Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Pan huann z miasteczka Uć w województwie uckim. Ma już przejechane na bs-ie 91496.57 kilometrów - w tym 3533.05 w sposób gruntowny! Przemieszcza się MERIDĄ Kalahari 500 (rocznik 2001) z prędkością zaskakująco średnią, bo wynoszącą 23.01 km/h - i się wcale tym nie chwali, jeno uprzejmie informuje.
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2025 button stats bikestats.pl 2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl Zaliczone rowerowo gminy:

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy huann.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

2. Opłotki, czyli mniej niż seta

Dystans całkowity:44728.53 km (w terenie 1715.51 km; 3.84%)
Czas w ruchu:1886:52
Średnia prędkość:23.71 km/h
Maksymalna prędkość:62.80 km/h
Suma podjazdów:148446 m
Maks. tętno maksymalne:184 (102 %)
Maks. tętno średnie:172 (93 %)
Suma kalorii:878927 kcal
Liczba aktywności:999
Średnio na aktywność:44.77 km i 1h 53m
Więcej statystyk
  • DST 58.80km
  • Teren 1.51km
  • Czas 02:13
  • VAVG 26.53km/h
  • VMAX 50.83km/h
  • Kalorie 2527kcal
  • Podjazdy 305m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pętelka na Koźle ;)

Wtorek, 24 września 2019 · dodano: 24.09.2019 | Komentarze 6

Z okazji dnia wolnego najpierw spanie prawie do południa, by nadrobić zaległości. Następnie się okazało, że cały smar z teflonem wylał się do pudełka z narzędziami w sakwie - na szczęście pudełko zatrzymało dalsze rozprzestrzenianie się tej wątpliwej atrakcji o wdzięcznej nazwie Świnnisz Line, ale kolejna godzinka zleciała na czyszczeniu benzyną tradycyjną wszystkiego, co było w dupełku.

Wreszcie się zebrałem i pojechałem - na początek do najbliższego sklepu rowerowego kupić nowy smar i przy okazji psikacz do czyszczenia łańcucha - i stąd już pognałem sobie początkowo jednym ze stałych wariantów pętelkowych na Stryjków. Ponieważ nic mnie nie goniło, więc średnia oscylowała wokół 28  km/h ;) - no dobrze, gonił mnie niezbyt co prawda silny, tylno-boczny wiatr z SE oraz przewaga zjazdów nad podjazdami na tym odcinku. Tak, czy siak, śmigało się wyśmienicie - ani bowiem dziś za ciepło, ani za chłodno, niebo pochmurzone (acz bez mgły) - więc słońce też nie oślepiało, przynajmniej na początku.

Objechałem obwodnicą oraz trochę drogą techniczną wzdłuż A1 Stryjków - i odbiłem w wieki całe niejeżdżone rejony, gdzie napotkać można wioski o tak wdzięcznych nazwach jak Tymianka i Lipa oraz Osse, Ciołek i tytułowe Koźle :)

Za Koźlem zawróciłem - i zrobiło się i pod wiaterek i pod górę. Aczkolwiek dziś wszystko było do przeżycia. W Szczawinie, po 40 km-ach niebo wypogodziło się całkowicie i odtąd słońce świeciło jak głupie, więc skierowałem koła do Łagiewnickiego Lasu i nad Arturówkowe Stawy, gdzie niemal na koniec pobyczyłem się w owym świeceniu nad wodą w celach relaksacyjnych całe 3 kwadranse.

Miały być dziś zdjęcia, ale najpierw było pochmurno, a potem trasa wiodła przez stale odwiedzane rewiry, więc w końcu (oprócz jednego) nic nie cyknąłem.

Trasa dzisiejszej pętelki - TUTAJ.



  • DST 46.87km
  • Teren 0.18km
  • Czas 01:49
  • VAVG 25.80km/h
  • VMAX 46.19km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Kalorie 2016kcal
  • Podjazdy 307m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uć, a potem nietypowa pętelka na szybko

Niedziela, 22 września 2019 · dodano: 22.09.2019 | Komentarze 3

Z powodu pracującej niedzieli (aż mi się od rana porykiwać żałośnie chciało, jak widziałem brak wiatru i piękną, ciepłą, acz nie za gorącą pogodę!) najpierw do rzeczonej p. - ale skończywszy z karą za niezawinione grzechy o 17:00 i mając w perspektywie 1,5 h do zmroku pognałem Mery w świat na niezbyt długą, za to improwizowaną pętelkę. Wyszło, co wyszło :)



  • DST 46.92km
  • Teren 0.03km
  • Czas 01:47
  • VAVG 26.31km/h
  • VMAX 38.20km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Kalorie 2038kcal
  • Podjazdy 248m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Jamboru w sposób niekombinowany

Piątek, 20 września 2019 · dodano: 20.09.2019 | Komentarze 4

Wczoraj miało być grzybobranie - i było (podgrzybek - sztuk jeden;) oraz jazda do sklepu, co by nie zemrzeć z głodu na działce - i nie było, bo jak zaczęło lać jeszcze podczas spaceru, tak kapało aż do zachodu słońca. Mimo to udało się nie zemrzeć, ale tyle dżemu bez chleba, to jeszcze naraz w życiu nie zjadłem ;D

Dziś niebo wstało całkiem lepsze, ze słoneczkiem zmieszanym z niegroźnymi chmurami, więc spakowałem co tam miałem - i powrót już bez kombinowania, mimo nadal silnego (choć nie aż tak) wiatru - tym razem z NW, więc bocznego. Po drodze były odcinki w związku z tym wspaniałe, były i koszmarne - ale rozpędzić się specjalnie nie dało, o czym świadczy dzisiejszy Vmax. Mimo to średnia wyszła przyzwoita - może dwudniowe odespanie i choć trochę oderwanie się od codzienności minimalnie pomogły (dla ciekawych owej codzienności, o której jest już nawet artykuł w prasie mogę prześłać na priva link). Na koniec, żeby nie było cudownie, władowałem się w początek piątkowych korków, więc z trasy najkrótszej z działki do domu wyszła najkrótsza+. Sorry, widać taki mamy klimat i takie czasy, że wszystko musi być na plus - nawet jeśli (jak poranna temperatura oraz wszystko) idzie w kierunku na minus.



  • DST 25.22km
  • Teren 0.07km
  • Czas 00:56
  • VAVG 27.02km/h
  • VMAX 45.76km/h
  • Kalorie 1093kcal
  • Podjazdy 122m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Jamboru w sposób kombinowany

Środa, 18 września 2019 · dodano: 18.09.2019 | Komentarze 7

Dzisiaj strasznie wiało z W, a że postanowiłem się z okazji wolnych: czwartku i piątku wybrać już dziś po p. na działkę (czyli na SW) z jak zwykle ciężkimi sakwami, możliwość była tylko taka mianowicie, by najgorsze wygwizdowy pokonać pekapem (a konkretnie e-ŁKĄ) i uderzyć do Jamboru w miarę możliwości od drugiej strony.

Tak też się stało: tak więc rano najpierw przy bocznej wichurze do p., stąd popołudniem króciutko centralnie pod wiatr na Kaliską, stąd ciapągiem do Łasku - i na koniec kilkanaście km-ów paskudnie ruchliwą szosą, ale za to z cudownym podmuchem (średnia na tym odcinku: 29.44 km/h!).

A sama jazda koleją szybko zleciała, bo już drugi raz w tym roku spotkałem pewnego równie sympatycznego, co gadatliwego konduktora - prywatnie zapalonego turystę rowerowego (oraz pieszego i nawet samochodowego), więc miałem 3 kwadranse opowieści z kraju i ze świata... ;)



  • DST 62.17km
  • Czas 02:21
  • VAVG 26.46km/h
  • VMAX 50.50km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Kalorie 2709kcal
  • Podjazdy 312m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ładne kwiatki, niezłe ziółka

Niedziela, 15 września 2019 · dodano: 15.09.2019 | Komentarze 5

Z okazji Skierniewickiego Święta Kwiatów, Owoców i Warzyw przejażdżka z M. i dawno zapowiadającym się rowerowo, lecz jakoś do tej pory nieudającym się kol. Kaszanim (jechał na fajoskim szosowym Dżajancie) - pofrunęliśmy z huraganowym wiatrem z SW do grodu nad Skierniewką zwaną także Łupią.

Wystartowaliśmy o 9:30, by mieć zapas czasu - chcieliśmy (głównie ja;) wycelować na 13:30, kiedy to na rynku rozpoczynał się wielki konkurs jedzenia burgerów na czas o nazwie "Żarłoki" - miałem nadzieję rzecz jasna wziąć w owym żarłokingu udział ;)

Nim jednak dotarliśmy do Skierniewic, przemierzyliśmy w sympatycznie, niezbyt mocno przygrzewającym słoneczku głównie bocznymi szosami blisko 60 km-ów - po drodze z atrakcji był Szczecin, gdzie mnie podczas jazdy dziabnęła osa w palec oraz dwie wsie o wdzięcznych nazwach i koszmarnym asfalcie - Święte Laski i Święte Nowaki. Przed Sk-wicami było jeszcze parę km-ów w lesie bardzo dobrej rowerówki-asfaltówki z drewnianymi mostkami. Po dotarciu na rynek, czyli epicentrum tłumu z okazji święta, niestety okazało się, że komplet 10 chętnych do żarłocznego konkursu już jest, pozostało więc tylko podziwiać kunszt uczestników - zawodnicy mieli 12 minut, podczas których musieli zjeść jak najwięcej nie byle jakich, bo ważących każdy 60 deko burgerów! Zwycięzca pożarł 4!! Jednak dzień nie był jeszcze w kwestii kulinarnej stracony, bo burgerów organizatorzy narobili więcej niż wchłonęli uczestnicy, a pozostałe zostały...rozdane wśród publiczności - oczywistym jest zatem, że też skorzystałem! :D Co prawda dostałem tylko jednego - więc zrobiłem się głodny...

Po tej atrakcji przeszliśmy się z rowerami po zapchanym dzikim tłumem i straganami centrum, potem wzdłuż rzeki po parku - i klucząc tam i siam dotarliśmy do Parowozowni. Tu okazało się, że dziś jest dzień otwarty i można zwiedzać z przewodnikiem za darmo, z czego skwapliwie skorzystaliśmy. A potem już tylko hop na sąsiedni dworzec i zatłoczoną e-ŁKĄ na Fabryczny - tu pożegnaliśmy Naszego Drogiego Kaszaniego i już we dwójkę wróciliśmy do chałupy, gdzie pożarłem ważącą kilogram pizzę, by się nieco pocieszyć ;)

Relive z trasy Uć - Sk-wice - TU.

Relive ze Sk-wic z burgerami i parowozami - zaś TU.



  • DST 61.98km
  • Teren 0.04km
  • Czas 02:24
  • VAVG 25.82km/h
  • VMAX 46.69km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Kalorie 2662kcal
  • Podjazdy 330m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uć z przesileniem, pętelka z wysileniem

Środa, 11 września 2019 · dodano: 11.09.2019 | Komentarze 8

Rano do p. - w ciągu dnia zaczęło się coś klarować w sprawach służbowych - a oto, nie wdając się w szczegóły, co się wyklarowało:
1. jest kasa!
2. są... podwyżki. I to niemałe.
3. Jako jedyny mam swobodę (no, niepełną, bo to jeszcze zależy od decyzji jednaj koleżanki) gdzie chcę być - w biurze, czy przy obsłudze klienta.
Cuda, cuda ogłaszają. Ile w tym wszystkim sensu - się okaże. W każdym razie wybór pomiędzy ładnie opakowaną miną, a jajkiem z niespodzianką w postaci być może zbuka - jest. A to już coś.

Po południu klasyczna pętelka z objechaniem Stryjkowa i powrotem via Zgierz, by się jakoś oderwać, ale mimo zapierniczania (co początkowo ułatwiał, a na powrocie utrudniał wiatr z SW) - oczywiście się nie udało. Teraz tylko mnie wszystkie gnaty dodatkowo bolą, więc idę spać. Do jutra mają się wszyscy określić, czy zostają, czy bajbają.




  • DST 62.10km
  • Teren 1.27km
  • Czas 02:20
  • VAVG 26.61km/h
  • VMAX 51.60km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Kalorie 2705kcal
  • Podjazdy 295m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Telefon i Rydwan

Czwartek, 5 września 2019 · dodano: 05.09.2019 | Komentarze 4

Plan na dziś był taki: jak nie doczekam się do 11.00 rano telefonu, na który czekałem tydzień, dotyczącego ostatecznych decyzji co z pracą - ruszam w świat bez nikakich. O 10.30 zadzwoniłem do biura do księgowej, by ją powiadomić, że mnie dziś nie będzie - i w tym momencie zjawił się tam jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pan nietelefonujący. Wyszło więc tak, że wreszcie pogadaliśmy - i to dłuższą chwilę: po zapoznaniu się z moimi warunkami (specjalnie podbijałem stawkę tam, gdzie mogłem coś ugrać, czyli w kwestiach pozafinansowych, bo szczerze powiedziawszy średnio mi już na tym wszystkim zależy) - o dziwo, pan zgodził się z moimi uwagami właściwie w 100%. OK, skoro tak - żeby potem nie było, że nie mówiłem - zgodziłem się z dniem jutrzejszym formalnie podpisać papiery dotyczące dalszej współpracy. Pierwsza mina na którą spróbują mnie wpakować - i bez jakichkolwiek sentymentalizmów zmykam! Chyba, że w międzyczasie coś się innego trafi - to zmykam tak samo :) A dziś, żeby pokazać, że to ja decyduję o technicznych szczegółach mojej roboty, oznajmiłem panu bez krępacji, że jadę służbowo w teren w celach fotograficznych. I pojechałem - mniejsza z tym, czy to były cele nadrzędne, czy tylko dodatkowe ;)

Wybór padł, ze względu na kierunek wiatru na okolice Jezior (a właściwie stawów, ale u nas w okolicy nie ma prawdziwych jezior, więc stawy są nazywane szumnie jeziorami) - Okrętu i Rydwanu pod Łowiczem. Jechało się zazwyczaj z górki, więc dziarsko (patrz: Vmax), robiąc po drodze okazjonalne foty ;) Gdyby nie dwa wahadła po drodze i okropna kostkówka dla rowerów w Głownie - byłoby niemal idealnie - niemal, bo wiatr dziś prawie wcale nie był jednak idealny (zmieniając się z S na SW, a potem W) - więc raz wiał z jednej, raz z drugiej strony, ale niemal zawsze przy tym na szczęście od tyłu. Stąd kolejny dzień z dobrą średnią :)

Po dojechaniu nad Rydwan (Okręt sobie odpuściłem) - dwie godziny byczenia się na brzegu - dwukrotnie też wskakiwałem do wody, przepływając za drugim razem chyba ze 200 metrów, bo na drugi brzeg - jak na pływającego raz, lub dwa razy w roku wyczyn godny odnotowania :) Tak naprawdę to zbiornik wodny, w którym się chlupotałem to sąsiadujące z Rydwanem dawne wyrobisko po piaskach, czy też żwirach we wsi Guźnia, otoczone malowniczym sosnowym lasem. Kapitalna miejscówka gdyby nie fakt, że zjeżdża tam pół pobliskiego Łowicza z przyległościami, więc w weekend nawet nie próbowałbym tam zawinąć. Dlatego też przez ostatnich kilka lat tam nie bywałem, mając wolne tylko weekendy. No i wreszcie, za trzecim razem (dwie próby z sierpnia spaliły na nagłych służbowych panewkach) się udało.

W końcu zaczęło robić się późno, więc starą drogą (miejscami okropne dziury, a nawet same kamyczki!) prowadzącą do nieczynnej już kopalni żwiru i dalej - dociągnąłem na pekap do najbliższej stacji o nazwie Grudze i wygodnie, bo nietłoczno dojechałem na stację Radogoszcz Zachód - jeden z nowych przystanków kolejowych na trasie ŁKA. Przetestowałem zatem jeszcze windę do której mieści się rower - i ze stacji w pięć kilometrów i dwanaście minut dociągnąłem do chałupy.

Relive z trasy Uć-Rydwan-Grudze z częścią służbowych;) fotek - TU, a jutro - witaj biuro, choć tylko na jeden dzień, bo w weekend znów praca z klientami w informacji. Co i gdzie dalej - póki co nie wiadomo.



  • DST 52.50km
  • Teren 0.03km
  • Czas 01:57
  • VAVG 26.92km/h
  • VMAX 43.96km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Kalorie 2268kcal
  • Podjazdy 270m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Jamboru

Środa, 4 września 2019 · dodano: 04.09.2019 | Komentarze 3

Dziś już klasyczny, bez kombinacji powrót - ale nim tenże nastąpił, blisko dziesięciokilometrowy teoretycznie relaksacyjny (jakbym się niby mógł oderwać...) spacerek po rozsłonecznionym, choć na szczęście jeszcze niezbyt upalnym lesie. Niestety - grzybów brak kompletny, nie ma nawet zwykłych muchomorów ani innych psiaków. Za to ładne widoczki - wułala na spacerowym Relivie.

A potem już w długą do domu - by sprawiedliwości stało się zadość, wiatr z SW, który wczoraj hamował nie zmienił dziś swego kierunku - więc może niezbyt silnie, ale jednak pomagał. Stąd (oraz z o połowę lżejszych sakw) ładna średnia - gdyby nie miasto, byłoby pod 28 :)

A propos miasta: rozeźliła mnie prawie na koniec jakaś dziunia w autku na blachach... PO - jechałem sobie zwyczajnie, koło przejścia dla pieszych jakieś macierze kwadratowe z pińcetplusami brexitowały - przejechałem niebyt szybko, ale się nie zatrzymywałem, bo miałem z tyłu głowy jadące za mną auta, więc nagle hamować mi się nie uśmiechało. Po kilku chwilach słyszę trąbienie - mija mnie rzeczona dzida i krzyczy przez uchyloną szybkę od strony pasażera, że "ciebie to przepisy w kwestii przepuszczania pieszych nie obowiązują?" - odpowiedź mogła być tylko jedna: "a ciebie zakaz używania sygnałów dźwiękowych na terenie zabudowanym nie obowiązuje?" (skoro już tak nagle jesteśmy na ty;)

A po powrocie wieczorem kolejny kontredans służbowy: wieczorny telefon od księgowej, że dzwonił do niej ten, co miał dzwonić do mnie i (sic!)"już ma plan ogólny działania - również mojego". Ciekawe, że przekazuje go przez pośrednika, ale "jest szansa, że jutro zajrzy do biura" - no więc z mojej strony "jest szansa, że do biura jutro nie zajrzę", bo nie będę siedział jak głupi gapiąc się w ścianę (komp służbowy ze wszystkimi ważnymi i pilnymi sprawami powędrował jakiś czas temu do ostatniego miejsca p.), aż się Łaskawca zjawi (lub nie). Może najpierw by jednak zadzwonił do mnie, skoro "ma plan ogólny". Bo ogólnie to na jutro mam plan działania szczególny, związany z rowerem, a nie mamieniem jakimiś zwidami ;)

No to se kurła odpocząłem :/



  • DST 51.93km
  • Teren 1.36km
  • Czas 02:05
  • VAVG 24.93km/h
  • VMAX 46.22km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Kalorie 2242kcal
  • Podjazdy 246m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Jamboru

Wtorek, 3 września 2019 · dodano: 03.09.2019 | Komentarze 3

Dziś już nie czekałem na telefon, tylko raz-dwa spakowałem sakwy na pękato i ruszyłem na działkę - zawieźć trochę gratów i sprawdzić, czy może choć jakiś jeden grzyb wyrósł. Otóż jeszcze nie.

Jechało się marnie: sakwy ciężkie, a wiatr, choć generalnie z SW (czyli w pysk), to co się z rowerem ustawiłem np. niby bokiem - to bez różnicy. Chyba w ogóle wiał dziś z góry i tyle. Zmęczenie ostatnimi zawirowaniami dopełniło słabości średniej; po drodze (wersja trasy trochę nietypowa, bo podobna do tej zazwyczaj powrotnej, czyli dłuższej - ale z kawałkiem terenowym, by nie było nudno) - wizyta na chwilę u mamy, by też jej zabrać jakieś działkowe drobiazgi oraz sprawdzenie kawałeczka nowego asfaltu w Pawlikowicach - niestety, okazał się być donikąd.



  • DST 34.81km
  • Czas 01:19
  • VAVG 26.44km/h
  • VMAX 45.60km/h
  • Temperatura 35.0°C
  • Kalorie 1500kcal
  • Podjazdy 230m
  • Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przedwieczorna mikropętelka

Niedziela, 1 września 2019 · dodano: 01.09.2019 | Komentarze 2

Wczoraj, z racji konieczności dwóch spotkań (rodzinnego i towarzyskiego, które przeciągnęło się do późnej nocy) z rowerowania nic nie wyszło; dziś z kolei od rana straszny upał, więc dopiero o pierwszym zmierzchu udało się pokręcić - wstrzeliwując się pomiędzy zachód słońca, a noc - więc na szybko i bez postojów. Wyszło takie coś, a dzięki niemal nieodczuwalnemu wiatrowi (wiał słabiutko z S, a więc boku) - dobra średnia.