Info
Więcej o nim tu, a niżej BATONY NA BOCZKU ;)
2024
2023
2022
2021
2020
2019
2018
2017
2016
2015
2014
2013
2012
Zaliczone rowerowo gminy:
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2025, Październik7 - 2
- 2025, Wrzesień10 - 3
- 2025, Sierpień9 - 8
- 2025, Lipiec10 - 31
- 2025, Czerwiec4 - 8
- 2025, Maj15 - 31
- 2025, Kwiecień12 - 32
- 2025, Marzec11 - 28
- 2025, Luty1 - 5
- 2025, Styczeń1 - 4
- 2024, Grudzień5 - 29
- 2024, Listopad4 - 25
- 2024, Październik14 - 86
- 2024, Wrzesień10 - 38
- 2024, Sierpień7 - 19
- 2024, Lipiec17 - 31
- 2024, Czerwiec1 - 4
- 2024, Maj17 - 71
- 2024, Kwiecień13 - 36
- 2024, Marzec13 - 56
- 2024, Luty7 - 30
- 2024, Styczeń2 - 6
- 2023, Grudzień3 - 14
- 2023, Listopad7 - 21
- 2023, Październik10 - 39
- 2023, Wrzesień12 - 72
- 2023, Sierpień14 - 96
- 2023, Lipiec10 - 40
- 2023, Czerwiec7 - 25
- 2023, Maj13 - 54
- 2023, Kwiecień11 - 50
- 2023, Marzec10 - 61
- 2023, Luty5 - 28
- 2023, Styczeń15 - 76
- 2022, Grudzień3 - 21
- 2022, Listopad5 - 27
- 2022, Październik9 - 43
- 2022, Wrzesień4 - 18
- 2022, Sierpień13 - 93
- 2022, Lipiec11 - 48
- 2022, Czerwiec5 - 24
- 2022, Maj15 - 70
- 2022, Kwiecień11 - 54
- 2022, Marzec12 - 77
- 2022, Luty8 - 40
- 2022, Styczeń8 - 39
- 2021, Grudzień9 - 54
- 2021, Listopad12 - 68
- 2021, Październik11 - 41
- 2021, Wrzesień10 - 47
- 2021, Sierpień13 - 53
- 2021, Lipiec13 - 60
- 2021, Czerwiec19 - 74
- 2021, Maj16 - 73
- 2021, Kwiecień15 - 90
- 2021, Marzec14 - 60
- 2021, Luty6 - 35
- 2021, Styczeń7 - 52
- 2020, Grudzień12 - 44
- 2020, Listopad13 - 76
- 2020, Październik16 - 86
- 2020, Wrzesień10 - 48
- 2020, Sierpień18 - 102
- 2020, Lipiec12 - 78
- 2020, Czerwiec13 - 85
- 2020, Maj12 - 74
- 2020, Kwiecień15 - 151
- 2020, Marzec15 - 125
- 2020, Luty11 - 69
- 2020, Styczeń17 - 122
- 2019, Grudzień12 - 94
- 2019, Listopad25 - 119
- 2019, Październik24 - 135
- 2019, Wrzesień25 - 150
- 2019, Sierpień28 - 113
- 2019, Lipiec30 - 148
- 2019, Czerwiec28 - 129
- 2019, Maj21 - 143
- 2019, Kwiecień20 - 168
- 2019, Marzec22 - 117
- 2019, Luty15 - 143
- 2019, Styczeń10 - 79
- 2018, Grudzień13 - 116
- 2018, Listopad21 - 130
- 2018, Październik25 - 140
- 2018, Wrzesień23 - 215
- 2018, Sierpień26 - 164
- 2018, Lipiec25 - 136
- 2018, Czerwiec24 - 137
- 2018, Maj24 - 169
- 2018, Kwiecień27 - 222
- 2018, Marzec17 - 92
- 2018, Luty15 - 135
- 2018, Styczeń18 - 119
- 2017, Grudzień14 - 117
- 2017, Listopad21 - 156
- 2017, Październik14 - 91
- 2017, Wrzesień15 - 100
- 2017, Sierpień29 - 133
- 2017, Lipiec26 - 138
- 2017, Czerwiec16 - 42
- 2017, Maj25 - 60
- 2017, Kwiecień20 - 86
- 2017, Marzec18 - 44
- 2017, Luty17 - 33
- 2017, Styczeń15 - 52
- 2016, Grudzień14 - 42
- 2016, Listopad18 - 74
- 2016, Październik17 - 81
- 2016, Wrzesień26 - 110
- 2016, Sierpień27 - 197
- 2016, Lipiec28 - 129
- 2016, Czerwiec25 - 79
- 2016, Maj29 - 82
- 2016, Kwiecień25 - 40
- 2016, Marzec20 - 50
- 2016, Luty20 - 66
- 2016, Styczeń16 - 52
- 2015, Grudzień22 - 189
- 2015, Listopad18 - 60
- 2015, Październik21 - 52
- 2015, Wrzesień27 - 38
- 2015, Sierpień26 - 37
- 2015, Lipiec29 - 42
- 2015, Czerwiec27 - 77
- 2015, Maj27 - 78
- 2015, Kwiecień25 - 74
- 2015, Marzec21 - 80
- 2015, Luty20 - 81
- 2015, Styczeń5 - 28
- 2014, Grudzień16 - 60
- 2014, Listopad27 - 37
- 2014, Październik28 - 113
- 2014, Wrzesień28 - 84
- 2014, Sierpień28 - 58
- 2014, Lipiec28 - 83
- 2014, Czerwiec26 - 106
- 2014, Maj25 - 88
- 2014, Kwiecień24 - 75
- 2014, Marzec18 - 133
- 2014, Luty17 - 142
- 2014, Styczeń13 - 68
- 2013, Grudzień21 - 115
- 2013, Listopad23 - 102
- 2013, Październik22 - 64
- 2013, Wrzesień28 - 108
- 2013, Sierpień18 - 66
- 2013, Lipiec30 - 95
- 2013, Czerwiec30 - 79
- 2013, Maj30 - 55
- 2013, Kwiecień29 - 81
- 2013, Marzec16 - 39
- 2013, Luty19 - 62
- 2013, Styczeń9 - 18
- 2012, Grudzień22 - 62
- 2012, Listopad22 - 19
- 2012, Październik20 - 8
- 2012, Wrzesień25 - 6
- 2012, Sierpień2 - 3
- 2012, Lipiec14 - 4
- 2012, Czerwiec26 - 14
- 2012, Maj23 - 24
- 2012, Kwiecień26 - 23
- 2012, Marzec27 - 20
- 2012, Luty21 - 35
- 2012, Styczeń23 - 59
Wpisy archiwalne w kategorii
2. Opłotki, czyli mniej niż seta
| Dystans całkowity: | 44728.53 km (w terenie 1715.51 km; 3.84%) |
| Czas w ruchu: | 1886:52 |
| Średnia prędkość: | 23.71 km/h |
| Maksymalna prędkość: | 62.80 km/h |
| Suma podjazdów: | 148446 m |
| Maks. tętno maksymalne: | 184 (102 %) |
| Maks. tętno średnie: | 172 (93 %) |
| Suma kalorii: | 878927 kcal |
| Liczba aktywności: | 999 |
| Średnio na aktywność: | 44.77 km i 1h 53m |
| Więcej statystyk | |
- DST 65.53km
- Teren 1.72km
- Czas 02:35
- VAVG 25.37km/h
- VMAX 52.56km/h
- Temperatura 3.0°C
- Kalorie 2775kcal
- Podjazdy 344m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Wpis ze starymi budami, rekordowym pagórkiem i podstryjkowskimi serwisówkami
Sobota, 18 listopada 2017 · dodano: 18.11.2017 | Komentarze 5
Od rana świeciło słoneczko, więc poszliśmy z M. i psem odwiedzić poprzednie budy;) - czyli najpierw do Odhuańńi (buda nr 4), a potem do jeszcze wcześniejszej (bo nr 2) budy opodal. W Parku Helenowskim M. z pieskom rozpoczęli odwrót do budy bieżącej (nr 5!) - a ja szybciutko dalej pieszkom do p. - po Merysię, która komfortowo przenocowała pod alarmem - i nawet go nie włączyła w nocy. Znaczy - spała dobrze i nie lunatykowała ;)Ponieważ duł dziś solidny wicher z SW, więc postanowiłem z p. pojechać pod Stryjków, by zbadać dokumentniej tutejsze serwisówki wokół skrzyżowania dwóch najważniejszych naszych autostrad - A1 i A2. W tym celu najpierw udałem się na wschód dawną trasą do jeszcze innej budy (nr 3), jednak nie odbiłem do owej, ino na N do Nowosolnej - gwiazdy wśród uckich osiedli (gwiazdy głównie ze względu na ośmioramienne skrzyżowanie - patrz relive, ale niżej). Za Nowosolną jest miły zjazd - równa asfaltówka bez zakrętów, gdzie onegdaj rozbujałem Mery do zawrotnych dla niej 60 km/h - dziś było to ponad 52, bo wiatr nie był idealny, ino tylno-boczny. Ale i tak tegoroczny rekord Vmax pobity :))
Po dojechaniu w okolice skrzyżowania A1 i A2 zaczęło się serwisówkowanie - raz z wiatrem, raz pod wiatr, niczym pijane zające na miedzy, a wygwizdów tam raczej potężny. W końcu, po zwiedzeniu czego się dało, rozpocząłem odwrót niczym Napoleon spod Moskwy - zaczęło się znaczy mordowanie - przeważnie pod wiatr i pod górki tym razem. Wymiętolony (mimo taktycznego wyboru najbardziej dolinkowo-leśnych opcji) dotarłem już niemal do Arturówkowych Stawów - i tu klops: zatrzymałem się na chwilę, bo wlókł się przede mną jakiś dwukołowiec, a nie było go jak na wąskiej, leśnej ścieżce wyprzedzić, więc chciałem, aby już sobie pojechał - i dopiero wtedy ruszyć. Ale niestety przycisnąłem o jeden raz za dużo tomtomowy zegarek - i trasa znienacka zdradziecko uległa zakończeniu :/ Oczywiście za chwilę go znów uruchomiłem - ale ciągłości relivu i tomtoma dziś nie będzie - trasa zatem w dwóch odsłonach:
Relive nr 1 i Relive nr 2 oraz TomTom nr 1 i TomTom nr 2.
Na koniec jeszcze tradycyjna pętelka wokół Arturówkowych Stawów i całkiem absurdalne wyścigi z jakimś szosowcem, który najpierw się wlókł, a potem nagle koniecznie chciał pokazać, że jest szybszy od Meridy, jak już go właśnie wyprzedzałem. No to go i tak wyprzedziłem ;)
No i wreszcie stuknęło 5 tysięcy km w tym roku - i jest jeszcze jakaś szansa, by choć symbolicznie poprawić zeszłoroczny, skandalicznie niski wynik w tej kwestii. Wszystko jednak zależy od aury.
Kategoria 2. Opłotki, czyli mniej niż seta
- DST 52.63km
- Teren 2.76km
- Czas 02:01
- VAVG 26.10km/h
- VMAX 40.72km/h
- Kalorie 2243kcal
- Podjazdy 257m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Z Jamboru z teoretycznie korzystnym wiatrem
Niedziela, 5 listopada 2017 · dodano: 05.11.2017 | Komentarze 10
Na działce śpi się doskonale, jednak już od wczesnego (jak na niedzielę) rana przyleciał (a 5 minut wcześniej zadzwonił, że już leci!) sąsiad z wózkiem dwukołowym, spalinówką i siekierą. No i zaczęła się akcja "drwal". Sosna wisiała przechylona pod kątem 45 stopni na dębie, który się wygiął, to wszystko wisiało zaś nad świerkiem, który kiedyś posadziłem i dobrze by było, by ocalał - oraz nad studnią. Skomplikowana sprawa, jednak w godzinę udało się niemal bezszkodowo usunąć sosnę bez niszczenia pozostałych atrakcji - z wyjątkiem wszakże węża ogrodowego zalegającego przy studni, który uległ przecięciu na skutek zamaszystych ruchów siekierowych ociosujących boczne gałęzie wyrwanej sosny. No trudno, będzie krótszy o 2m - szkoda, że to nie jaszczurka ogrodowa, bo by końcówka odrosła ;)Po akcji drwalskiej pan sąsiad zabrał pocięte kawałki sosny na wózek i potoczył się ku swym włościom, a ja kontynuowałem porządki gałęziowe tudzież igliwiowe na dachu. W pewnym momencie, gdy pracowałem na tyłach domku, niepostrzeżenie pojawił się jakiś pan dziadek leśny, chcący mi sprzedać gąski. Na św. Marcina gąski jak znalazł, gdyby nie to, że po pierwsze chodziło o grzyby, a po wtóre jeszcze ich nie miał :D Ale chciał wyraźnie jakiś grosz, a był sympatyczny, więc mu dałem złotych pięć za nic - dobrze mieć miejscowych po swojej stronie ;) Poszedł sobie w końcu (zapewne na gąski;p) błogosławiąc obejście i zacnych gospodarzy ;))
Ja też w końcu zakończyłem grabienie;), zebrałem z działki resztki kurek (w listopadzie to się właściwie chyba jeszcze nie zdarzyło!) - szt. 15 (w tym 3 tym razem od pani sąsiadki, bo jej były niepotrzebne) i poszedłem jeszcze nad rzekę, do młyna i do lasu na ponadgodzinną przechadzkę porobić troszkę jesiennych fotek. Relive z przechadzki z niektórymi zdjęciami - tu,
A potem trzeba było się już zbierać, by za dnia wrócić do miasta Uć - miało być z wiatrem znów z S, ten się wziął i odwrócił na SE, więc zamiast typowego w plecy, miałem go przeważnie z nery prawej strony. Sakwy też załadowane rzeczami działkowo-poletnimi, więc jechało się tak sobie. Na koniec jak to często bywa na tej trasie podjechałem nad Bielicowy Staw - ludzi full, ale jakoś się przedarłem omijając m.in. spore stado Golden Retrieverow jak śnieg białych.
Zaś tym razem bezzdjęciowy Relive z dzisiejszej drogi powrotnej - tu.
UWAGA: od dziś odliczam kilometry do 100 000 przejechanych przez Mery - na dzień dzisiejszy brakuje już tylko... 76,73! :D
- DST 45.98km
- Teren 0.41km
- Czas 01:52
- VAVG 24.63km/h
- VMAX 37.37km/h
- Temperatura 13.0°C
- Kalorie 1967kcal
- Podjazdy 210m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Jamboru pod cholerne wietrzysko
Sobota, 4 listopada 2017 · dodano: 04.11.2017 | Komentarze 7
Z okazji soboty i niedzieli wg prognoz bezopadowych - siup na działkę przyszykować to i tamto do zimy. No i sprawdzić, co dwa huragany (Grześ i ten wcześniejszy) nabroiły.Wiedziałem, że będzie tym razem centralnie pod wiatr, ale nie spodziewałem się, że aż tak!
Najpierw jednak jadąc miastem zajrzałem do R., skąd zabrałem trochę działkowych gratów (m.in. garnek), a że już wcześniej byłem obładowany, więc odtąd sakwy pękały w szwach.
Za miastem wiaterek (generalnie z S) pokazał, co potrafi - na najszybszym zjeździe (wiadukt nad S14), gdzie zazwyczaj bez problemu można się rozbujać do 43-45, tym razem cisnąc ile w zębatki wlezie dociągnąłem do... 37 km/h. Na całej trasie było rzecz jasna jeszcze gorzej - krótkie odcinki bocznych podmuchów przeplatały się z długimi centralnie w pysk - jak odbijałem na W - wicher nabierał wektora dodatkowo z W, jak na SE - to z E.
Relive trasy
Tak więc dotarłem wyłomotany - a tu na działce sosna wyrwana z korzeniami do połowy - i bałagan gałęziowy taki, że prawie 3h trwało same ich wynoszenie z działki i zamiatanie grubej na kilka cm warstwy igliwia na tarasie, tudzież zgrabianie z dachu i przetykanie rynien. I tak mi filuternie zleciało niemal do zmroku.
Potem jeszcze krótki spacer nad rzeczkę i odwiedziny u sąsiada z podziękowaniem za wcześniejsze wycięcie innej złamanej sosny - tym razem zaoferował się, że pomoże z tą najświeższą naderwaną, która smętnie zawisła na cienkim dąbczaku, tworząc mało zachęcające plątanisko. I pomógł - ale to już historia z dnia następnego, bo niedzielnego.
- DST 51.85km
- Teren 1.08km
- Czas 02:05
- VAVG 24.89km/h
- VMAX 44.60km/h
- Temperatura 0.0°C
- Kalorie 2221kcal
- Podjazdy 298m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Uć i Opłotki S-7 z (prze)miałem
Wtorek, 31 października 2017 · dodano: 01.11.2017 | Komentarze 9
W ostatnim dniu października miałem kilka rowerowych zamiarów, związanych z obiecaną perspektywą wcześniejszego wyjścia z p. daną przez Starszego z Dyrektorów. Tą godziną miała być 13.00, co dawało wielkie szanse dokręcenia w opłotkach trochę październikowych kilometrów (choćby do nyndznych pińcet plus;), poprawienia średniej sukcesywnie psutej korkami-gigantami, by zamknęła się w 25 km/h za X i w ogóle i w szczególe. W dodatku jedyny chyba dzień w ostatnich kilku, gdy pogoda miała zdecydowanie sprzyjać tym dalekosiężnym zamiarom.Rankiem rześkim ruszyłem więc klasycznie do p. - oczywiście korki-giganty. Ruch jak w Święto Zmarłych, ale pomyślałem "nic to", hułańska to rzecz przecierpieć ranki, by popołudniem cieszyć się móc!
W p. wszystko szło gładko do jakiejś 12.30, gdy ogarnąwszy sprawy po 10 razy czekałem w blokach startowych na mityczną 13.00... I wtedy... taaak, wtedy zadzwonił jedyny tego dnia telefon. Na linii sam Prezes (nasz Prezes;).
Z prośbą serdeczną o zrobienie czegoś na wczoraj.
Do kogokolwiek z załogi.
Sęk w tym, że byłem tylko jaaa.
Reszty można się domyśleć:
Zamieniwszy się w klepaka komputerowego tkwiłem w aplikacjach do 14:30, trasa się skróciła (musiałem być o 16:30 w domu!), nie zdążyłem dobić do 500 (nawet bez plusa), nie zdążyłem nadrobić strat szybkościowych - bo nim się przebiłem przez miasto, to już właściwie musiałem wracać. Reszty klęski dopełnił silny boczny wiatr z NW, prawie cały czas przeszkadzający w odpowiednim rozpędzie.
Morał będzie z Tolkiena: "Strzeżcie się Czarodziejów*, bo są chytrzy i skorzy do gniewu".
*Kierowników, Naczelników, Marszałków i Hetmanów.
Relive z mąk popołudniowych. I TomTom.
Kategoria 2. Opłotki, czyli mniej niż seta
- DST 42.90km
- Teren 1.08km
- Czas 01:42
- VAVG 25.24km/h
- VMAX 42.23km/h
- Temperatura 8.0°C
- Kalorie 1834kcal
- Podjazdy 274m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Uć z karygodnymi korkami, Opłotki z rozbójniczym wymuszeniem
Wtorek, 24 października 2017 · dodano: 24.10.2017 | Komentarze 8
Rano przez korki-giganty do p.A po południu, nieco się zmuszając (jakoś dziś nie miałem specjalnej weny do kręcenia mimo korzystnej pogody) - najpierw do byłej p. na P. z ulotkami budżetowo-obywatelskimi, a potem trasą opłotkową DoKlęSk (Dobra-Klęk-Skotniki;)
Wiatr niemal nieodczuwalny z SE, więc jechało się nieźle - dopóki w Skotnikach na skrzyżowaniu z podrzędnym asfaltem nie zaszarżowała na mnie z podporządkowanej półciężarówka. Zdążyłem w ostatniej chwili wyhamować, złomas za kierownicą zatrzymał się z tego pędu już za krzyżówką (czyli znów hamulce mi rzyć uratowały;), wyskoczył z kabiny i do mnie z ryjem (a ryj miał niewydarzony wybitnie), że "co ja sobie do chuja lecę i nie patrzę?!" Ponieważ byłem dość zdumiony, więc powiedziałem mu tylko na tyle grzecznie, na ile mogłem, że "jak ci się tak spieszy, to już sobie jedź wreszcie";) Co też zaraz uczynił, wynika z tego, że za moim pozwoleństwem :D - jeszcze mu machnąłem, żeby znikał czem prędzej sprzed ocząt mych. W sumie za mną jechało także główną drogą auto, więc jakby doszło do czegoś więcej, to miałbym może świadków. Albo i nie, bo solidarność blachosmrodziarska na łamaniu przepisów jeździ.
A poza tym na koniec jeszcze trochę terenu po Lesie Łagiewnickim i nad A.Stawami. I już się zrobiło ciemno i chyba póki co koniec z popołudniówkami rowerowymi w tygodniu, bo od jutra do soboty ma padać, a w niedzielę już czas zimowy i pętelki rzędu 30-50 km będą już czasowo za dnia niemożliwe :( I sumie tylko dlatego dziś jeszcze pocisnąłem trochę, bo jak już wspominałem - leń mnie chwilowy dopadł. Ech.
Relive popołudniowy - (prawie) cały (prawie, bo mi się podczas wizyty w dawnej p. zegarek wyłączył, więc popołudniowa trasa wzięła i się podzieliła na pierwsze kilkaset metrów i całą resztę) - proszę uprzejmie - cała reszta.
Kategoria 2. Opłotki, czyli mniej niż seta
- DST 64.32km
- Teren 2.56km
- Czas 02:30
- VAVG 25.73km/h
- VMAX 42.37km/h
- Temperatura 16.0°C
- Kalorie 2787kcal
- Podjazdy 263m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Cyklogrobing Rodzinny
Sobota, 21 października 2017 · dodano: 21.10.2017 | Komentarze 4
Po z musu nierowerowym piątku w targowej hali przyszedł czas na odrabianie odrabiania zaległych zaległości ;)Dziś jedna ze smutnych rodzinnych rocznic, więc się udałem na cmentarz w Pabianicach ogarnąć to i tamto - w jedną stronę trasą całkiem, jakbym jechał do Jamboru (z uwzględnieniem pętelki wokół Bielicowego Stawu); powrót z kolei niemal na Prawdę. I tam właśnie wyszło słonko, bo wcześniej się groźnie chmurzyło, a rano nawet padało. Naprawdę. ;)
Sakwy w jedną stronę ze zniczami.
Nieprzyjemny wiatr z WNW mało co pomógł, a chwilami mocno przeszkadzał (zwłaszcza w Gadkach;).
A jak rodzinnie - to rodzinnie, więc odwiedziłem jeszcze w Rudym Lesie obraz nędzy i rozpaczy, czyli Willę zwaną Rodzinną (róg Cienistej) znaną powszechnie jako tzw.Willa Grzegorzewskich. Zainteresowanych odsyłam do galerii internetowych, bo nóż mi się w kieszeni otwiera, jak miałbym coś jeszcze dodać :/
A jeśli chodzi o trasę, to zakończę zupełnie bez sensu, ale za to całkiem jak na Dzikim Zachodzie: Wanted Dead, or Relive!
Kategoria 2. Opłotki, czyli mniej niż seta
- DST 48.90km
- Teren 1.10km
- Czas 01:56
- VAVG 25.29km/h
- VMAX 37.80km/h
- Temperatura 20.0°C
- Kalorie 2124kcal
- Podjazdy 180m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Uć i Rude Opłotki w słonecznej mgiełce
Czwartek, 19 października 2017 · dodano: 19.10.2017 | Komentarze 9
Rano tradycyjnie do p., a popołudniu jak zwykle ostatnio między 16.00, a 18.00 (czyli zmrokiem) nadrabianie rowerowych głodów kilometrażowych: tym razem wybór padł na Rude Opłotki - trasa popołudniowa (z niewielkimi modyfikacjami) taka sama jak ta sprzed 3 tygodni. Modyfikacją wybitnie denną okazał się zaś skrót przez Denny Lasek (by nie jechać ulicą Denną, która ma nawierzchnię taką, jak nazwę) - w lasku powalone drzewa w poprzek ścieżki, więc zawracanie kierownicy z tym wszystkim, a i średnia na tym ucierpiała.A ponadto słonko zamglone, więc nie rażące i bardzo nastrojowo-jesienne mgiełki (rano wręcz mglisko!), a z atrakcji codziennych trzech debilnych kierowców na sam koniec:
Pierwszy, który raczył się zatrzymać tuż przy drodze rowerowej którą jechałem, a z pojazdu wprost pod moje koła wyskoczyło trzech radosnych pasażerów (dobrze, że Mery ma zrobione hamulce - jakby wyskoczyli dwa tygodnie temu, co najmniej jeden zostałby walnięty!).
Drugi kierowca bombowca, który wyprzedził mnie na jezdni tuż przed czerwonym, gdy już dojeżdżałem i hamowałem i się wcisnął przede mnie - tu też nowe klocki bardzo pomogły w braku kontaktu z jego tylnym zderzakiem.
A trzeci, który w korku chwilę potem jechał równolegle do mnie z tą samą prędkością co ja i postanowił mnie stopniowo docisnąć do wysokiego krawężnika. Odczekałem do ostatniej chwili i oto dziarkimi, a gromkimi kurewami oberwała paniusia pasażerka (bo była po odpowiedniej stronie;) - i chyba szybko przekazała tę radosną nowinę komu trzeba, bo łaskawie kilka cm odbił w lewo, a już niemal haczył o moje sakwy. A sakwy dzisiaj trochę wypchane tym i owym.
Wiatr dziś znów nie przeszkadzał ani nie pomagał - słabowita NEN-a ledwo odczuwalną była (podobnie jak wczorajszy ESE-sman;) - ach ci delikatni Germanie! :D
Kategoria 2. Opłotki, czyli mniej niż seta
- DST 49.64km
- Teren 1.08km
- Czas 01:57
- VAVG 25.46km/h
- VMAX 44.28km/h
- Temperatura 22.0°C
- Kalorie 2123kcal
- Podjazdy 284m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Uć, a potem Opłotki S-7
Środa, 18 października 2017 · dodano: 18.10.2017 | Komentarze 9
Rano jak zwykle do p., a popołudniu do zmroku najpierw przedarcie się przez miejskie korki, a potem klasyczna S-7 (bez Scottnik tym razem) na trasie Sosnowiec-Stryjków-Smolice-Swędów-Szczawin-Samotnik-Smardzew. Na koniec tradycyjna, choć od rzadziej uczęszczanej strony wizyta nad Arturówkowymi Stawami.Nie licząc korków (w tym koło węzła autostradowego, gdzie ich zazwyczaj brak - czyżby na A1 lub A2 coś się wydarzyło?) jeździło się dziś miło, choć bez fajerwerków: słaby ESE-sman przeszedł stopniowo w niemal nic z N, potem w ogóle wiało nic znikąd. Więc ani nie pchało (patrz: V max), ani nie hamowało (patrz: ogólna średnia). Nadal bardzo ciepło, choć niebo nieco zasnute - bez rażącego słońca tym razem.
Popołudniowa Reliszka ;)
Kategoria 2. Opłotki, czyli mniej niż seta
- DST 38.03km
- Teren 2.52km
- Czas 01:31
- VAVG 25.07km/h
- VMAX 46.98km/h
- Temperatura 24.0°C
- Kalorie 1602kcal
- Podjazdy 260m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Uć odserwisowa i Opłotki DoKlęSk-owe dość przepiękne
Poniedziałek, 16 października 2017 · dodano: 16.10.2017 | Komentarze 5
Po tygodniu z M. i psem pieszego hulania po złotej o tej porze roku Jurze (100 km piechotą chodzi;) nastał przysłowiowy poniedziałek. Na szczęście okraszony przepiękną wyżową pogodą (nie mogło tak być tydzień wcześniej?!) oraz perspektywą odbioru Meri z serwisu. Co też nastąpiło w godzinach wczesnopopłudniowych, ale musiałem jeszcze wrócić do p., by wreszcie o 16.00 móc ruszyć w wyjątkowo wręcz upalną złocistość jesienną testować poserwisową śmigaczewskość Merysi.Poleciałem więc sobie najpierw stałą trasą z miasta na NE - na rondku w Sosnowcu skręciłem DoKlęSk (czyli na Dobrą, Klęk i Skotniki;), by przedrzeć się o pierwszym zmierzchu przez Łagiewnicki Las, sfocić o zmroku Arturówkowe Stawy - i powrócić kwadrans po zachodzie słońca w domowe pielesze. Trasa TuTu ;)
Meri lśni nowym siodełkiem (i nawet niemal nie odczułem różnicy co do wygody - a stare się starło, zdarło i wytarło oraz podarło), a także świeżymi gumami (podobne do poprzednich, tylko nieco inny wzór), tudzież nowym łańcuchem i spiłowanymi zębiskami. Że o sterach, piaście i różnych drobiazgach nie wspomnę. Bardzo kosztowny remont wyszedł :/ Ale za to, gdyby mi dziś zależało, mógłbym w warunkach pętelkowych (przy drugiej części trasy bardziej pod wiatr) próbować ustanawiać nowe rekordy prędkości - ale ponieważ pogoda taka, że nie było się po co spieszyć, a i parę fot na Reliszkę trzeba było trzasnąć - i coś tam terenowo dorobić, to jechałem sobie na luzach, zadowalając się zjazdem z górki z prędkością rzędu blisko 47 km/h. Byłoby szybciej, ale miałem nieco niewygodny plecaczek zamiast sakw w związku z odbiorem roweru z serwisu.
Jutro ciąg dalszy testowania ;)
Kategoria 2. Opłotki, czyli mniej niż seta
- DST 96.68km
- Teren 4.05km
- Czas 03:39
- VAVG 26.49km/h
- VMAX 41.51km/h
- Temperatura 21.0°C
- Kalorie 4162kcal
- Podjazdy 452m
- Sprzęt MERIDA KALAHARI 500
- Aktywność Jazda na rowerze
Dość szybki Jambór
Niedziela, 1 października 2017 · dodano: 01.10.2017 | Komentarze 10
Prognozy ładne, niedziela wolna, działka jamborowa nieodwiedzana od hu-hu... Cóż było robić - trzeba było śmignąć. Pretekstem miały być grzyby, ale wczoraj ubiegła mnie moja własna matka, która z samej działki (działka leśna) o wymiarach 30x30 m zebrała... 5 kg. No trudno;)Ruszyłem zatem późnym rankiem z początku dosyć leniwie, obiecując sobie, że w sumie nie mam się już do czego spieszyć. Wiaterek powiewał dość niemrawo z lewego boku (SE). I tak sobie jechałem stałą trasą póki co - w słoneczku i kolorach jesieni - najpierw przez Uć. Tuż za miastem dogoniłem jakiegoś starszego Szoszona - i depnąłem mu na ambicję wyprzedzając go pod dość stromą górkę - pierwszą z tzw. Górek Pabianickich. Doczepił się do mnie z tyłu (pewnie robiłem sakwami nieco wypchanymi działkowo nie najgorszy korytarz powietrzny) - tuż przed szczytem odskoczył do przodu wołając, że "nieźle, nieźle, ale się chyba zgrzałem!" Jaaa? No dobra, trochę mi zaczął znikać, ale tym razem to on mi nadepnął na ambicję ;) Nie dogoniłem go co prawda na zjeździe pierwszym, ani na górce drugiej, ani nawet na drugim zjeździe (wiadomo, co semi-slicki i bagaż to nie latanie jak piórko na kolarce), ale już na trzecim podjeździe - i owszem! :D Chyba jednak dał mi jakieś fory - inaczej nie sposób tego wytłumaczyć;) Docenił moje sapania z tyłu - i odtąd następną górkę (wiaduktową nad S14) i zjazd pokonaliśmy razem. Na koniec (skręcał na Żytowice, a ja na Pabianice) życzył mi, żebym założył... czapkę. Chyba chodziło mu o orzeszek zwany kaskiem. Dowcipni ci szosowcy :D
A potem postanowiłem zaryzykować - nie z łupiną na głowinie (bo takowej łupiny nie posiadam), ino z pojechaniem trasą na Dobroń - i potem na Ldzań, gdzie ostatnio (czyli chyba na wiosnę) władowałem się w straszliwe rozkopy i inne ruchy wahadłowe z sygnalizacją polną. A jest to najkrótsza opcja na działkę na tym odcinku - oszczędzająca 6-8 km. I przegrałem - kilometrażowo (bo na koniec nie trzasnęła stówka), ale za to wygrałem prędkościowo! - bo szosa zrobiona, gładka jak stół, szeroka jak autostrada, a pusta - jak lotnisko w mieście Uć! :D
A na koniec przed działką już tradycyjnie 1,5 km terenu, gdzie omal nie zgubiłem na dziurdziołach sakwy (odpadł haczyk, ale odnalazłem) - i byłem w miejscu po grzybach ;)
TomTom poranny: Do Jamboru
Relive poranny: Do Jamboru
Na działce generalne porządki tarasowo-igliwiowo-rynnowo-gałęzisto-miotłowe, mycie Merysi wężem i smarowanie, zbieranie resztek grzybów (3 podgrzybki, 21 kurek), wreszcie godzinna przechadzka po lesie i nad wezbraną i częściowo wylaną na łąki rzekę - znalazłem jednego sitaka, ale był pełen robali – i już trzeba było się zwijać, by się przed nocą do domu wyrobić. Zakręciłem jeszcze wodę, żeby ewentualne przymrozki nie zrobiły szkód. Żegnaj Jamboru – do następnego szybkiego!
Powrót zaś nieco popętelkowany, żeby kilometrów choć trochę jeszcze ponabijać – a więc via Karczmy asfaltem, a potem m.in. pod Różę (podróże zawsze pod wiatr!) – i na koniec jeszcze, by popsuć;) sobie dokumentnie średnią 27+ terenowa pętelka wokół Bielicowego Stawu. Akurat wiało znad pobliskiej sortowni odpadów, więc olfaktorycznie było to jak uroki roztaczane przez jakieś zwłoki :< Tak mnie to osłabiło, że ostatnie 10 km już bardzo umiarkowanym tempem przez miasto – i 8 minut po zachodzie słońca dobiłem do chaty. Oczywiście mogłem na siłę jeszcze dokręcić kilka km-ów, by była stówka – ale obiad wzywał, a jak wiadomo – są priorytety – i Priorytety!
TomTom popołudniowy: Z Jamboru
Relive popołudniowy: Z Jamboru
Kategoria 2. Opłotki, czyli mniej niż seta



