Info

Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)















Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2025, Lipiec10 - 24
- 2025, Czerwiec4 - 8
- 2025, Maj15 - 31
- 2025, Kwiecień12 - 32
- 2025, Marzec11 - 28
- 2025, Luty1 - 5
- 2025, Styczeń1 - 4
- 2024, Grudzień5 - 29
- 2024, Listopad4 - 25
- 2024, Październik14 - 86
- 2024, Wrzesień10 - 38
- 2024, Sierpień7 - 19
- 2024, Lipiec17 - 31
- 2024, Czerwiec1 - 4
- 2024, Maj17 - 71
- 2024, Kwiecień13 - 36
- 2024, Marzec13 - 56
- 2024, Luty7 - 30
- 2024, Styczeń2 - 6
- 2023, Grudzień3 - 14
- 2023, Listopad7 - 21
- 2023, Październik10 - 39
- 2023, Wrzesień12 - 72
- 2023, Sierpień14 - 96
- 2023, Lipiec10 - 40
- 2023, Czerwiec7 - 25
- 2023, Maj13 - 54
- 2023, Kwiecień11 - 50
- 2023, Marzec10 - 61
- 2023, Luty5 - 28
- 2023, Styczeń15 - 76
- 2022, Grudzień3 - 21
- 2022, Listopad5 - 27
- 2022, Październik9 - 43
- 2022, Wrzesień4 - 18
- 2022, Sierpień13 - 93
- 2022, Lipiec11 - 48
- 2022, Czerwiec5 - 24
- 2022, Maj15 - 70
- 2022, Kwiecień11 - 54
- 2022, Marzec12 - 77
- 2022, Luty8 - 40
- 2022, Styczeń8 - 39
- 2021, Grudzień9 - 54
- 2021, Listopad12 - 68
- 2021, Październik11 - 41
- 2021, Wrzesień10 - 47
- 2021, Sierpień13 - 53
- 2021, Lipiec13 - 60
- 2021, Czerwiec19 - 74
- 2021, Maj16 - 73
- 2021, Kwiecień15 - 90
- 2021, Marzec14 - 60
- 2021, Luty6 - 35
- 2021, Styczeń7 - 52
- 2020, Grudzień12 - 44
- 2020, Listopad13 - 76
- 2020, Październik16 - 86
- 2020, Wrzesień10 - 48
- 2020, Sierpień18 - 102
- 2020, Lipiec12 - 78
- 2020, Czerwiec13 - 85
- 2020, Maj12 - 74
- 2020, Kwiecień15 - 151
- 2020, Marzec15 - 125
- 2020, Luty11 - 69
- 2020, Styczeń17 - 122
- 2019, Grudzień12 - 94
- 2019, Listopad25 - 119
- 2019, Październik24 - 135
- 2019, Wrzesień25 - 150
- 2019, Sierpień28 - 113
- 2019, Lipiec30 - 148
- 2019, Czerwiec28 - 129
- 2019, Maj21 - 143
- 2019, Kwiecień20 - 168
- 2019, Marzec22 - 117
- 2019, Luty15 - 143
- 2019, Styczeń10 - 79
- 2018, Grudzień13 - 116
- 2018, Listopad21 - 130
- 2018, Październik25 - 140
- 2018, Wrzesień23 - 215
- 2018, Sierpień26 - 164
- 2018, Lipiec25 - 136
- 2018, Czerwiec24 - 137
- 2018, Maj24 - 169
- 2018, Kwiecień27 - 222
- 2018, Marzec17 - 92
- 2018, Luty15 - 135
- 2018, Styczeń18 - 119
- 2017, Grudzień14 - 117
- 2017, Listopad21 - 156
- 2017, Październik14 - 91
- 2017, Wrzesień15 - 100
- 2017, Sierpień29 - 133
- 2017, Lipiec26 - 138
- 2017, Czerwiec16 - 42
- 2017, Maj25 - 60
- 2017, Kwiecień20 - 86
- 2017, Marzec18 - 44
- 2017, Luty17 - 33
- 2017, Styczeń15 - 52
- 2016, Grudzień14 - 42
- 2016, Listopad18 - 74
- 2016, Październik17 - 81
- 2016, Wrzesień26 - 110
- 2016, Sierpień27 - 197
- 2016, Lipiec28 - 129
- 2016, Czerwiec25 - 79
- 2016, Maj29 - 82
- 2016, Kwiecień25 - 40
- 2016, Marzec20 - 50
- 2016, Luty20 - 66
- 2016, Styczeń16 - 52
- 2015, Grudzień22 - 189
- 2015, Listopad18 - 60
- 2015, Październik21 - 52
- 2015, Wrzesień27 - 38
- 2015, Sierpień26 - 37
- 2015, Lipiec29 - 42
- 2015, Czerwiec27 - 77
- 2015, Maj27 - 78
- 2015, Kwiecień25 - 74
- 2015, Marzec21 - 80
- 2015, Luty20 - 81
- 2015, Styczeń5 - 28
- 2014, Grudzień16 - 60
- 2014, Listopad27 - 37
- 2014, Październik28 - 113
- 2014, Wrzesień28 - 84
- 2014, Sierpień28 - 58
- 2014, Lipiec28 - 83
- 2014, Czerwiec26 - 106
- 2014, Maj25 - 88
- 2014, Kwiecień24 - 75
- 2014, Marzec18 - 133
- 2014, Luty17 - 142
- 2014, Styczeń13 - 68
- 2013, Grudzień21 - 115
- 2013, Listopad23 - 102
- 2013, Październik22 - 64
- 2013, Wrzesień28 - 108
- 2013, Sierpień18 - 66
- 2013, Lipiec30 - 95
- 2013, Czerwiec30 - 79
- 2013, Maj30 - 55
- 2013, Kwiecień29 - 81
- 2013, Marzec16 - 39
- 2013, Luty19 - 62
- 2013, Styczeń9 - 18
- 2012, Grudzień22 - 62
- 2012, Listopad22 - 19
- 2012, Październik20 - 8
- 2012, Wrzesień25 - 6
- 2012, Sierpień2 - 3
- 2012, Lipiec14 - 4
- 2012, Czerwiec26 - 14
- 2012, Maj23 - 24
- 2012, Kwiecień26 - 23
- 2012, Marzec27 - 20
- 2012, Luty21 - 35
- 2012, Styczeń23 - 59
Wpisy archiwalne w kategorii
4. Dzień to za mało!
Dystans całkowity: | 18809.69 km (w terenie 1069.99 km; 5.69%) |
Czas w ruchu: | 814:26 |
Średnia prędkość: | 23.10 km/h |
Maksymalna prędkość: | 59.62 km/h |
Suma podjazdów: | 53510 m |
Maks. tętno maksymalne: | 181 (101 %) |
Maks. tętno średnie: | 153 (84 %) |
Suma kalorii: | 346053 kcal |
Liczba aktywności: | 396 |
Średnio na aktywność: | 47.50 km i 2h 03m |
Więcej statystyk |
- DST 51.87km
- Teren 15.55km
- Czas 02:13
- VAVG 23.40km/h
- VMAX 44.75km/h
- Kalorie 2178kcal
- Podjazdy 385m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Laba z Labem: dz.8 - trochę terenowo, trochę podmuchowo do Białogóry, Prusewa, Nadola - i na abarot
Sobota, 1 września 2018 · dodano: 01.09.2018 | Komentarze 10
Dziś M. wzięła do testowania wczasowy kolejny rupieć terenowy - tym razem typu góral - i był to w sumie najlepszy ze złych dotychczasowych rowerowych wyborów ;) - góral całkiem spoko, szerokie, dobrze nadymane opony, łańcuch co prawda zapiaszczony, ale nie przerdzewiały, a nawet naoliwiony - tyle, że nie działała ani tylna, ani przednia przerzutka... w sam raz na kaszubskie pagórki :/ Nastawiłem ręcznie łańcuch gdzieś pośrodku zębatki tylnej, na cięższym przełożeniu z przodu, żebyśmy jednak wrócili przed nocą ;) - i jazda!Najpierw znaną nam już terenową drogą przez malownicze lasy do Białogóry, stąd równie malowniczymi, choć już nieznanymi terenami do ujścia do morza rzeczki, noszącej imię...Bezimiennej :)
Tu postój jakąś godzinkę na moje pluskanie się wśród dużych dziś fal - morze ciepłe, za to woda w rzeczce, która płynie z lasu...brr!
Stąd ruszyliśmy do opuszczonej już o tej porze stanicy harcerskiej w Osieczkach (Szklanej Hucie) - i z powrotem do Białogóry inną, choć równie szutrowo-piaszczystą opcją. Wszędzie piękne sosnowe bory z niekończącymi się połaciami kwitnącego w pełni wrzosu, przetykane gdzieniegdzie buczyną pomorską, lub świerczynami. Cudo.
Z Białogóry wskoczyliśmy wreszcie na asfalt (wcześniejsze drogi gruntowe niby w miarę dobre, ale jednak wytrzęsło) i pomknęliśmy w kierunku Prusewa. Na tym odcinku na łuku jeden wariat chyba w BMW koloru srebrnego postanowił wyprzedzić nadjeżdżającą z mojego przeciwka kolumnę rowerzystów, którą właśnie mijałem - mało brakowało, a by mnie zmiótł, bo szedł na czołówkę. Jakoś się jednak zmieścił. Pokazałem mu dobitnie, co o tym myślę. Za karę musiał i tak gwałtownie hamować (w jego przypadku - chamować), bo za mną też jechało jakieś auto
W Prusewie, w którym byłem przelotnie onegdaj objeżdżając Jezioro Żarnowieckie tym razem postój kolejny - w pałacu-restauracji. Na razie nic nie jedliśmy, obejrzeliśmy za to przepiękny park ozdobny - jest tu nawet stary sad! Stąd robiąc chwilę kolejnego postoju na cmentarzyku ewangelickim, żeby M. go mogła obejrzeć (ja, podobnie jak pałac już go wcześniej poznałem) dociągnęliśmy z górki do Nadola nad Jeziorem Ż - tu chwila popasu przy mrożonej kawie w Stolemowej Grocie. Próbowaliśmy także pojechać kawałek drewnianą promenadą nad brzegiem, ale się skończyła po kilkudziesięciu metrach :(
W Nadolu zwiedziliśmy jeszcze nieduży, ale ciekawy skansen kaszubski, gdzie w klatkach mają króliki wielkości sporego zająca oraz gołębie rasy specjalnej wielkości kury(!) - i rozpoczęliśmy powrót do Dębek. Po drodze było jednak znów Prusewo i restauracja w pałacyku - tym razem już nie mogliśmy nie wypróbować tutejszych dań: naprawdę wyśmienite roladki z dorsza oraz placki z cukinii - wszystko z równie udanymi dodatkami. Atmosfera sielska - miejsce z pewnością warte zwiedzenia. I jest nawet zamykany na kłódkę garaż rowerowy w starych zabudowaniach gospodarczych!
Obżarci minęliśmy (krótki postój celem zorientowania się w menu i cenach) kolejną klimatyczną knajpę - tym razem w wierzchucińskim Kaszubskim Młynie - może następnym razem tu z kolei zawitamy? :)
Na rozstaju za mostem na Piaśnicy M. skręciła w skrót do Dębek, czyli dość koszmarną gruntówko-płytówkę - ja wolałem objechać tę wątpliwą atrakcję dookoła mimo sporej górki w Żarnowcu do podjechania (a potem zjechania:) - na mecie byliśmy niemal równocześnie.
Cały dzień wiał niestety silny wiatr z W do NW - gdyby nie to wycieczka ze wszech miar udana, a tak udano-wymęczona. Podobnie jak średnia - terenowo-wietrzno-pagórkowa.
Relive z fotkami - polecam.
Dla porządku: dzień 7 Laby z Labradorem (31.08.): spacerowo - psa-cerowy ;) I troszkę kajakowy.
Kategoria 4. Dzień to za mało!, 5. Nieśpiesznie z M.:)
- DST 49.19km
- Teren 0.93km
- Czas 02:04
- VAVG 23.80km/h
- VMAX 59.62km/h
- Kalorie 2041kcal
- Podjazdy 416m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Laba z Labem: dz.6 - wietrznie z Dębek wokół Jeziora Żarnowieckiego i na abarot
Czwartek, 30 sierpnia 2018 · dodano: 30.08.2018 | Komentarze 8
Pętelka wokół Jeziora Żarnowieckiego z licznymi atrakcjami - w założeniu mieliśmy ją zrobić wspólnie z M., ale tym razem trafił jej się różowy rupieć wczasowy, więc dotarła w wielkim frasunku tylko do Jeziora Ż. w Lubiewie - i tak cud, że dała radę podjechać pod kilka niezłych górek. Po drodze obejrzeliśmy jeszcze gotycki ceglany kościół w Żarnowcu.Nad Jeziorem M. zaległa sobie zatem na 2 godziny w sympatycznej przystani, a ja zacząłem mozolny objazd całego jeziora - silny wiatr z ES, stopniowo skręcający na E sprawiał, że do elektrowni w Czymanowie było koszmarnie. Po drodze mało lasu, za to dużo postindustrialnego złomu - to niedoszła Elektrownia Atomowa w Żarnowcu - obecnie jakieś magazyny i wytwórnie. Po drodze kolejna, 585 gmina rowerowa do kolekcji, czyli Gniewino.
Po skręceniu z głównej szosy w Czymanowie w lewo rozpoczął się niezwykle stromy podjazd wzdłuż rur elektrowni szczytowo-pompowej do górnego zbiornika - stateczna prędkość 10 km/h to było wszystko, co mogła wydusić z siebie na tym odcinku Mery.
W końcu po ciężkim sapaniu udało się wjechać na samą górę i dotrzeć do wieży widokowej "Kaszubskie Oko" otoczonej równie kaszubskimi Stolemami (to takie miejscowe trolle) i nie wiem jakimi szkieletami dinozaurów.
Po uiszczeniu opłaty za wstęp pokonałem ponad 200 stopni (można też wjechać windą;) by popodziwiać widoki: z jednaj strony schowane częściowo za lasem Jezioro Żarnowieckie, z drugiej górny zbiornik elektrowni, z trzeciej farma wiatrowa, a z czwartej w sumie nic - niebo było na tyle zaciągnięte chmurami, że morza widać nie było.
Po obejrzeniu wszystkiego zjazd przez lasy do Czymanowa: nie patrzyłem na licznik, tylko zasuwałem w dół: Vmax wyszła niemal 60 km/h! Ostatnio Merysia tak szybko jeździła chyba kilkanaście lat temu, w słowackich Tatrach. Za chwilę byłem już na dole - we wsi Nadole - a tu skansen (nie zwiedzałem) i kolejne stolemowe miejsce: cała z kamyczków restauracja Stolemowa Grota. Zabudowania toalet wolno stojących też całe z kamyczków - w specjalnym stelażu metalowym, żeby się nie posypały :)
Za Nadolem krótkie podjazdy i zjazdy i za kawałeczek niedaleko szosy stary, klimatyczny cmentarzyk ewangelicki - bardzo malownicze miejsce. I nawet znalazłem tam podgrzybka, ale zrobiłem mu tylko fotkę. Zaś kilkaset metrów dalej - pałacyk (częściowo w remoncie) w Prusewie - zapewne rezydował w nim kiedyś Dziedzic Prusewski ;)
Za Prusewem dogonił mnie miły starszy rowerowiec - ale nie pojechaliśmy razem, bo się zatrzymałem na chwilę w Wierzchucinie, by zachwycić się pięknie odrestaurowanym starym młynem (obecnie restauracja Kaszubski Młyn).
Za Wierzchucinem aż do skrętu na Dębki znów rzeźnia pod wiatr - i dopiero na koniec dało radę bardziej się rozpędzić z górki i z wiatrem, Było jednak już za późno, by podreperować słabiutką średnią - na pocieszenie na sam koniec spotkaliśmy się już w Dębkach w knajpce z wracającą z przystani w Lubiewie M., gdzie zapodano nam taaaki obiad, że musieliśmy wziąć na wynos, bo nie daliśmy rady go zjeść! :D W skrócie: Waza zupy pomidorowej, 3 kawały karkówki w sosie, stek z cebulką, misa ziemniaków, pięć rodzajów surówek i wielki dzban kompotu. Za cztery dychy - jak na kurort w wakacje - półdarmo!
A po wszystkim poszliśmy jeszcze, jak co dzień, wytaplać Alusia w rzeczce Piaśnicy, pospacerować, a ja - popływać w morzu i potruchtać plażą.
Zakwasy jak diabli, słoneczne przypalenie, jutro może kajak: się żyje raz do roku przez te kilka dni, co nie? ;)
Kategoria 4. Dzień to za mało!, 5. Nieśpiesznie z M.:)
- DST 26.41km
- Teren 19.86km
- Czas 01:14
- VAVG 21.41km/h
- VMAX 32.22km/h
- Kalorie 1099kcal
- Podjazdy 104m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Laba z Labem: dz.5 - terenowo Dębki-Białogóra-Dębki
Środa, 29 sierpnia 2018 · dodano: 29.08.2018 | Komentarze 9
Dla porządku:Dni: 2, 3 i 4 Laby z Labem upłynęły na dalszych (do dwudziestu paru km-ów, bez psa, bo nie dałby rady) lub bliższych (z psem) spacerach oraz truchtaniu po plaży i licznych kąpielach (gdy były fale) lub pływaniu (gdy fal nie było). Zainteresowanych odsyłam do wyboru Relive'ów w komentarzach do poprzedniego wpisu oraz na Endomondo.
Dziś jednak M. chciała koniecznie pojechać dokądś rowerem - wybór padł na krótką wycieczkę lasami z Dębek do Białogóry, nastepnie kawałek wzdłuż wybrzeża i nad samo morze - tu moje bieganie i pływanie oraz mini "Marsz Śledzia" w głąb morza (póki się dało zgruntować;), a M. sobie poplażowała. Po 3 godzinach powrót podobnie, tylko z zawijką na Wielkie Żarcie w centrum Dębek. W międzyczasie M. gubiła się ze dwa razy (jechała na tutejszym, wczasowym zielonym rupieciu typu damka bez przerzutek, więc siłą rzeczy niespiesznie i zostawała w tyle;), mi się zegarek pary razy przypadkiem na czekaniowych postojach wyłączył, więc ślad powrotny jest "posiekany" (więc śladu tego nie wklejam) - ale podsumowując to, co najistotniejsze: trasa wyjątkowo malownicza (piękne, zróżnicowane lasy - nadmorski szlak rowerowy R-10 oraz utwardzona kamyczkami droga po wydmie z widokiem na morze), a teren łatwy do średniego (jechaliśmy tak, aby ominąć najgorsze piachy).
Pogoda w sam raz: pojedyncze chmurki, bez upału i prawie bez wiatru.
Aż prawie znów polubiłem jazdę z przewagą braku asfaltu ;)
Kategoria 4. Dzień to za mało!, 5. Nieśpiesznie z M.:)
- DST 65.65km
- Teren 1.11km
- Czas 02:30
- VAVG 26.26km/h
- VMAX 43.81km/h
- Kalorie 2823kcal
- Podjazdy 463m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Laba z Labem: dz.1 - Uć-(pekap)-Gdynia-Dębki
Sobota, 25 sierpnia 2018 · dodano: 25.08.2018 | Komentarze 10
Wreszcie nadszedł ten dzień: M. z psem, bratem, bratową i ich mo-psem ruszyli nad morze autem - a ja z Mery pociągiem - najpierw jednak musiałem dojechać na widzewski dworzec. Wcześnie rano lało, a i prognozy były do kitu, więc początek był pełen obaw.Jak się okazało - niepotrzebnie.
Jeszcze na dworcu spotkałem niewidzianą kilka lat koleżankę jadącą tym samym pociągiem do Torunia, więc pół podróży minęło na pogaduchach. Potem jeszcze 2,5 h do Gdyni - czym bliżej wysiadki, tym generalnie lepsza pogoda się robiła, chwilami nawet wychodziło słonko.
W Gdyni wysiadłem po 15.00 i ruszyłem już rowerowo do celu - czyli Dębek. Najpierw musiałem się jednak wytoczyć z Trójmiasta z przyległościami, co nie było wbrew pozorom proste: najpierw na zmianę raz jakimiś rozkopami z fragmentami asfaltowej (często z powybrzuszanymi korzeniami) lub kostkowej dedeerówy - a raz bardzo ruchliwą, a przy tym wąską wylotówką na Szczecin.
Po drodze udało się jednak niniejszym zaliczyć zaległą gminną enklawę - czyli Rumię - a całkiem miło zrobiło się za Redą: wprawdzie bardziej pod wiatr, ale wylotówka na tym odcinku już posiadała szerokie asfaltowe pobocza.
W Wejherowie skręciłem na mocno pagórkowatą, krętą i wąską szosę wijącą się wśród piaśnickich lasów: dobry asfalt i bardzo malowniczo, choć kierowcy - wariaci. Dwóch minęło mnie chyba setką na gazetę. Brr.
Po dojechaniu do Krokowej skręciłem w lewo, za trochę w prawo, super zjazd - i już były Dębki :) Po dojechaniu do kwatery okazało się, że reszta towarzystwa ludzko-psiego jeszcze nie dotarła. Hurra - jestem szybszy od starego Volkswagena Polo! :D
Ponieważ nie miałem co robić, więc już pieszkom po przeważnie piaszczystej drodze potoczyłem się z Mery nad morze: słońce, pięknie, mało ludzi - o, po prostu jak na Relivie.
A potem towarzystwo dojechało, więc odstawiłem Mery do kwatery - i jeszcze raz, tym razem z psami spacer w to samo miejsce - do malowniczego ujścia Piaśnicy. I jeszcze na kebsa: wakacje uważam niniejszym za rozpoczęte! :D
A tytułowa Laba to oczywiście od naszego Labradora Alusia ;)
Kategoria 4. Dzień to za mało!
- DST 51.75km
- Teren 0.03km
- Czas 01:58
- VAVG 26.31km/h
- VMAX 45.90km/h
- Temperatura 35.0°C
- Kalorie 2225kcal
- Podjazdy 263m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Z Jamboru z kurkami
Niedziela, 19 sierpnia 2018 · dodano: 19.08.2018 | Komentarze 9
Powrót z działy zwykłą trasą powrotną (a więc ciut dłuższą) z nazbieranymi na tejże 196 sztukami kurek. Jechało się cinszko, bo upał i przeważnie pod przednio-boczny wiatr z NNW - niby niezbyt silny, ale dał w kość. Kilku bardzo lekkomyślnych samochodziarzy po drodze.Sakwy znów napchane (m.in. rzeczonymi kurkami;)
- DST 46.05km
- Teren 0.03km
- Czas 01:43
- VAVG 26.83km/h
- VMAX 44.28km/h
- Temperatura 34.0°C
- Kalorie 2005kcal
- Podjazdy 216m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Jamboru z grzmotami
Sobota, 18 sierpnia 2018 · dodano: 18.08.2018 | Komentarze 1
Trasą zwykłą na działę. Sakwy wyjątkowo obładowane tym i owym - na szczęście wiatr nie przeszkadzał: wiał słabo z kierunków N. Natomiast jeździe towarzyszyły grzmoty krążącej wokół burzy - na szczęście udało się nie zmoknąć. Parno i duszno oraz nadal (zbyt) ciepło, więc mimo znośnej średniej - średnio znośnie ;)- DST 107.13km
- Teren 0.70km
- Czas 04:18
- VAVG 24.91km/h
- VMAX 37.19km/h
- Kalorie 4565kcal
- Podjazdy 568m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Cz-wa z ostatecznym sukcesem
Niedziela, 22 lipca 2018 · dodano: 22.07.2018 | Komentarze 8
Dziś postanowiłem zrealizować plan obmyślony już przy okazji poprzednich Jamborów - czyli pojechać do Częstochowy - i przy okazji zaliczyć dwie nowe gminy pod tąże. Do realizacji planu potrzebny był w miarę korzystny wiatr z N oraz brak dzikiego upału.Rano upał już był, choć jeszcze nie dziki, za to wiatru prawie brak - dmuchało coś bardziej z góry, jak to przy wyżu. Wystartowałem przed 11:00 mając w perspektywie setkę plus jeśli chodzi o kilometraż oraz równe 6h do pekapu powrotnego na Uć. Wydawało by się - betka.
Od początku jechało się mówiąc wprost topornie - czy to dociskający wiaterek, czy szybko rosnąca temperatura, czy może wczorajsze kilometry (również piesze) oraz fizyczne prace na działce sprawiły, że z coraz większym niepokojem patrzyłem na średnią i przeliczałem na czas, który miałem do dyspozycji.
Tak dojechałem do Buczkostrady - z Buczku bowiem biegnie wprost na południe (=dziś wprost w żar słoneczny) prosta jak nieco pogięta strzała szosa wprost na Cz-wę (km stąd 83, choć mój plan związany z zaliczaniem gmin nieco ten dystans powiększał). Deptałem tedy, jak to się mówi kapustę (choć Buczek słynie akurat z truskawek!) pod słabowitego, acz wrednego... ESE-smana - jak było z górki, to 28, jak pod górkę - to 22 km/h. Albo w podobie. Bryndza znaczy - ta kapusta.
Po 40 km-ach (gdy ESE-sman zaczął bardzo powoli przechodzić w ENE-asza, równie słabego) zacząłem mieć dosyć. No, ale jak tu wracać tym razem pod przednio-bocznego ENE-asza? Zwłaszcza, że już było dalej do Uci, a nawet do pekapu, niż do Cz-wy?
Cierpiąc katiusze jak Berlinki w '45 cisnąłem, cisnąłem, cisnąłem...bleh, upał.
Po ominięciu kopalni Szczerców (której z szosy - tu szerokiej niczym pas lotniska - nie widać, widać za to zwałowisko zewnętrzne) zaczęły się hopki - z górki, owszem, 35 - pod górkę... 15 km/h. Noż w mordę - kryzys: jeden, drugi, fefnasty - co górka, to kryzys. Zaczęło mi powolutku brakować płynów (wziąłem z działki dwie półlitrówki;) - jedną ze zwykłą wodą, drugą z wodą z sokiem malinowym) - a tu święto, 22 lipca, czyli niedzieja handlowa - i po wsiach jeno dzwony, psy, kombajny. W końcu zaczęło mi się robić niedobrze z odwodnienia, ale w sam czas trafiłem na knajpę (otwartą!) w Strzelcach Wielkich - i wielce szczęśliwy strzeliłem sobie litr coli z lodówki za 7 zyli! W zaistniałej sytuacji chyba bym za nią dał i 14...
W Nowej Brzeźnicy pierwszy objazd z powodu remontu drogi - na szczęście niezbyt długi, choć szutrowy i pylisty. Potem wreszcie zaczęły się lasy (ostatnio widziane przed Szczercowem) - z mostu na Warcie w Ważnych Młynach malownicze widoki na wezbraną po deszczach rzekę i sunące nią kajaki. Aj, jak zazdrościłem kajakarzom płynu wokół! Zimnego!
Młyny były także o tyle Ważne, że tu musiałem zjechać z głównej, najkrótszej opcji na pekap w Cz-wie, by zdobyć gminę Miedźno, a następnie Kłobuck. Czym bliżej było Cz-wy, tym większe podjazdy - a dokładnie przy tablicy z jakże upragnionym (dosłownie!) napisem Częstochowa (dokąd musiałem dotrzeć niestety kolejnym objazdem w związku z budową obwodnicy nadrabiając znów drogi) - wysiadły bateryjki w zegarku TomTomku mierzącym wszystko.
No żesz...
Zasmucony tym faktem włączyłem endo w telefonie i tak przetelepałem jeszcze kilka ładnych km-ów po mieście - głównie po badziewnych kostkowych "drogach" "rowerowych", co dodatkowo zasmuciło w kwestii końcowego wyniku, jeśli chodzi o średnią.
Na dworzec wjechałem 40 minut przed odjazdem pociągu - uf, udało się! Tu pojawił się kolejny stres: będzie miejsce dla roweru, czy nie... byłem jednak tak zmachany, że postanowiłem szturmować pekap wszystko jedno - jak się da, albo nie da. Najwyżej skończy się awanturą. Brałem też pod uwagę widowiskowe omdlenie.
W kasie Regio pani sprzedała mi bilet na mnie, a na rower oczywiście "nie ma miejsca". Jednak doradziła, bym się udał do sąsiedniej kasy Kolei Śląskich i tam zapytał - i tu oczywiście było miejsce na rower.
Ktoś, coś - jakaś teoria?...
A potem wsiadłem w telepiący się 2,5 h ciapąg - zdecydowanie największym jego plusem (oprócz włączonej klimy) były gniazda USB - szybko podłączyłem rozładowany TomTom - i co się okazało? Zachował do momentu rozładowania w pamięci całą trasę! To chyba dziś najradośniejszy moment całej tej poronionej wyrypy :D Dzięki temu mógł powstać RELIVE z fotkami (co prawda tylko do granic Cz-wy), ale po uzupełnieniu jazdą poCz-warną, a na koniec po Uci z dworca do domu - jest całość trasy! I już nawet nie będę odliczał od czasu jazdy kilku postojów na światłach w Częstochowie - w telefonie się bowiem nie odliczają (w przeciwieństwie do aplikacji TomTom-a - ale na to potrzebny jest działający zegarek!) - średnia i tak wyszła mizerna, ale summa summarum - dzień rowerowo i tak na plus :)
Napęd: 2 litry płynów, sucha bułka z serkiem na pięćdziesiątym kilometrze. A potem jeszcze na dworcu w Cz.: pół litra wody, kolejny litr coli - i batonik "Pawełek" w wersji ciągutkowej z gorąca ;)
Kategoria 3. Setuchna to już cóś!, 4. Dzień to za mało!
- DST 47.85km
- Teren 1.70km
- Czas 01:50
- VAVG 26.10km/h
- VMAX 43.45km/h
- Kalorie 2067kcal
- Podjazdy 230m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Jamboru z przeszkodami
Sobota, 21 lipca 2018 · dodano: 21.07.2018 | Komentarze 11
Z domu na działkę (w założeniu) zwykłą trasą. Zwyczajnie było do Dobronia - wiał słaby, przednio-boczny wiatr, mimo to jechało się nie najgorzej. Cyrk zaczął się we wspomnianym Dobroniu, gdzie okazało się, że jedyna prosta droga do Jamboru zamknięta, bo trwa wyścig szosowców.Naprawdę miły i kulturalny, tyle, że - jak się następnie okazało - skrajnie niekompetentny młody pan policjant poprosił, bym objechał toto jakimś bocznym asfaltem, którego nie znałem. No dobra, zawsze to nowe coś! Niestety - asfalt przeszedł za chwilę w koślawą gruntówkę. Wkurzony tym faktem wyprzedziłem telepiące się nią w tym samym kierunku seicento. Gruntówka wykierowała mnie ponownie wprost na zamkniętą drogę - jednak na najbliższej krzyżówce ponoć mieli już puszczać. Tym razem stała tam straż pożarna i nie puszczała. Jak zapytałem, którędy jest objazd, to powiedzieli, że nie ma, a na pytanie kiedy w takim razie otworzą drogę, stwierdzili, że za 2 godziny. No to się wkurzyłem i pojechałem dalej zamkniętą trasą. No to mnie zaczęli gonić wozem strażackim na sygnale. No to wjechałem w lesie w chynchy, a ci mnie minęli i pognali jak do pożaru :D
Cyrk, cyrk normalnie.
W międzyczasie, gdy uprawiałem ową partyzantkę mijali mnie ścigacze rowerowi z naprzeciwka - zjeżdżałem wtedy na szutrowe pobocze, a oni bezproblemowo (plus wozy techniczne, a nawet policja) po prostu mnie mijali. Można? Można.
Można też po złości utrudniać życie, jak to w tym kraju, gdzie z okazji wyścigu rowerowego zabrania się przejazdu na rowerze.
Należy się wyłącznie cieszyć, że nie były to zawody we wstrzymywaniu oddechu z wrażenia na kretyństwo, bo zawodnicy by pobili rekord, a ja bym się udusił. Ale i tak czuję się (nie pierwszy raz) podduszony krajem.
Tym krajem.
- DST 51.91km
- Teren 0.09km
- Czas 02:01
- VAVG 25.74km/h
- VMAX 40.82km/h
- Temperatura 31.0°C
- Kalorie 2202kcal
- Podjazdy 264m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Z Jamboru
Niedziela, 8 lipca 2018 · dodano: 08.07.2018 | Komentarze 3
Dziś wiatr się zmienił: otóż nieco...osłabł(!)I było by i gitez - i majonez w związku z tym radosnym faktem, gdyby nie to, że zrobił się centralnie z N. A to oznaczało powrót pod wryjdewind (z małym bocznym wektorkiem z lewa, żeby nie było aż tak strasznie). Ale i tak było dość strasznie.
Morał: Na nic halse i w bok myki - w ryj był wiatr* - nic, tylko ryki! (z denerwu).
*o czym świadczy Vmax ledwo 40 km/h - bardziej po prostu rozpędzić się nie dało rady nigdzie :(
- DST 46.15km
- Teren 0.03km
- Czas 01:46
- VAVG 26.12km/h
- VMAX 46.19km/h
- Kalorie 1988kcal
- Podjazdy 219m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Jamboru
Sobota, 7 lipca 2018 · dodano: 07.07.2018 | Komentarze 3
Do Jamboru najklasyczniejszą z opcji - temperatura znośna, słoneczko ładne - i wszystko byłoby pięknie, nawet załadowane na full sakwy - gdyby nie wichrzysko z WNW, które sprawiło, że 2/3 trasy było czystą męką. Ale nie poddałem się pokusie podjechania najgorszego fragmentu wygwizdowa pekapem - i byłbym z tego dumny, gdyby nie fakt, że akurat nic nie jechało ;) Jechało wcześniej, ale to z kolei musiałbym wstać o świcie (t.j. w sobotę przed południem), aby pofrunąć na stację. A na tyle ambitny to jednak nie jestem :DPrzejechałem więc całość rowerowo, nie forsując tempa, bo - w przeciwieństwie do najwyższej z gór - z wiatrem jeszcze nikt nie wygrał!