 22.63km/h
- VMAX 39.64km/h
- Kalorie 4278kcal
- Podjazdy 491m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
W Siną Dal(arnę) - dz. 7: wszystko dobre, co się setką kończy!
Piątek, 14 czerwca 2019 · dodano: 14.06.2019 | Komentarze 5
Pół dnia nerwów, bo okazało się, że komórka nie chce się ładować, co stworzyło od razu wiele potencjalnych problemów natury kontaktowo-trasośladowo-nawigacyjno-fotograficzno-wszelakiej: w pierwszym miasteczku po drodze (Vansbro) w serwisie pan zdiagnozował wciśnięcie się do środka styku i nic nie mógł poradzić poza tym, by w Malung (drugie i ostatnie miasteczko na kolejne 2-3 dni!) też zajrzeć do serwisu. Tu z kolei poradzili, by jechać do Mory (owszem, będziemy, za jakieś 4 dni), ale pan oprócz tego podłubał w gnieździe, popsikał jakimś oczyszczaczem i... zaczęło ładować. Co nie znaczy, że tak już będzie do końca.A ponadto: jazda przez wzgórza i piękną dolinę Dali Zachodniej, pogoda ponownie słoneczna, choć bez wielkiego upału. Do Malung przeszkadzał jednak wiatr z W, potem już było lżej, ale ogólnie to i tak ciężko, bo przeważnie podjazdy: niezbyt strome, ale długie.
Trasa do Malung:
https://www.relive.cc/view/e1337771077
Trasa od Malung za Limę(!) - z kolejnym noclegiem z szumiącą na szypotach Dalą Zachodnią:
https://www.relive.cc/view/e1337965799
Ponadto na zewnątrz wciąż jest jasno mimo zbliżającej się północy - prawdziwa biała noc!
- DST 89.23km
- Teren 0.54km
- Czas 03:48
- VAVG 23.48km/h
- VMAX 44.10km/h
- Kalorie 3772kcal
- Podjazdy 639m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
W Siną Dal(arnę) - dz. 6: popołudniówka-podeszczówka
Czwartek, 13 czerwca 2019 · dodano: 13.06.2019 | Komentarze 2
Nad ranem burza, rano na zmianę mżawka i deszcz, więc wyjazd dopiero o 13.30, gdy powoli przestawało padać.Dziś tylko tranzytowo, bez zwiedzania - ale okolice wyjątkowo malownicze mimo zachmurzonego nieba. Krajobraz to połączenie mazurskich jezior, świerkowych lasów beskidzkich i wzgórz oraz miejscami skałek.
Jak na wyprawową - to średnia dość zacna, w czym z pewnością pomógł (nareszcie!) niemal kompletny brak wiatru.
Trasa:
Camping O Brzydkiej Nazwie - Björbo (tu kawa i ładowanie zegarka, by się nie skończyło, jak wczoraj): https://www.relive.cc/view/e1337251198
I wieczorny dojazd na spanie nad Wielką Rzeką Dal Zachodnia: https://www.relive.cc/view/e1337408573
- DST 61.00km
- Teren 0.05km
- Czas 02:58
- VAVG 20.56km/h
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
W Siną Dal(arnę) - dz. 5: zimno, mokro i niewiele więcej :/
Środa, 12 czerwca 2019 · dodano: 12.06.2019 | Komentarze 8
Trasa:Sörbo - Camping Silverhöjdens(naprawdę!)
Rano zimno i znów wietrznie (wiatr z NE), potem dodatkowo wymarzłem czekając parę(dziesiąt) razy na M. na każdej krzyżówce, potem za długo siedzieliśmy w sklepie Ica przy kawomacie, by się rozgrzać gadając z miłą starszą panią w Smedjebacken (też naprawdę), potem na pierwszym planowanym campingu okazało się, że mają zepsutą pralkę, a to był finalny plan na dziś, więc musieliśmy jechać dalej. Tuż za Ludviką zaczęło lać, a 400 metrów przed campingiem Silverhöjdens wysiadła bateryjka w zegarku, więc ze szczegółowych danych dotyczących trasy oraz Reliva dziś nici i podaję tylko kilometraż z licznika oraz czas jazdy (z pewnością był lepszy, ale na krótkie postoje typu fotograficznego go nie pauzowałem) przeliczony ze średniej z rzeczonymi postojami ok. 20.5 km/h.
Może chociaż campingowa pralka działa, bo w końcu za coś te 250 koron za noc płacimy...
- DST 100.52km
- Teren 2.56km
- Czas 04:41
- VAVG 21.46km/h
- VMAX 49.79km/h
- Kalorie 4195kcal
- Podjazdy 1058m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
W Siną Dal(arnę) - dz. 4: Dalarna, nareszcie!
Wtorek, 11 czerwca 2019 · dodano: 11.06.2019 | Komentarze 3
Trasa: Vasteras - Gammleby:https://www.relive.cc/view/e1335921893
i
Gammleby - Sörbo: https://www.relive.cc/view/e1336180225
Pierwsza wyprawowa stówka wykręcona rzutem na taśmę przy okazji poszukiwania dobrego miejsca na biwak.
Od rana pogoda zmienna - najpierw duszno, choć pochmurnie, potem słonecznie i wietrznie (wiatr z NE, znowu silny), wreszcie znów się pochmurzyło i zrobiło się wręcz chłodno (wiatr bez zmian, a więc przeważnie boczny).
Dużo zwiedzania po drodze (Vasteras, park kulturowy w Ängelsbergu), miłe spotkanie w środku lasu (a lasów wreszcie mnóstwo!) ze szwedzkim rowerzystą robiącym w 3 miesiące trasę Helsinki - Sztokholm - Oslo - Reykiavik (promem) - Kopenhaga :)
Na koniec dnia dziki atak meszek :/
- DST 89.60km
- Teren 0.82km
- Czas 04:04
- VAVG 22.03km/h
- VMAX 45.04km/h
- Kalorie 3780kcal
- Podjazdy 797m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
W Siną Dal(arnę) - dz. 3: przez jezioro
Poniedziałek, 10 czerwca 2019 · dodano: 10.06.2019 | Komentarze 2
Trasa: znad Jeziora Melarn koło Gripsholmu do tegóż i miasteczka Mariefred, a potem do Strangnas: https://www.relive.cc/view/e1335302745Ze Strangnas wyspami przez cieśniny Melarnu i dalej na północ od niego aż do Vasteras, gdzie nocleg znów nad tym samym akwenem:
https://www.relive.cc/view/e1335585677
Ależ to jezioro rozległe!
Ponadto: bardzo ciepła, niemal bezchmurna pogoda - i znów niestety męczący wiatr w pysk, lub co najwyżej boczny (z W) - dopiero pod koniec dnia trochę odpuścił.
Reszta istotnych szczegółów - po powrocie.
- DST 85.74km
- Teren 0.27km
- Czas 03:49
- VAVG 22.46km/h
- VMAX 52.42km/h
- Kalorie 3566kcal
- Podjazdy 1039m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
W Siną Dal(arnę) - dz. 2: znad morza nad jezioro
Niedziela, 9 czerwca 2019 · dodano: 09.06.2019 | Komentarze 5
Już po Szwecji.Trasa:
Nynashamn - Sodertalje: https://www.relive.cc/view/e1334683296
oraz Sodertalje - brzeg Jeziora Melar koło Gripsholmu: https://www.relive.cc/view/e1334833796
Huraganowy wiatr - początkowo z S, więc tylno-boczny, od 40 km-a prosto w pysk (zmienił się na W).
Przeważnie słonecznie i gorąco, w Sodertalje przeczekiwanie chmur - odtąd już chłodno i przeważnie pochmurno.
Reszta wrażeń - w relacji po powrocie :)
- DST 72.63km
- Teren 1.90km
- Czas 02:58
- VAVG 24.48km/h
- VMAX 45.00km/h
- Kalorie 3107kcal
- Podjazdy 404m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Zielone Płuca Jaćwingów - dz. 7: wśród Litwinów i po Litwie
Piątek, 3 maja 2019 · dodano: 03.05.2019 | Komentarze 7
Dzień pieszo-rowerowy:Poranna trasa piesza z M. po Puńsku:
https://www.relive.cc/view/e1312562956
Popołudniowa trasa rowerowa (bez M.) na Litwę (szósty rowerowo zaliczony kraj) i z powrotem:
https://www.relive.cc/view/e1312710467
Nowe gminy: Sejny-wieś, Sejny-miasto, Krasnopol.
Zimno; silny, stopniowo słabnący wiatr z NW.
Puńsk to stolica polskich Litwinów - są tu muzea, zatem od rana, korzystając z równie nieciekawej pogody jak dzień wcześniej, postanowiliśmy dać siana rowerom i pieszkom udać się na spacer. Niby nieduża miejscowość, ale całość zajęła nam jakieś 5 godzin - obejrzeliśmy kolejno: ruiny synagogi (które stały się ruiną, bo stały puste i jakieś miejscowe menele zaprószyły ogień), pozostałości po żydowskim cmentarzu, kościół ładny, choć neogotycki, przykościelne muzeum etnograficzne w dawnym domku proboszcza (brak ogrzewania, na dworze plus sześć, brr), skansen drewnianych chałup wraz z wioską tematyczną dla dzieci inspirowaną miejscowymi legendami, drewniany zajazd, gdzie nażarliśmy się tak, że ledwo mogliśmy się ruszać, miejscowy cmentarz z niemal samymi litewskimi nagrobkami, wreszcie muzeum w Litewskim Ośrodku Kultury, po którym nas oprowadziła tutejsza pani przewodniczka Litwinka, która sporo miała dla nas w zanadrzu lokalnych ciekawostek i zagadek. Pokazała też mapę Litwy sięgającą od Gdańska po Białystok i dalej - mówiła, że to mapa historyczna wszystkich ziem litewskich, ale nie przypominam sobie, by np. Prusowie, albo Jaćwingowie utożsamiali się z Litwinami - były to chyba raczej trzy odrębne, choć spokrewnione ze sobą narody/plemiona we wczesnym średniowieczu. Równie dobrze można by do Litwy dołączyć np. Łotwę. Oczywiście na takiej mapie Puńsk był niemal w geometrycznym środku "Litwy" ;) Bardzo też skarżyła się na fakt, że sto lat temu Polska ich odcięła od Litwy, jednocześnie z dumą prezentując różne piękne wyroby tutejszej sztuki ludowej - otóż gdyby nie owa nieszczęsna granica, Puńsk znalazłby się w granicach radzieckiej Litwy i przez pół wieku zamiast sztuki ludowej byłyby tu kołchozy...o tym niestety nie wspomniała. Ot, takie zaprzeszłości, które dawno powinny już pójść w niepamięć (niech sobie o nich historycy dyskutują, jak np. o "naszym" Zaolziu) - a tu proszę, tak jakoś niefajnie, bo niby nic, a jednak konfrontacyjnie. Na koniec zwiedzania tylko wyraziłem nadzieję, że mimo wszystko nie będzie tu za chwilę jak w Hajnówce, gdzie łysi nasi-nazi na złość Białorusinom maszerują hajlując, by pokazać kto tu rządzi - i tak żeśmy się jednak w zgodzie rozstali.
Tymczasem pogoda wyklarowała się na tyle, że deszcz już nie groził, było tylko zimno i wiało potężnie - ale wyszło słońce. Godzina 17:00, 3 h dnia - jakże tu jednak nie wyskoczyć na Litwę? M. została odpoczywać na kwaterze - a ja hajże - pierwszy raz rowerowo w były ZSRR! Pojechałem bocznymi asfaltami na Lazdijai (Łoździeje) - najpierw przyzwoitymi, potem kostropatymi, a ostatnie 2 km-y do granicy - szutrówką. Od granicy był już cały czas asfalt - nierówny i chyba jeszcze z czasów radzieckich. Tak dojechałem do miasteczka, obejrzałem kościół, na rynku w markecie typu litewska Biedronka kupiłem serowe paluszki, czekoladę gorzką z żurawiną i piwo o dumnej nazwie "1410" (łącznie - 3 euro z hakiem, więc chyba podobnie jak u nas), trochę pomieszałem drogę (dzięki temu trafiłem pod muzeum) - wreszcie ichniejszymi wytworami dedeeropodobnymi (kostka), a potem marną, choć szeroką szosą z poboczami (i dobrze - ruch ogromny) dotoczyłem się na dawne przejście w Ogrodnikach. Stąd skręciłem na malowniczą, pagórkowatą boczną drogę na Sejny przez Żegary - po drodze bociany, sarna, w przydrożnym bagienku krzyczące przedwieczornie żurawie - i jazda wprost w zachodzące słońce. Bajka kresowa!
Przez Sejny tylko przejechałem, bo się robiło późno (miały być w planach na następny, ostatni dzień wyprawy, ale w końcu pojechaliśmy inaczej) - i już w powoli zapadającym zmroku wróciłem syty wrażeń i pełen chwały z rowerowego zdobycia Litwy do M. do Puńska.
Kategoria 4. Dzień to za mało!, 7. Zagramanicznie
- DST 34.60km
- Teren 0.60km
- Czas 01:43
- VAVG 20.16km/h
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Icóżżeposzwecji?: dz.15 - Loderups strandbad-Ystad-prom-Świnoujscie
Sobota, 1 sierpnia 2015 · dodano: 03.08.2015 | Komentarze 2
Ponieważ do Ystad mieliśmy jeszcze kawalątek, a po drodze atrakcje, więc prześlicznym słonecznym porankiem zwinęliśmy się z wodnej żyły, na której zapewne spaliśmy - i pociągnęliśmy ku ostatecznemu przeznaczeniu wyprawki. Najpierw jednak była mała przystań o nazwie Kaseberga - i niezwykła miejscowa atrakcja - szwedzkie Stonehenge, czyli Alles Stenar. Na ogromnej łące tuż przy kilkudziesięciometrowym nadmorskim klifie stoją sobie prehistoryczne głazy ustawione w kształt łodzi - ponoć jest to jednocześnie i grobowiec i kalendarz solarny. Wokół pełno owiec oraz paralotniarze, a morze szumi w dole. Wszystko skąpane tego dnia w słońcu. Nie mogło być tak cały czas? ;)W miejscowej przystani kupiliśmy różne rodzaje wędzonych rybek - śniadanie płetwy lizać!
Za Kasebergą widokowa szosa biegnąca wzdłuż porośniętego trawą pasma wzgórz, a potem przez sosnowe lasy wyprowadziła nas wprost do Ystad. Udało się - pokonaliśmy całą zaplanowaną trasę! :D
Ostatnie zakupy za ostatnie korony - i na terminal po odbiór zaklepanych wcześniej biletów na prom "Mazovia". Chwilę to trwało, bo przed nami powstało zamieszanie: pani chciała płynąć z pieskiem, jak wstępnie zadeklarowała, ale nie potwierdziła, więc jej kajutę zajął ktoś inny. W końcu odebraliśmy nasze bilety - terminal, jak na Szwecję dość obskurny; w kolejce po bilety prawie sami Polacy - i wziu - na prom.
Odpłynęliśmy równo o 14:00 - żegnaj, miła Szwecjo!
Po zagospodarowaniu się w kajucie i pospaniu dwie godziny (zmęczenie materiału) wylegliśmy na pokład i aż do 19:00 przesiadywaliśmy na zawietrznej. Po drodze minęliśmy trzy cyple Rugii, potem Uznam - a potem trzeba było już wysiadać w Świnoujściu. Od razu wertepy i dziurawe "drogi" "rowerowe" - witaj "miła" Polsko :/
Pojechaliśmy w stronę świnoujskiego portu w nieustającej budowie, skręciliśmy w las, ujechaliśmy kilometr - i rozbiwaczyliśmy się w sosnowo-jagodowym lesie z takimi komarami, jakich w Szwecji nigdzie nie było. Były jednak kleszcze (w Szwecji) - ja złapałem 4, a M. - 3, więc równowaga w przyrodzie została zachowana. Ostatnie rozbijanie namiotu - i spać, by raniutko wstać i jeszcze zahaczyć przed pociągiem o plażę!
- DST 93.10km
- Teren 3.10km
- Czas 04:37
- VAVG 20.17km/h
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Icóżżeposzwecji?: dz.14 - Furuboda-Loderups strandbad
Piątek, 31 lipca 2015 · dodano: 03.08.2015 | Komentarze 0
Poranek był pochmurny, a gdy wyjechaliśmy z lasów, okazało się, że wieje znów w pysk jak diabli. Prawie na dzień dobry pokonaliśmy wysokie wzniesienie - i dociągnęliśmy najpierw bocznymi, potem większą drogą do miasteczka Brosarp. Zakupy - i w drogę! Odtąd, ponieważ nie skierowaliśmy się jeszcze na Ystad, a na Simrishamn, wiatr zaczął być naszym silnym sprzymierzeńcem. Spore pagórki przed Kivikiem pokonywaliśmy więc niemal z rozpędu. Kivik to, jak sam nazwa wskazuje szwedzkie centrum owocowe - a konkretnie jabłkowe;) Oprócz wytwórni cydru jest tu z ciekawych obiektów kamienny kopiec zwany Grobowcem Króla - w środku, do którego się wchodzi znajduje się komora grobowa, a w niej tajemnicze naskalne rysunki - petroglify. Obok kurhanu - sympatyczna, pachnąca jabłkami i cynamonem kawiarenka w dawnym młynie. Tu również kupuje się bilety do grobu ;)Stąd już tylko rzut beretem do Parku Narodowego Kamienna Głowa - nazwa pochodzi od łysego, skalistego wzgórza, z którego roztaczają się wspaniałe widoki na morze i okolicę. Teren jest rowerowo niedostępny (musieliśmy zostawić pojazdy na parkingu), ale są wyznakowane szlaki piesze - obeszliśmy większą część parku, co zajęło nam ponad 2 godziny. Oprócz malowniczych widoków godne polecenia jest tu zwłaszcza miejscowe muzeum przyrodnicze - zarówno muzeum, jak i sam park zwiedza się bezpłatnie :)
Po wyjechaniu z parku, jadąc boczną drogą nastąpił najbardziej stromy podjazd wyprawy - udało mi się jakoś wjechać (z odpoczynkiem), ale aż mi przednie koło podrywał do góry ciężar sakw z tyłu. M. wolała rower podprowadzić - i wcale się nie dziwię ;)
Kilkanaście następnych kilometrów wzdłuż wybrzeża z wiatrem - i byliśmy w Simrishamn. Tu po kilku próbach (a to mięli drogo, a to kartą nie można było płacić) znaleźliśmy od dawna wyczekiwane rybki w portowym barze. Były niedrogie (jak na Szwecję;), dużo i pyszne!
Za Simrishamnem wykręciliśmy nieco w głąb lądu - a więc znów pod wiatr - by dotrzeć do najlepiej zachowanego średniowiecznego zamku w Szwecji - czyli do Glimmingehus. Z daleka, położony na płaskowyżu wśród pól nie robi specjalnego wrażenia, wyglądając nieco jak wbita na sztorc wielka cegła. Dopiero po dotarciu na miejsce można docenić grubość murów i ich potęgę. Zwiedzanie jest płatne, ale własnie zamykali, więc wnętrza nie obejrzeliśmy, ale za to przyoszczędziliśmy pewnie kilkadziesiąt koron.
Od zamku zjechaliśmy znów nad morze - i tak, jadąc wzdłuż nadmorskich lasów, które na szczęście nieco nas osłaniały przed wiatrem doczłapaliśmy do małego kąpieliska o wdzięcznej nazwie Loderups strandbad. W miejscowej knajpce za darmo nabraliśmy wody na herbatę do butelek, chwilę popodziwialiśmy kipiel rozszalałego od wiatru Bałtyku i po niezbyt długich poszukiwaniach rozbiliśmy się na niewielkiej polance tuż przy ujęciu wody, więc w nocy morze szumiało, a ujęcie - od czasu do czasu buczało ;)
- DST 107.60km
- Teren 10.30km
- Czas 05:29
- VAVG 19.62km/h
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Icóżżeposzwecji?: dz.13 - Karlshamn-Furuboda
Czwartek, 30 lipca 2015 · dodano: 03.08.2015 | Komentarze 0
Po porannych tuszach i zjedzeniu śniadania na słodko w campingowej kawiarni - ruszyliśmy zwiedzać centrum Karlshamnu. Prawie od razu M. (która zawsze jechała nieco z tyłu) się zgubiła na jakiejś krzyżówce o ograniczonej widoczności - i minęło nieco czasu, nim się odnalazła. Po obejrzeniu pomnika poświęconego emigrantom szwedzkim odpływającym do Ameryki podjechaliśmy do centrum - miasto w sumie niewielkie i nieciekawe, natomiast wyjazd z centrum świetnym, choć krótkim tunelem wydrążonym w litej skale! W Morrum (kolejne miasteczko) zakupy - i w Pukaviku;) ostatecznie pożegnaliśmy trasę E22, która już więcej nam nie pomogła (ani nie przeszkodziła) w drodze do Ystad.Na południe od Pukaviku znajduje się półwysep z miasteczkiem Mjallby i rezerwatem-punktem widokowym o wysokości 83 m n.p.m. - wjechaliśmy tam (a częściowo wtoczyliśmy, tak było stromo) - widoki ładne, owszem, ale oczu nie urywa. W dodatku aby dostać się na teren rezerwatu trzeba było przejechać (a potem wrócić!) przez najokropniejsze miejsce, jakie widzieliśmy na całej trasie - potwornie śmierdzącą ni to spółdzielnię produkcyjną, ni to fermę hodowlaną. Waliło tak, jakby w jednym miejscu były chlewnie, oczyszczalnia ścieków i hodowla tchórzofretek albo lisów. Makabra!!
Za to kolejne miasteczko, nadmorski Solvesborg okazał się bardzo sympatyczny i ładny. Jest tu dość ozdobny most i stary kościół, w którym w mroku sączą się z głośników po cichu śpiewy a capella. Bardzo klimatyczne miejsce - aż znów poplątaliśmy drogę. W końcu, znów nadrobiwszy kilometrów wyjechaliśmy z miasta - i wkrótce ukazała się ogromna papiernia dymiąca ze z daleka widocznych kominów. Obok stary młyn - niezwykły kontrast.
I znów bezleśne obszary omiatane silnym zachodnim wiatrem - i znów pod ten cholerny wiatr. W końcu skręciliśmy na południe, by przez lasy zeskrótować trasę do Ahus. Gdzieś w tym miejscu trzasnął tysięczny kilometr wyprawy, co uczciliśmy malinami ;)
Niedługo jednak drogę zastąpił nam szlaban - zakaz wjazdu - poligon szwedzkiej armii. Co tu robić? Na szczęście po wczytaniu się w tablice informacyjne odkryliśmy, że po szwedzku poligon jest otwarty dla postronnych od połowy czerwca do połowy sierpnia. Mimo to teren przemierzyliśmy z pewną taką nieśmiałością ;) W sumie był to tylko las z ogromną, sięgającą morza łąką. I już byliśmy w Ahus. Tu przedwieczorne zakupy, tradycyjne pogubienie drogi - w końcu wyjechaliśmy na szosę do Ystad. Krajobraz zmienił się już nie do poznania w stosunku do okolic Sztokholmu - las rośnie jedynie na wydmach wzdłuż piaszczystego już tu wybrzeża, zaś wnętrze lądu to pofalowana równina uprawna - na szerokich horyzontach zamajaczyły nam już wzgórza najbardziej na południe wysuniętej, pagórowatej części Skanii. Gdzieś za nimi znajdował się Ystad - ale trzeba było się tam przetelepać, więc mimo zachodzącego słońca pociągnęliśmy jeszcze dość pustawą, szeroką szosą z widokami jeszcze ładnych kilka kilometrów.
W końcu zjechaliśmy z niej w Furubodzie - kawałek za tym kąpieliskiem ukryliśmy się w wydmowym lesie - a ja jeszcze na chwilę wlazłem w świetle księżyca do morza. Brr!